Kradzieże w sklepach w Wielkiej Brytanii „wymknęły się spod kontroli”, a ich sprawcy są coraz bardziej zuchwali i brutalni. Policja zachęca sklepikarzy by nie stawiali oporu, ponieważ w przeciwnym wypadku mogą narazić się na atak. Brytyjskie media jak ognia unikają podawania przynależności etnicznej sprawców.
W niektórych przypadkach złodzieje otwarcie ściągają towar z półek na oczach klientów i pracowników, co nazywane bywa taktyką „kamikaze” – przekazała opisująca te dane stacja BBC.
Z ankiety konsorcjum BRC, które reprezentuje ponad 200 dużych sieci sklepów w kraju, wynika, że w ciągu 12 miesięcy do września 2024 roku sklepy zgłosiły 20,4 mln przypadków kradzieży, o 3,7 mln więcej niż poprzednio. Straty wyceniono na 2 mld funtów. O 50 proc. wzrosła natomiast liczba przypadków przemocy i złego traktowania pracowników sklepów. Średnio każdego dnia notowano 2 tys. takich zdarzeń – przekazała BBC.
Wesprzyj nas już teraz!
Według rządowego urzędu statystycznego ONS, w tym samym okresie policja w Anglii i Walii zarejestrowała 492 tys. przypadków kradzieży w sklepach, o 23 proc. więcej niż poprzednio i najwięcej, odkąd w 2003 roku zaczęto gromadzić takie statystyki. Agencja podkreśla jednak, że oficjalne dane „bardzo zaniżają” skalę problemu, ponieważ uwzględniają tylko przypadki przestępstw zgłaszane przez policję.
Dyrektorka BRC Helen Dickinson powiedziała, że za procederem stoją często zorganizowane grupy i złodzieje kradnący na zamówienie. Oceniła, że przestępcy stają się zuchwalsi, ponieważ widzą, że „niekoniecznie spotykają ich za to konsekwencje”. Podkreśliła przy tym, że pracownikom sklepów często zaleca się, by nie reagowali, ponieważ mogłoby to ich narazić na atak. Aby ułatwić ściganie sprawców, sprzedawcy coraz częściej zaopatrują się w przenośny sprzęt do pozyskiwania próbek DNA, ponieważ napastnicy często ich opluwają.
Medialne doniesienia poprzedzają rządowe plany walki z procederem. Wchodzące w życie nowe prawo zastrza karę za zaatakowanie sprzedawcy do 6. miesięcy pozbawienia wolności. Rząd ma również znieść granicę „niskiej szkodliwości czynu” w przypadku kradzieży sklepowych, która w Wielkiej Brytanii wynosi 200 funtów. W trakcie parlamentarnej debaty skrytykowano również wykorzystywany przez meda termin „shoplifting” (ang. kradzież sklepowa). Zdaniem niektórych poltyków, słowo trywializuje problem, ponieważ mamy do czynienia z zorganizowaną przestępczością, a nie pojedynczymi przypadkami kradzieży.
Źródło: PAP / telegraph.co.uk / sky.com
PR