Polska odpowiedziała na rosyjskie wtargnięcie dronowe, ale odpowiedź była całkowicie nieadekwatna – kosztowała nas zbyt dużo. Dlaczego nie zbudowaliśmy dotąd systemu, który byłby w stanie skutecznie zwalczać rosyjskie drony? Mówił o tym w rozmowie z Piotrem Zychowiczem na kanale „Historia realna” Marek Budzisz, analityk Strategy&Future.
Marek Budzisz podkreślił, że biorąc pod uwagę ograniczenia naszej polityki, na wtargnięcie rosyjskich dronów zareagowaliśmy prawidłowo. – Problemem nie jest sama reakcje, ale przede wszystkim to, że nie mamy narzędzi do bardziej skutecznej reakcji – powiedział analityk.
Najbardziej niepokojące jest to, że użyliśmy siły i środków kilkadziesiąt razy droższych niż te, których użyli Rosjanie; a to oznacza, że jeżeli takie wydarzenia powtarzałyby się częściej, to szybko zlikwidujemy nasze własne zdolności do stawiania oporu i kontroli przestrzeni powietrznej.
Wesprzyj nas już teraz!
Jak stwierdził, polscy wojskowi nie jeżdżą na Ukrainę, żeby poznać problematykę współczesnej wojny. Sytuacja jest absurdalna, bo robią to ludzi prywatni. – Rozmawiają, spotykają się z tamtejszymi oficerami i producentami broni. Nie po to, żeby wszystko niewolniczo kopiować, ale żeby wiedzieć, co tam się dzieje. Niektórzy nasi wojskowi też jeżdżą, ale bardziej prywatnie niż w sposób systemowy. Państwo polskie, dowództwa naszych sił zbrojnych, nie zorganizowały misji wojskowej, której celem byłoby bieżące obserwowanie pola walki, ewolucji pola walki – zaznaczył. Potrzebna jest regularna misja, a nie poleganie na prywatnych wyjazdach żołnierzy, w tym oficerów.
– Współczesna wojna jest w gruncie rzeczy przede wszystkim wyścigiem technologicznym. Broniący się Ukraińcy wymyślają nowe rozwiązania, wymyślają też Rosjanie oczywiście, i kto będzie w stanie szybciej to robić i na większą skalę ten może uzyskać przewagę – dodał.
Marek Budzisz powiedział, że podczas gdy my strzelamy do tanich rosyjskich dronów bez ładunków wybuchowych z niezwykle drogiej broni, Ukraińcy niszczą je przy użyciu broni maszynowej czy działek przeciwlotniczych. – Żeby taki system zbudować, trzeba mieć możliwość detekcji tych dronów, czyli wiedzieć, że lecą – podkreślił, wskazując, że takiej możliwości nie mamy, podobnie jak nie posiadamy zdolności do wyliczenia trajektorii ich lotu
– Ukraińcy obserwują te drony, wytyczają bazę ich lotu i przesyłają odpowiednie instrukcje do mobilnych zespołów bojowych, które najczęściej na takich przerobionych cywilnych samolotach mają zamontowane działka czy szybkostrzelne karabiny maszynowe. One po prostu polują na te drony – wskazał. Jak dodał, testowane są też inne systemy, oparte na działkach obsługiwanych przez jednego operatora siedzącego w ukryciu.
– Nasi wojskowi, pan generał Kukuła, nie zadbali wcześniej, żeby zbudować tego rodzaju siły, bo to zagrożenie lekceważono – dodał.
Zdaniem analityka istnieją jednak polskie firmy prywatne, które produkują urządzenia namierzające i neutralizujące drony; pytanie tylko, dlaczego nie korzysta z tego wojsko.
– My się pocieszamy, że modernizujemy, że robimy; tylko robimy to wolno, niewystarczająco, nie w tych domenach, w których trzeba. Lekceważymy doświadczenia Ukrainy, jesteśmy zapatrzeni, bałwochwalczo w Stanach Zjednoczonych i nie liczymy się z groszem publicznym – dodał.
Mówiąc o możliwych działaniach odwetowych, wskazał na przykład na kwestię zamknięcia ambasady rosyjskiej w Warszawie. – Wiemy, gdzie jest zlokalizowana – w bezpośrednim sąsiedztwie hotelu rządowego, Belwederu, części MON. Moim zdaniem ta ambasada jest jednym wielkim centrum szpiegostwa radioelektronicznego – wskazał, dodając, że należy rozważyć jej zamknięcie i przejęcie terenu w ramach całej sekwencji działań wobec Rosji.
Poza tym musimy mieć zdolności do ukarania Rosji, tak, żeby móc skutecznie ją odstraszać. Trzeba wypracować polskie zdolności, tak, żebyśmy mogli sami decydować o ewentualnym użyciu eskalacyjnym naszych sił.
Źródło: youtube
Pach