Papież Leon XIV udzielił wywiadu portalowi cruxnow.com opowiadając o sprawach synodalności, polaryzacji społecznej na całym świecie, roli dyplomacji watykańskiej, mediacjach w sprawie Ukrainy itp. Fragmenty pierwszej części rozmowy udostępniono 14 września br., chociaż Elise Ann Allen z crux.com przeprowadziła ją znacznie wcześniej.
Elise Allen jest autorką biografii nowego papieża pt. „León XIV: ciudadano del mundo, misionero del siglo XXI” [Leon XIV: obywatel świata, misjonarz XXI wieku], która została wydana przez wydawnictwo Penguin Peru i będzie dostępna w sprzedaży od 18 września. Wydania w języku angielskim i portugalskim pojawią się w przyszłym roku.
Allen zapytała papieża o to, z którą perspektywą Kościoła utożsamia się: czy z amerykańską (pierwszy papież z USA), czy latynoską?
Wesprzyj nas już teraz!
– Myślę, że odpowiedź brzmi: i jedno, i drugie – odparł Leon XIV. – Oczywiście jestem Amerykaninem i bardzo się nim czuję, ale też bardzo kocham Peru, naród peruwiański, który jest częścią mnie. Połowę mojego życia duchownego spędziłem w Peru, więc perspektywa Ameryki Łacińskiej jest dla mnie bardzo cenna. Myślę, że przejawia się to również w moim docenieniu życia Kościoła w Ameryce Łacińskiej, co uważam za istotne zarówno dla mojej relacji z papieżem Franciszkiem, jak i dla mojego zrozumienia części wizji, jaką papież Franciszek miał dla Kościoła oraz dla tego, jak możemy ją kontynuować w kontekście prawdziwie proroczej wizji dla Kościoła dziś i jutro – kontynuował Ojciec Święty.
Leon XIV przyznał, że emocjonalnie jest związany z Peru, gdzie spędził sporo lat. Kocha także Włochy. Zapytany o to, jak rozumie papiestwo, odparł, że sporo musi się jeszcze nauczyć. – Jest duża część, którą czuję, że udało mi się opanować bez większych trudności, a mianowicie duszpasterstwo. Chociaż przyznaję, że jestem zaskoczony odzewem, tym, jak wspaniały jest ten ciągły kontakt z innymi, docieraniem do ludzi w każdym wieku… doceniam każdego, kimkolwiek jest (…) i słucham go – mówił.
Jednocześnie podkreślił, że „zupełnie nowym aspektem tej pracy jest przeniesienie jej na poziom światowego przywódcy”. – To bardzo publiczne, ludzie wiedzą o rozmowach telefonicznych i spotkaniach, jakie odbyłem z głowami państw różnych rządów i krajów na całym świecie w czasach, gdy głos Kościoła odgrywa znaczącą rolę – komentował.
Dodał, że „dużo się dowiaduje o roli Stolicy Apostolskiej, jaką od wielu lat odgrywa w świecie dyplomacji” i „wszystkie te rzeczy są dla niego nowe, jeśli chodzi o praktyczne zaangażowanie”. – Śledzę bieżące wydarzenia od wielu, wielu lat. Zawsze starałem się być na bieżąco z wiadomościami, ale rola papieża jest dla mnie z pewnością czymś nowym. Uczę się wiele i czuję wielkie wyzwanie, ale nie jestem przytłoczony. W tej kwestii musiałem bardzo szybko skoczyć na głęboką wodę. Bycie papieżem, Następcą św. Piotra, proszonym o utwierdzanie innych w wierze, co jest najważniejsze, to również coś, co może się wydarzyć tylko dzięki łasce Bożej. Nie ma innego wytłumaczenia. Duch Święty to jedyny sposób, by wyjaśnić, jak zostałem wybrany na ten urząd, do tej posługi. Ze względu na moją wiarę, ze względu na to, co przeżyłem, ze względu na moje zrozumienie Jezusa Chrystusa i Ewangelii, powiedziałem: „tak, jestem tutaj”. Mam nadzieję, że będę mógł utwierdzać innych w ich wierze, ponieważ to jest najważniejsza rola Następcy św. Piotra – mówił.
Leona XIV został zapytany o to, na ile realne jest, by Watykan był mediatorem w konflikcie na Ukrainie.
Papież odparł: – Poczyniłbym rozróżnienie między głosem Stolicy Apostolskiej opowiadającej się za pokojem a rolą mediatora, która moim zdaniem bardzo się różni i nie jest tak realistyczna, jak ta pierwsza. Myślę, że ludzie słyszeli moje różne apele, głos chrześcijan i ludzi dobrej woli, mówiących, że pokój jest jedyną odpowiedzią. Bezsensowne zabijanie ludzi na przestrzeni lat – w tym konkretnym konflikcie, ale i w innych konfliktach – myślę, że ludzie muszą się jakoś obudzić i powiedzieć, że jest inny sposób. Myślenie o Watykanie jako mediatorze, nawet gdy kilka razy proponowaliśmy zorganizowanie spotkań negocjacyjnych między Ukrainą a Rosją, czy to w Watykanie, czy w innym miejscu należącym do Kościoła, jest dla mnie bardzo ważne. Stolica Apostolska od początku wojny dokładała wszelkich starań, aby utrzymać stanowisko, które – choć trudne – nie jest ani po jednej, ani po drugiej stronie, lecz prawdziwie neutralne. […] Myślę, że wielu różnych aktorów musi się wystarczająco mocno starać, aby strony konfliktu powiedziały: „dość tego i poszukajmy innego sposobu na rozwiązanie naszych sporów”. Nieustannie mamy nadzieję. Jestem głęboko przekonany, że nigdy nie możemy tracić nadziei. Pokładam wielkie nadzieje w ludzkiej naturze. Jest strona negatywna; są źli aktorzy, są pokusy. Po każdej stronie, niezależnie od stanowiska, można znaleźć motywacje dobre i motywacje złe. A jednak ciągłe zachęcanie ludzi do patrzenia na wyższe wartości, na prawdziwe wartości, ma znaczenie. Można mieć nadzieję i próbować naciskać, i mówić ludziom: „zróbmy to inaczej” – wyjaśnił papież.
Został też zapytany o swoje pierwsze przemówienie wygłoszone na balkonie Bazyliki św. Piotra. Allen dociekała, jakie mosty chce budować.
Leon XIV wyjaśnił, że „przede wszystkim mosty buduje się poprzez dialog”. Stolica Apostolska prowadzi „przynajmniej pewnego rodzaju dialog, spotkania ze światowymi przywódcami z organizacji międzynarodowych”. – Teoretycznie Organizacja Narodów Zjednoczonych powinna być miejscem, gdzie rozpatrywane jest wiele z tych kwestii. Niestety, wydaje się, że powszechnie uznaje się, że Organizacja Narodów Zjednoczonych, przynajmniej w tym momencie, utraciła zdolność jednoczenia ludzi w kwestiach wielostronnych. Wiele osób mówi: „trzeba prowadzić dialog dwustronny”, aby spróbować połączyć siły, ponieważ na różnych poziomach istnieją przeszkody utrudniające postęp w sprawach wielostronnych. Musimy stale przypominać sobie o potencjale ludzkości, aby przezwyciężyć przemoc i nienawiść, które coraz bardziej nas dzielą. Żyjemy w czasach, w których polaryzacja wydaje się być jednym z najpopularniejszych słów, ale nikomu nie pomaga. A jeśli już komuś pomaga, to niewielu, gdy wszyscy inni cierpią. Dlatego uważam, że ważne jest, aby nadal podnosić te kwestie – wyjaśnił papież.
