15 czerwca 2025

Co już wiemy o konflikcie izraelsko-irańskim dzień po rozpoczęciu działań zbrojnych [ANALIZA]

(Fot. Pixabay)

Izrael miał zaatakować Iran po wielu tygodniach, a nawet miesiącach przygotowań w sposób wysoce precyzyjny i skuteczny (wpisując się poniekąd w strategię szybkiej, błyskawicznej wojny, określanej jako „blitzkrieg”).

Przywództwo polityczne Izraela było pewne co najmniej cichego przyzwolenia sojuszników zachodnich, a w stopniu najwyższym Stanów Zjednoczonych Ameryki i przychylności dla swojego państwa ze strony prezydenta USA – Donalda Trumpa (nie należy zapominać, że to Trumo za swojej pierwszej prezydentury zadecydował o przeniesieniu ambasady amerykańskiej z Tel Awiwu do Jerozolimy).

Izrael od dawna otrzymywał zbrojenia ze strony amerykańskiego partnera, najprawdopodobniej gromadził zapasy do ataku na Iran już od dłuższego czasu.

Wesprzyj nas już teraz!

Rozprawa z palestyńskimi organizacjami terrorystycznymi, jak Hamas czy Hezbollah (zwłaszcza z tym pierwszym) umożliwiła Izraelowi obecnym atak na Iran (znaczne osłabienie potencjalnego frontu odwetowego ze strony Hamasu i Hezbollahu), tj. była swoistym preludium do obecnej inwazji.

Sytuacja w Syrii nie pozostała bez znaczenia dla Izraela. Syria pod obecnym zarządem tymczasowego „prezydenta” Ahmada asz-Szary boryka się z problemami wewnętrznymi, scalaniem państwa i społeczeństwa, armia w rozsypce – nie stanowiąca większego zagrożenia dla Izraela (stąd możliwe było niedawne zajęcie spornych Wzgórz Golan przez wojsko izraelskie).

Ostatnia wizyta prezydenta Trumpa na Bliskim Wschodzie i rozmowy z przywódcami państw regionu, mogły i zapewne dotyczyły także kwestii irańskiej. Wracając do kwestii Syrii, Trump spotkał się asz-Szarą i obiecał zniesienie wszystkich lub przynajmniej większości sankcji nałożonych na Syrię za reżimu Assadów, tak, aby kraj mógł zacząć odbudowywać się i rozwijać (pytanie zasadnicze – czy to dobroduszność prezydenta USA czy wyrachowana kalkulacja? Prawdopodobnie to drugie, propozycja zniesienia sankcji miała paść w zamian za co najmniej „neutralność” Syrii asz-Szary względem nadchodzącego konfliktu na osi Izrael – Iran).

Decyzja o uderzeniu miała nastąpić na skutek pozyskania rzekomych danych wywiadowczych (jak przedstawia to premier Binjamin Netanjahu) sugerujących, że Iran jest bardzo blisko (poziom wzbogacania uranu miał zbliżać się do zakładanego celu) wyprodukowania nawet kilku bomb atomowych (mówi się o 6) oraz 2000 rakiet balistycznych w ciągu zaledwie pół roku, od czego nie byłoby już później odwrotu.

Izraelskie dowództwo polityczne i militarne potraktowało dane wywiadowcze wysoce poważnie, podejmując decyzję o uderzeniu prewencyjnym (pojęcie to funkcjonuje w literaturze naukowej od dawna, taką wojnę przeciwko wzmacniającym się nazistowskim Niemcom w 1933 roku miał rzekomo zaproponować Francji i Wielkiej Brytanii – Józef Piłsudski, aczkolwiek nie znalazł tam poparcia dla swojej idei).

Jeżeli dane wywiadowcze są faktycznie prawdziwe, obiektywnie oceniając, Izrael nie miał innego wyjścia niż uderzenie na Iran, pomijając drogę dyplomacji, faktycznie motywując to zagrożeniem egzystencjalnym dla istnienia Państwa Izrael (zwierzchnictwo polityczne, a zwłaszcza religijne Strażników Rewolucji wielokrotnie groziło Izraelowi w publicznych wypowiedziach „starciem z powierzchni ziemi” tudzież „wymazaniem z mapy świata”).

