Sąd Apelacyjny w Warszawie uchylił w czwartek zaskarżony wyrok i przekazał do ponownego rozpoznania sądowi I instancji sprawę proaborcyjnej aktywistki Justyny Wydrzyńskiej oskarżonej o pomoc przy zabiciu dziecka nienarodzonego poprzez dostarczenie jego matce tabletek poronnych.
Na początku grudnia 2021 roku Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga w Warszawie poinformowała, że skierowała do sądu akt oskarżenia w sprawie aktywistki Aborcyjnego Dream Teamu.
Wesprzyj nas już teraz!
Kobiecie zarzucono, że w lutym 2020 roku udzieliła pomocy przy zabiciu dziecka poczętego, przekazując jego matce co najmniej 10 pigułek zawierających mizoprostol (substancję wywołującą poronienie). Teoretycznie grożą za to trzy lata więzienia. Sprawę zgłosił życiowy partner kobiety, który wcześniej nie chciał się zgodzić, aby uśmierciła ich wspólne potomstwo za granicą.
Proces aborcjonistki ruszył w Sądzie Okręgowym Warszawa-Praga w kwietniu 2022 roku. W marcu 2023 r. zapadł wyrok. Wydrzyńska została uznana za winną zarzucanego jej czynu i skazana na karę ośmiu miesięcy ograniczenia wolności, w tym przypadku – nieodpłatnej pracy na cele społeczne w wymiarze 30 godzin miesięcznie.
W sprawie orzekała sędzia Agnieszka Brygidyr-Dorosz.
Obrońcy aborcjonistki wnieśli apelację, twierdząc m.in, że sędzia ta została „wadliwie powołana”.
W czwartek w Sądzie Apelacyjnym zapadł ponowny wyrok. Sędzia Rafał Kaniok uchylił zaskarżone orzeczenie i przekazał sprawę do ponownego rozpoznania sądowi I instancji. W uzasadnieniu stwierdził, że główną przesłanką uchylenia wyroku było to, że sąd I instancji był nienależycie obsadzony.
– Sąd odwoławczy, wydając wyrok i przekazując sprawę do ponownego rozpoznania, nie jest uprawniony do badania i oceniania pozostałych zarzutów środków odwoławczych, w tym najistotniejszego zarzutu zdaniem obrony – czyli określenia stopnia społecznej szkodliwości czynu zarzucanego oskarżonej – mówił sędzia Kaniok.
Podkreślił też, że Sąd Apelacyjny, uchylając wyrok z uwagi na zaistnienie uchybienia w postaci bezwzględnej przyczyny odwoławczej i wadliwą obsadę sądu I instancji, nie rozstrzyga, czy czyn przypisany oskarżonej jest przestępstwem, którego szkodliwość społeczna jest znaczna, albo czy jest czynem o znikomym stopniu szkodliwości społecznej.
Z kolei sędzia Ewa Leszczyńska-Furtak przekonywała, że sąd będzie musiał ocenić karygodność czynu nie tylko w aspekcie unormowań prawnych, ale również w kontekście społeczno-politycznym, w jakim ten czyn był usytuowany. – Nie oceniając tutaj regulacji prawa aborcyjnego, nie można pominąć oceny czynu w kontekście zapewnienia kobiecie ciężarnej wsparcia i poczucia bezpieczeństwa, którego nie stwarza władza publiczna. (…) Wsparcie nie zawsze musi oznaczać dokonanie aborcji, ale musi oznaczać zapewnienie rzetelnego pochylenia się nad problemem i lękami kobiety – mówiła.
Aktywistka po ogłoszeniu wyroku zaznaczyła, że „nie jest on dla niej zwycięstwem”. – Dla mnie jedynym zwycięstwem jakie bym uznała, jest to, że dzisiaj ten sąd mówi; tak jest pani niewinna – powiedziała Wydrzyńska.
Źródła: PAP, PCh24.pl
RoM
Kaja Godek: O co chodzi z przeciąganiem procesu aborcjonistki?