16 czerwca 2025

Łukasz Warzecha: Żarciki na Paradzie Równości

Rafał Trzaskowski nareszcie mógł być sobą: uwolniony od konieczności udawania, poszedł w warszawskiej Paradzie Równości. Nie uważam, żeby był to wyraz jakichś jego twardych przekonań czy szczególnej skłonności do promowania elgiebetów. Wracam kolejny raz do opisu jego poglądów, jaki znalazł się w książce „Więzień ratusza” Joanny Miziołek (warto nadal kupić i przeczytać, choć jest już po wyborach): pan Trzaskowski ma poglądy „europejskie”, czyli takie, jakie wypada mieć w danym momencie w głównym europejskim nurcie. Promowanie elgiebetów wciąż jest tam wpisane w pakiet, więc figuruje to również w pakiecie pana Trzaskowskiego. Gdyby z jakichś przyczyn ta pozycja wypadła z europejskiej listy tematów głównego nurtu, prawdopodobnie wypadłaby też z listy preferencji prezydenta Warszawy.  

Teraz pozostaje jedynie sprawdzić, czy pan Trzaskowski był szczery podczas rozmowy ze Sławomirem Mentzenem, gdy stwierdził, że pójdzie również w Marszu Niepodległości.

No dobrze, żartuję, przecież wszyscy wiemy, jak będzie.

Wesprzyj nas już teraz!

Parada Równości niczym specjalnym nie zaskoczyła. Jak zwykle dla każdego patrzącego z dystansu jasne jest, że w tym wydarzeniu nie chodzi o żadną równość, ochronę mniejszości czy podobne kwestie, ale o prowokację. Niezmiennie doskonale ilustrują to memy, które pokazują kolejne dziwactwa, zaprezentowane podczas parady, skomentowane hasłem „My się chcemy tylko odwiedzać w szpitalach”.

Obserwatorzy zwrócili jednak uwagę na obecność grupy prezentującej się jako sataniści. Jeden z jej przedstawicieli wystąpił w obrzydliwie wyglądającej masce, której elementem były nóżki dziecka umieszczone w miejscu rogów. W rozmowie z dziennikarzami przedstawiał się jako „demon Aborcjel”. Nad tym elementem parady warto się zatrzymać.

Kiedy wskazałem pani poseł Annie Marii Żukowskiej, że swoją obecnością na wydarzeniu politycy Lewicy wsparli między innymi właśnie satanistów, w odpowiedzi przeczytałem, że „jest przecież wolność wyznania”. Tyle że moja uwaga nie dotyczyła tego, czy takie osoby mają prawo demonstrować i pojawiać się w Paradzie Równości – to jest osobny problem do osobnych rozważań. Chodzi natomiast o to, że obecni na paradzie politycy – w tym prezydent Warszawy – swoją obecnością zalegitymizowali satanistów.

Niektórzy zaczęli natychmiast porównywać to do Marszu Niepodległości, gdzie mają się pojawiać hasła rasistowskie czy zgoła faszystowskie. Jest tu jednak głęboka i zasadnicza różnica. Jeśli bowiem takie się pojawiają, to reaguje na nie Straż Marszu, a firmujący marsz politycy sygnalizują, że się z nimi nie utożsamiają. (Inna sprawa, że nie kojarzę takich sytuacji już od kilku lat.) Uczestnicy marszu, niosący lub wznoszący ewentualnie takie hasła, nie zgłaszają tego oczywiście wcześniej organizatorom. Pojawiają się po prostu w tłumie maszerujących. Tymczasem sataniści na Paradzie Równości występowali absolutnie oficjalnie – byli wymienieni w programie. Żaden z polityków biorących udział w wydarzeniu od tej grupy się nie odciął choćby post factum.

Niektórzy twierdzą z kolei, że wspomniana grupa to właściwie niewinny wygłup i żarcik, którego nie należy brać poważnie. Znam to tłumaczenie bardzo dobrze – ilekroć w sferze publicznej pojawiają się akcenty satanistyczne, zawsze słyszymy, że to „sztuka”, „kreacja artystyczna”, „żart”. Oczywiście dopuszczam, że kpiny można sobie robić i z satanistów – w czasie stand-upu czy w kabarecie. Aczkolwiek temat jest ryzykowny. Nic jednak nie wskazuje, żeby to był ten przypadek, tak jak trudno za niewinną „kreację artystyczną” uznawać publiczne niszczenie Pisma Świętego.

Warto może przypomnieć tłumaczącym satanistyczny występ na paradzie, że satanizm, jakkolwiek nie prezentowałby się publicznie, odwołuje się do zła. Po prostu. Szatan jest złem. Już to powinno normalnego człowieka nastawić z rezerwą. Ma to podobny walor jak odwoływanie się do Czerwonych Khmerów, Schutzstaffel czy NKWD – formacji utożsamianych z mordowaniem ludzi, niewolą, ludobójstwem. Czy w Paradzie Równości mogłaby sobie iść wesoła gromadka w mundurach i charakterystycznych granatowych czapkach z czerwoną gwiazdą, pod szyldem „Chłopcy z NKWD z Katynia”?

Pójdźmy tym tropem rozumowania. Wyobraźmy sobie, że na jakimś marszu czy zgromadzeniu pojawiają się osoby ze stowarzyszenia „Dokończyć holocaust” i paradują w obozowych pasiakach z dymiącymi makietkami pieców krematoryjnych. Żarcik taki.

A może odwrotnie: pośmiejmy się z zabijanych w Strefie Gazy Arabów. Wyobrażam sobie na paradzie platformę, na której ubabrany sztuczną krwią, przebrany w karykaturalny strój arabski uczestnik będzie tańcował wesoło z niby oberwaną podczas izraelskiego nalotu własną nogą (sztuczną oczywiście). Boki zrywać.

A może sięgnijmy po temat, który postępaków doprowadza do białej gorączki i pokażmy, jak się gotuje i potem zjada pieski? Dodajmy kręcenie kotem za ogon i rzucanie nim o ścianę. Kreacja artystyczna i dowcip.

Zakładam, że żaden z tych pomysłów nie wywołałby entuzjazmu organizatorów ani uczestników parady czy biorących w niej udział polityków. Dlaczego w takim razie uznają, że robienie sobie jaj z mordowania nienarodzonych dzieci i odwoływanie się – choćby i w burleskowej formie – wprost do zła jest OK? Jeśli akceptują „demona Aborcjela”, to właściwie czym różni się ta postać od sytuacji, wyżej opisanych? Dlaczego można pokazać się w masce z elementami rozerwanego na kawałki dziecka, a nie można by wystąpić na przykład jako „demon Mengele”, któremu z kapoty zwisałyby kawałki ciał pociętych w ramach „doświadczeń naukowych” żydowskich więźniów Auschwitz? Czym jedno różni się od drugiego? Mamy przecież poczucie humoru, prawda, pani Żukowska, panie Trzaskowski?

Łukasz Warzecha

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(22)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie