W departamencie Pas-de-Calais ma powstać kolejna stela poświęcona ofiarom komunistycznego totalitaryzmu, która wzbudziła jednak kontrowersje polityków lewicy. Domagają się oni nawet wydania zakazu.
Pomnik ma powstać na wniosek mera miejscowości Hénin-Beaumont, Steeve’a Brioisa, który jest politykiem Zjednoczenia Narodowego (RN). Wywołuje jednak gniew lokalnych komunistów, którzy zwrócili się do prefektury o zakaz realizacji pomnika.
Upamiętnienia ofiar komunistycznego totalitaryzmu dokonano ostatnio 23 sierpnia w Saint-Raphaël, na południu kraju (departament Var). Podobny projekt chce realizować mer Hénin-Beaumont na północy Francji, ale tutaj do kontrakcji przystąpili ciągle silni w tym regionie działacze komunistycznej KPF. Komuniści złożyli 27 sierpnia donos do prefektury. Steeve Briois, burmistrz Hénin-Beaumont z ramienia RN, oświadczył, że „w pełni” popiera inicjatywę Frédérica Masqueliera, mera Saint-Raphaël (Partia Republikanie – LR) i zapowiedział, że „wkrótce postawi podobny pomnik w swoim mieście”. Steeve Briois w komunikacie prasowym napisał, że „komunizmu nie można uważać za mniej naganny, niż nazizm, a obowiązek pamięci nie może być wybiórczy, ani mieć zmiennej geometrii”.
Wesprzyj nas już teraz!
Wywołało to wściekłość miejscowych komunistów, dla których ten region był w przeszłości ich prawdziwym bastionem wyborczym. Henin-Beaumont to gmina w dawnym zagłębiu górniczym Nord-Pas-de-Calais, zresztą także duży ośrodek polonijny. Dopiero w ostatnich latach, sympatie społeczeństwa przesunęły się tu na korzyść narodowej prawicy.
„Ten pomnik nie ma znaczenia, ponieważ Francja nigdy nie była państwem komunistycznym i w Hénin-Beaumont nie należy ubolewać nad ofiarami komunizmu” – komentował zapowiedź mera, Gianni Ranieri, radny i sekretarz sekcji KPF w tej gminie. Dodał, że chodzi tu o „manewr ideologiczny mający na celu demonizację postępowej ideologii”, a stela „obraża francuskich komunistów” i działającą legalnie KPF, która była „w sercu Ruchu Oporu, odgrywając rolę w tworzeniu zabezpieczeń społecznych, zdobyciu płatnych urlopów, emerytur i wielu innych osiągnięć socjalnych”. „Nie pozwolimy, aby Steeve Briois wypaczał historię: my jesteśmy republikanami, a oni są skrajną prawicą ” – podsumował komunista. W liście skierowanym do prefekta Pas-de-Calais, Gianni Ranieri oraz dwaj komunistyczni senatorowie z tego departamentu – Cathy Apourceau-Poly i Jean-Pierre Corbisez, zwrócili się donosem o „sprawdzenie legalności projektu”, który ich zdaniem „może stanowić nadużycie władzy i atak na zasadę neutralności władz lokalnych”.
Odezwał się także rzecznik KPF, który kpił z terminu „ofiary komunizmu” w kontekście tablicy z Saint-Raphaël. Senator Ian Brossat przemawiał na zamknięcie tzw. uniwersytetu letniego Francuskiej Partii Komunistycznej w Montpellier 24 sierpnia. Wyśmiał inicjatywę mera Saint-Raphaël, a według niego jedynymi ofiarami komunizmu we Francji byli „naziści i kolaboranci i „jest to nasz największy powód do dumy”. W rzeczywistości komuniści francuscy wspomagali i kolaborowali z Sowietami, także w mordach politycznych, czy przy wysyłce po wojnie na pewną śmierć do Związku Sowieckiego, w ramach „przymusowej repatriacji”, Rosjan, którzy po wojnie chcieli się schronić w ich kraju. Działacze KPF i ich media atakowały wówczas także np. polskich żołnierzy, którzy po wojnie pozostali na Zachodzie. Francuscy komuniści zapominają także o okresie swojej kolaboracji z Niemcami i wsparciu propagandy sowieckiej w 1939 roku, kiedy to „nie chcieli umierać za Gdańsk”.
Francuscy komuniści należeli w lach 50. do najbardziej wiernych uczniów Stalina i była to partia, która najpóźniej zaczęła krytykować tzw. „błędy i wypaczenia towarzyszy” ze Wschodu. Nawet agresja w 1968 roku na Czechosłowację nie spowodowała w ich szeregach specjalnego otrzeźwienia. W pewien sposób rozkład tej partii i osłabienia nastąpiło dopiero po 1981 roku i wydarzeniach w Polsce, kiedy to dawni komuniści zaczęli nawet wspierać ruch „Solidarności”.
Teraz dawne czerwone upiory odżyły. Za sprawą pomnika ofiar komunizmu w Saint-Raphaël, w szeregach Francuskiej Partii Komunistycznej nastąpił prawdziwy kociokwik. Senator Ian Brossat nie tylko kpił z ofiar czerwonego totalitaryzmu, ale zaatakował mera Frédérica Masqueliera i zarzucił mu chęć „budowania sojuszu z Narodowym Zjednoczeniem ” i „atakowanie dziedzictwa” Francuskiej Partii Komunistycznej. Jego zdaniem „atakując komunistów, ci ludzie wspierają rząd, który niszczy dziedzictwo Narodowej Rady Oporu: zdobycze socjalne, status urzędników państwowych, służbę publiczną”. Odezwali się nie tylko komuniści, ale i inne partia lewicowe, czy np. słynna Liga Praw Człowieka, którzy „potępili rewizjonizm historyczny”.
Wydawałoby się, że komunizm to już historia, a ofiary komunizmu w XX wieku, szacowane na około 100 milionów i przewyższające liczbą ofiary nazizmu, są oczywistością, co dokumentuje m.in. wydana we Francji „Czarna Księga Komunizmu”, opublikowana w 1997 roku. A jednak kontrowersje trwają…
Stela w Saint-Raphaël rozsierdziła lewicę nie tylko ze względu na przesłanie, ale także ze względu na miejsce jej ekspozycji. Powstała obok pomnika ofiar ruchu oporu. Aktywiści PCF uznali to za dodatkową „prowokację”…
Bogdan Dobosz