„Sześć oddziałów porodowych na Mazowszu, Warmii i Mazurach, Śląsku i Podkarpaciu zamknięto na trwałe w 2024 r.”, informuje w środę „Dziennik Gazeta Prawna”.
„DGP” przypomina, że projekt ustawy o restrukturyzacji szpitali zakładający likwidację oddziałów położniczo-porodowych, na których rodzi się mniej niż 400 dzieci w skali roku wciąż jest w przygotowaniu. Sześć porodówek, o których mowa zamknęli dyrektorzy szpitali. Na kilku kolejnych od co najmniej miesiąca „trwa remont”, co według gazety oznacza, że za niedługo również zostaną zlikwidowane.
„Zamknięte porodówki liczyliśmy na piechotę, ponieważ ani NFZ, ani resort zdrowia nie prowadzą listy zamykanych oddziałów”, czytamy w DGP.
Wesprzyj nas już teraz!
Ekspert Związku Miast Polskich Marek Wójcik uważa, że główną przyczyną jest brak lekarzy. – Jeżeli zatrudniamy trzech położników i jeden zachoruje, a drugi pójdzie na urlop, oddział przestaje działać – wskazuje Wójcik.
– Ktoś powie, że wszystko jest kwestią ceny, ale szpitali powiatowych nie stać na stawki dyktowane przez gotowych do nas dojeżdżać. Kilkuset złotych za godzinę dyżuru nie udźwignie żaden szpital – wyjaśnił Marek Wójcik.
Z kolei dr Michał Bulsa, ginekolog położnik i prezes Okręgowej Rady Lekarskiej w Szczecinie podkreśla, że choć w Polsce jest 8689 ginekologów-położników, w tym 8080 wykonujących zawód, „wielu specjalistów wybiera pracę w poradniach prywatnych lub realizujących kontrakt z NFZ, gdzie ryzyko zdarzenia niepożądanego, a co za tym idzie pozwu, jest o wiele mniejsze”.
Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna”
TG