Przedstawiciele rządzącej koalicji zapowiedzieli wstrzymanie i weryfikację unijnego systemu handlu emisjami ETS2. Jak przekonują eksperci, na obecnym etapie ciężko o jakąkolwiek zmianę uchwalonych dyrektyw.
W zeszłym tygodniu premier Donald Tusk przestrzegł przed wprowadzeniem tego mechanizmu. – Wysokie ceny energii mogą obalić niejeden rząd demokratyczny — stwierdził.
– Polska odrzuca ETS2, czyli zieloną transformację robioną siłą i kosztem najbiedniejszych. Inwestycje w Unii muszą prowadzić do wyższych pensji, tańszego prądu i lepszej pracy – napisał z kolei w mediach społecznościowych marszałek Sejmu Szymon Hołownia.
Wesprzyj nas już teraz!
Eksperci przekonują jednak, że wstrzymanie, nie mówiąc o wypowiedzeniu kolejnego unijnego eko-obciążenia nie będzie takie proste. Jak tłumaczy Aleksander Śniegocki, prezes Instytutu Reform, w dyskusji na temat rewizji Zielonego Ładu, ETS2 przedstawiany jest jako najbardziej efektywny mechanizm osiągnięcia celów redukcyjnych.
– Dyskusje wokół ETS2 skupiają się natomiast na wymiarze społecznym systemu – część państw obawia się, że wzrost cen paliw dla obywateli będzie zbyt szybki i niekontrolowany. Pojawiające się propozycje zmian skupiają się więc na wzmocnieniu mechanizmów stabilizujących ceny w nowym systemie – i jest spora szansa, że takie reformy zostaną wprowadzone – uważa ekspert.
I jak relacjonuje, czeska propozycja odroczenia ETS2 na rok została przyjęta z mieszanymi odczuciami. Natomiast wysuwane przez rząd w Warszawie postulaty przesunięcia mechanizmu nawet o trzy lata, nikt nie traktuje w Brukseli poważnie. Dlatego buńczuczne zapowiedzi polskich polityków w tym temacie, należy traktować wyłącznie jako element kampanii wyborczej.
Źródło: gazetaprawna.pl
PR