Austria pogrąża się w politycznym kryzysie. Po kilku tygodniach niepowodzeniem zakończyły się rozmowy koalicyjne prawicy i chadecji. Do gry wraca skrajna lewica.
Wybory w Austrii odbyły się we wrześniu 2024 roku. Wygrała je prawicowa Wolnościowa Partia Austrii – FPÖ. Prezydent Alexander Van der Bellen, który sam wywodzi się z Zielonych, postanowił jednak zignorować wynik wyborów i powierzył misję utworzenia rządu chadeckiej ÖVP. Chadecy prowadzili rozmowy z partnerami, ale po trzech miesiącach – ponieśli fiasko.
Wówczas doszło do przełomu. Van der Bellen postanowił dać szansę FPÖ. Na początku tego roku szef Wolnościowców, Herbert Kickl, rozpoczął rozmowy o stworzeniu koalicji z chadecją. Media informowały, że negocjacje idą bardzo dobrze. Osiągnięto szczegółowy poziom propozycji. Nieoczekiwanie w środę 12 stycznia rozmowy się załamały. Według informacji medialnych, poszło o spór dotyczący kontroli nad resortami, zwłaszcza ministerstwa spraw wewnętrznych.
Wesprzyj nas już teraz!
Sytuacja jest o tyle absurdalna, że FPÖ ma według obecnych sondaży ponad 35 proc. poparcia. Chadecja – prawie 19 procent. W sumie zdecydowana większość Austriaków chciałaby konserwatywnego rządu.
W efekcie klęski negocjacji doszło do kolejnej zmiany. Alexander Van der Bellen zaprosił do siebie reprezentantów chadecji, socjaldemokratycznej SPÖ, liberalnej partii Neos oraz Zielonych. Teraz to oni mają rozpocząć rozmowy o utworzeniu rządu. Nie wiadomo jednak, czy będą w stanie to zrobić, bo zapatrywania tych ugrupowań są w wielu kwestiach skrajnie rozbieżne.
Możliwe są różne scenariusze. Jednym z nich jest stworzenie gabinetu ekspertów, który miałby poparcie wszystkich partii poza FPÖ.
Inne rozwiązanie to nowe wybory. Biorąc pod uwagę sondaże, prawdopodobnie nie doprowadziłoby to jednak do żadnej zmiany: poparcie dla Wolnościowców jest tak duże, że bez ich udziału nie dałoby się zbudować trwałej koalicji, a wszystko wskazuje na to, że inne ugrupowania nie chcą zaakceptować dominacji FPÖ.
Źródła: derstandard.at, pch24.pl
Pach