4 września 2025

Nie wszystkie weta pożądane. „Demony PiS” u prezydenta Nawrockiego?

(Fot. Jacek Szydlowski / Forum)

Wśród kilku zawetowanych ostatnio przez prezydenta Karola Nawrockiego ustaw, znalazła się co najmniej jedna, której odesłanie przez głowę państwa do sejmu, przywołuje niektóre demony PiS-owskich rządów. Chodzi o ustawę obniżającą kary za w gruncie rzeczy niegroźne przestępstwa karno-skarbowe.

Dlaczego mowa o powrocie demonów PiS-owskich rządów? Bo w decyzji prezydenta Karola Nawrockiego o zawetowaniu tej ustawy widać pewien specyficzny sposób myślenia tamtej ekipy: by uszczelniać nadwyrężony wydatkami budżet gnębieniem tych, którzy w ogromnej mierze przyczyniają się do wzrostu PKB, czyli przedsiębiorców. A jeśli tej opresji fiskalnej czy karnej nie są w stanie wytrzymać, wówczas dowiadują się od polityków PiS – by przywołać tutaj chociażby wypowiedź prezesa Jarosława Kaczyńskiego– że najwyraźniej nie nadają się do prowadzenia firmy.

W uzasadnieniu prezydenckiego weta dla ustawy łagodzącej przestępstwa karno-skarbowe, pobrzmiewają właśnie echa tamtej pisowskiej wizji sektora prywatnego. Bo przecież prezydent, nie godząc się na złagodzenie absurdalnie wysokich kar dla przedsiębiorców argumentował, iż postępuje tak z uwagi na złą sytuację budżetu państwa. Niestety, obawiam się, że motywacje mogły być tutaj zgoła inne, choć oczywiście są to zwykłe spekulacje. Zanim do nich przejdziemy, zajmijmy się najpierw tym, czemu tak naprawdę sprzeciwił się prezydent i dlaczego jego weto jest po prostu szkodliwe.

Wesprzyj nas już teraz!

Co naprawdę zawetował Karol Nawrocki?

Na problem bodaj jako pierwszy bardzo zdecydowanie zwrócił uwagę Jan Rokita w „Kanale Zero”. Analizując prezydenckie weta był zdzwiony, że akurat taką ustawę Karol Nawrocki zawetował.

Rokita ma rację: ustawa pozornie bowiem nie jest kontrowersyjna społecznie, co więcej, wydaje się nawet zgodna z wolnościowymi poglądami pana prezydenta, które zaprezentował on chociażby w słynnej rozmowie ze Sławomirem Mentzenem przed II turą wyborów prezydenckich.

Przyjrzyjmy się jednak bliżej temu, co dokładnie zawetował Karol Nawrocki. Ustawa z dnia 25 lipca 2025 roku o zmianie ustawy – Kodeks skarbowy oraz ustawy – Ordynacja podatkowa, to element rządowego pakietu deregulacyjnego, którego deklaratywnym celem ma być uwolnienie Polaków od nadmiernych obciążeń administracyjnych i fiskalnych.  

Co dokładnie zmieniała ustawa? Przede wszystkim rząd zaproponował dość zdecydowane obniżenie kar za poświadczenie nieprawdy w oświadczeniach podatkowych, niezłożenie tych oświadczeń lub opóźnienie w ich złożeniu.

Rząd uznał, że materie, których dotyczą zmiany nie są specjalnie szkodliwe fiskalnie, a sądy w zasadzie nie zasądzają w ich przypadku kar maksymalnych, stąd ich ustawowe obniżenie będzie po prostu racjonalne.

Przejdźmy teraz do charakteru tych przestępstw. Nie są to faktycznie sprawy ciężkiego kalibru. Śmiało zatem można by pisać tutaj o raczej o „przestępstwach”.

Pierwsza obniżka kar miała dotyczyć sytuacji, w której przedsiębiorca zgłasza do urzędu skarbowego tzw. VAT-26, umożliwiający mu odliczenie podatku od zakupu samochodu. Już samo niezłożenie w terminie oświadczenie do US sprawia, że przedsiębiorca może odliczyć sobie jedynie 50 proc. podatku. Kara za niezłożenie stosownej informacji, której obniżenie zaproponował w ustawie rząd, jest w takich sytuacjach nakładana przez sąd i obecnie wynosi 720 składek dziennych. To kwota potencjalnie astronomiczna, bo w teorii może przekraczać – w zależności rzecz jasna od uznania przez sąd – nawet… ponad 40 mln zł. Stawka dzienna liczona jest bowiem w relacji do wynagrodzenia minimalnego i może wynosić jego jedną trzydziestą lub 400-krotność jednej trzydziestej wynagrodzenia minimalnego. W praktyce sąd – na co zresztą zwrócił uwagę ustawodawca – nie nakłada tak wysokich kar za to „przewinienie”. Gdyby jednak przyjąć najniższy wymiar kar za to „przestępstwo”, przy uwzględnieniu minimalnej stawki dziennej w 2025 roku w wysokości nieco ponad 155 zł, to mówimy o karach rzędu nawet 102 tysięcy złotych za niezłożenie takiej informacji.

W rządowej nowelizacji zaproponowano radykalne obniżenie maksymalnej stawki za niezłożenie VAT-26 ze wspomnianych 720 składek dziennych do 240 oraz za złożenie deklaracji po terminie – 120 składek dziennych.

Mówimy zatem o nadal radykalnych karach, ale jednak znacznie złagodzonych.

Ale to nie wszystko. Kolejnym punktem zawetowanej przez prezydenta ustawy były kary związane z niezłożeniem lub niezłożeniem w terminie informacji o tzw. cenach transferowych.

Czym są ceny transferowe? To kwoty płacone za usługi lub towary pomiędzy powiązanymi ze sobą firmami. Ryzyko nadużyć jest tutaj możliwe głównie w przypadku wymiany międzynarodowej. Wówczas firmy mogą teoretycznie manipulować cenami tak, by zyskiwać w krajach o niższym opodatkowaniu. Na rynku krajowym ryzyko takich nadużyć jest niższe, choć oczywiście – jak w każdym przypadku – może się pojawić, np. w związku z unikaniem podatków lokalnych czy przepływami zysków do wspólników, z którymi związana jest wypłata dywidend. Nie wchodząc w szczegóły nie są to – jak widać – jakieś szczególnie szkodliwe działania. To raczej kolejny przykład szukania przez państwo możliwości „uszczelniania” systemu, wszak w samym korzystaniu z niższych podatków nie ma niczego złego.

Za niezłożenie informacji o cenach transferowych ustawodawca proponował obniżenie kar z 720 do 240 stawek dziennych a za opóźnienie w złożeniu stosownej informacji – 120 stawek dziennych.

Wydaje się, że to znów niewystarczające, ale jednak mówimy – ponownie – o radykalnym obniżeniu kar za sprawę o stosunkowo niskiej szkodliwości. Czyli jednak jest to krok w dobrym kierunku.  

Podobnych przykładów w ustawie jest jeszcze kilka. Dotyczą one na przykład deklaracji podatkowych związanych ze stosowaniem mechanizmów pay and refund w podatku dochodowym pobieranym u źródła, która dotyczy przede wszystkim wypłat dokonywanych przez polski podmiot na rzecz zagranicznego kontrahenta. Nie wdając się tutaj w szczegóły chodzi o przedkładanie stosownych informacji urzędowi skarbowemu. Za ich niezłożenie lub poświadczenie nieprawdy również grożą wysokie grzywny. I tutaj także rząd postanowił te grzywny radykalnie obniżyć, co rzecz jasna nie zyskało uznania ze strony Pałacu Prezydenckiego.

Prezydent, wetując tę ustawę, zawetował także radykalne obniżenie kar za niezłożenie przez akcjonariuszy rozliczających się ryczałtem od dochodów informacji o udziałach w innych spółkach, przekraczających 5 proc. wartości czy za niezłożenie stosownych informacji związanych z tzw. opodatkowaniem wyrównawczym, które polskie państwo może nakładać na jednostki składowe grup międzynarodowych, jeśli te korzystają z ulg w kraju, gdzie płacą podatki.

Podsumowując: wszystkie te sprawy dotyczą po prostu zmniejszenia uciążliwości administracyjno-urzędniczej oraz presji wywieranej na firmy, w związku z często niezbyt szkodliwymi błędami w rozliczeniach czy przedkładaniu dokumentacji odpowiednim urzędom.

Dlaczego zatem prezydent zakwestionował te przepisy? I jakie to może mieć polityczne konsekwencje?

Dlaczego?

Najpierw skupmy się krótko na uzasadnieniu tego weta. W swojej wypowiedzi pan prezydent zwracał uwagę przede wszystkim na kryzys finansów publicznych. Takie tłumaczenie wydaje się w jakimś stopniu uzasadnione, tyle że sam pan prezydent w ostatnich tygodniach prezentował dość swobodne podejście do kwestii budżetowych. Nie miał problemu z propozycją podniesienia pierwszego progu podatkowego do 140 tys. dla rodzin z co najmniej dwójką dzieci czy rozszerzenia inwestycji w ramach CPK.

Prezydent w pisemnym uzasadnieniu weta, przesłanym do parlamentu, uznaje uzasadnienie dla tej deregulacji za niewystarczające. Stwierdza, że nie otrzymał od rządu wystarczających danych (np. ilości takich przestępstw) i zwraca uwagę, że choć mowa o przestępstwach formalnych, to związane są one z unikaniem podatków lub ich wyłudzeniem, co ma wpływ na stan Skarbu Państwa. W dodatku – zauważa prezydent – w innych miejscach kary z podobne przestępstwa nie zostały obniżone, co oznaczać ma brak spójności działań ustawodawcy. Wreszcie pan prezydent wyraża swoje zaniepokojenie o możliwy wzrost przestępstw skarbowych na skutek obniżenia kar.

Tyle Karol Nawrocki. Wyjaśnienia te nie wydają mi się wystarczające. Mówimy bowiem o poluzowaniu ciasnego gorsetu skarbowego, jakim związani są przedsiębiorcy, czyli absurdalnie wysokich karach. Jeśli pan prezydent dostrzega w ewentualnym podpisaniu takiej ustawy konkretne niebezpieczeństwo, dobrze by na dowód przedstawił jakieś wyliczenia, choćby symulacje związane ze stratami, jakie może ponieść Skarb Państwa. Uzasadnienie wydaje się zatem kłopotliwe: zarzucając rządowi wadliwe uzasadnienie tych konkretnych przepisów deregulacyjnych, prezydent sam argumentuje na wysokim poziomie ogólności.

Dla porządku dodajmy również, że prezydent uznał za zasadny jeden z zapisów proponowanej przez rząd ustawy, związanej z obowiązkiem wyznaczenia przez płatnika osoby obliczającej, pobierającej i wpłacającej podatek. Rząd zaproponował depenalizację tego obowiązku co zyskało deklaratywnie uznanie prezydenta, jednak nie mógł – co oczywiste – zawetować tylko części ustawy. Mógł za to – to już dopisek niżej podpisanego – złożyć stosowny projekt ustawy, jak zrobił to w przypadku tzw. ustawy wiatrakowej czy specustawy dotyczącej przywilejów dla Ukraińców, by zlikwidować de facto ten archaiczny przepis. Nic takiego jednak, jak wiemy, nie miało miejsca.

No dobrze, skoro jednak formalne uzasadnienia nas nie przekonują, zastanówmy się krótko jakie mogą być polityczne motywy takiej decyzji.

PiS-owski mental i milczenie Mentzena

To oczywiście spekulacje, ale wydaje się, że za prezydenckim wetem dotyczącym obniżenia kar za niektóre przestępstwa skarbowe może stać jedna z dwóch przyczyn. Po pierwsze, prezydent nie ma zbyt dużego pojęcia o tych sprawach, i dlatego można założyć, że otrzymawszy informację od swojego otoczenia, że brak weta osłabi jego przekaz w kwestii krytyki rządu za stan finansów publicznych, postanowił zawetować ustawę. Uznał po prostu, że służy to jego wizerunkowi i okaże się przydatnym narzędziem do krytykowania rządu.

Druga przyczyna tego weta może być związana z wpływem otoczenia pana prezydenta. Otóż jest możliwe, że w kwestiach gospodarczych w Kancelarii Prezydenta wygrywa stary, PiSowski mental, podparty socjalistycznymi poglądami. Chodzi o przekonanie, że „prywaciarza” trzeba trzymać krótko, dociskać karami, pilnować na każdym kroku, bo wtedy można wydusić z niego więcej i skutecznie załatać budżet bez szkody dla innych grup społecznych. Zgodnie z tą logiką, ustawowe obniżanie kar to blokowanie możliwości „uszczelniania” systemu, czyli lepienia budżetu między innymi za sprawą obciążeń administracyjnych.

Warto zwrócić uwagę przy tym uwagę na to, kto doradza prezydentowi w sprawach gospodarczych. To ludzie związani z PiS. Należy do nich Leszek Gruza, przed laty związany z Fundacją Republikańską, a od 2016 wiceminister w resorcie finansów prowadzonym wówczas przez Mateusza Morawieckiego. Czym tam się zajmował? Uszczelnianiem systemu podatkowego. Gruza ma dość duże poparcie ważnych ludzi w PiS. Przez lata uchodził za człowieka Mateusza Morawieckiego, ale jego późniejszą prezesurę w PKO BP poparł nieprzepadający za Morawieckim Jacek Sasin i podobno również sam prezes Jarosław Kaczyński.

Inni doradcy pana prezydenta do Piotr Głowacki, stosunkowo młody ekonomista, związany z NBP Adama Glapińskiego oraz Leszek Skiba – nieetatowy doradca – również przez lata związany z rządem PiS jako podsekretarz stanu w resorcie finansów.

Bliskość doradców pana prezydenta z PiS i polityką gospodarczą prowadzoną przez polityków tej partii, może tłumaczyć skąd taka a nie inna decyzja Karola Nawrockiego w sprawie deregulacyjnej ustawy.

Ciekawa jest jeszcze inna rzecz: jak w sprawie prezydenckiego weta zachowa się Konfederacja? Sławomir Mentzen w rozmowie z Karolem Nawrockim przed II turą wyborów prezydenckich wyraźnie akcentował wolnościowe postulaty. Rzecz jasna prezydent nie złamał żadnego punktu podpisanej wówczas liberalnej deklaracji toruńskiej, ale jednak decyzja o zawetowaniu ustawy obniżającej kary dla przedsiębiorców powinna zaniepokoić posłów z partii Krzysztofa Bosaka i Sławomira Mentzena. A szczególnie grupę polityków związanych z Nową Nadzieją. Ci jednak nabierają wody w usta.

Sławomir Mentzen nie odpisał nam na nasze pytanie o to, jak ocenia prezydenckie weto w tej sprawie oraz jak Konfederacja zachowa się, jeśli przyjdzie głosować nad jego odrzuceniem. Udało nam się skontaktować za to z posłem Konfederacji Przemysławem Wiplerem. Ale i on na zadane przez nas pytanie o weto wobec ustawy odciążającej przedsiębiorców odmówił komentarza. „To nie miejsce i czas” – skwitował.

Czy zatem sala sejmowa okaże się dobrym miejscem, by zabrać w tej sprawie zdecydowany głos? Zobaczymy. 

Krzysztof Gędłek

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(23)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie