Wiedzieliśmy, że wybory parlamentarne rozstrzygną się w II turze. Jeśli jednak końcowe wyniki potwierdzą się – a to nie jest pewne, bo róznica pomiędzy Rafałem Trzaskowskim a Karolem Nawrockim jest niewielka – to trudniejsze zadanie stoi przed Karolem Nawrockim. Bo w tych wyborach zaznaczyły się mocno dwie tożsamości: alt-prawicowa po stronie Sławomira Mentzena i Grzegorza Brauna, oraz radykalnie lewicowa, reprezentowana przez Adriana Zandberga i Magdalenę Biejat. A zachowanie tych wyborców jest mocno niepewne.
Plan PiS, by wystawić do walki Karola Nawrockiego, jako kandydata na drugą turę, zdolnego rywalizować o elektorat Konfederacji, może spalić na panewce. O zwycięstwie jednego z kandydatów w drugiej turze – wiele na to wskazuje – zdecydują bowiem nie tylko wyborcy Sławomira Mentzena i Grzegorza Brauna, ale też Adriana Zandberga i Magdaleny Biejat. Nie ma tutaj prostych równań. Można sobie bowiem wyobrazić zarówno, że niektórzy wyborcy Zandberga poprą Nawrockiego a część głosujących na Brauna czy Mentzena opowie się przeciwko kandydatowi PiS, albo poprzez wyborczą absencję, albo poparcie Trzaskowskiego.
Nie jest zatem przypadkiem, że Nawrocki w trakcie przemówienia po ogłoszeniu wyników exit poll, przeszedł do ofensywy i wezwał do debaty Trzaskowskiego. Wie bowiem, że tylko bezpośrednia konfrontacja z kandydatem PO przed kamerami, jest jego szansą na przekonanie wyborców kontestujących dwie mainstreamowe partie. Innym mobilizacyjnym działaniem ma być „marsz Polaków”. Nic tak nie zwiera szyków jak wspólna manifestacja, możliwość policzenia się na ulicy.
Wesprzyj nas już teraz!
To wszystko znaczące, bo Trzaskowski kolejny raz jest krok za kandydatem popieranym przez PiS. Swoje przemówienie poświęcił bowiem jedynie próbom przypodobania się elektoratom Zandberga, Biejat, a nawet Mentzena. Co ciekawe, jasno ogłosił, że zliberalizuje prawo aborcyjne, kompletnie nie rozumiejąc, że to nie kwestie światopoglądowe stoją za poparciem dla Zandberga.
Mimo słabości Trzaskowskiego, to on ma za sobą elektorat koalicji rządzącej. To jego najpewniej poprą wyborcy Biejat i Hołowni. Takiej pewności po stronie alt prawicowych kandydatów nie ma Nawrocki, dlatego czeka go dwutygodniowy, męczący maraton.
Na koniec dwie uwagi. Warto odnotować duży sukces wspomnianych Sławomira Mentzena i Grzegorza Brauna. Alt prawica rośnie w siłę, a stoi za tym zmęczenie rządami Tuska i Kaczyńskiego. Ten drugi jest tutaj większym wizjonerem, wszak wystawienie Nawrockiego ma być przecież odpowiedzią na te procesy. Zgodnie z ta logiką, to PiS ma stać się rzecznikiem „rewolucji zdrowego rozsądku”, czyli reakcji na porażkę liberalizmu.
No i last but not least wydaje się, że właśnie żegnamy się z politykiem Szymonem Hołownią. Hołownia miał swoje momentum – na co bodaj zwracał uwagę Jan Rokita – dwa lata temu, gdy o jego poparcie zabiegali i PiS, i PO, wszak to od Trzeciej Drogi zależało wówczas, kto będzie rządził. Wtedy okazało się jednak, że Hołownia bardziej nienawidzi PiS niż kocha samego siebie. Stał się zatem klientem Tuska, nadmiernie wierzącym w swoje demagogiczne zdolności. I przegrał z kretesem. Zaryzykuję stwierdzenie, że ta czaszka już się nie uśmiechnie.
Tomasz Figura