Współczesna medycyna, choć mocno zaawansowana, z wielkim lekceważeniem podchodzi do kwestii życia i śmierci. Dysonując ogromną wiedzą mogłaby skutecznie ratować życie. Tymczasem doświadczenie to często wykorzystywane jest po to, by uzasadnić potrzebę uśmiercenia człowieka. O tym kiedy naprawdę umiera człowiek i jak do kwestii życia i śmierci podchodzi współczesna medycyna z o. dr. Jackiem Norkowskim OP rozmawiał Arkadiusz Stelmach w programie „Rewolucja i Kontrrewolucja” na kanale PCh24.TV.
Gość programu wspominał jak rozwijały się jego powołania – wszak o. Norkowski jest duchownym oraz doktorem nauk medycznych. Wspomniał tu m.in. kurs bioetyczny w USA, gdzie dyskutowany był problem stanu wegetatywnego i tego, czy można ludzi odłączyć od nawadniania i podawania żywności przez sondę pokarmową, de facto skazując pacjenta na powolną śmierć. Jak wspominał o. Norkowski, choć był to ośrodek katolicki, to przeważał pogląd, że „pozwalamy choremu umrzeć w sytuacji, w której nie ma dla niego ratunku” – „pozwalamy na naturalny przebieg wydarzeń, czyli chory umiera”.
– I przez jakiś czas nawet sam jakoś temu uległem. Wydawało mi się, że dobrze tutaj mnie uczą. Aż do momentu, kiedy nagle przeżyłem coś takiego bardzo indywidualnie, że to nieprawda, że to są żyjące osoby. Tak jakbym usłyszał ich cichy głos, że my żyjemy i że nie wolno tego robić, że to są żyjące osoby przede wszystkim – wspominał.
Wesprzyj nas już teraz!
Potem o. Norkowski trafił na grupę ludzi, którzy walczyli o to, aby chorych tych nie pozbawiono podstawowych rzeczy, czyli karmienia i pojenia. Podkreślali oni, że to jest prawem człowieka i nie można w ten sposób postępować z żadnym chorym.
– Zobaczyłem, jak ogromne problemy są w medycynie wtedy i za chwilę już zauważyłem, że problem się zaczyna jeszcze wcześniej, że to dotyczy chorych, którzy mają uraz w mózgu i na pierwszym etapie, jeśli oni będą w śpiączce i będzie u nich występował bezdech, to można ich uznać za zmarłych i pobierać od nich narządy! Bo tak wyglądają mniej więcej kryteria śmierci pnia mózgu, czy też śmierci mózgowej, przyjęte na całym świecie w tych dwóch wersjach – podkreślił. – I nagle zobaczyłem, że to jest nieprawdziwa medycyna, że to w ogóle nie jest ani naukowe, ani prawdziwe, ani też etycznie dobre, tylko to służy jakimś celom – dodał.
Jak wyjaśnił, w pierwszym przypadku, jeśli chodzi o stan wegetatywny, chodziło przede wszystkim o redukcję kosztów – nie trzeba się opiekować takimi chorymi. W drugim przypadku – pacjentów zaraz po wypadku – występuje u nich obrzęk mózgu i pośpieszne stwierdzenie śmierci na podstawie kryteriów neurologicznych, służy głównie celom pozyskania narządów do przeszczepień.
Z czasem tego rodzaju wątpliwości funkcjonujących w świecie medycyny wychodziło więcej. – Dość szybko zobaczyłem, że coś dziwnego dzieje się ze szczepionkami – wskazał. Adeptów sztuki lekarskiej uczono, że to szczepionki zahamowały epidemię, potem pojawiły się dowody na to, że epidemie wygasały naturalnie, wraz z podwyższaniem się poziomu życia w Europie, zanim wprowadzano szczepionki. – Wprowadzanie szczepionek niekiedy powodowało nawrót epidemii, bo taki jest często skutek szczepionek, o czym się oczywiście nie mówi. To był kolejny problem. No i kolejny – że medycyna jest polem, na którym dominuje wielki kapitał, takie smutne odkrycie, które zaczęło ją deformować – dodał.
Tak wiedza przegrywa z czynnikami pochodzącymi z poza obszaru medycyny – innymi słowy z pieniądzem. – Tu widać, że interes chorego, ta zasada rzymska – „salus aegroti suprema lex” – żeby dobro chorego czy zdrowie chorego było najwyższym prawem, niekoniecznie zwycięża, nie zawsze zwycięża. Ale czasami może zwyciężyć interes wielkich spółek. I to już jest potężny problem, już zmagamy się z tym. Wielu ludzi już to widzi od czasu „pandemii”, że dziwne rzeczy potrafią się dziać – podkreślił o dr Norkowski.
Gość programu pytany był też o to, co dziś ci wielcy starożytni filozofowie, na czele z Hipokratesem pomyśleliby o współczesnej medycynie i jej podejściu do pacjenta?
– Wydaje mi się, że byliby zdumieni nowymi definicjami śmierci, które brzmią tak, że śmierć to jest trwała utrata przytomności połączona z nieodwracalną utratą przytomności pnia mózgu. I wystarczy, żeby to usłyszeli i zobaczyli dalej, co się dzieje z takim pacjentem, któremu w ten sposób śmierć zdiagnozowano, że dokonuje się na nim potem wiwisekcji de facto, pobierając narządy. Ja myślę, że każdy starożytny lekarz byłby w zupełnym szoku, abstrahując od tego, że oczywiście sama technika by go mogła zdziwić. Ale technika nie przysłania faktu, że ci lekarze też wiedzieli, co to jest operacja, co to znaczy chorego operować. No i naprawdę umieli odróżnić pacjenta żyjącego od martwego – wskazał.
– I na pewno by nie uznali takiego pacjenta za zmarłego, u którego nawet występuje utrata przytomności, a u którego jest normalne ukrwienie, działa serce, gdzie widać wszystkie reakcje, też i bólowe na bodźce itd. Wmawianie, że to jest człowiek zmarły wywołałoby na pewno przeogromne zdumienie u każdego lekarza z przeszłości. U nas nagle się okazało, że jeżeli ktoś się dziwi i robi to głośno, to w Izbie Lekarskiej powiedzą mu, że nie zna współczesnej wiedzy medycznej i zostanie mu zawieszone prawo do wykonywania zawodu lekarskiego, przynajmniej na rok, jak się nie poprawi, to na dłużej, albo na zawsze. Ponieważ on nie widzi tych spraw tak, jak powinien. Doszliśmy do tego, że ktoś zmienia pewne podstawowe rzeczy w medycynie i w ogóle w naszym życiu społecznym, definiując dowolnie, stosownie do potrzeb transplantologii tak naprawdę, śmierć człowieka i domaga się, żebyśmy my w to wszystko uwierzyli, że to jest śmierć, że człowiek nieprzytomny, który nie oddycha samodzielnie, jest zmarły – dodał.
Tymczasem, jak wskazał o. Norkowski, tych ludzi się leczy! I wówczas osiąga się do 60-70% dobrych wyników tego procesu. – Wielu z tych ludzi wychodzi na własnych nogach ze szpitala i kończy studia później. I takich przypadków mamy mnóstwo. Więc tych przypadków mamy nie widzieć? I mamy wierzyć w to, że to są chorzy zmarli, od których się podbiera na rządy? Do tego doszliśmy w XXI wieku, no już wcześniej, pod koniec XX wieku – podkreślił.
Cała rozmowa z o. dr. Jackiem Norkowskim tylko na PCh24.tv: