Twarde dane nie pozostawiają złudzeń; w Polsce diametralnie pogarszają się warunki prowadzenia działalności gospodarczej. Oprócz zatrważającej skali bankructw i likwidacji firm, przybywa również masowych zwolnień. Tylko w styczniu na bruku wylądowało ponad 12 tys. osób.
Z danych GUS wynika, że na koniec stycznia zgłoszonych było 25,5 tys. planowanych zwolnień grupowych pracowników (w tym 10 tys. osób z sektora publicznego). Plany redukcji etatów deklarowały łącznie 173 zakłady – podaje Interia.pl
Fala masowych zwolnień wzbiera w Polsce od dawna. Takie decyzje podejmują głównie zachodnie koncerny, co związane jest z drastycznym ograniczeniem lub całkowitą likwidacją zakładów produkcyjnych w naszym kraju. Do najgłośniejszych przykładów z ostatnich miesięcy należy m.in. zamknięcie fabryki silników Stellantis w Bielsku Białej, zamknięcie oddziału giganta IT Infosys w Poznaniu czy redukcja etatów w całej Polsce w sieci Carrefour.
Wesprzyj nas już teraz!
Interia zauważa, że jednym z głównych przyczyn masowych zwolnień jest słaba kondycja przemysłu, co z kolei związane jest z implementacją polityki Zielonego Ładu w Unii Europejskiej. Szczególnie mocno dostaje się niemieckiej branży motoryzacyjnej, z którą mocno związane są zakłady w Polsce. Recesja w Niemczech skutkuje np. spadkiem zamówień na części samochodowe. W efekcie fabrykę w Pikutowie pod Włocławkiem zamknie dostawca Lear Corporation. Pracę straci ponad 600 osób.
Zwalniają również przedstawiciele branż energetycznych i AGD, jak Beko (zamknięcie fabryk w Łodzi i Wrocławiu) czy Rafako. Portal przekonuje, że wzrost grupowych zwolnień to również skutek planów restrukturyzacyjnych sektora publicznego. Przykładowo, już wkrótce pracę straci ponad 9 tys. pracowników Poczty Polskiej.
Źródło: interia.pl
PR