W dyskusji na temat przyszłości konserwatyzmu istotną rolę odgrywają również myśliciele i politycy znad Dunaju. Niektórzy komentatorzy upatrują nawet w Węgrach nadziei na ocalenie i nadanie tonu zachodniemu konserwatyzmowi.
Australijski uczony Simon P. Kennedy wskazywał w artykule Hungary and the Future of the Western Conservatism z 27 lipca 2023 roku, że leżący w centrum Europy kraj liczący 10 milionów dusz, o długiej i dumnej historii sięgającej X wieku, „szybko staje się centrum intelektualnego konserwatyzmu na Zachodzie. Dzieje się tak częściowo dzięki niezwykłemu sukcesowi radykalnie konserwatywnego rządu Fideszu, kierowanego przez Viktora Orbána, który sprawuje władzę na Węgrzech od 2010 roku”.
Wesprzyj nas już teraz!
Zdaniem Kennedy’ego, istotną rolę odegrał w tym wypadku jeden z głównych doradców Orbána i jedna z najbardziej wpływowych osób „konserwatywnego odrodzenia” na Węgrzech: Balázs Orbán (niespokrewniony z obecnym premierem).
Szef gabinetu politycznego premiera, członek parlamentu węgierskiego i przewodniczący Kolegium Mathiasa Corvinusa w Budapeszcie oraz przewodniczący rady doradczej Narodowego Uniwersytetu Służby Publicznej (Nemzeti Közszolgálati Egyetem), autor opracowania The Hungarian Way of Strategy Balázs Orbán ma być kimś więcej niż politykiem.
W wywiadzie, jakiego udzielił magazynowi „Quadrant”, akcentuje on kwestię okoliczności powstania rządu Viktora Orbána w 2010 roku, w czasach „neoliberalnej polityki gospodarczej i neoliberalnego podejścia do globalnego zarządzania, które było bardzo nieudane” pod względem ekonomicznym na Węgrzech. Analityk wskazuje, że „rządy postkomunistów z liberałami okazały się tragiczne dla kraju”. Pomimo fałszywej narracji w mediach zdominowanych przez te środowiska na temat konserwatystów, ostatecznie liderowi Fideszu udało się dojść do władzy i zastąpić zmodyfikowaną, pierwotnie stalinowską konstytucję okresu przejściowego po komunizmie, nową ustawą zasadniczą.
Musiały upłynąć dwie czy nawet trzy kadencje rządowe, aby przekonać konserwatystów na Zachodzie do polityki węgierskiej. Punktem zwrotnym był kryzys migracyjny w Europie. Potem pomogła wypowiedź Trumpa na temat liberalnych mediów – że uchodzące wcześniej za bardzo poważne środki przekazu takie jak „New York Times” i „Washington Post” stały się orędownikami lewicy i obecnie szerzą fake newsy. Oskarżenia wobec Trumpa, że jest „pro-putinowskim faszystą” miały otworzyć oczy konserwatystom, którzy zmienili spojrzenie na politykę węgierską. Od tego czasu ekipa w Budapeszcie zaczęła budować sojusz z zachodnimi konserwatystami.
Balázs Orbán zwraca uwagę, że rodzima odmiana tej ideologii różni się od konserwatyzmu innych krajów ze względu na uwarunkowania historyczne. Jest bardziej etatystyczna i koncentruje się na przetrwaniu narodu węgierskiego oraz suwerenności narodowej. Węgry jako kraj, który walczył przez setki lat o swoje przetrwanie, znajdując się w środku Europy między Wschodem a Zachodem, chcą czerpać ze współpracy ze wszystkimi sąsiadami. Nie pozwolą jednak na narzucanie kontroli czy próby podporządkowania obcym mocarstwom.
Węgrzy nawrócili się na katolicyzm rzymski i zachodnia forma chrześcijaństwa oraz filozofia polityczna odegrały istotną rolę w budowaniu ich państwa. Dlatego kraj ten zamierza bronić spuścizny cywilizacji chrześcijańskiej, licząc, że jej wartości znowu będą mogły połączyć narody europejskie.
Istotną rolę w węgierskim konserwatyzmie odgrywa myślenie geopolityczne. Balázs Orbán zaznacza, iż „Węgry są jak Australia – wyspa otoczona zupełnie innymi ludźmi”. Dlatego zawsze uważali, że ich zadaniem jest „zachowanie tego, co mają, jednocześnie oferując wkład tym wokół nich”. Są nastawieni na pokojowe współistnienie. W momencie jednak, gdy ktoś będzie chciał ich kontrolować w sposób niemożliwy do przyjęcia, „natychmiast będą stawiać opór”.
Zamierzają zdecydowanie bronić suwerenności, ponieważ rezygnacja z niej oznacza, że naród węgierski może z dnia na dzień zniknąć. Są otwarci na współpracę ze wszystkimi; nie chcą wybierać między Wschodem a Zachodem. Maksymalnie koncentrują się na realizacji interesu narodowego.
Jak przyznaje Balázs Orbán, „Węgrzy nie są z natury konserwatywni, ale zależy im na niepodległości i suwerenności”. Popierają rząd, który jest w stanie zapewnić im dobrobyt, chroni węgierską kulturę. „W pewnym sensie sukces czyni ludzi konserwatywnymi”, puentuje analityk.
Istnieje różnica między anglosaskim a środkowoeuropejskim myśleniem konserwatywnym. Wcześniej nie była to ideologia, lecz – jak wyraził się Roger Scruton – reakcja na liberalizm i radykalne idee, które pojawiły się w XVIII i XIX wieku. Opierała się na zachowaniu wszystkiego, co warte zachowania. Na Węgrzech w XIX wieku konserwatyści mówili o ochronie interesów narodowych, a liberałowie o otwarciu na globalne idee i globalne interesy. Ta tradycja pozostała do dziś. Liberałowie na Węgrzech opowiadają się za globalizmem, a konserwatyści za nacjonalizmem. „Walka między tradycją a wolnością na Węgrzech przyjmuje charakter walki między nacjonalizmem a globalizmem. To zasadnicza różnica między konserwatyzmem anglosaskim a węgierskim” – czytamy.
Węgrzy nie postrzegają dużego, socjalistycznego, autorytarnego państwa wrogo, o ile nie jest zarządzane przez obcokrajowców na szkodę narodu. Tamtejsi konserwatyści nie mają więc problemu ze zwiększaniem roli państwa i wspieraniem socjalistycznych rozwiązań.
Uznają także, że państwo nie może być „neutralne światopoglądowo”, czego domagają się liberałowie, ponieważ ci ostatni, przejmując instytucje, przeciwstawiają je konserwatystom i państwo przestaje być neutralne. Po prostu neutralność równa się postępowej ideologii. To zjawisko obserwujemy na całym Zachodzie.
Węgierski rząd mówiąc o „demokracji nieliberalnej”, „demokracji postliberalnej” lub „demokracji chrześcijańskiej” (nie ma znaczenia, którego terminu się użyje), tak naprawdę sprzeciwia się sposobowi funkcjonowania państwa kierowanego „postępową” ideologią. Termin „demokracja chrześcijańska” wskazuje nawet na pewną różnicę między konserwatystami a klasycznymi liberałami, którzy byli przeciwni rewolucyjnemu sposobowi myślenia.
Balázs Orbán zauważa, iż klasyczni liberałowie mówią, że musimy wrócić do pierwotnej idei neutralnego państwa liberalnego. Jednak to nie jest rozwiązanie. Jego zdaniem, konserwatyści mają zmieniać państwo, aby wspierało konserwatywne i chrześcijańskie idee i zasady. Takie państwo jednak, jak mówi, „jeśli traktujesz chrześcijaństwo poważnie jako filozofię polityczną”, nie może być totalitarne. Stąd nie można zniszczyć opozycji. Postępowcy z kolei przyjmują, że opozycję należy anihilować, ponieważ jest po złej stronie historii. Chrześcijański sposób myślenia nie jest taki.
Węgierski teoretyk snuje wizję budowania czegoś w rodzaju chrześcijańskiej demokracji, która miałaby być przydatna dla każdego narodu. Tylko w oparciu o sojusz takich demokracji możliwa jest współpraca na Zachodzie. Miałaby ona także pomóc w zachowaniu przywództwa Zachodu na świecie. Obecnie kraje zachodnie nie mają ani silnej demografii, ani silnej gospodarki, zasobów energii i innych surowców. Utrzymują przewagę w zakresie posiadanej siły militarnej, i dlatego są nastawione bardzo prowojennie.
Analityk węgierski uważa, że Zachód nie może lekceważyć całego międzynarodowego porządku świata, z jego wielostronną formą współpracy, strukturami, walutami, łańcuchami dostaw energii i globalizacji, która mu sprzyja. Węgry popierają ekonomiczną globalizację. Z jednej strony są zależne od rynków europejskich, ale są także otwarte na korzyści z Azji. Są „dumnymi członkami NATO”, które zapewnia im bezpieczeństwo, są „dumnymi członkami Unii Europejskiej”, bo daje im dostęp do rynku europejskiego, ale „są przeciwni strategii rozdzielenia”. Są także w opozycji wobec całkowitego zjednoczenia państw UE, ponieważ byłoby to dla nich „samobójstwo”.
Opowiadają się za Unią jako platformą do współpracy gospodarczej, mogącą opracowywać wiele polityk, które jednak nie mogą ingerować w suwerenność narodową. Taką kiedyś miała być wspólnota europejska.
Balázs Orbán zapewnia, że Węgry to „bezpieczna przestrzeń” dla konserwatystów z całego świata i nie chcą zamieniać konserwatyzmu w międzynarodową ideologię. Nie zalecają także, by wszyscy podążali ich ścieżką, ponieważ może nie sprawdzić się w każdym kraju. Niemniej, chcą, by jak najwięcej zagranicznych myślicieli i liderów konserwatywnych przybywało do Budapesztu, aby Węgry stały się międzynarodowym centrum konserwatystów, gdzie można debatować i rozmawiać, a także zawierać przyjaźnie z osobami o podobnych poglądach.
To ma być okazja do ścierania się europejskiej szkoły kontynentalnej konserwatyzmu (nacisk na większą rolę państwa, nawet etatyzm, co kłóci się z klasycznym konserwatyzmem) z anglosaską, zwłaszcza amerykańską.
Pierwsi konserwatywni myśliciele, politycy i ruchy na Węgrzech nie byli specjalnie zainteresowani jakimś rodzajem minimalnego państwa. Wyobrażali je sobie raczej jako organiczną strukturę, oferującą silną ochronę ludności, w przeciwieństwie do idei ojców założycieli USA. Europejski konserwatyzm kontynentalny jest bardziej kulturowy i społeczny. Z tego punktu widzenia amerykańscy „neokoni”, którzy skupiają się wyłącznie na państwie minimalnym, kapitalizmie i polityce zagranicznej, nie są konserwatystami, ponieważ ich propozycja jest pusta – uważa węgierski analityk.
Konserwatyzm jako doktryna polityczna akcentuje kwestię niedoskonałości ludzkiej, nie wierząc w możliwość zbudowania doskonałych struktur społecznych, instytucji, państwa itd. Dlatego tak ważną rolę odgrywa refleksja i uczenie się na błędach z przeszłości. Konserwatywni myśliciele odwołują się do naturalnie, organicznie wyrastających organizacji pośredniczących, broniąc rodziny, tradycji, własności, dobrych obyczajów, zdrowego rozsądku, sprawdzonych rozwiązań. Ich sposób myślenia jest osadzony w rzeczywistości i sięga do głębszych zasad. Bez takiej głębszej treści ta ideologia, modyfikowana w taki czy inny sposób, po prostu nie będzie konserwatyzmem, a inną rzeczywistością. Konserwatyści mogą jednak w różnych okolicznościach akcentować te czy inne kwestie, ale zawsze powinni walczyć z omnipotencją państwa, etatyzacją obywateli, by mogła rozkwitnąć wolność człowieka jako „całości” (nie chodzi o samowolę). Przez to zaś – wolność całej wspólnoty nakierowanej na dobro, o czym rozprawiali przedstawiciele „szkoły z Salamanki”.
Agnieszka Stelmach