Należy pamiętać, że Iran to dawna Persja i jedno z regionalnych „mocarstw”. Jest to silny konkurent dla krajów arabskich regionu, zwłaszcza Arabii Saudyjskiej chociażby w tematach gospodarczych (zasadniczo kwestia wydobycia ropy naftowej), politycznych (przywództwo w regionie), religijnych (Iran i jego przywództwo w zdecydowanej większości są szyickie, a szyityzm to odmiana islamu uważana przez większość pozostałych nurtów, zwłaszcza przez sunnitów, za herezję). Pomimo, że generalnie świat arabski „nie znosi” Państwa Izrael, również mocno, a może i znaczniej bardziej, pała „nienawiścią” do Iranu. Tak więc, konflikt izraelsko-irański, jest na rękę wielu krajom regionu, a nade wszystko Arabii Saudyjskiej (owszem publicznie zostały wydane komunikaty o potępieniu agresji Izraela na Iran, pogwałceniu Karty Narodów Zjednoczonych ONZ, etc., aczkolwiek jest to w mojej ocenie konieczny zabieg dyplomatyczny i pijarowy ze strony państw arabskich, w tym Arabii Saudyjskiej). Należy również zwrócić uwagę na fakt, że takie kraje jak Jordania czy Irak musiały wcześniej wiedzieć o nadchodzącym ataku, skoro udostępniły swoją przestrzeń powietrzną dla samolotów, rakiet i dronów izraelskich oraz zamknęły swoje niebo dla lotów cywilnych.

Nie wszystkie państwa arabskie są wrogami (przynajmniej oficjalnymi lub na odwrót nieoficjalnymi Izraela). Najlepszym przykładem jest Jordania, która, jak już wcześniej wspomniałem, nad swoim terytorium dokonuje sama, bądź wydała zgodę dowództwu izraelskiemu, na zestrzeliwanie dronów czy pocisków rakietowych lecących z Iranu w kierunku Izraela nad swoim terytorium, a także wyraziła zgodę dla izraelskich myśliwców i uzbrojenia na przelot nad własnym terytorium.

Amerykanie choć oficjalnie twierdzą, że nie wiedzieli o planach Izraela w temacie ataku na Iran, wydaje się to blefem. Dlaczego? Amerykanie w ostatnich dniach ewakuowali (przynajmniej częściowo) swoją ambasadę w Iraku (Bagdad) i personel cywilny z baz w regionie Bliskiego Wschodu. USA dodatkowo są zaangażowane w konflikt pośrednio, poprzez obronę Izraela w przestrzeni publicznej oraz de facto w przestrzeni militarnej (pomoc w zestrzeliwaniu irańskich pocisków).

W mojej ocenie, nadrzędnym i ostatecznym celem Izraela (i pośrednio USA) jest doprowadzenie do upadku reżimu Strażników Rewolucji Islamskiej w Iranie i zmiana tamtejszej władzy na co najmniej neutralną, jeśli nie życzliwą Izraelowi i Zachodowi, tym samym demokratyzacja i otwarcie na Zachód dawnej Persji, co jednak nie jest wcale procesem tak oczywistym i wiąże się z pewnymi zagrożeniami, jak chociażby radykalizacją przynajmniej części społeczeństwa irańskiego i ogólnie w świecie arabsko-perskim.

Obecny konflikt z jednej strony jest na rękę Rosji poprzez: gwałtowny wzrost cen ropy naftowej (tym samym Rosja może więcej na jednym ze swoich kluczowych surowców bazowych zarobić, a tym samym mieć środki na dalsze prowadzenie wojny na Ukrainie), skupienie uwagi świata na Bliskim Wschodzie (a odwrócenie jej od Ukrainy), wzmocnione zaangażowanie USA po stronie Izraela (przez to prawdopodobne osłabienie polityczne i militarne wsparcia Ukrainy). Z drugiej, jednakże strony są też minusy dla Rosji: najprawdopodobniej nastąpi przerwanie łańcucha dostaw dronów Shahed z Iranu do Rosji (a wykorzystywanych w znacznych ilościach na froncie ukraińskim), osłabienie pozycji Kremla na Bliskim Wschodzie (już wcześniej nastąpiło, w grudniu 2024, wypchnięcie Rosji z Syrii), a teraz w wyniku ewentualnego przewrotu w Iranie, także potencjalna utrata kolejnego, właściwie największego sojusznika w regionie.

Konflikt może być na rękę Chinom, które to wiedzą, że obecnie uwaga ich największego wroga, tj. USA skupiona jest na Bliskim Wschodzie. To może Państwu Środka otworzyć obecnie drogę do szybkiego uderzenia na Tajwan, co jednak w mojej ocenie nie nastąpi.

Dotychczasowy skuteczny atak Izraela na Iran, jest także według mnie, silną kartą przetargową w negocjacjach nuklearnych amerykańsko-irańskich. Iran przyciśnięty do przysłowiowego muru, może w pewnym momencie nie mieć wyjścia i zgodzić się, w przypadku dalszej eskalacji wojny, dalszych intensywnych i skutecznych izraelskich ataków, na podpisanie nuklearnego dealu z USA.

Ostatnie sukcesy Izraela na jednym wielkim polu bitwy jakim jest Strefa Gazy, niemalże pokonanie Hamasu, a przynajmniej mocne wykrwawienie tejże organizacji, z drugiej strony wewnętrzne protesty części społeczeństwa przeciwko polityce rządu premiera Netanjahu, niedawny wniosek w Knesecie o odwołanie jego rządu, dały paliwo dowództwu politycznemu Izraela do interwencji zbrojnej w Iranie, tak, aby przeciwnikom swojej polityki „zamknąć usta”, wzmocnić własną pozycję wewnątrz państwa i pokazać skuteczność w działaniu.

Nie bez znaczenia jest kwestia obrony powietrznej Izraela, istnienie tzw. „żelaznej kopuły”, która z wysoką precyzją i skutecznością chroni niebo nad Izraelem, w tym przed odwetem Iranu (owszem nie jest tak, że żaden pocisk nie jest w stanie przedrzeć się przez tenże system, aczkolwiek pomimo tego jest on wysoce sprawny i opłacalny dla bezpieczeństwa Izraela).

Cele strategiczne już w pierwszym dniu wojny zostały osiągnięte przez Izrael w dużej mierze, tj. znaczne zniszczenie ośrodków wzbogacania uranu, likwidacja fizyczna wielu naukowców zajmujących się programem nuklearnym oraz części dowództwa militarnego Iranu, neutralizacja systemów obrony powietrznej (przynajmniej częściowa), pewnej liczby myśliwców oraz rakiet.

Apele izraelskiego premiera Netanjahu skierowane do społeczeństwa irańskiego, aby „wzięło sprawy w swoje ręce” i zawalczyło o wolność, prawa kobiet, etc. jest z jednej strony czynnikiem mającym na celu pobudzenie Irańczyków do rewolucji, do zmiany reżimu, przy wsparciu Izraela, dzięki osłabieniu sił obecnego reżimu, a z drugiej strony może wskazywać, że Izrael nie dokonałby tak skutecznego ataku bez przynajmniej cichego wsparcia nieoficjalnej irańskiej opozycji, która chciałaby refom i otwarcia swojego kraju na świat.

Trwa wojna informacyjna i psychologiczna. Należy zauważyć, że bardzo mało miejsca media krajowe i międzynarodowe, jak CNN, BBC czy inne, poświęcają szkodom wyrządzonym nalotami ze strony Iranu w Izraelu, a za to kładzie się nacisk na skuteczność akcji wojska izraelskiego w Iranie. Nieustanne wzajemne groźby, m.in. ministra spraw zagranicznych Izraela o tym, że „Teheran spłonie”, wpisują się właśnie w politykę wojny psychologiczne i wywarcia presji tak na wierchuszce irańskiej, jak i tamtejszym społeczeństwie.

