16 czerwca 2025

„Wiara i nauka”: skąd wzięło się powodzenie teorii ewolucji?

(Fot. PCh24.pl)

„Czy chrześcijanie skazani są na ewolucję?” – pod tym hasłem kontynuowana była w sobotę konferencja z cyklu „Wiara i nauka”, organizowana wspólnie przez Stowarzyszenie Kultury Chrześcijańskiej im. Księdza Piotra Skargi oraz Discovery Institute.

 

Profesor William Dembski, doktor matematyki i filozofii Uniwersytetu Chicago, teolog,  członek Discovery Institute wygłosił wykład pod tytułem „Prawo zachowania informacji. Dlaczego dobór naturalny nie może wytwarzać informacji”.

Wesprzyj nas już teraz!

Jak zaznaczył we wstępie, tytułowa kwestia jest kluczowa dla koncepcji inteligentnego projektu.

W fizyce zachowanie energii jest ideałem, ale możemy go nie osiągnąć. I podobna zasada działa w odniesieniu do informacji. Kiedy przyjrzymy się danym wejściowym i wyjściowym oraz zachodzącym procesom – możemy uzyskać na koniec maksymalnie tyle informacji, ile włożyliśmy. Ponieważ działają siły tarcia, często otrzymujemy mniej. Dla zobrazowania możemy myśleć o informacji w kategoriach czegoś, co możemy namacalnie śledzić, na przykład pieniędzy.

W USA mamy sporo korupcji. Elon Musk stara się śledzić tę korupcję i śledzić przepływ pieniędzy, ich ślad. Być może Polska ma ten sam problem. Jeśli chodzi o informacje, dzieje się podobnie – obrazowo tłumaczył prof. Dembski.

– Proszę pomyśleć o informacji w kategoriach rachunkowości. Śledzimy ją. Możemy ją kwantyfikować, przypisać jej jakieś liczby. Ile informacji jest na początku, ile jest na końcu. Tę koncepcję stosuje się bardzo szeroko. Koncepcję zachowania informacji, tak jak ją przedstawię, ludzie zrozumieli już 200 lat temu – mówił.

Rzec można pierwszy informatyk, Charles Babbage opracował pierwszy cyfrowy komputer. Nigdy go nie zbudował, bo nie było elektroniki. On działał w latach 1830., ale opracował prototyp mechanicznego komputera. Obliczenia można przeprowadzać na różne sposoby. Babbage wraz ze swymi współpracownikami rozumiał, że tego, co te maszyny produkują; informacji, które uzyskujemy, nie może być więcej niż tych informacji, które wkładamy – podkreślał.

Na tym polega właśnie idea zachowania informacji. Dzisiaj jest bardzo istotna w pracy z dużymi modelami językowymi, sztuczną inteligencją. Czy te systemy mogą uzyskać inteligencję w sensie kreatywności? Jak podkreślał autor wykładu – nie, ponieważ nie mogą osiągnąć więcej niż się w nie włoży w kategoriach danych, uczenia, treningu. Zatem koncepcja zachowania informacji okazuje się bardzo istotna również dla rewolucji sztucznej inteligencji, ponieważ mówi się, że dorówna ona możliwościom naszej ludzkiej inteligencji, która z kolei jest odzwierciedleniem boskiej inteligencji. Jednak tego rodzaju kreatywności nie można wyjaśnić tylko w kategoriach mechanizmów.

– Potrzebujemy Objawienia, Bożego impulsu z wysoka, żeby być prawdziwie kreatywnymi – wskazywał prof. Dembski.

Czy małpa mogłaby przypadkowo napisać szekspirowskie dzieła? Z założenia tak, ale jest to bardzo mało prawdopodobne; tak nieprawdopodobne, że nikt nie bierze takiej możliwości na poważnie. Nie ma wystarczająco papieru ani tuszu, żeby to się stało. Gdyby wszystkie cząstki we wszechświecie spróbowały jej w tym pomóc, nie dałoby się napisać przemowy Hamleta – pół żartem, pół serio mówił profesor.

 

Natura, więzień błędnej filozofii

– Najbardziej znaczące zmiany wprowadzone przez rewolucję darwinowską nie mają charakteru naukowego. Są to kwestie filozoficzne – powiedział profesor Paul Nelson, doktor filozofii biologii z Uniwersytetu Chicagowskiego. Przewrót ewolucjonistyczny przyniósł w jego przekonaniu zmianę natury wyjaśniania naukowego. Dowody biologiczne zostały wyciszone, stłumione, uwięzione przez filozofię. – Natura, którą sobie lubię wyobrazić jako piękną, mądrą i potężną kobietę, nie może zostać uwięziona na wieki. Ona w końcu otworzy zamek, otworzy drzwi i uwolni się – poetycko wyjaśniał amerykański wykładowca.

