8 września 2025

Wysoki urzędnik NATO: Europa nie może już liczyć na Stany Zjednoczone

(fot. EPA/JIM LO SCALZO / POOL Dostawca: PAP/EPA.)

Utworzenie niezależnej europejskiej struktury bezpieczeństwa – chociaż „może być trudne” – to jednak jest to jedyna alternatywa dla Europy, by odstraszyć Rosję, przekonuje na łamach amerykańskiego „The National Interest” wysoki rangą urzędnik NATO, Hugh De Santis, który odpowiadał za strategiczną kontrolę zbrojeń w zespole planowania polityki sekretarza George’a Shultza. De Santis kierował również Europejskim Projektem Bezpieczeństwa w Carnegie Endowment for International Peace.

Jego zdaniem, „Europa znajduje się w punkcie zwrotnym” i Europejczycy absolutnie nie mogą już liczyć na Stany Zjednoczone, jeśli chodzi o gwarancje bezpieczeństwa. Nie ma znaczenia to, czy „Donald Trump zmusi prezydenta Wołodymyra Zełenskiego do przyjęcia korzystnego dla Rosji porozumienia pokojowego, czy też całkowicie wycofa się z konfliktu”.

De Santis sugeruje, że nie ma sensu schlebiać Trumpowi, ani „lobbować wśród przywódców Kongresu w nadziei, że więzi bezpieczeństwa nie zostaną zerwane”. Wyjaśnia, że niegdyś silne więzi transatlantyckie, będące po 1949 r. podstawą globalnej stabilności, osłabły z powodów handlowych i bezpieczeństwa.

Wesprzyj nas już teraz!

Bruksela próbowała jeszcze udobruchać Trumpa, przystępując w lipcu do „jednostronnej umowy handlowej ze Stanami Zjednoczonymi”, ograniczającej cła na większość towarów eksportowanych przez państwa UE do Stanów Zjednoczonych do 15 proc, czyli znacznie więcej niż obecne 1,5 proc., w zamian za zniesienie ceł na amerykańskie towary przemysłowe i preferencyjny dostęp do rynku dla produktów rolnych.

„Premier Francji François Bayrou nazwał to aktem „poddania się”. Aby zapewnić zaangażowanie Trumpa na rzecz wspólnego bezpieczeństwa NATO, europejscy sojusznicy zgodzili się miesiąc wcześniej na szczycie w Hadze na zwiększenie wydatków na obronność do 5 proc. PKB do 2035 roku. Biorąc jednak pod uwagę nieprzewidywalność Trumpa, europejscy sojusznicy nie mogą mieć pewności, że żądania handlowe i fiskalne prezydenta się nie zmienią”.

Wszystkie te i inne działania, w tym dalsze transfery amerykańskiej broni na Ukrainę, finansowane przez europejskich sojuszników, nie mają większego znaczenia w obliczu przekonania administracji Trumpa i znacznej części opinii publicznej o tym, że Chiny stanowią większe zagrożenie dla Ameryki i świata, i dlatego należy skupić się na nich.

Autor komentarza w „The National Interest” podkreśla, że prezydent Trump „wykazał się uderzającą niestałością podczas szczytu z prezydentem Władimirem Putinem na Alasce 15 sierpnia. Ani jego wcześniejsze żądanie zawieszenia broni, ani ostrzeżenie wystosowane względem Rosji przed „poważnymi konsekwencjami” w razie odmowy zawarcia zawieszenia broni nie zostały spełnione. Szczyt nie przyniósł również Ukrainie gwarancji bezpieczeństwa, o które apelowali europejscy przywódcy”.

Jego zdaniem, szczyt nawet „ujawnił rosnące zbliżenie między Rosją a Stanami Zjednoczonymi”. Putin wie, że „czas działa na jego korzyść zarówno na polu bitwy, jak i w negocjacjach z Trumpem”. „W istocie, pragnąc przypisać sobie zasługi za porozumienie, Trump zrzucił na Zełenskiego obowiązek zakończenia wojny, co prawdopodobnie oznacza oddanie około 20 procent Donbasu, nad którym Rosja nie sprawuje kontroli militarnej” – sugeruje analityk, który obawia się, że zdobycze w Donbasie jedynie ośmielą Putina do sięgania po kolejne terytoria. Putin będzie także chciał rozszerzyć swoje wpływy w państwach NATO, np. na Słowacji czy Węgrzech, które mają dążyć do normalizacji stosunków z Moskwą.

Analityk wspomina o ostrzeżeniach Sekretarza generalnego NATO Marka Rutte, który przewiduje, że Rosja rozpocznie atak na inne kraje w Europie do 2030 r., a Europejczycy nie są na to przygotowani mentalnie.

Za wyjątkiem krajów na wschodniej flance NATO, większość sojuszników unika ryzyka. Obawiają się one zerwania więzi z USA, ale im bardziej państwa europejskie będą się zbroić, tym bardziej Ameryka będzie przekonana, że trzeba wycofać wojska z Europy.

De Santis cały czas ubolewa, że europejscy przywódcy nie przygotowali opinii publicznej na „możliwość konfliktu zbrojnego z Rosją”. Przez to brak wystarczającego poparcia dla „autonomii strategicznej” i brak zdolności europejskich sojuszników do wystawienia „sprawnych sił bojowych, których obawialiby się przeciwnicy, jak zauważył prezydent Francji Emmanuel Macron”.

Europa ma rozdrobniony system zaopatrzenia w czołgi, hałubice, który utrudnia interoperacyjność i tworzenie skoordynowanych sił bojowych. Rozdrobnienie przemysłu nie sprzyja zaś konkurencyjności europejskiego bloku w handlu międzynarodowym.

„Aby zbudować niezależne siły obronne – podkreśla analityk – europejscy przywódcy musieliby porzucić swój ograniczony charakter i skupić się na najskuteczniejszych systemach uzbrojenia, niezależnie od tego, które kraje je opracują, ponieważ wspólne korzystanie z tych systemów obniżyłoby koszty zakupu.

Według Bruegel, brukselskiego think tanku, aby zapobiec udanej ofensywie rosyjskiej w państwach bałtyckich, potrzebnych byłoby co najmniej 1400 czołgów i 300 000 żołnierzy piechoty. Europa musiałaby również przezwyciężyć braki w zakresie sił powietrznych – wspólnych myśliwców zdolnych do prowadzenia konfliktów o wysokiej intensywności, tankowania w powietrzu, walki elektronicznej z powietrza oraz wywiadu, w zakresie którego w znacznym stopniu polega na Stanach Zjednoczonych.

To samo dotyczy systemów obrony przeciwrakietowej, zdjęć satelitarnych do wykrywania celów oraz dowodzenia i kontroli niezbędnych dla złożonych formacji wojskowych w czasie wojny” – czytamy na stronie nationalinterest.org w artykule zatytułowanym „Strategic Autonomy Is Europe’s Only Choice”.
Autor tekstu przypomina, że pod koniec zimnej wojny rozważano utworzenie niezależnej europejskiej struktury bezpieczeństwa, ale nie doszło do tego z wielu powodów, w tym w związku z ograniczaniem wydatków wojskowych i zwiększeniem finansowania programów socjalnych.

Dziś, w związku z „nawrotem rosyjskiego ekspansjonizmu” wzrosło zagrożenie dla bezpieczeństwa Europy. Jednocześnie nie może ona polegać na amerykańskim zaangażowaniu w obronę. Dlatego, „jeśli Europa ma być wolna i demokratyczna, będzie musiała dostosować się do obu tych realiów i polegać na swoich niezależnych zdolnościach obronnych” – konkluduje De Santis.

Źródło: nationalinterest.org
AS

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij

Udostępnij przez

Cel na 2025 rok

Zatrzymaj ideologiczną rewolucję. Twoje wsparcie to głos za Polską chrześcijańską!

mamy: 237 015 zł cel: 500 000 zł
47%
wybierz kwotę:
Wspieram