Papież Franciszek napisał list do katolików w sprawie odnowy studiowania historii Kościoła. Zachęca w nim do zajęcia się również «czarnymi kartami» tej historii. Chce zerwać z anielskim wizerunkiem Kościoła i pokazać, że ma swoje grzechy, z których trzeba wyciągać wnioski.
List został opublikowany w czwartek 21 listopada w wielu językach, w tym w polskim.
Według Ojca Świętego kwestia studiowania historii jest szczególnie ważna w formacji księży. Papież oczekuje, że seminarzyści – a także inni ludzie zaangażowani w duszpasterstwo – będą poświęcać wiele uwagi historii Kościoła. Ma to zapewnić więź z przeszłością, ciągłość w myśleniu o wspólnocie katolickiej, dać możliwość lepszego zakorzenienia.
Wesprzyj nas już teraz!
Franciszek sądzi jednak, że konieczna jest ważna zmiana. Otóż studia historycznie miałyby eksplorować również „mroczne strony” katolickich dziejów, co – uważa papież – doprowadzi do zerwania z „monofizytyzmem eklezjologicznym”, czyli ze „zbyt anielską koncepcją Kościoła, Kościoła, który nie jest prawdziwy, bo nie ma swoich plam i zmarszczek”.
„Kościół, jak mama, musi być kochany takim, jakim jest, ponieważ, w przeciwnym razie nie kochamy go wcale, albo kochamy tylko wytwór naszej wyobraźni” – pisze Ojciec Święty.
„Historia Kościoła pomaga nam spojrzeć na prawdziwy Kościół, aby móc kochać Kościół, który naprawdę istnieje i który się nauczył– i nadal uczy się – na swoich błędach i upadkach. Ten Kościół, który rozpoznaje siebie także w swoich mrocznych momentach, staje się zdolny do zrozumienia plam i ran świata, w którym żyje, i jeśli próbuje ten świat uzdrowić i sprawić, by wzrastał, uczyni to w taki sam sposób, w jaki próbuje siebie samego uzdrowić i sprawić, by sam wzrastał, nawet jeśli często mu się to nie udaje. Chodzi o korektę tego przerażającego podejścia, które sprawia, że rozumiemy rzeczywistość jedynie z perspektywy triumfalistycznej obrony własnej funkcji lub roli jaką się pełni” – przekonuje.
Całość listu papieża jest zasadniczo wielką zachętą do tego, by studiować historię i można byłoby to pochwalić. Problem w tym, że kiedy odsieje się ogólniki, pozostaje jeden konkretny element: wezwanie do tego, by mierzyć się z tym, co w historii Kościoła miało być złe.
Można powiedzieć, że mamy do czynienia z próbą wprowadzenia do historiografii kościelnej teorii krytycznej. Papież Franciszek wielokrotnie pokazywał, że lubi krytykować przeszłość Kościoła. Widzieliśmy to przy okazji jego podróży do Kanady i sprawy edukacji katolickiej dla ludności tubylczej w tym kraju, ale także przy wielu innych okazjach, nawet gdy idzie o podejście do środowisk homoseksualnych.
Wprawdzie z najnowszego papieskiego nie wyłaniają się żadne szczegółowe wskazania, ale nie wydaje się to potrzebne: liczba liberalnych katolików wprost przebierających nogami żeby „rozprawić” się z przeszłością Kościoła jest tak ogromna, że potrzebują tylko iskry rozpalającej stos; a papieski list może doskonale pełnić taką rolę…
Ot, choćby uczony jezuita i patrolog, który pomstuje na feudalną przeszłość Kościoła, albo publicysta popularnego katolickiego tygodnika, który kwestionuje słuszność jednego z dogmatów. Teraz tego rodzaju narracja może się podpierać prostym: il papa vuole, papież tego chce.
List w języku polskim jest dostępny na stronie Watykanu.
Źródło: Vatican.va
Pach
Duch synodalny owionął patrologa. Koniec prześladowań to… zniewolenie Kościoła?!
„Gość Niedzielny” i pochodzenie Ducha Świętego. Czy Kościół odrzucił „Filioque”?