Według niego, dowody biologiczne ujawnione przez naturę pokazują, że darwinizm nie może się utrzymać. Biologia sama w sobie i dowody, jakie czerpiemy z jej ustaleń, zdecydowanie potrafią zadać kłam teorii darwinowskiej.

Na poziomie filozofii ona się może jeszcze bronić i gdybyśmy mieli parę dobrych drinków albo parę kieliszków polskiej wódki, większość biologów ewolucyjnych gdzieś tam w pubie, na luzie, przyzna, że to prawda. Ale to wtedy dopiero, jak im sztucznie dodamy odwagi, bo nigdzie podczas debaty naukowej tego nie powiedzą – mówił profesor Nelson.

Swój wykład poświęcił w dużej mierze problemu „planów budowy” ciał zwierzęcych. Na wielu przykładach opisał ich skomplikowane zależności i olbrzymie zróżnicowanie, całkowicie wykluczające wspólne pochodzenie różnych gatunków.

Przed rewolucją darwinowską, która nastąpiła w połowie XIX wieku, sposób wyjaśnienia w biologii opierał się na samej racjonalności. Isaak Newtona w swoim dziele „O optyce” napisał, że jak to się stało, iż ciała zwierząt zostały tak kunsztownie skonstruowane i do czego służą poszczególne ich członki? „Byłożby oko stworzone bez znajomości optyki, a ucho bez wiedzy o dźwiękach?” – zastanawiał się.

W książce „Pryncypia” stwierdził z kolei, że musimy powiązać przyczyny z efektami tak, aby przyczyna była wystarczająca, żeby przynieść skutek.

Rosyjski biolog Eugene Kunin w swoim eseju napisał, ewolucja nie ma zdolności przewidywania.

Została ona wyrzucona poza to instrumentarium w XIX wieku. Więc kiedy biolog próbuje coś wyjaśnić na bazie ewolucjonizmu – coś co wydaje się być tą nieredukowalną złożonością – byłoby to bardzo trudnym zadaniem. Mamy ograniczone instrumentarium. Kunin, który nie jest przedstawicielem inteligentnego projektu, sam się z tym zgadza. Mamy tylko przypadek, ślepy traf….

Neodarwinizm przetrwał XX wiek w dużej mierze blefując. A teraz domagamy się wyłożenia kart na stół. Niezwykle aktywny młody biolog z Instytutu Technologii w Georgii, Bill Ratcliffe, pracował na drożdżach, starając się zrozumieć przyczynę wielokomórkowości – mówił prof.Nelson. – My jesteśmy organizmami wielokomórkowymi, mamy skórę, nerwy, komórki jelitowe, biliony komórek, które mają wyspecjalizowane funkcje. A on wykorzystywał drożdże, żeby zobaczyć, jak coś takiego mogło się stać na drodze tych nieukierunkowanych procesów fizycznych. I powiedział, że mamy taką łamigłówkę, jak cała ta złożoność, podział pracy, specjalizacja komórkowa, jak to może się dziać? Jak to może istnieć? Powiedział, że to jest jedna z największych luk w wiedzy w biologii ewolucyjnej. I myślę, że ma rację – ocenił badacz.

 

Malarz czy zegarmistrz?

Ojciec doktor Michał Chaberek OP w swym sobotnim wykładzie opowiedział o nurtach teistycznego ewolucjonizmu. Składa się on na najbardziej rozpowszechnione obecnie stanowisko w kwestii pochodzenia życia.

Zgodnie z tymi ideami, Pan Bóg stworzył człowieka, ale posługuje się też ewolucją. Można wyróżnić 3 formy teistycznego ewolucjonizmu. Według jednego z tych poglądów, Pan Bóg ustanowił prawa rządzące światem, a następnie pozwolił się toczyć swobodnie całemu procesowi.

Nieco inna koncepcja zakłada, że Pan Bóg działa wciąż w procesie stwarzania, nadzoruje go być, może nawet sam „ewoluuje” wraz z tym procesem.

Najmniej popularne jest podejście emanacjonistyczne. Według niego, z Pana Boga wyłaniają się prawa logiczne, matematyczne, na końcu zaś wyłania się byt materialny.

Myśliciel Lukrecjusz w I wieku przed Chrystusem wydał poemat „O naturze rzeczy”. Starał się spopularyzować atomizm grecki wśród łacinników. Chciał wyraźnie przedstawić poglądy Epikura. Metodą tu była chęć pokazania przez poezję, że wszystko w przyrodzie można wyjaśnić poprzez zjawiska naturalne – regularne, ale bezcelowe ruchy. Jego zdaniem, nic nie może powstać z niczego. Atomy rozproszone w pustce, wchodzą w kombinacje, przyjmują różne formy. Dusza umiera razem z ciałem, jest uczuciami. Jest to forma materializmu.

Poemat Lukrecjusza był znany do VIII wieku. Został następnie odłożony na półkę jako głęboko niezgodny z wiarą chrześcijańską. Włoski badacz odnalazł jednak jeden z rękopisów w bibliotece w Fuldzie. Utwór wrócił do obiegu we wczesnej nowożytności.

– Moim zdaniem to jest bardzo symboliczne. Pogańska starożytność zanika i wtedy pojawia się kreacjonizm chrześcijański. Pogląd materialistyczny staje się znów inspiracją dla badaczy gdy chrześcijaństwo zaczyna słabnąć. Podjęli go między innymi Rene Descartes i Erazm Darwin, dziadek Karola.

Kartezjusz w swych rozprawach pisał m.in. o metodzie. Według niego działanie, dzięki któremu Bóg stworzył świat i teraz, gdy podtrzymuje go w istnieniu, jest takie samo.

1637 rok, data „Rozprawy o metodzie” wyznaczyła przewrót gdy chodzi o materię, prawa, jakiś udział Pana Boga. Kartezjusz najpierw powtarza tam klasyczną wersję kreacjonizmu, a potem wyjaśnia w naturalistyczny sposób powstanie układu planetarnego. Twierdzi, że na wyjaśnienie skomplikowanych procesów musimy znaleźć proste do zrozumienia prawa. Prezentuje swego rodzaju dwójmyślenie, na zasadzie: „wiadomo, w co wierzymy, ale zastanówmy się, jak można by to odwrócić do góry nogami”

U Kartezjusza wygrywa aprioryczna koncepcja spontanicznego, ewolucyjnego powstania poszczególnych części świata. Według niego prawa przyrody nabierają mocy stwórczej. Myśliciel nie zaobserwował praw przyrody, ale przyjął z góry, że „tak będzie lepiej”.

Metoda Kartezjusza zyskała naśladownictwo i upowszechniła się właśnie ze względu na prostotę.

Autor „Rozprawy o metodzie”  całkowicie zaciera różnicę pomiędzy możliwemu dziś do zaobserwowania rodzenia się form w przyrodzie a ich pierwszym początkiem. Według niego, wszystkie gatunki powstały z jednego ziarna czy nasienia.

Z kolei Erazm Darwin w swojej „Zoonomii” pisał, że świat mógł być zrodzony, a nie stworzony. Posługiwał się oświeceniowymi pojęciami „wielkiego architekta”, „rodzica rodziców”, „ojca ojców”. Według niego, Pan Bóg pokazuje więcej mocy gdy stwarza przyczynę, która dopiero stwarza coś, niż gdy tworzy coś bezpośrednio. Przyczyny wtórne wyniesione zostają przezeń na piedestał.

„Zoonomia” trafiła w 1817 roku na kościelny indeks ksiąg zakazanych. Było to faktyczne potępienie teistycznego ewolucjonizmu.

W chrześcijaństwie różnorodność stworzenia była zawsze efektem bezpośredniego aktu Bożego, a nie pośrednim efektem ustanowienia zasad, które dopiero później przyczyniły się do powstania poszczególnych form życia.

Ewolucja wyklucza cuda, interwencje. Świat, natura nie wyjaśnia jednak powstania życia, gatunków.

W ewolucjonizmie przyczynowość dająca początek życiu nigdy się nie skończyła.

W chrześcijaństwie – Pan Bóg działał stwarzając świat, ale Jego stwórcza aktywność skończyła się. Ateiści nie potrafią pojąć tego, że Stwórca „siódmego dnia odpoczął”.

Zgodnie z myślą chrześcijańską gatunki są rozróżnione od początku, mają oddzielne „linie genealogiczne”. „Rodzenie” ograniczone jest do gatunku.

Arystoteles nie znając Księgi Rodzaju stwierdził, że istoty żywe wydają potomstwo, każda zgodnie ze swoim gatunkiem.

Gdyby przedstawić chrześcijańską koncepcję stworzenia jako dzieło, może być to obraz namalowany przez artystę. To, co wciąż powstaje, jest upiększeniem, a nie czymś nowym.  

Natomiast w teistycznym ewolucjonizmie obrazem świata jest zegarek, który ktoś zbudował i nakręcił, ale urządzenie nie potrzebuje już żadnej siły podtrzymującej.

Chrześcijanie ulegli tej wizji począwszy od XVI, XVII wieku, gdy nasi myśliciele zajęci byli innymi kwestiami, a do głosu doszli naśladowcy i kontynuatorzy teorii Kartezjusza. Do Kościoła tylnymi drzwiami weszło pogaństwo.

 

Not. RoM

 

Prawda przeciwko fałszywym dogmatom. Rozpoczęła się konferencja „Wiara i nauka”.

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(67)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie