9 lipca 2025

Czy amerykańską wyjątkowość da się pogodzić z katolicyzmem? Jezuita o misji USA na świecie

(fot. picryl.com)

Czy Stany Zjednoczone posiadają szczególną misję na świecie – nad tym zagadnieniem pochylił się „The American Magazine”, zamieszczając adaptację wykładu wygłoszonego przez jezuitę o. Thomasa J. Massaro, wykładowcy z Uniwersytetu Fordham.

O. Massaro pisze o wyzwaniu rzuconym przez Kościół katolicki koncepcji „american exceptionalism”, czyli „amerykańskiej wyjątkowości”. Ta koncepcja stanowi „luźny zbiór pojęć, które od pokoleń fascynują obserwatorów amerykańskiego życia narodowego, mimo że są trudne do precyzyjnego zdefiniowania”.

W socjologii termin ten był używany do dokumentowania tego, „w jaki sposób Stany Zjednoczone są statystycznym wyjątkiem wśród innych narodów na wielu płaszczyznach, od dobrobytu materialnego i produktywności (…) po powszechność przemocy z użyciem broni palnej i uwięzień”.

Wesprzyj nas już teraz!

Znacznie trudniej jest przeprowadzić „teologicznie uzasadnioną ocenę amerykańskiej wyjątkowości”. Czy rzeczywiście Stany Zjednoczone mają szczególną misję na świecie? By odpowiedzieć na to pytanie należy wniknąć w kulturę, historię i zbiorowe zobowiązania oraz wartości narodu amerykańskiego. Należy także odpowiedzieć, „czy możliwe jest przyjęcie idei mówiącej o specjalnej, równorzędnej misji ustanowionej przez Boga dla Ameryki bez naruszania chrześcijańskich zasad etycznych i odrzucenia kluczowych cnót religijnych, takich jak miłosierdzie i pokora”.

Autor eseju zamieszczonego 7 lipca br. w „The American Magazine” zaznacza, że „każde badanie zbiorowych wartości i cnót danego narodu opiera się na przełomowych spostrzeżeniach Platona”. Państwo jako polis będące „powiększonym obrazem dusz jej mieszkańców” odzwierciedla zbiorowe cnoty, a także wady i patologie.

Amerykański socjolog Robert Bellah zauważył, że w amerykańskim społeczeństwie powszechne są pewne przesiąknięte religią pojęcia. Pisał nawet, że „Ameryka wydaje się być narodem z duszą Kościoła”. Zdefiniował on także  „amerykańską religię obywatelską”, która składa się ze zbioru wspólnych przekonań i praktyk, cechujących się „publicznym wymiarem religijnym”. Różne mity religijne odgrywają istotną rolę w narodowym samopoznaniu i kształtowaniu zbiorowej tożsamości.

Zasady amerykańskiej religii obywatelskiej funkcjonują jako mity operacyjne i odnoszą się do pochodzenia narodu amerykańskiego, mądrości zawartej w jego instytucjach i świętych tekstach, cnót wielkich przywódców i wspomnień o odporności tegoż narodu w czasach różnych prób. Religia obywatelska jest źródłem patriotyzmu i lojalności obywatelskiej, „ze względu na swoją wyjątkową zdolność do wzmacniania legitymacji amerykańskiego stylu życia”.

Trzeba także zwrócić uwagę na pojęcie „przeznaczenie”. W szczególności w XIX wieku podkreślano, że „Stany Zjednoczone są w jakiś sposób przeznaczone przez Boga do dominacji nad kontynentem, do rozciągania swojej strefy wpływów od Atlantyku po Pacyfik i dalej”.

Jezuita pisze, że „odwołania do rzekomej woli Boga uzasadniały często ambitny program ekspansji na zachód wszelkimi możliwymi sposobami: zakup ziemi, negocjowane aneksje, przejmowanie terytoriów oraz brutalne tłumienie i mordercze przesiedlenia milionów rdzennych Amerykanów, z którymi traktaty były wielokrotnie łamane z tragicznymi konsekwencjami”.

Dlatego też autor zastanawia się, czy „ta agresywna ideologia” mogła być uzasadniana jakimś „planem Bożym dla Stanów Zjednoczonych”.

Wreszcie kolejnym pojęciem, które trzeba wziąć pod uwagę jest „amerykański sen” – „idea czerpiąca z podobnego zasobu zakorzenionych wartości i pewnych godnych pochwały cech”. Chodzi o „wolność jednostki, dobrobyt materialny, solidne potwierdzenie praw własności, ducha niezależności pionierskiej, obfite możliwości ekonomiczne i łatwą mobilność społeczną”. Jak podkreśla amerykański zakonnik, „każdy z tych sześciu elementów stanowi podstawę naszego etosu narodowego i działa w pierwszej kolejności jako potężny mit kulturowy i odziedziczony sposób myślenia”.

W tym wypadku nie ma znaczenia statystyka ani empiryczna weryfikacja danych. Te sześć cech pełni funkcję „wiary” i dlatego bezcelowe jest ich kwestionowanie. Po prostu inne argumenty nie przekonają Amerykanów mocno przywiązanych do mitu, iż „ciężka praca będzie regularnie nagradzana niewyobrażalnym bogactwem”.

„Na dobre i na złe amerykańska wyjątkowość idealnie wpisuje się w te wzorce quasi-religijnych przekonań i zobowiązań. Choć jej treść pozostaje wiecznie nieuchwytna, jej zasady zawsze obejmują odniesienia do dwóch poziomów: po pierwsze, transcendentnego z poczuciem trwałości i pewnymi normatywnymi wymiarami etycznymi; a po drugie, immanentnego, odnoszącego się do empirycznego i materialnego poziomu władzy, bogactwa oraz ludzi z krwi i kości. Nie da się jej sprowadzić do żadnego z tych dwóch poziomów, ponieważ obejmuje odniesienia zarówno do właściwego porządku wszechświata, jak i do konkretnego ludu w jego historycznym istnieniu” – czytamy.

Wśród Amerykanów panuje przekonanie, że nie tylko są wyjątkowi i odrębni od swoich sąsiadów, a „nawet wyniesieni ponad nich jako z góry przewidziany globalny lider”, „ostatnia najlepsza nadzieja Ziemi”, jak mawiał Abraham Lincoln, ale także uważa się, że mieszkańcy USA są „w jakiś tajemniczy sposób faworyzowani przez bóstwo, które z aprobatą patrzy na jego działania i aktywnie pragnie, aby ta narodowa społeczność nadal żyła wspólnym życiem wokół wspólnych wartości i pewnych oznak tożsamości”.

Widać w tym wpływy protestanckich pastorów, którzy jeszcze przed  przybyciem purytańskich osadników w 1630 roku do Massachusetts, snuli wizję  „miasta położonego na górze”, wskazując na szczególne przeznaczenie wspólnoty rządzonej kalwińskimi normami (teologiczna predestynacja i ekonomia łaski). Czynił tak na przykład pastor i gubernator kolonii, John Winthrop.

Ludzie z Nowej Anglii mieli być Nowym Izraelem w Ameryce Północnej. Wspominał o tych wpływach m.in. Alexis de Tocqueville.

Ten „motyw amerykańskiej wyjątkowości odgrywał rolę w historii Stanów Zjednoczonych, kształtując samoświadomość ojców nowego narodu pod koniec XVIII wieku i motywując działania każdego kolejnego pokolenia”.

O amerykańskiej wyjątkowości można było usłyszeć w orędziach kolejnych prezydentów, od Abrahama Lincolna przez Woodrowa Wilsona, Franklina Delano Roosevelta i po prawie każdego prezydenta z czasów zimnej wojny, a również i po niej. Za Ronalda Reagana ten mit nabrał szczególnego charakteru. Także Donald Trump w tegorocznym przemówieniu inauguracyjnym do niego nawiązywał.

Jezuita przywołując książkę politologa Seymoura Martina Lipseta z 1996 roku, „American Exceptionalism: A Double-Edged Sword” zaznaczył, że „amerykańska wyjątkowość jest narzędziem, które łączy w sobie zarówno wielką obietnicę, jak i wielkie niebezpieczeństwo – często jednocześnie”.

„Ta mentalność odziedziczona po poprzednich pokoleniach  – pisze – z pewnością może służyć jako wymówka do samouwielbienia, aroganckiej brawury i wylewnego bicia się w piersi. W oderwaniu od rzeczywistości ta wersja amerykańskiej wyjątkowości jest samolubna, szowinistyczna i moralnie nie do przyjęcia, co może zatruć relacje Ameryki z potencjalnymi globalnymi partnerami”.

Jest jeszcze – zdaniem autora – „konstruktywna interpretacja” amerykańskiej wyjątkowości, która może „promować dobrobyt całej ludzkości poprzez misję służby, rozumianą jako wypełnianie podpowiedzi Boga”.

Jezuita próbuje znaleźć teologiczne uzasadnienie tak rozumianej wyjątkowości odnosząc się do nauczania społecznego Kościoła.

O. Massaro zwraca uwagę, że „jedną z częstych obserwacji jest to, że teologia katolicka dostarcza tego, czego nie mogą zapewnić ściśle świeckie teorie społeczne: satysfakcjonujące głębokie ugruntowanie naszych osądów moralnych w metafizycznych zasadach i pojęciach natury ludzkiej – zaangażowana w całą kosmologię, która podtrzymuje porządek moralny widzialnego świata”.

Fundamentem nauczania społecznego Kościoła jest akcentowanie równej godności każdej osoby ludzkiej, niezależnie od narodowości lub statusu obywatelskiego. W oczach Boga wszyscy jesteśmy tak samo cenni i nikt nie zasługuje na większą lub mniejszą uwagę z racji przynależności do jakiejkolwiek konkretnej wspólnoty narodowej. Już tu pojawia się wyzwanie dla amerykańskiej wyjątkowości.

Ponadto centralną cechą katolickiej nauki społecznej jest uniwersalizm, który odnosi się także do stosunków międzynarodowych. Autor przywołuje encyklikę papieża Franciszka „Fratelli tutti” nawiązującej do globalnej solidarności, rozwiązywania konfliktów i pojednania społecznego, opierającej się na encyklikach dwóch innych papieży: Jana XXIII („Pacem in terris”) z 1963 r. i Pawła VI „Populorum progressio” z 1967 r. Wszystkie te dokumenty wzywają do dążenia do dobra wspólnego w obrębie swoich granic i do przyczyniania się do powszechnego dobra wspólnego w społeczności światowej.

„Wizja wzajemności i powszechności troski społecznej, która wyłania się z tych trzech encyklik (i wielu innych pism papieskich), dostarcza cennego kontekstu moralnego do rekomendowania i kształtowania pewnego stylu amerykańskiego zaangażowania w sprawy świata. Właściwa postawa każdej wielkiej potęgi wobec innych narodów to taka, która podkreśla konstruktywne aspekty wyjątkowości, a mianowicie pragnienie służenia wszystkim, uchwalanie dobroczynnej etyki uniwersalistycznej, bez potencjalnie destrukcyjnych aspektów wymienionych powyżej” – konstatuje jezuita, który dodaje, że „naród, który aspiruje do bycia miastem na wzgórzu, musi zawsze pamiętać o mieście pod tym wzgórzem”. Nie może więc stale podporządkowywać sobie innych narodów i dążyć do „kontrolowania warunków globalnej wymiany dla swojej jednostronnej korzyści”.

Autor przywołał „wielkich architektów amerykańskiej teologii publicznej XX wieku”, takich jak Reinhold Niebuhr (protestant, ojciec chrześcijańskiego realizmu) czy jezuita John Courtney Murray, którzy nalegali na prowadzenie amerykańskiej polityki zagranicznej zgodnie ze standardami moralnymi.

Nie może sobie jednak poradzić z programem i postawą „America First” (lub nawet „America only”), związanej z wycofaniem się USA z wielu „godnych pochwały zobowiązań międzynarodowych”, czego przejawem miała być „likwidacja Agencji Stanów Zjednoczonych ds. Rozwoju Międzynarodowego i szerokiej gamy ważnych programów pomocy humanitarnej, pomocy zagranicznej, co zagraża całej idei globalnego przywództwa i służby, które były znakiem rozpoznawczym najlepszej wersji amerykańskiej wyjątkowości”.

Jezuita zaznacza, że „Stany Zjednoczone nadal mogą osiągnąć wielkie i szlachetne rzeczy, właśnie powołując się na amerykańską wyjątkowość właściwie rozumianą. Mogą nadal promować demokrację i prawa człowieka na całym świecie, z poczuciem służby dla całej ludzkości, opierając się egoistycznemu izolacjonizmowi, który od czasu do czasu pokazuje swoją brzydką twarz. Ale Ameryka może to robić skutecznie tylko wtedy, gdy będzie realizować te uzasadnione aspiracje z takimi cnotami jak pokora, powściągliwość i samokontrola, wykorzystując ​​szczęśliwą syntezę altruizmu i realizmu, która ukształtowała najbardziej godne pochwały oblicze amerykańskiej wyjątkowości, jako latarni nadziei dla całej ludzkości” – puentuje o. Thomas Massaro.

Autor nie odrzuca koncepcji amerykańskiej wyjątkowości, a jedynie oczekuje, że USA będą przewodzić światu, wspierając pokojowe współistnienie narodów i pomagając zwalczać ubóstwo.

Źródło: americanmagazine.org

AS

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij

Udostępnij przez

Cel na 2025 rok

Zatrzymaj ideologiczną rewolucję. Twoje wsparcie to głos za Polską chrześcijańską!

mamy: 236 915 zł cel: 500 000 zł
47%
wybierz kwotę:
Wspieram