Rodzice, którzy z dziećmi uczestniczą w takich akcjach jak „rewia Drag Queen”, albo którym to nie przeszkadza, to są ludzie w wieku 30-40 lat. Są to osoby wychowane w wolnej Polsce po 1989 roku, a zatem są „produktem” cywilizacji, gdzie zaniknęło myślenie o Polsce jako pewnej ciągłości pokoleń, pewnej ciągłości tradycji – mówi w rozmowie z PCh24.pl Paweł Lisicki, redaktor naczelny tygodnika „Do Rzeczy”.
Kraków przygotowuje się do 33. finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. W tym roku jednym z wydarzeń będzie… rewia krakowskich Drag Queen. Czy jeżeli chodzi o pomoc dzieciom, to wszystkie chwyty są dozwolone?
To pokazuje, że Polska podąża drogą „Wielkiego Zachodniego Postępu”. W kategoriach moralnych jest rzeczą obrzydliwą, kiedy wykorzystuje się przedsięwzięcie, którego celem jest cel charytatywny, tym wypadku pomoc chorym dzieciom, do tego, żeby promować nieludzką, barbarzyńską ideologię, która rozkwitła obecnie na całym Zachodzie. Tak należy prezentować wywołaną rewię Drag Queen w Krakowie. To jest oswajanie z perwersją.
Wesprzyj nas już teraz!
Ale zwolennicy tego wydarzenia odpowiedzą, że przecież to wszystko jest dla chorych dzieci i w związku z tym jest to jak najbardziej na miejscu, bo przecież uda się im pomóc np. poprzez licytację przedmiotów wystawionych przez Drag Queen…
Mamy tu do czynienia z kategorią, że „cel uświęca środki”, ponieważ cel – pomoc chorym dzieciom – jest zbożny, więc można posłużyć się środkiem moralnie niegodziwym.
Całe nasze doświadczenie wskazuje na to, że ten sposób rozumowania prowadzi na manowce. Rodzi się bowiem pytanie: jakie jeszcze środki można by było zaakceptować dla tego poniekąd szczytnego celu?
Ja nie wiem, ile dzieci się uda się uratować tą akcją. Ale wiem, że dopuszczenie w przestrzeni publicznej do oswojenia perwersji pociąga za sobą bardzo negatywne skutki. Pokazuje to ludziom: dzieciom i ich rodzicom, że to, co powinno być czymś nienaruszalnym – na czym buduje się w ogóle tożsamość człowieka czy przekonanie o tym, że istnieje coś takiego jak ludzka tożsamość w związku z tym, że człowiek ma pewną osobową, nienaruszalną godność, że ta godność oparta jest na tym, że ma wolną wolę, ma rozum, a to wszystko jest zakorzenione w jego osobie, a to z kolei jest zakorzenione również w pewnych materialnych czy biologicznych podstawach i w podziale na mężczyznę i na kobietę, z których to każdy ma swoje osobne cechy i swoje osobne przeznaczenie – że to wszystko można zanegować i że można, tworzyć cywilizację i kulturę opartą na negacji, na zaprzeczeniu, na zniszczeniu, na arbitralnym wymyśleniu sobie tego, kim jest człowiek.
I to jest skrajnie szkodliwe! To jest barbarzyństwo! To nas prowadzi do rozpadu!
Zatem opowieści o tym, że to ma służyć jakiemuś dobremu celowi, to jest mydlenie oczu, to jest zasłona dymna i to jest tym bardziej obrzydliwe.
Zawsze jest tak, że każdy, kto próbował wprowadzić do ludzkiego obiegu czy do ludzkiej cywilizacji, rewolucyjne pojęcia, przedstawiał to jako wspaniałą zdobycz, a potem widzieliśmy, jakie są tego efekty w historii.
W poprzednich latach na finale WOŚP były do wylicytowania na przykład pokazy tańca na rurze. W mediach społecznościowych pojawiały się szokujące nagrania, jak rodzice zabierają dzieci na taki pokaz. W tym roku mamy przesunięcie granicy? Organizowane jest wydarzenie z drag queen, żeby zobaczyć, co się stanie, jaka będzie reakcja społeczna?
Im bardziej Polska chce się upodobnić do obecnego Zachodu, czy do obecnej Unii Europejskiej, tym bardziej perwersyjne praktyki są tolerowane i wprowadzane do Polski. Pod tym względem mamy oczywiście przesunięcie.
Można oczywiście się zastanowić, co będzie za rok. Promowanie aborcji jako „zabiegu ratującego życie”? Promowanie tranzycji? Promowanie eutanazji? Albo, bo to jest najnowszy krzyk mody, jakieś akty, które mają na celu pokazywanie negacji istnienia różnicy gatunkowej między człowiekiem a zwierzętami? Można sobie różne rzeczy wymyślać, ale moim zdaniem trzeba być ślepym, żeby nie dostrzegać ścisłego związku między europeizacją, Polski, a promocją perwersji.
A czy może być tak, że za kilka lat WOŚP zacznie zbierać pieniądze na przykład na sprzęt pomagający w tzw. zmianie płci?
Jeśli się uzna w Polsce, że to jest prawo człowieka, jak w niektórych państwach się to stało, to dlaczego nie? Przecież w Europie zaczyna dominować pogląd, że „zmiana płci” jest formą „ludzkiej godności”, i że człowiek zdobywa godność przez fakt wolnego wyboru, a takim właśnie wolnym wyborem jest wybór własnej płci. A skoro Polska chce iść drogą Zachodu, to dlaczego nie ogłosić i prawnie wprowadzić czegoś podobnego?
Ta sama argumentacja była używana w przypadku kobiet, jeśli chodzi o aborcję, czy w przypadku ludzi starszych, jeśli chodzi o eutanazję. W tych dwóch przypadkach uznano, że godność nie polega na tym, że się coś ma, że coś się otrzymało i trzeba tego pilnować, tylko godność polega na tym, że się coś kreuje, a kreuje się zawsze w opozycji do istniejącego powszechnie prawa naturalnego. No więc… dlaczego nie? Myślę, że równie dobrze można sobie wyobrazić zbiórkę na jakieś małe machiny eutanazyjne, żeby „pomóc chorym”. Na pewno znaleźliby się eksperci głoszący, że przecież jest to „wspaniała zdobycz cywilizacji”, że przecież Zachód w tę stronę zmierza, że coraz więcej krajów to przyjmuje itd.
Najsmutniejszą rzeczą w tym wszystkim jest to, że jest tak wielu rodziców, którzy w tego typu historię wchodzą, ale to tylko pokazuje, że w Polsce został w bardzo silnym stopniu zakłócony przekaz międzypokoleniowy. Krótko mówiąc: ci rodzice, którzy z dziećmi uczestniczą w takich akcjach jak „rewia Drag Queen”, albo którym to nie przeszkadza, to są ludzie w wieku 30-40 lat. Są to osoby wychowane w wolnej Polsce po 1989 roku, a zatem są „produktem” cywilizacji, gdzie zaniknęło myślenie o Polsce jako pewnej ciągłości pokoleń, pewnej ciągłości tradycji. To jest pokolenie wychowane na kulcie zachodu, na tym, żeby Polska się upodobniła we wszystkim do najgłupszych i najbardziej absurdalnych rzeczy, które wymyślono na Zachodzie. To jest pokolenie kompleksu niższości. No i nic dziwnego, że swoim dzieciom ma ono do przekazania to samo, tylko jeszcze bardziej.
Czy nie boi się Pan redaktor, że w przyszłym roku nie będzie mógł krytykować tego typu wydarzeń, o którym rozmawiamy? Rząd pracuje przecież nad ustawą o tzw. mowie nienawiści…
Mam nadzieję, że nawet niezależnie od tego, co sobie rząd wprowadzi, to i tak będziemy krytykowali takie obrzydliwości…
Nawet pod groźbą więzienia?
Tak! Jeśli trzeba będzie pójść do więzienia za to, co się uważa, to tak się po prostu stanie. Są rzeczy tak niegodne i tak niewłaściwe, że milczenie wobec nich jest ściągnięciem na sobie czegoś znacznie gorszego niż więzienie we współczesnym państwie. Takie jest moje zdanie i go nie zmienię!
Dlatego też trzeba jasno mówić, że w sytuacji, gdyby takie przepisy o tzw. mowie nienawiści przeszły potrzebne jest tzw. obywatelskie nieposłuszeństwo i przyjęcie na siebie konsekwencji sytuacji, w której w sposób publiczny głosi się rzeczy niegodne, niewłaściwe z punktu widzenia „mowy nienawiści”.
Oczywiście wolałbym, żeby te przepisy nigdy nie weszły i żeby ci, którzy je przygotowują, zniknęli z przestrzeni publicznej, ale gdyby tak się nie stało, to trzeba pamiętać, że są pewne warunki Non possumus, czyli sytuacji, w której nie wolno się poddać.
Rozmawiał Tomasz D. Kolanek