20 czerwca 2025

O rzeczach „jeszcze nowszych”. Leon XIV i pontyfikat techno-apokalipsy

(PCh24.pl)

Kard. Robert Prevost, przyjmując imię Leona XIV, przyjął na siebie niewiarygodne brzemię. Jego pontyfikat przypadnie na czasy rewolucji technologicznej, która jak żadna inna w historii zagraża prawdzie o człowieku, świecie i Bogu. Nie tylko katolicy, ale wszyscy ludzie dobrej woli, wyczekują jasnego głosu Kościoła, który postawiony w podobnej sytuacji ponad sto lat temu, nie bał się głosić Chrystusa pośród ideologii formatujących świat na nowo. 

Pierwsza rewolucja przemysłowa wywróciła świat do góry nogami. Nawet sam Napoleon nie zadał Staremu Światu tak dotkliwych ciosów jak James Watt – wynalazca silnika parowego. O ile krwawe przewroty, wojny i podboje dotyczyły najczęściej elit, o tyle zmiana charakteru i rytmu pracy pociągnęła za sobą przede wszystkim prowincję.

Rzesze rolników porzucało swoje pola i osady, zamieniając bliskość natury na chłód i tłok wielkich metropolii. Ich czasu nie odmierzało już słońce i niebo, ale gwizdek oznajmiający koniec zmiany w fabryce. Z gruzów dawnego porządku wyłoniły się nowe zasady życia społecznego, wyznaczone już nie przez Kościół, monarchię i feudalizm, ale wykute w rytmie postępującej maszynizacji i masowej produkcji. Przewodzili im ci, którzy jako pierwsi dostrzegli potencjał nowoczesnych technologii. To oni uporządkowali świat według nowych – rynkowych zasad popytu i podaży, nie oglądając się na dawne wartości.

Wesprzyj nas już teraz!

Z rewolucyjnego chaosu wyłoniły się również nowe filozoficzne propozycje spojrzenia na człowieka. Jedni chcieli widzieć w nim jedynie doskonałą maszynę, zasób niezbędny do kontynuowania przemysłowej ekspansji; inni widzieli w jej masie oręż „odwiecznej walki klas” przeciwko własności, hierarchii i porządkowi. Wydawało się, że świat na zawsze został podzielony na skrajnie odmienne, ale jak pokazała historia – równie tragiczne spojrzenia na rzeczywistość.

W takich czasach przyszło sprawować pontyfikat Leonowi XIII, który opatrznościowo pokazał, że możliwa jest jeszcze inna – i właściwa droga. Taka, która każe sprzeciwić się zarówno bezdusznemu wyzyskowi, jak i kolektywnemu zniewoleniu. To właśnie włoski papież jako pierwszy wyraźnie potępił socjalizm, uznając go za sprzeczny z katolicką nauką, prawem naturalnym, prowadzący do utraty wiary i godzący w dobro rodziny. Niemniej krytycznie wypowiedział się o „krwiożerczym kapitalizmie”, jako drugiej stronie tego samego, liberalnego błędu, który w trosce o dobro ludzkości, zapomina o samym człowieku.

Publikacja encykliki Rerum Novarum (łac. rzeczy nowe) zadała potężne straty zarówno arcybogatym oligarchom naftowym, jak i uzbrojonym po zęby marksistom. W walce o „rząd dusz”, Kościół ponownie wstawił się za człowiekiem, dając mu narzędzia do wyrwania się ze szponów niewoli.

Czwarta Rewolucja Przemysłowa

My, żyjący w XXI w. jesteśmy świadkami nieprawdopodobnego przyspieszenia technologicznego. Tak zwana czwarta rewolucja przemysłowa, w jeszcze większym stopniu niż jej XIX – wieczna poprzedniczka wywraca świat do góry nogami. W porównaniu z poprzednimi skokami cywilizacyjnymi, Przemysł 4.0 oferuje nierozerwalną symbiozę świata cyfrowego i rzeczywistego, gdzie wirtualne środowiska sterują procesami fizycznymi, przenikając – niemal dosłownie – do ciał i umysłów.

Tu nie chodzi jedynie o automatyzację czynności, które wydawały się nie do zastąpienia przez maszynę (jak programowanie czy pisanie skomplikowanych utworów), ale przewrót w niemal wszystkich aspektach dotychczasowego życia: od relacji międzyludzkich (i międzygatunkowych!), po stosunki społeczne i pracownicze, na ustrojach politycznych kończąc.

Rozwój sztucznej inteligencji, w połączeniu z masowym usieciowieniem i kolejnymi sukcesami bioinżynierii, jak żaden inny proces w historii podważa prawdę o istocie człowieczeństwa. Dzisiaj nie brakuje myślicieli, pragnących zapisać człowieka wyłącznie w postaci zero-jedynkowego kodu, różniącego się od komputera wyłącznie rodzajem nośnika (białko zamiast krzemu).

Ba! Dehumanizująca narracja wręcz napędza kolejne odkrycia, sugerując, że człowiek to zaledwie forma pośrednia dla nowej, cyfrowej świadomości, pozbawionej ograniczeń biologicznego ciała. W ten sposób widzą nas m.in. guru transhumanistów – Raymond Kurzweil, „mózg” stojący za ChatemGPT – Ilya Sutskever, założyciele Google’a – Larry Page i Sergiej Brin, zeszłoroczny laureat nagrody Nobla – Geoffrey Hinton, Yuval Noah Harari czy pośrednio nawet Elon Musk. Z polskiego podwórka możemy wymienić takie postaci jak fizyk prof. Andrzej Dragan czy prof. Włodzisław Duch. A to tylko ci najpopularniejsi.

Po raz kolejny przekonujemy się, że idee mają konsekwencje. Futurystyczne dociekania, mimo że dalekie do ewentualnego spełnienia, już dzisiaj zmieniają postrzeganie rzeczywistości. „Techno-wizjonerzy” niemal otwartym tekstem przekonują, że człowiek w jakiego wszyscy wierzymy nigdy tak naprawdę nie istniał. Istniały zwierzęta, które uroiły sobie, na skutek myślenia wyobrażeniowego, że są czymś więcej. Skutkiem tych „urojeń” są w ich mniemaniu religie, państwa narodowe czy prawa człowieka. „Mity”, które być może sprawdzały się na pewnym etapie historii, ale dzisiaj ich czas już bezpowrotnie minął.

Nadejście inteligentnych algorytmów „znających nas lepiej niż my sami”, pozwalających sterować zbiorową świadomością, w ich mniemaniu ostatecznie dowodzi fałszywości powyższych „konstruktów”. Misja dziejowa nakazuje więc uporządkować świat na nowo, wyrzucając na śmietnik historii archaiczne, hamujące rozwój koncepcje jak wolna wola, przyrodzona godność człowieka czy Dekalog.

Ale dziwnym trafem, proponowane nowoczesne ścieżki rozwoju do złudzenia przypominają stare, dawno skompromitowane pomysły naprawy świata. Podczas gdy jednym przyświeca marzenie o „nadludziach”, ulepszanych za pomocą komponentów cyfrowych i genetyki, inni wyczekują nadejścia „doskonale zoptymalizowanego cyfrowego komunizmu” (Aaron Bastani), gdzie sztuczna inteligencja zapewni każdemu  wszystko „według potrzeb”. Trudno oprzeć się wrażeniu, że technologiczni wizjonerzy wciąż podążając utartymi ścieżkami marksistów i darwinistów społecznych, wykorzystując przełomowe odkrycia wyłącznie jako wytłumaczenie, dlaczego wadliwe koncepcje, których realizacja pociągnęła za sobą miliony istnień, akurat tym razem zadziałają.

Matematyk na Tronie Piotrowym

Papież Leon XIV zdaje się być doskonale świadomym powyższych wyzwań. Świadczy o tym nie tylko fakt przyjęcia imienia swojego wielkiego poprzednika, ale dotychczasowa ścieżka kariery. Robert Prevost, jeszcze zanim podjął decyzję o wstąpieniu do seminarium, był zawodowym matematykiem. Dla Chrystusowej misji poświęcił nawet karierę naukową na prestiżowym Uniwersytecie Harvarda. Ale jeżeli jego pontyfikat ukoronuje publikacja encykliki dotykającej trwającej techno rewolucji, wykona tysiąckrotnie lepszą pracę, niż gdyby poświęcił się omawianym zagadnieniom na drodze akademickiej. Może w tym przypadku tak przebiegają prawa Bożej opatrzności – szczera ofiara przynosi plon obfity, a to co wydaje się stracone, jaśnieje jeszcze silniejszym blaskiem.

Ostateczna batalia rozegra się bowiem, jak sugeruje pisarz i publicysta Jan Maciejewski, na poziomie dogmatów. Nie jest bowiem jasne czy i kiedy w ogóle sztuczna inteligencja osiągnie poziom ogólnej sztucznej inteligencji, czy wręcz superinteligencji, która podejmując autonomiczne decyzje i „rozmnaża się”, konstruując coraz potężniejsze wersje samej siebie. Nigdy nie mieliśmy i najprawdodpodobniej nie wypracujemy ścisłych kryteriów, pozwalających oddzielić faktyczne możliwości AI od sprytnej iluzji.

W tej sytuacji, jak już sugerują specjaliści, będziemy musieli uciec się do definicji. Mówią wprost – ogólna sztuczna inteligencja (AGI) powstanie wtedy, kiedy tak ustalimy. A to wystarczy, by pociągnąć za sobą masy. Jak sugeruje Harari, „z chwilą gdy ludzie zaczną uważać (słusznie czy też nie), że mają realną szansę uniknięcia śmierci, pragnienie życia sprawi, że przestaną chcieć ciągnąć rozklekotany wóz sztuki, ideologii i religii”. Będzie to moment, w którym nauka całkowicie przejmie rolę religii, oferując rozwiązania problemów zarezerwowanych dotychczas dla sfery nadprzyrodzonej.

Ostatecznie więc starcie pomiędzy Prawdą Chrystusową, a transhumanistycznym „Homo Deusem” odbędzie się na płaszczyźnie wiary. Zwycięży ten, kto po prostu silniej uwierzy w swoją ortodoksję. A bez stanowczego, jednoznacznego głosu Kościoła, walka ta wydaje się przez katolików – a nawet resztę ludzkości – skazana na porażkę. Zwłaszcza w perspektywie spektakularnych „cudów” nowoczesnych technologii, techno-objawienia, którego „adwent” już nadszedł.

Piotr Relich

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(27)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie