Jak poinformowało RMF FM, ekshumacje ofiar ukraińskich nacjonalistów we wsi Puźniki (woj. tarnopolskie) ruszą w połowie kwietnia. W prace zaangażowana będzie zarówno strona polska jak i ukraińska. Wokół samego procesu powstaje jednak wiele znaków zapytania.
W prace ekshumacyjne we wsi Puźniki na zachodniej Ukrainie będzie zaangażowane około 20 osób. Odpowiadająca za te prace Fundacja Wolność i Demokracja kompletuje skład misji, która ma rozpocząć się pod koniec kwietnia.
W skład ekipy, poza przedstawicielami Fundacji Wolność i Demokracja, wejdą antropolodzy, archeolodzy, specjaliści medycyny sądowej oraz genetyk. Trzon misji będą stanowić eksperci z Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie pod wodzą prof. Andrzeja Ossowskiego. W pracach uczestniczyć będzie również kilku specjalistów z Ukrainy.
Wesprzyj nas już teraz!
Jak dowiedział się reporter RMF FM, chęć wyjazdu zgłosili też przedstawiciele Instytutu Pamięci Narodowej. Trwa ustalanie, w jakim charakterze wzięliby udział w tych pracach.
Do mordu na mieszkańcach wsi Puźniki doszło w lutym 1945 r. Z rąk ukraińskich nacjonalistów z OUN-UPA zginęło wówczas 80 osób. Po odkryciu i zabezpieczeniu szczątków, odbędą się uroczyste pochówki ofiar wołyńskiego ludobójstwa.
Nieco więcej światła na całą sprawę rzuciła szefowa Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Hanna Wróblewska. W rozmowie z RMF FM przekonywała, że resort chce żeby „prace były prowadzone przez polskie ekipy”, tak jakby nie było to jeszcze ustalone. – Część procesu na ziemi ukraińskiej prowadzona jest przez wyspecjalizowane, licencjonowane ośrodki ukraińskie, ale to nie jest tak, że oddajemy to Ukraińcom – chciała zapewnić Wróblewska.
Z jakiegoś powodu przedstawiciele rządu w Kijowie nie chcieli dopuścić do ekshumacji zasłużonych dla całego procesu profesjonalistów z Instytutu Pamięci Narodowej. Wróblewska nie chciała rozmawiać na temat ewentualnych powodów decyzji. Do rozpatrzenia pozostaje jeszcze 14 wniosków strony polskiej, w których jak mówiła minister kultury, strona ukraińska wskazała braki do uzupełnienia.
Ale nawet jeżeli Kijów rozpatrzy pozytywnie kolejne wnioski, Ministerstwo Kultury nie będzie informowało o miejscach, gdzie planowane są ekshumacje. „Z uwagi na wrażliwy charakter sprawy komunikacja skierowana do opinii publicznej dotyczyć będzie wyłącznie efektów prowadzonych prac, tj. zakończonych etapów działań. O realizacji poszczególnych etapów informowane są na bieżąco osoby, organizacje, urzędy i instytucje zaangażowane w prowadzone sprawy” – napisał resort w odpowiedzi na pytanie dziennikarzy „Rzeczpospolitej”.
Szefowa MKiD przypomniała również o istnieniu polsko-ukraińskiej specjalnej komisji negocjacyjnej, w której działa Paweł Kowal. Po drugiej stronie, wiceminister kultury Andrij Nadżos ma – w ocenie Wróblewskiej – „przejrzeć procedury, żeby stwierdzić, co nie działa, że te procesy ekshumacje nie szły tak dobrze”.
Polityk KO znany jest z wybielania odpowiedzialności państwa ukraińskiego za ludobójstwo z lat 1943-45. W lutym 2024 r. Kowal stwierdził, że nie możemy domagać się od Kijowa uznania prawdy o tamtych wydarzeniach, ponieważ „państwo ukraińskie wtedy nie istniało”.
– Mówimy o zbrodni dokonanej przez obywateli polskich na innych polskich obywatelach. Jedni byli narodowości ukraińskiej, drudzy polskiej. (…) Zbrodnia nie obciąża państwa ukraińskiego, bo nie istniało. Zobowiązuje każdego uczciwego człowieka, żeby ją nazwać i potępić. Chciałbym, żeby moi przyjaciele z Ukrainy potrafili się od tego odciąć – podsumował Paweł Kowal.
Źródło: rmf24.pl
PR
Większość Polaków żąda prawdy o Wołyniu. Nie widzą Ukrainy w UE, dopóki nie rozwiąże tej kwestii