825 dni i nocy… Tyle czasu spędził w katowni UB na torturach fizycznych i psychicznych abp Antoni Baraniak – bohater najnowszej książki Czesława Ryszki pt. „Misja i Krzyż”, która ukazała się nakładem wydawnictwa Esprit.
Życiorys urodzonego 1 stycznia 1904 roku salezjanina, kapelana i sekretarza prymasów Polski Augusta Hlonda (1933–1948) oraz Stefana Wyszyńskiego (1949–1951), a także metropolity poznańskiego (1957-1977) abp. Antoniego Baraniaka to gotowy scenariusz na dziesiątki filmów i seriali sensacyjnych, thrillerów, produkcji detektywistycznych i oczywiście religijnych i historycznych.
Życie i działalność ewangelizacyjna abp. Baraniaka powinny być poruszane w dziesiątkach paneli dyskusyjnych. Jest to bowiem materiał, który niezwykle dobitnie mógłby uświadomić przede wszystkim młodym Polakom zafascynowanym post-komunistycznymi, neo-marksistowskimi sloganami politycznymi, czy w rzeczywistości jest ideologia skodyfikowana i ogłoszona światu przez Marksa, Engelsa i Lenina oraz dlaczego Kościół katolicki jest niezbędnym aspektem przetrwania Polski.
Wesprzyj nas już teraz!
Nazwisko abp. Baraniaka polscy hierarchowie powinni wymieniać jednym tchem razem z prymasem Stefanem Wyszyńskim czy papieżem Janem Pawłem II. Wierni powinni zabiegać o jego beatyfikację i pokazywać, że wbrew propagandzie, jaka od wielu lat szerzy się w Polsce i na świecie na temat Kościoła, w Jego szeregach było i nadal jest wielu wspaniałych ludzi, których świadectwo może każdemu z nas pomóc się nawrócić i jeszcze mocniej wierzyć w Ewangelię (Mk 1,15).
Czesław Ryszka w książce „Misja i Krzyż” szczegółowo, w oparciu o liczne źródła, wspomnienia, wypowiedzi wskazuje, jak wyglądała droga do kapłaństwa późniejszego metropolity poznańskiego. Bez wątpienia ogromną rolę w jego życiu odegrały zmieniające się na przestrzeni kolejnych lat systemy polityczne oraz ludzie, których Pan Bóg stawiał na jego życiowej ścieżce – najpierw oświęcimscy salezjanie, następnie abp Adam Sapieha, potem kard. August Hlond i w końcu kard. Stefan Wyszyński.
Szkoły przy zakonach były najbezpieczniejszym miejscem edukacji w Polsce doby rozbiorów. Oprócz wychowania rzeszy wspaniałych polskich katolików, przekazywały również wszystko to, co najpiękniejsze w słowie „Polska”. Zaborcy o tym wiedzieli i dlatego tak usilnie je zwalczali…
To samo można powiedzieć o Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie, w którym to w latach 1927-1931 studiował Antoni Baraniak. Założona przez św. Ignacego Loyolę szkoła przez wieki była kuźnią wspaniałych kapłanów, teologów, hierarchów, papieży i świętych, i tak było również z Antonim Baraniakiem.
Nie mniej ważną rolę odegrali w życiu duchowym Antoniego Baraniaka abp Sapieha, kard. Hlond i kard. Wyszyński. Ten pierwszy udzielił mu 3 sierpnia 1930 w kościele Sióstr Karmelitanek w Krakowie święceń prezbiteratu. Drugi mianował go swoim sekretarzem i kapelanem. To samo uczynił kard. Stefan Wyszyński.
Ktoś w tym miejscu może zapytać: dlaczego niniejszy tekst rozpoczął się od słów: „825 dni i nocy… Tyle czasu spędził w katowni UB na torturach fizycznych i psychicznych abp Antoni Baraniak”. Powody są co najmniej dwa. Po pierwsze: internowanie Antoniego Baraniaka to najważniejsza część książki Czesława Ryszki. Po drugie: niemal każdy wierzący na serio Polak-katolik, który zna choć trochę najnowszą historię Polski, wie o internowaniu kard. Stefana Wyszyńskiego. Ile wyżej wskazanych osób wie o internowaniu abp. Antoniego Baraniaka?
Komuniści przyszli po niego – podobnie jak w przypadku kard. Wyszyńskiego – w nocy z 25 na 26 września 1953 roku. Ryszka przytacza w książce, jak samo aresztowanie opisał abp Baraniak:
„Postanowiłem wyjść na chwilę do ogrodu, aby się odświeżyć i odmówić różaniec. Lekki chłód w ogrodzie był orzeźwiający. Po mniej więcej dziesięciu minutach dosłyszałem jakieś niewyraźne szmery czy nawet pomruki zza muru od strony Hipoteki. (…) Zaniepokojony zawróciłem centralną ścieżką ku rezydencji. W tym momencie dostrzegłem, mimo zmroku, że przez mury od strony Hipoteki, a także od strony parku samochodowego przeskakiwali jacyś rabusie i podbiegali pod front – ścianę centralną domu. Jeden z bandytów, który mnie widocznie obserwował, skierował się ku mnie i z odległości kilkunastu metrów krzyknął do mnie: Ręce do góry, bo strzelam”. Dopiero później okazało się, że „bandytami” byli funkcjonariusze komunistycznej bezpieki – nomen omen BANDYCI (tak postrzegała ich większość Polaków).
Abp Baraniak został osadzony w „słynnym” Areszcie Śledczym na Mokotowie. Komuniści chcieli wyciągnąć od niego „zeznania” obciążające kard. Stefana Wyszyńskiego, a następnie wytoczyć mu pokazowy proces i skazać albo na śmierć, albo na dożywotnie więzienie za „prowadzenie działalności politycznej wrogiej wobec PRL”.
Oto skrócona lista zarzutów wobec arcybiskupa Baraniaka, którą znajdujemy na łamach książki „Misja i Krzyż”: „przekazywanie materiałów wywiadowczych państwom kapitalistycznym i Watykanowi”; „kontakty z przedstawicielami obcych państw i ich agentami”; „nawiązywanie kontaktów z wrogami Polski”; „działalność informacyjno-wywiadowczą w powiązaniu z placówkami dyplomatycznymi i innymi przedstawicielstwami państw zachodnich”. Brzmi absurdalnie? W PRL-u groziła za to śmierć…
Zarzuty nie zrobiły na abp. Baraniaku większego wrażanie. Wówczas zaczął się trwający 825 dni koszmar. Bestie z UB przesłuchiwały hierarchę łącznie 145 razy, zrywano mu paznokcie, przetrzymywano go przez wiele dni bez ubrania w celi wypełnionej lodowatą wodą i fekaliami.
Katalog tortur fizycznych i psychicznych stosowanych przez komunistów był niemalże tak długi jak lista tortur banderowców na Polakach. Czesław Ryszka szczegółowo zwraca uwagę, że jedną z najgorszych tortur, jakich doświadczył abp Baraniak było trzymanie go nieruchomo pod wodą kapiącą na głowę. „Początkowo człowiek nie odczuwa tego szczególnie dotkliwie, jednak po kilku godzinach (dobach?) każde uderzenie takiej kropli wody w to samo miejsce czaszki jest przeżywane jak uderzenie obuchem”, czytamy.
„Niemożność wydobycia pożądanych zeznań, być może, przyczyniła się do zaniechania dalszych działań, a w konsekwencji samego procesu pokazowego. Stąd pod koniec grudnia 1955 roku ówczesny prezes Rady Ministrów Józef Cyrankiewicz zlecił prokuratorowi naczelnemu uchylenie środka zapobiegawczego w postaci aresztu tymczasowego i zarządził nakaz pobytu abp. Baraniaka w salezjańskim klasztorze w Marszałkach”, relacjonuje autor „Misji i Krzyża” i kilka akapitów dalej dodaje: „Po przyjeździe do Marszałek ubecy wnieśli w pozycji siedzącej zmarzniętego bp. Baraniaka, rzucili go na ławę w kuchni i powiedzieli: Przywieźliśmy wam Dziadka Mroza. (…) Wyglądało na to, że podróż biskupa celowo została tak zaplanowana, by była jego ostatnią podróżą, której miał nie przetrzymać”.
Kto jednak dzisiaj o tym wszystkim wie? Kto w ogóle pamięta, że Pan Bóg dał Polsce oprócz prymasa Hlonda, prymasa Wyszyńskiego, Jana Pawła II również abp. Antoniego Baraniaka, który zawsze był w cieniu „wielkiej trójki” i nie tylko jej?
Druga sprawa: ilu mieliśmy w naszej historii tak wspaniałych kapłanów? Ilu bardziej lub mniej pamiętamy? Ilu musimy przypomnieć? Abp Antoni Baraniak niewątpliwie jest jednym z nich, podobnie jak św. Józef Sebastian Pelczar, którego naukę przypomina na łamach PCh24 Filip Adamus. Kolejni to Franciszek Strzyż, Julian Ryznar, Piotr Siczek i wielu, wielu innych…
Niestety w dzisiejszym świecie przeciętnego odbiorcę medialnego bardziej interesują skandale i domniemane „grzechy ludzi Kościoła” niż wielcy kapłani oddający życie w imię Chrystusa i Ewangelii. Zło próbuje się relatywizować (przykładem jest Judasz), a dobro ośmieszyć, poniżyć i pokazać, że nie wynikało ono z przykazania miłości, tylko z chęci zysku i korzyści.
Sytuację tę skomentował ks. prof. Paweł Bortkiewicz: „Wśród kapłanów, z którymi się spotykam, jest bardzo wiele postaci żyjących w pięknej czystości poświęconej Panu Bogu i chciałbym, żebyśmy nie spoglądali na Kościół i na kapłanów jedynie przez pryzmat tych spektakularnych i raniących Ciało Chrystusa postaci, tylko żebyśmy dostrzegli to, że istnieje potęga dobra w Kościele, która świadczy o tym, że Kościół jest dziełem Chrystusa Pana, który posługuje się ludźmi. Od początku w gronie ludzi Chrystusa byli zdrajcy, ale ostatecznie na pierwszym planie zawsze były, są i będą postacie, które kierują nas ku świętości”.
Mając to wszystko na uwadze, należą się wielkie słowa uznania dla Czesława Ryszki, który przypomina nam, że Kościół w Polsce to nie tylko Jan Paweł II czy kard. Stefan Wyszyński, ale również abp Antoni Baraniak i tysiące innych wielkich kapłanów, których życiorysy musimy dziś przypominać, aby umacniać swoją wiarę, aby szukać nawrócenia i natchnienia w tej jakże nierównej walce ze światem i „wilkami w owczej skórze”.
Tomasz D. Kolanek
Misja i krzyż. Abp Antoni Baraniak (1904-1977), Czesław Ryszka, Wydawnictwo Esprit