Są też kraje życzliwe Iranowi, jak choćby Pakistan, który nazwał sąsiednie państwo „bratnim” i deklarując wszelką pomoc. Należy podkreślić, że Islamabad posiada broń nuklearną. Moskwa i Pekin również w opozycji do USA są partnerami strategicznymi Teheranu. Turcja bardzo mocno krytykuje rząd Netanjahu i ostrzega przed „podpalaniem świata przez syjonistów”. Ostatecznie ciężko wywnioskować czy Rosja i Chiny, ewentualnie Pakistan mogą podzielić się z Iranem bronią nuklearną, aczkolwiek w mojej ocenie taka proliferacja broni masowego rażenia kompletnie nie wchodzi w grę (obowiązujące traktaty międzynarodowe zakazujące tego).

Należy podkreślić, że właściwie to co dzieje się od piątku 13 czerwca 2025 nie jest jeszcze wojną, ale wzajemną wymianą ciosów ponad głowami w linii prostej – Jordanii i Iraku. Wykluczam wojnę na pełną skalę, tj. choćby interwencję lądową wojsk izraelskich w Iranie. Owszem możliwy byłby pewnego rodzaju desant, ale tylko w sytuacji wewnętrznego przewrotu w Iranie, aby wesprzeć ewentualny marionetkowy prozachodni (o ile taki by to był) nowy reżim.

Chiny i Rosja nie pozwolą USA na całkowite pokonanie Iranu rękoma Izraela. Nie będzie też, w mojej ocenie, zgody na odwrócenie sojuszy (tego, że Iran stanie się państwem sojuszniczym USA). Na to też zgody nie będzie ze strony Rijadu.

Wzajemne ataki będą realizowane, w mojej analizie, jeszcze co najmniej kilka dni, góra tygodni, chociaż nie wykluczam miesięcy (chociaż z dużo mniejszym prawdopodobieństwem). Ostrzały, bombardowania odbywać się będą, tak jak obecnie, zasadniczo pod osłoną nocy.

Otwartym pytaniem jest czy Iran faktycznie odważy się zaatakować bazy wojskowe tudzież lotniskowce USA? W mojej ocenie na chwilę obecną nie. Co więcej, blokada cieśniny Ormuz (a więc nacisk ekonomiczny ze strony Iranu) również jest na tę chwilę mało realna (państwa arabskie, jak ZEA, Kuwejt i Irak na to nie wyrażą zgody, gdyż same poniosłyby tego ogromne koszty).

Nie wiemy tak naprawdę, na ile wieści izraelskie są prawdą, a na ile propagandą, odnośnie do tego, że wiele celów strategicznych zostało już osiągniętych oraz iż obrona przeciwlotnicza w zachodnim Iranie w całości zneutralizowana.

Obecna nieznaczna odpowiedź Iranu na ataki Izraela nie świadczy, w mojej opinii, o słabości Teheranu, ale o pewnego rodzaju powściągliwości i przygotowaniu do odwetu z zaskoczenia. Może to nastąpić dopiero za kilka tygodni.

Waszyngton będzie stale dostarczać broń Izraelowi.

Zakładam, że Rosja i Chiny również (najprawdopodobniej mniej oficjalnie) będą zaopatrywać zaatakowany Iran w zasoby broni. Rosja tym bardziej jest to winna, w zamian za dotychczasowe wsparcie Teheranu dla niej w wojnie z Ukrainą. Pytanie otwarte pozostaje, na ile Korea Północna i Pakistan mogą wesprzeć militarnie Iran?

Piotr Żak, analityk i ekspert ds. międzynarodowych, internacjolog i amerykanista

Zobacz także:

Izrael kontynuuje ataki na Iran. Turcja, Irak i Azerbejdżan przeciwko eskalacji

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(49)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie