Dzisiaj

Prof. Ossowski: Wierzę, że będą kolejne ekshumacje ofiar zbrodni wołyńskiej [Rozmowa PCh24.pl]

(Puźniki. Grupa polskich badaczy podczas prac w kwietniu 2025. Fot. Vladyslav Musiienko / Reuters / Forum)

Pogrzeb ekshumowanych ofiar zbrodni wołyńskiej w Puźnikach to ważne wydarzenie. Ale równie ważne jest to, by przywrócić tym ofiarom tożsamość. Cały proces zakończy się z chwilą, gdy na ich grobach pojawią się tabliczki z imionami i nazwiskami. Wierzę też, że strona ukraińska wyda kolejne zgody na ekshumacje – mówi PCh24 prof. Andrzej Ossowski z Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie, szef Polskiej Bazy Genetycznej Badań Totalitaryzmów.

W sobotę, 6 września odbędzie pogrzeb ofiar zbrodni dokonanej przez ukraińskich nacjonalistów w Puźnikach. Udało się coś, co jeszcze kilkanaście miesięcy temu wydawało się niezwykle skomplikowane. Co pan – jako szef zespołu badawczego, pracującego na miejscu przez wiele miesięcy – czuje w takim momencie?

Myślę, że to szczególne wydarzenie przede wszystkim dla rodzin i to je trzeba postawić na pierwszym miejscu. Natomiast dla nas, jako dla specjalistów zajmujących się przeprowadzeniem prac poszukiwawczych i badaniami identyfikacyjnymi, jest to też ważny etap, w którym widzimy efekty swojej pracy. Możemy zobaczyć, że ta praca ma rzeczywiście sens. Rodziny, po tylu latach szukania swoich krewnych, czekając jeszcze na ostateczne identyfikacje, mogą już wziąć udział w pochówku.

Wesprzyj nas już teraz!

Rozumiem, że rodziny nie wiedzą jeszcze, kim dokładnie są dla nich znalezione w Puźnikach osoby?

Tak, cały czas pracujemy nad pobranym materiałem genetycznym i spodziewamy się w tym roku pierwszych identyfikacji.

To, obok pochówku, sprawa kluczowa, bo choć rodziny, które wezmą udział w pogrzebie, wiedzą, że właśnie tutaj, w Puźnikach, zginęli ich krewni, to jednak dopiero przywrócenie odnalezionym ciałom imion i nazwisk zamknie cały proces.

Identyfikacja jest podstawowym prawem, które się należy człowiekowi po jego śmierci. I dzisiaj dysponując narzędziami oraz technologią, która na to pozwala, nie wyobrażam sobie, żeby można było zamknąć prace w Puźnikach z pominięciem tego etapu.

Dlatego w ciągu najbliższych miesięcy na krzyżach, które tutaj, w Puźnikach zostaną ustawione w miejscu pochówku ciał pomordowanych, pojawią się tabliczki z ich imionami i nazwiskami.

Skąd zatem rodziny, które wezmą udział w pogrzebie w Puźnikach, wiedzą, że to ich krewni spoczną w grobach?

Po pierwsze, przyjeżdżają tutaj rodziny, których przodkowie urodzili się w tej nieistniejącej już wsi. Proszę mi wierzyć, że w rodzinnych przekazach doskonale wiedziano, co się w Puźnikach wydarzyło. Ludzie ci nie mają wątpliwości, że ich bliscy zostali zamordowani. Poza tym, już na etapie badań, wytypowaliśmy rodziny, które są związane z odnalezionymi ofiarami. 

Natomiast badania genetyczne nadal trwają. Są one ekstremalnie trudne, ale wierzę, że w tym roku tożsamość zamordowanych zostanie ustalona.

Takie prace wymagają cierpliwości. Nie są to standardowe badania. Powiedziałbym nawet, że z uwagi na stopień trudności, są to badania przełomowe jeśli chodzi genetykę. Czegoś takiego do tej pory nie robiono. Jesteśmy tak naprawdę pierwszym zespołem, który podjął się takiego zdania. Mówimy bowiem o tak zwanych analizach porównawczych, które są bardzo skomplikowanymi obliczeniami matematycznymi i dlatego ten proces jest długotrwały.

Czy te badania są specyficzne w ogóle, czy konkretnie w przypadku ofiar rzezi wołyńskiej?

Są specyficzne w ogóle, ale w przypadku ofiar tamtych zbrodni napotykamy na pewne dodatkowe przeszkody. Jedną z nich jest to, że dysponujemy materiałem od relatywnie dalekich krewnych, w rozumieniu czysto genetycznym.  Musimy pamiętać, że ginęły tutaj całe rodziny, więc materiał, jaki mamy, pochodzi od zstępnych w rodzeństwie czy zstępnych w kuzynostwie.

W Puźnikach znaleźliśmy ciała 42 ofiar, nie tylko mężczyzn, ale też kobiet i dzieci, często małych. To też nie ułatwia całego procesu.

Proszę zrozumieć, że tu nie mówimy już o pracach ekshumacyjnych, ale o pracach czysto badawczych.

A czy jest pan w stanie powiedzieć coś na temat tego, w jaki sposób zginęły ofiary w Puźnikach?

Nie wiemy wszystkiego, więc wolałbym się na ten temat nie wypowiadać.

Ale wiecie z pewnością, że to są ofiary zbrodni wołyńskiej?

Po dokonaniu analiz medyczno-sądowych będziemy wiedzieli dokładnie co się tutaj wydarzyło. Ale z różnych źródeł oraz wstępnych oględzin mogę powiedzieć, że ludzie ci zostali zamordowani, zginęli śmiercią tragiczną. Dysponujemy przecież danymi historycznymi, na przykład relacjami świadków.

Proszę wybaczyć, że jestem tutaj ostrożny, ale my nie epatujemy brutalnością, zależy nam, żeby przedstawiać wszystko tak, jak było naprawdę. Najważniejsze dla nas jest przywrócenie tym ludziom tożsamości i ich godne pochowanie.

To jasne. Jeszcze ostatnia kwestia: w przestrzeni publicznej pojawią się teorie, że nawet jeśli Kijów wyda zgodę na kolejne ekshumacje, to uda się znaleźć jedynie niewielką część ofiar rzezi wołyńskiej. To prawda?

Wielką naiwnością byłoby myślenie, że odnajdziemy wszystkie ofiary. Po tylu latach jest to po prostu niemożliwe. Musimy pamiętać o tym, że w bardzo wielu przypadkach my nie wiemy co się stało z ciałami ofiar – czy zostały pochowane, czy nie. Natomiast to nie zwalnia nas ze starań, by odnaleźć tych ofiar jak najwięcej i je zidentyfikować. Powiem nawet mocniej: powinniśmy robić wszystko, żeby to się udało.

Powinniśmy te prace wykonywać metodycznie, z chłodnym, naukowym podejściem, bo to, jak widać, jest skuteczne. Pamiętam, że kiedy zaczynaliśmy projekt Polskiej Bazy Genetycznej Ofiar Totalitaryzmu w 2012 roku, też wszyscy mówili, że nie odnajdziemy wszystkich ofiar komunizmu. To było oczywiste, że nie wszystkich odnajdziemy i nie odnaleźliśmy, ale zrobiliśmy bardzo wiele i dzisiaj nikomu do głowy nie przyjdzie, żeby zarzucić badania naukowe na tym polu.

W kwestii prac związanych ze zbrodnią wołyńską nie powinniśmy poddawać się zniechęceniu, ale wspomagać ten proces, wspomagać instytucje, które prowadzą te badania. Oczywiście w dalszym ciągu bardzo wiele zależy od strony ukraińskiej. I muszę przyznać, że mamy pełne wsparcie naszych kolegów zza wschodniej granicy.

Proces ekshumacji ruszył i nie mamy na razie sygnałów, by cokolwiek miało się zmienić na gorsze, choć proszę pamiętać, że teren nie jest łatwy, także z uwagi na trwającą na Ukrainie wojnę.

Żeby zaszczepić jeszcze trochę optymizmu, powiem że w ubiegłym miesiącu uczestniczyłem w pracach prowadzonych przez naszych przyjaciół z Instytutu Pamięci Narodowej w Zboiskach pod Lwowem. Trwały one miesiąc i dotyczyły poszukiwań polskich żołnierzy, którzy zginęli tam w 1939 roku. Tam również współpracę ze stroną ukraińską oceniam pozytywnie. Mam nadzieję, że niebawem będą wydawane kolejne pozwolenia i będziemy mogli prowadzić dalsze badania.

Rozmawiał: Krzysztof Gędłek

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(7)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie