Jeszcze przed świętami Bożego Narodzenia Morgan Stanley, Citi i Bank of America opuściły oenzetowski „kartel klimatyczny” Net-Zero Banking Alliance (NZBA), który służył wymuszaniu raportowania ESG. Decyzja ta zapadła w związku z pozwem złożonym przez 11 prokuratorów generalnych w USA przeciwko trzem największym instytucjonalnym funduszom inwestycyjnym na świecie: BlackRock, Vanguard i State Street. Zarzuca się im zmowę w celu ograniczenia produkcji węgla i sztucznego zawyżenia cen, by wygenerować kolosalne zyski. Pozew ma potencjał, by rozprawić się z raportowaniem ESG narzucanym przedsiębiorcom i z polityką „zielonych ładów”. Pytanie, czy tylko w USA, czy może wreszcie europejskie – w tym w szczególności polskie – instytucje odpowiedzialne za nadzór rynku coś zrobią w sprawie polityki dekarbonizacji, która w oczywisty sposób zakłóca konkurencję i szkodzi konsumentom.
Prokurator Teksasu Ken Paxton, który wiedzie prym w ściganiu domniemanych monopolistów, stwierdził: „Ich spisek zaszkodził amerykańskiej produkcji energii i konsumentom. To szokujące naruszenie prawa stanowego i federalnego”. Urzędnik wyjaśnił, że „przez kilka lat trzej zarządzający aktywami nabyli znaczne udziały w każdej znaczącej spółce węglowej będącej własnością publiczną w Stanach Zjednoczonych, zyskując w ten sposób władzę kontrolowania polityki spółek węglowych”. „Wykorzystując swoje połączone wpływy na rynku tego surowca, kartel inwestycyjny ogłosił w 2021 r. swoje zobowiązanie do uzbrojenia akcji, dla wywarcia presji na spółki węglowe, aby dostosowały się do celów zielonej energii. By to osiągnąć, spółki inwestycyjne naciskały na zmniejszenie wydobycia węgla o ponad połowę do 2030 r.”.
Wesprzyj nas już teraz!
Paxton i pozostali prokuratorzy generalni uderzyli we wszelkie sojusze klimatyczne zawierane przez inwestorów, bankierów, przedsiębiorstwa, nazywając oenzetowską inicjatywę Net Zero Banking Alliance (NZBA) mianem „organizacji aktywistów antyenergetycznych, która [to organizacja] wymaga od swoich członków priorytetowego traktowania radykalnej agendy klimatycznej ponad interesy konsumentów i inwestorów”.
Dodano, że „Teksas nie będzie tolerował nielegalnego wykorzystywania sektora finansowego jako broni w celu realizacji destrukcyjnego, upolitycznionego programu „środowiskowego”.
109-stronicowy pozew – który szczegółowo opisuje metody i taktyki stosowane przez zarządzających funduszami inwestycyjnymi, aby wymusić zmniejszenie produkcji węgla, kontrolować popyt i podaż dla kolosalnych zysków, a jednocześnie przyczyniać się do strat milionów ludzi – ma ogromny potencjał, by zadać śmiertelny cios narzucanej przedsiębiorcom polityce klimatycznej.
Co istotne, sądowy wniosek uderza we wszelkie globalne inicjatywy sektorowe związane z realizacją celów zrównoważonego rozwoju i ograniczania emisji dwutlenku węgla do 2050 roku. Z pewnością rykoszetem odbije się na spółkach europejskich w różny sposób, jeśli zmuszone decyzjami politycznymi Komisji Europejskiej będą stosować się do dyrektywy CRSD w zakresie raportowania ESG. Będzie również miało wpływ na nasz kontynent jeśli sąd potwierdzi, że mamy do czynienia z działaniami zakazanymi. Wszak prawo antymonopolowe – w tym unijne – jasno mówi o zakazie zawierania przez dwóch lub więcej przedsiębiorców porozumień, które wypaczają działalność mechanizmu konkurencji na rynku.
W związku z potencjalnymi negatywnymi konsekwencjami rozstrzygnięcia sądów amerykańskich, zmuszających fundusze do pozbycia się akcji pewnych spółek oraz zapłaty zadośćuczynienia, wielu ekspertów spodziewa się zakończenia procesu ugodami.
Tak czy inaczej, będzie to dotkliwy cios dla propagatorów ESG i wszelkich „zielonych ładów” czy „zrównoważonych finansów”. Powinien on zmusić do działania polityków oraz inne podmioty instytucjonalne i samych przedsiębiorców – by przeciwdziałać kartelom klimatycznym.
Historia oporu wobec ESG, które ma przynieść „reset kapitalizmu”
ESG (E – Środowisko, S – Społeczna odpowiedzialność i G – Ład Korporacyjny) to sposób oceniania przedsiębiorstw i wszelkich organizacji na bazie czynników pozafinansowych, czyli polityki danej instytucji w wymienionych obszarach. Tworzone w ten sposób ratingi mają wpływ na to, czy inwestorzy zakupią akcje, udzielą pożyczek i kredytów albo przekażą darowiznę organizacji pozarządowej. Co istotne, raportowanie ESG to instrument eliminowania potencjalnych konkurentów ubiegających się o kontrakty. To także sposób na bojkotowanie i karanie podmiotów, które odrzucają „postępową” agendę.
Kwestie ESG zostały po raz pierwszy wspomniane w raporcie ONZ (UNEP – Program Środowiskowy) dotyczącym zasad odpowiedzialnego inwestowania (PRI) z 2006 roku, pod tytułem Who Cares Wins. Kryteria ESG w pierwszej kolejności uwzględniały spółki notowane na giełdzie w Stanach Zjednoczonych. W tym czasie 63 firmy inwestycyjne zarządzające aktywami o wartości 6,5 biliona dolarów podpisały porozumienie w sprawie respektowania czynników ESG. Do połowy 2019 roku dołączyło do nich blisko 2 400 podmiotów mających reprezentować aktywa o wartości ponad 80 bilionów dolarów.
W Europie duże spółki notowane na giełdzie mają od 2018 roku obowiązek raportowania na temat ESG. Ta „progresywna filozofia inwestycyjna” – jak ją określają konserwatywni politycy – jest obecnie zdecydowanie zwalczana w USA, a promowana i wymuszana w krajach Unii Europejskiej.
W styczniu 2023 r. weszła w życie dyrektywa Corporate Sustanability Reportig Directive (CSRD), która zastąpiła analogiczny dokument NFRD (Non-Financial Reporting Directive). Zobowiązała wszystkie spółki giełdowe (ok. 50 tys. podmiotów) do raportowania ESG począwszy od 2025 roku.
W następnych latach rygor ten objąć ma wszystkich przedsiębiorców, w tym także małe firmy. Zgodnie z sugestiami Brukseli, do raportowania ESG będą zobowiązane z czasem również organizacje pozarządowe, czyli wszelkie stowarzyszenia, fundacje itp. Sprawdzane ma być nie tylko zaangażowanie na rzecz polityki klimatycznej i tzw. zielonej transformacji oraz zrównoważonego rozwoju, ale także to, czy poszczególne organizacje są inkluzywne, różnorodne, zdywersyfikowane pod względem rasy, „orientacji seksualnej”, czy spełniają pewne „standardy etyczne” itp. (np. Facebook w ratingach ESG amerykańskich agencji dostał niską ocenę za… niewystarczające blokowanie tak zwanej mowy nienawiści).
Wskaźniki ESG przedstawiane są przez Komisję Europejską jako integralna część przyjętej w lipcu 2021 roku, odnowionej strategii zrównoważonego finansowania. Upowszechnienie ratingów ESG ma nastąpić na całym świecie, by dokonał się zapowiadany „reset kapitalizmu”. Jego celem jest stworzenie „kapitalizmu interesariuszy” (zrównoważonego inwestowania), jak wyjaśnia Światowe Forum Ekonomiczne czy Larry Fink, szef największego funduszu inwestycyjnego na świecie BlackRock.
Największe banki i fundusze inwestycyjne obiecały wykorzystać ESG do walki ze „zmianami klimatycznymi”. Powstał dedykowany temu celowi sojusz tego rodzaju instytucji – Glasgow Alliance for Net Zero (GFANZ). Jeszcze do niedawna skupiał on „ponad 450 firm finansowych w 45 krajach odpowiedzialnych za aktywa o wartości ponad 130 bilionów dolarów”, w tym liczne duże amerykańskie korporacje, jak Bank of America, J.P. Morgan Chase i Wells Fargo & Company.
W ubiegłym roku – w związku z podjętą ofensywą przeciwko raportowaniu ESG w USA i licznymi pozwami – wiele instytucji finansowych zmieniło strategię naprędce wycofując się z globalnych inicjatyw dotyczących dekarbonizacji gospodarki i zrównoważonego rozwoju, zapowiadając, że w inny sposób będą realizować swoje cele.
Europejska dyrektywa CSRD jest jednym z narzędzi mającym pomóc we wdrożeniu celów Zielonego Ładu, a obowiązkowe raportowanie w oparciu o nowe standardy ESG ma być rewolucją na rynku europejskim. Zmusi firmy do ponoszenia kolosalnych kosztów, zatrudniając specjalistów w celu szczegółowego, „kompletnego” podania śladu węglowego, wodnego w całym procesie produkcji i świadczenia usług, w tym także w całym łańcuchu wartości (np. emisyjność inwestycji na którą bank udzielił pożyczki).
Co więcej, firmy będą musiały nie tylko ujawnić, czy podążają zgodnie z wytycznymi krajowymi i międzynarodowymi dotyczącymi osiągania celu zeroemisyjności oraz przyczyniania się do realizacji celów zrównoważonego rozwoju zapisanych w Agendzie 2030. Zostaną także zmuszone do działań na rzecz zgodności z klimatycznym porozumieniem paryskim, międzynarodowymi umowami w sprawie zatrudnienia, praw człowieka itd.
KE liczy na to, że niepopularny program ideologiczny (jak np. promocja sodomii, transseksualizmu, aborcji, szeroko pojmowanego ekologizmu) uda się wdrożyć właśnie dzięki zaangażowaniu świata korporacyjnego (DEI) oraz wymuszeniu zgodności z unijną polityką transformacji społeczno-ekonomicznej.
Raportowanie bezpośrednie i pośrednie emisji tak zwanych gazów cieplarnianych dotyczy nie tylko samej działalności podmiotu, ale także dostawców, jak i tego, co się stanie z produktem czy usługą później (np. transport, inwestycje, wykorzystanie, odpady itp.). Wpłynie to na eliminację z obrotu handlowego części podmiotów reprezentujących określone branże. W konsekwencji – na ograniczenie konkurencji i wzrost cen produktów oraz usług.
Jednak to nie wszystko. W kwestii dotyczącej raportowania na temat odpowiedzialności społecznej bierze się pod uwagę to, w jakim stopniu podmioty przyczyniają się do promocji tak zwanych praw kobiet, mniejszości seksualnych, migrantów…
Kontrrewolucja i batalia o „duszę” korporacyjnej Ameryki
W tym czasie, kiedy w naszym kraju i całej UE realizowany jest szereg inicjatyw promujących raportowanie ESG, amerykańscy konserwatyści wszczęli kontrrewolucję. 10 maja 2023 roku Komisja Izby Reprezentantów ds. Nadzoru i Odpowiedzialności przeprowadziła pierwsze z wielu planowanych przesłuchań wokół tego problemu. Było to następstwem zawetowania przez prezydenta Joe Bidena ustawy zabraniającej dyskryminacji firm, które odrzucają ESG.
Odbyło się przesłuchanie z udziałem kilku spośród 21 prokuratorów generalnych, którzy w marcu 2024 r. skierowali list do szefów dużych funduszy inwestycyjnych, przeciwstawiając się obowiązkowi raportowania ESG. Szef komisji James Comer (R-KY) skrytykował zasady ESG, nazywając je „postępowym planem forsowanym przez radykalne grupy lewicowe, aby wywierać presję na duże i małe firmy, by przyjęły zasady, które rutynowo obniżają wydajność”.
Comer nawiązał do listu prokuratorów generalnych, przypominając, że zarządzający aktywami uchylają się od swoich obowiązków powierniczych i zamiast dbać o dobre wyniki finansowe, realizują „cele polityczne” takie jak: równość rasowa i genderowa oraz zgodność z celem zerowej emisji netto do 2050 roku, a zapisanej w porozumieniu paryskim.
Przesłuchanie „ESG Part I” obejmowało zeznania prokuratora generalnego Utah Seana Reyesa, prokuratora generalnego Alabamy Steve’a Marshalla i skarbnika stanu Illinois Michaela Frerichs’a (świadek mniejszości). Prokurator Reyes zauważył: – Od podpisania porozumienia paryskiego w 2015 roku istnieje otwarty spisek mający na celu ominięcie Kongresu i zamiast tego narzucenie kosztownych zmian amerykańskim konsumentom, przy wykorzystaniu siły porozumień horyzontalnych przez kluczowych graczy w naszym systemie finansowym (… ) składających się z zarządzających aktywami, banków i firm ubezpieczeniowych, które chcą wykorzystać swoją zbiorową władzę rynkową nad bilionami aktywów, aby wymusić kosztowne zmiany w tym, co nazywają gospodarką realną. Korporacje realnej gospodarki, które są celem ataków (…), nie przyjęłyby tych zmian samodzielnie. Zmiany te podnoszą ceny towarów. Szkodzą też akcjonariuszom, zmniejszając zyski. Podsumowując, ESG to niedemokratyczny podatek od naszej gospodarki i produktywności.
Te i inne inicjatywy, będące de facto wypowiedzeniem wojny, jak to określił prokurator generalny stanu Alabama, Steve Marshall, „niewybieralnej kabale globalnych elit używających ESG, aby przejąć nasz system kapitalistyczny” oraz tworzących „sojusze zagrażające konsumentom poprzez ograniczanie produkcji, podnoszenie cen, narażanie funduszy emerytalnych i stwarzanie zachowań antykonkurencyjnych”, doprowadziły ostatecznie do powództwa 11 prokuratorów generalnych przeciwko największym funduszom inwestycyjnym.
Nie doszłoby do tych działań, gdyby nie uprzednie ruchy aktywistów, takich jak Jason Isaac, dyrektor inicjatywy Life:Powered, konserwatywnego think tanku, który ostrzega: „ESG = Wszyscy cierpią gwarantowane”, czy jak republikański senator stanowy Bryan Hughes.
Jednak „batalię o duszę korporacyjnej Ameryki” i o odrzucenie standardów ESG zainicjował prawnik Justin Danhof. To absolwent Uniwersytetu w Miami i działacz Christian Legal Society. Tuż po studiach, w 2010 roku trafił do Free Enterprise Project. Obserwował jak postępowe grupy wywierały presję na firmy, by przyjęły politykę Obamacare, zanim jeszcze uchwalono ustawę w tej sprawie.
Młody prawnik obserwował, jak szybko przesuwa się okno Overtona w sprawie przyjmowania niepopularnych w społeczeństwie idei politycznych. Na przykład: wzrosły z 2,5 biliona dolarów na początku 2010 roku do 17,1 biliona dolarów w 2020 r. aktywa, które uwzględniały wskaźniki ESG. Widać było, jak bardzo postępowe grupy – np. As You Sow czy Goldman Sachs i Nasdaq – coraz nachalniej naciskały na „różnorodność” zarządów, co przełożyło się na ulokowanie aktywistów w tychże spółkach.
Danhof postanowił wraz z Halem Lambertem, konserwatywnym inwestorem z Teksasu założyć fundusz anty-ESG: Lambert’s Point Bridge Capital z symbolem MAGA. Zarejestrował znak towarowy frazy „Inwestowanie odpowiedzialne politycznie”, czyli „strategii inwestowania zgodnej z republikańskimi przekonaniami politycznymi”.
Wtedy to – jak się wyraził współpracownik Dunhofa, Scott Sheper – „cały kraj obudził się i zrozumiał, co dzieje się w tych korporacjach”.
W 2021 roku doszło także do skandalu. Jeden z aktywistów posiadających zaledwie 0,02 procenta akcji ExxonMobil przekonał BlackRock i inne firmy dysponujące większością głosów w korporacji, do poparcia jego kandydatury na jedno z trzech miejsc w zarządzie, aby skłonić korporację do ograniczenia emisji.
Od tego czasu „świat anty-ESG”, początkowo mały klub obejmujący Danhofa, Lamberta, Isaaca i kilku jego przyjaciół z branży naftowej, którym odmówiono kredytów oraz kilku odwołanych dyrektorów korporacyjnych, przerodził się w duży ruch ogólnokrajowy, z każdym dniem zyskując na sile. Działaczom udało się dotrzeć do polityków stanowych i federalnych. W walkę z ideologicznymi standardami zaangażowali się fundatorzy konserwatywnych organizacji, tacy jak: Charles Koch, Leonard Leo i Peter Thiel czy kandydat na prezydenta Vivek Ramaswamy, autor bestselerowej książki „Woke Inc.”, która zainicjowała tworzenie „ekonomii równoległej” w kręgach nie zgadzających się z działaniami takich firm jak YouTube, Starbucks bądź PayPal (ich alternatywami są odpowiednio: Rumble, Black Rifle Coffee oraz procesor płatności o nazwie Parallel Economy).
Pozew może zadać skuteczny cios polityce klimatycznej
Pozew grupowy urzędników wymiaru sprawiedliwości na czele z prok. Kenem Paxtonem trafił do Sądu Okręgowego dla Wschodniego Teksasu 27 listopada 2024 roku. Pozostali powodowie to prokuratorzy Alabamy, Arkansas, Indiany, Iowa, Kansas, Missouri, Montany, Nebraski, Zachodniej Wirginii i Wyoming.
Wnieśli oni o proces z udziałem ławy przysięgłych. Główni pozwani to: BLACKROCK, INC z siedzibą w Nowym Jorku., State STREET CORPORATION z siedzibą w Bostonie i THE VANGUARD GROUP, INC. z siedzibą w Malvern w Pensylwanii.
Powodowie we wstępie zaznaczyli, że „przez ostatnie cztery lata amerykańscy producenci węgla reagowali nie na sygnały cenowe płynące z wolnego rynku, lecz na polecenia Larry’ego Finka, prezesa i dyrektora generalnego funduszu BlackRock, oraz jego kolegów zarządzających aktywami”. Wyjaśnili, iż stało się tak, ponieważ nie tylko nie spadł popyt na energię elektryczną, której Amerykanie potrzebują do ogrzewania swoich domów i zasilania własnych firm, lecz wzrosła też w tym samym czasie „podaż węgla wykorzystywanego do wytwarzania tej energii została sztucznie obniżona, a jego cena gwałtownie wzrosła”.
Pozwane fundusze odnotowały gigantyczne zyski wskutek wyższych opłat. Amerykańscy konsumenci zapłacili cenę w postaci rosnących rachunków za media i wyższych kosztów życia.
Podkreślono, iż „ponad sto lat temu Kongres uchwalił Sekcję 7 ustawy Claytona, aby zakazać jakiegokolwiek nabywania akcji, jeśli skutek takiego nabycia może znacznie ograniczyć konkurencję”.
Kongres uznał, że gdy inwestor „podporządkowuje sobie konkurujące firmy, których akcje w ten sposób nabył”, osiąga to, co w istocie jest zwykłą „formą zarejestrowanego trustu starego typu”. Dodano, że antykonkurencyjne, monopolistyczne bloki są „ohydą” i „federalne przepisy antymonopolowe absolutnie ich zabraniają”.
Jak zaznaczono, „pozwani to trzej najwięksi inwestorzy instytucjonalni na świecie”, zaś „każdy z pozwanych indywidualnie nabył znaczne udziały w każdym znaczącym publicznym producencie węgla w Stanach Zjednoczonych”. Przez to zaś „uzyskał władzę wpływania na politykę konkurujących firm i ograniczania konkurencji na rynkach węgla”. Wszyscy też wykorzystali swoją władzę, by ograniczyć konkurencję na rynkach węgla, przez co naruszyli przepisy antymonopolowe Sekcji 7 ustawy Claytona.
Co jednak istotne, „oskarżeni nie działali sami i w izolacji. W 2021 roku posunęli się dalej. W tym roku pozwani publicznie ogłosili zobowiązanie do wykorzystania akcji w celu wywarcia presji na kierownictwo wszystkich spółek portfelowych, w których posiadali aktywa, aby dostosowali swoje przedsiębiorstwa do celów zerowej emisji netto. Założenia te obejmowały redukcję emisji dwutlenku węgla o ponad 50 procent. Zamiast indywidualnie wykorzystywać własne udziały w celu zmniejszenia wydobycia węgla, pozwani skutecznie utworzyli syndykat i zgodzili się wykorzystać swoje zbiorowe udziały w publicznie notowanych spółkach węglowych, aby wywołać redukcję wydobycia w całej branży. Co prawda, na początku tego roku [w 2024 r. – aut.] BlackRock i State Street publicznie ogłosiły, że wycofały się z jednej z organizacji, której wcześniej używały do koordynowania swoich działań ograniczających konkurencję: Climate Action 100+, jednak formalne odejście od tej jednej organizacji nie zmienia rzeczywistości, iż udziały pozwanych zagrażają znacznemu ograniczeniu konkurencji z naruszeniem sekcji 7 ustawy Claytona. Nie neguje to również trwającego i przyszłego zagrożenia skoordynowanym, antykonkurencyjnym zachowaniem pozwanych ani nie zwalnia ich z odpowiedzialności prawnej za przeszłe naruszenia”.
Jak wpływać na ceny węgla
Prokuratorzy w dobrze udokumentowanym pozwie opisali specyfikę rynku węglowego oraz mechanizmy wpływania na ceny tego surowca. Wskazali, jakie udziały posiadali pozwani zanim przystąpili do oenzetowskiego sojuszu powstałego tuż przed szczytem klimatycznym COP 26 w Szkocji oraz jak się one zwiększały z czasem.
Zaznaczono, że Arch Resources i Peabody Energy są zdecydowanie największymi spółkami węglowymi odpowiedzialnymi odpowiednio za 17,2 procent i 13,2 % proc. produkcji całego węgla wydobywanego w Stanach Zjednoczonych.
Trzy pozwane fundusze posiadały udziały w spółkach węglowych: Peabody Energy (30,43 %), Arch Resources (34,19 %), NACCO Industries (10,85 %), CONSOL Energy (28,97 %), Alpha Metallurgical Resources (29,7 %), Vistra Energy (24,94 %), Hallador Energy (8,3 %), Warrior Met Coal (31,62 %), Black Hills Corporation (32,87 %).
W pozwie opisano, w jaki sposób inwestorzy instytucjonalni wpływali na politykę spółek. Mimo posiadania mniejszościowych pakietów akcji, wykorzystali „zbiorową władzę” i tak zwany ład korporacyjny, głosując przez pełnomocników. Wywierali też presję na CEO, a także kadrę menadżerską głównych producentów węgla by ci ograniczali produkcję surowca, w szczególności energetycznego, służącego docelowo zasilaniu prądem amerykańskich domów i firm.
„Publicznie notowani producenci (…) odpowiedzieli na wpływ pozwanych, zmniejszając produkcję, nawet gdy ceny węgla znacznie wzrosły. Jednocześnie prywatni producenci węgla, w których Pozwani nie mają udziałów, nie byli w stanie zwiększyć swojej produkcji wystarczająco, aby zaspokoić popyt i zdobyć większy udział w rynku. Niektórzy z tych producentów to mniejsze firmy, którym brakuje udowodnionych rezerw, środków finansowych i zdolności produkcyjnych niezbędnych do zwiększenia produkcji; jeszcze inni nie są w stanie uzyskać finansowania od banków i instytucji finansowych, zmuszonych do odcięcia finansowania, jakiego przemysł węglowy potrzebowałby do zwiększenia zdolności produkcyjnych. Pozwani bezpośrednio ograniczali konkurencję między firmami, których akcje nabyli, wpływając na całą branżę” – przeczytać można w sądowym piśmie grupy prokuratorów.
Ich zdaniem, wykorzystując posiadane akcje i poprzez głosowanie w spółkach w sprawach programu ograniczenia produkcji węgla, pozwani „sztucznie ograniczyli podaż węgla, znacznie zmniejszyli konkurencję na rynkach węgla, podnieśli ceny energii dla amerykańskich konsumentów i wygenerowali zyski na poziomie kartelu”. Naruszyli w ten sposób nie tylko Sekcję 7 ustawy Claytona, ale także stanowe przepisy antymonopolowe, a wskutek utworzenia syndykatu redukcji produkcji, dzięki któremu odnotowali ponadkonkurencyjne zyski, naruszyli Sekcję 1 ustawy Shermana”.
Prokuratorzy uznali, że odwoływanie się przez pozwanych do rzekomej ochrony środowiska i tłumaczenie, że ich plan dekarbonizacji ostatecznie przyniesie jakieś bliżej nieokreślone korzyści społeczne „nie pozwala przymykać oczu na nielegalną zmowę antymonopolową”. Zgodnie bowiem z prawem antymonopolowym „pełna i otwarta konkurencja musi dyktować krajową produkcję węgla”.
Jakby tego było mało, „pozwany BlackRock poszedł dalej – oszukując inwestorów co do charakteru swoich funduszy. Zamiast informować inwestorów, że wykorzysta ich udziały do realizacji celów klimatycznych, BlackRock konsekwentnie i jednolicie oświadczał, że jego fundusze nie będące funduszami ESG, zostaną przeznaczone wyłącznie na zwiększanie wartości dla akcjonariuszy. Jednak, jak szczegółowo opisano, BlackRock rutynowo łamał swoje zobowiązanie wobec inwestorów, wykorzystując wszystkie własne udziały do realizacji celów klimatycznych i – co jest tutaj najbardziej istotne – promowania celów swojego syndykatu ds. redukcji wydobycia węgla”.
Wytoczono szereg argumentów przeciwko „dyktatowi rozproszonych zarządzających aktywami”, domagając się od sądu położenia kresu nielegalnym praktykom pozwanych i przywrócenia wolnej, otwartej konkurencji na rynkach węgla, a także odszkodowań za działania kartelu.
W pozwie wyjaśniono, że trzy fundusze nabyły udziały ośmiu publicznych spółek węglowych, które łącznie odpowiadały za około 46 procent całkowitej krajowej produkcji węgla i znaczące udziały w krajowej produkcji węgla energetycznego oraz – wraz z Black Hills Corporation – produkcję w okręgu South Powder River Basin (SPRB).
Trzej pozwani to trzej najwięksi inwestorzy w globalnej produkcji węgla. Na dzień 15 lutego 2022 roku łączna inwestycja BlackRock w węgiel wyniosła 108,787 mld dolarów; Vanguard – 101,119 mld USD i State Street – 35,736 mld USD.
Pozwani oraz ich spółki zależne i stowarzyszone, stali się trzema największymi udziałowcami amerykańskich publicznych spółek węglowych.
BlackRock jest największym udziałowcem sześciu z dziewięciu publicznych spółek węglowych i drugim co do wielkości spośród pozostałych trzech. Vanguard to największy udziałowiec Vistra Energy, drugi co do wielkości sześciu spółek węglowych i trzeci oraz piąty, odpowiednio: NACCO Industries i Hallador. State Street jest mniejsze, ale tylko w porównaniu z BlackRock i Vanguard. To i tak jeden z pięciu czołowych udziałowców niemal wszystkich spółek węglowych – z wyjątkiem zaledwie dwóch.
Pozwani w okresie od 31 grudnia 2020 do czerwca 2024 roku nabyli znaczne udziały w każdej z głównych krajowych spółek tej branży. „Ta skoncentrowana własność horyzontalnych konkurentów stanowi poważne zagrożenie dla konkurencji na rynkach węgla” – alarmują prokuratorzy.
Nabycie akcji przez pozwanych przyczyniło się do osłabienia konkurencji na:
– rynku węgla z South Powder River Basin, który jest preferowanym surowcem dla elektrowni, ze względu na jego wyjątkowe właściwości (tani, najmniej zanieczyszczający itp.). Pozwani posiadają 30,43 %, 34,19 % i 32,87 % udziałów trzech publicznie notowanych spółek, wydobywających węgiel z South Powder River Basin; firmy te kontrolują niemal dwie trzecie rynku węgla South Powder River Basin,
oraz na
– rynku węgla energetycznego, który jest spalany w celu wytworzenia pary do produkcji energii elektrycznej lub do celów ogrzewania procesowego. Pozwani posiadają od 8,3 % do 34,19 % z ośmiu publicznie notowanych spółek produkujących węgiel energetyczny. Firmy te kontrolują 46 % rynku węgla energetycznego.
Czarne paliwo pochodzące z South Powder River Basin jest wykorzystywane w 150 elektrowniach zlokalizowanych w całych Stanach Zjednoczonych. Ma szczególnie dobre właściwości i praktycznie nie można go zastąpić żadnym innym węglem czy OZE.
Wartość opałowa, zawartość różnych substancji i wilgoci oraz lotność są ważnymi zmiennymi w handlu węglem. Np. obecność siarki wpływa na zdolność elektrowni do przestrzegania obowiązujących federalnych i stanowych norm emisji. Popiół wpływa na wydajność kotła i koszty operacyjne. Wysoka zawartość wilgoci obniża wartość opałową i zwiększa masę węgla (a więc koszty transportu). Lotność i inne cechy, w tym płynność i zdolność pęcznienia, są szczególnie ważne dla użytkowników węgla metalurgicznego, który jest używany do produkcji koksu.
Węgiel jest ogólnie klasyfikowany w czterech kategoriach: lignit, subbitumiczny, bitumiczny i antracyt. Odzwierciedlają one ilość węgla zawartego w surowcu oraz ilość energii cieplnej, którą może wytworzyć. Przykładowo węgiel antracytowy zawiera >86 % węgla i ma wysoką wartość opałową. Jest on wydobywany w północno-wschodniej Pensylwanii. Stanowił mniej niż 1 % węgla pozyskiwanego w USA w 2022 roku. Wykorzystuje się go głównie w przemyśle metalurgicznym i stalowym. Dla porównania węgiel bitumiczny zawiera 45 % – 86 % węgla. Jest najliczniejszą klasą węgla występującą w Stanach Zjednoczonych, stanowiącą około 46 % całkowitej krajowej produkcji w 2022 roku. Wykorzystuje się go do wytwarzania energii elektrycznej i produkcji koksu dla przemysłu żelaznego i stalowego.
Pozwani starali się ograniczyć produkcję węgla i dalej to czynią na wszystkich rynkach tego surowca. W szczególności ich działania mają jednak daleko idące konsekwencje w przypadku rynku produktów Powder River Basin (PRB), który jest największym zagłębiem wydobywczym „czarnego złota” w Stanach Zjednoczonych. Odpowiada on za wydobycie około 260 milionów ton węgla w 2022 r., co stanowi 43,5 % całkowitej krajowej rocznej produkcji. PRB jest podzielony na region północny, North Powder River Basin (NPRB) i region południowy, South Powder River Basin (SPRB).
Węgiel pochodzący z okręgu SPRB jest istotnym rynkiem dla oceny skutków zakazanych działań monopolowych.
W okręgu Powder River Basin działa 15 kopalni, przy czym większość aktywnego wydobycia odbywa się w 12 z nich, zlokalizowanych w SPRB, w zlewisku rzeki Cheyenne. Prawie wszystkie tamtejsze złoża węgla są własnością rządu federalnego.
Węgiel z SPRB ma niższą zawartość sodu i siarki niż węgiel z NPRB. Dzięki temu łatwiej jest jego producentom spełnić wymogi środowiskowe dotyczące zanieczyszczeń. Ponadto jest tańszy (grube złoża, blisko powierzchni ziemi), ma bardzo pożądane cechy cieplne, niską zawartość siarki i sodu. Nie można go zastąpić innym produktem z kraju czy z zagranicy, ze względu na wysokie koszty transportu.
Opisując specyfikę handlu węglem na rynku amerykańskim (preferowane kontrakty REP) oraz sposoby transportu, prokuratorzy zaznaczyli: „Jednostki wytwarzania energii zaprojektowane do spalania węgla SPRB nie mogą łatwo zastąpić węgla SPRB gazem ziemnym, wiatrem, słońcem lub paliwami jądrowymi. Właściciele takich jednostek nie mogą praktycznie budować nowych obiektów, które wykorzystują paliwa alternatywne w odpowiedzi na niewielki, ale znaczący wzrost ceny węgla SPRB, ponieważ budowa nowych obiektów zasilanych gazem ziemnym, odnawialnymi źródłami energii lub paliwami jądrowymi jest kosztowna i czasochłonna”.
Do tego dochodzi kwestia taka, iż niektóre elektrownie, które wykorzystują węgiel SPRB, są własnością przedsiębiorstw użyteczności publicznej zobowiązanymi do dostarczania energii elektrycznej do klientów końcowych poprzez wytwarzanie jej z elektrowni zaprojektowanych do używania paliw dokładnie takich, jak węgiel SPRB. Szereg innych czynników sprawia, że przedsiębiorstwa użyteczności publicznej „prawdopodobnie nie zmniejszą swoich zakupów węgla SPRB na tyle, aby uczynić wzrost cen nieopłacalnym dla hipotetycznego monopolisty, z kilku powodów”. Wymienia się chociażby wysokie koszty budowy nowoczesnej elektrowni (ponad 1 mld USD) i związane z tym bodźce dotyczące eksploatacji elektrowni, nawet jeśli cena węgla wzrośnie o niewielką, ale znaczącą kwotę; nieprzerwane działanie bloków energetycznych, by niezawodnie dostarczać energię pomimo zmiennych warunków (takich jak pogoda, ograniczenia rurociągów gazu ziemnego i przeciążenie sieci elektroenergetycznej), które mogą sprawić, iż alternatywne źródła energii staną się zawodne lub niedostępne; uruchamianie bloków energetycznych w sposób ciągły, by zoptymalizować kontrolę emisji i zminimalizować zanieczyszczenie (stabilność płomienia kotła odgrywa kluczową rolę podczas spalania węgla w redukcji dwutlenku azotu jako zanieczyszczenia „kryterialnego” na mocy ustawy o czystym powietrzu) itd.
Prokuratorzy zauważyli, że ze względu na szereg różnych cech nie ulega wątpliwości, iż istnieje odrębny rynek węgla SPRB i „hipotetyczny monopolista rynku produktów węglowych SPRB odniósłby korzyści z niewielkiego, ale znaczącego i trwałego wzrostu cen”.
Węgla z SPRB nie sposób zastąpić innymi produktami węglowymi ani innymi alternatywnymi źródłami energii, które „nie znajdują się na tym samym rynku produktów”. Dlatego, że „są nieciągłe i niedyspozycyjne”, „co oznacza, że generują energię tylko wtedy, gdy wieje wiatr lub świeci słońce, co jest poza kontrolą przedsiębiorstwa użyteczności publicznej”.
Podkreślono, że paliwa odnawialne są „niedoskonałymi zamiennikami paliw kopalnych, takich jak węgiel”.
Ponadto w USA „prywatni producenci węgla energetycznego to często mniejsze, rodzinne kopalnie. Tym mniejszym uczestnikom rynku, w odpowiedzi na nagły wzrost cen, brakowałoby zdolności i kapitału do znacznego zwiększenia produkcji. A nawet te firmy, które posiadają udowodnione rezerwy i którym przyznano zgody regulacyjne, które pozwoliłyby im zwiększyć moce produkcyjne, miałyby trudności z uzyskaniem finansowania niezbędnego do zwiększenia produkcji, ponieważ banki są pod coraz większą presją, w tym ze strony pozwanych, aby odmawiać finansowania kopalniom węgla i innym spółkom zajmującym się paliwami kopalnymi”.
W rezultacie nawet „niewielki, ale znaczący i trwały wzrost cen nie spowodowałby, że operatorzy elektrowni przeznaczonych do spalania węgla energetycznego przeszliby na alternatywne źródła paliwa”. Raczej będą ono eksploatować istniejące elektrownie, nawet jeśli cena węgla wzrośnie, przerzucając koszty na klientów.
Dodatkowo, „ (…) wytwórcy energii elektrycznej są prawnie zobowiązani do dostarczania jej swoim klientom, a zatem jeśli nie mogą dojść do porozumienia ze swoimi dostawcami, muszą nadal pozyskiwać węgiel, którego potrzebują do wytwarzania energii. Stąd hipotetyczny monopolista na rynku produktów węgla energetycznego skorzystałby na niewielkim, ale znaczącym i trwałym wzroście ceny”.
Identyfikując odrębne rynki produktów węgla SPRB i energetycznego, i zwracając uwagę na nabycie akcji przez pozwane fundusze spółek operujących na wskazanych wyżej rynkach zauważono, iż „stanowiło to zagrożenie dla konkurencji na tych rynkach” i „pozwoliło pozwanym funduszom wpływać na zarządzanie portfelem spółek węglowych”.
Cdn.
Agnieszka Stelmach