Niemcy od lat stawiają na energetykę wiatrową. Zgodnie z obecnymi założeniami dzięki wiatrakom kraj ma uniezależniać się od zewnętrznych dostawców energetycznych. Wiatraki pojawiają się każdego dnia. W ubiegłym roku wydawano średnio sześć zgód na budowę wiatraka dziennie. Jednak politycy dwóch czołowych partii, CDU i AfD, manifestują niechęć do wiatraków.
Głośną dyskusję wywołała kilka dni temu szefowa Alternatywy dla Niemiec. Alice Weidel podczas przemówienia na konwencji partyjnej w miejscowości Riesa w Saksonii mówiła o „wiatrakach hańby” i deklarowała, że chciałaby burzyć wiatraki. Później wskazała, że chodziło jej tylko o wiatraki mające stanąć w jednym z lasów Hesji; ogólnie jednak w jej ocenie należy bardzo silnie ograniczyć politykę stawiania kolejnych.
W łagodniejszym, ale również krytycznym tonie wypowiedział się na ten sam temat szef CDU i dziś główny pretendent do urzędu kanclerskiego, Friedrich Merz. Wprawdzie jeszcze w 2022 roku Merz pozował uśmiechnięty stojąc na balkonie jednego z wiatraków; ale kilka dni temu nazwał wiatraki „ohydnymi” i stwierdził, że jest to wyłącznie „przejściowa technologia”.
Wesprzyj nas już teraz!
Rząd SPD, Zielonych i FDP działał tymczasem zdecydowanie na rzecz wiatraków. Przeprowadzono zmiany prawne ułatwiające i nieco skracające procedurę przyznawania zezwoleń na ich budowę. W efekcie w 2024 roku wydano zezwolenia na rekordową liczbę wiatraków.
Zwolennicy zielonej polityki zakładają, że w 2040 roku wiatraki będą mieć łączną moc 160 gigawatów. Do tego jeszcze bardzo daleko: obecnie wiatraki mają w Niemczech moc 63,5 GW.
Ponad połowa z nich ma już co najmniej 15 lat, a to oznacza, że wkrótce potrzebna będzie ich modernizacja albo całkowita wymiana. Niemieccy eksperci szacują żywotność wiatraka na 23 lata.
Źródło: faz.net
Pach