„Dziś obserwujemy nie tylko rozejście się kultury i wiary, ale – co jest jeszcze gorsze – zastępowanie kultury antykulturą”, pisze na łamach tygodnika „Idziemy” ks. prof. Dariusz Kowalczyk.
Kapłan cytuje fragment książki Krzysztofa Karonia „Historii antykultury”, w której autor zauważył, że sztuka zawsze była „wyrazem kultu żmudnej, planowej i twórczej pracy, dążenia do doskonałości”. Natomiast sztuka współczesna jest „wyrazem chaosu, przypadku, bylejakości, destrukcji, brzydoty i w ostatecznej konsekwencji – patologii”.
„Prowokacyjną brzydotę antysztuki wspiera diabeł, który nie bez powodu nazywany jest małpą Pana Boga (simia Dei), czyli kimś, kto przedrzeźnia Stwórcę i wynaturza Jego dzieła. Oczywiście nie należy odrzucać wszystkiego, co kryje się pod nazwą sztuka współczesna. Niemniej nie można nie zauważać, że wiele w niej właśnie antykultury, która w dodatku często jest chrystofobiczna”, zauważa jezuita.
Wesprzyj nas już teraz!
Antykultura to jednak nie tylko kicz, brzydota, patologia i chaos. Kapłan zwraca uwagę, że antykultura to tak naprawdę neomarksistowski nurt ideologiczny, którego celem jest pozbawienie ludzi tożsamości, więzi społecznych i cofnięcie ludzkości do poziomu przedkulturowej wspólnoty pierwotnej.
„W antykulturowej wizji dziejów przyczyną zła jest stara kultura, utrwalająca rzekomo system dominacji i zniewolenia, a jej istotnym źródłem miałby być Kościół katolicki. Antykulturowa narracja sił postępu nie wyjaśnia jednak, dlaczego tylko europejska kultura chrześcijańska stworzyła cywilizację złożonych technologii, w miarę powszechnego dobrobytu i wolności jednostki, a nie stworzyły jej w takiej mierze inne kultury, które nie były kształtowane przez chrześcijaństwo”, podsumowuje ks. prof. Dariusz Kowalczyk.
Źródło: tygodnik „Idziemy”
TG