Indagowany, w jaki sposób można byłoby poradzić sobie z polaryzacją na całym świecie, Ojciec Święty odparł, że z jednej strony „poruszenie tego problemu i rozmowa o nim” jest ważna, ale „bardzo ważne jest rozpoczęcie głębszej refleksji, próby zrozumienia: dlaczego świat jest tak spolaryzowany?” – Co się dzieje? Myślę, że wiele czynników do tego doprowadziło. Nie twierdzę, że znam wszystkie odpowiedzi, ale z pewnością dostrzegam rzeczywistość w niektórych skutkach. Kryzys z 2020 roku i pandemia z pewnością miały na to wpływ, ale myślę, że zaczęły się wcześniej… Być może u niektórych… utrata wyższego poczucia sensu ludzkiego życia miałaby z tym coś wspólnego, co dotknęło ludzi na wielu poziomach: wartość życia ludzkiego, rodziny i społeczeństwa. Jeśli stracimy poczucie tych wartości, co będzie miało znaczenie? – pytał retorycznie papież.
– Do tego dochodzi kilka innych czynników, z których jeden, moim zdaniem, jest bardzo istotny: to stale rosnąca przepaść między dochodami klasy robotniczej a pieniędzmi, jakie otrzymują najbogatsi. Na przykład prezesi, którzy 60 lat temu mogli zarabiać cztery do sześciu razy więcej niż pracownicy, a ostatnia liczba, jaką widziałem, to 600 razy więcej niż przeciętny pracownik. […] Jeśli to jedyna rzecz, która ma jeszcze wartość, to mamy poważny problem… – komentował Leona XIV.
Allen dopytywała również o to, jak rozumieć synodalność, z którą wiele osób wciąż ma problem. Papież tłumaczył: – Synodalność to postawa, otwartość, chęć zrozumienia. Mówiąc o Kościele, oznacza to, że każdy członek Kościoła ma głos i rolę do odegrania poprzez modlitwę, refleksję… poprzez proces. Istnieje wiele sposobów, aby to osiągnąć, ale chodzi o dialog i wzajemny szacunek. Zjednoczenie ludzi i zrozumienie tej relacji, tej interakcji, tego tworzenia możliwości spotkań, jest ważnym wymiarem tego, jak żyjemy naszym życiem jako Kościół. Niektórzy czują się tym zagrożeni. Czasami biskupi lub księża mogą czuć: „synodalność odbierze mi autorytet”. Nie na tym polega synodalność i być może twoje wyobrażenie o tym, czym jest twój autorytet, jest nieco niejasne, błędne. Myślę, że synodalność to sposób na opisanie tego, jak możemy się zjednoczyć, być wspólnotą i dążyć do komunii jako Kościół, aby był to Kościół, którego głównym celem nie jest hierarchia instytucjonalna, ale raczej poczucie „my razem”, „nasz Kościół”. Każdy człowiek z własnym powołaniem, kapłan, świecki, biskup, misjonarz, rodzina. Każdy, kto otrzymał konkretne powołanie, ma swoją rolę do odegrania i coś do wniesienia, a razem szukamy drogi do rozwoju i wspólnego kroczenia jako Kościół. To postawa, która, moim zdaniem, może wiele nauczyć dzisiejszy świat. Chwilę temu rozmawialiśmy o polaryzacji. Myślę, że to swego rodzaju antidotum. Myślę, że to sposób na stawienie czoła niektórym z największych wyzwań, z jakimi mierzymy się we współczesnym świecie. Jeśli wsłuchamy się w Ewangelię i wspólnie się nad nią zastanowimy, i jeśli będziemy starać się iść razem naprzód, słuchając się nawzajem, starając się odkryć, co Bóg mówi do nas dzisiaj, wiele możemy zyskać – konstatował papież.
Następca św. Piotra doceniając proces synodalny w Kościele Ameryki Południowej wyraził nadzieję, że „będziemy mogli nadal czerpać z doświadczeń ostatnich kilku lat i znaleźć sposoby na bycie Kościołem razem”. – Nie chodzi o to, by próbować przekształcić Kościół w jakiś rodzaj demokratycznego rządu, który, patrząc na wiele krajów na świecie, niekoniecznie jest idealnym rozwiązaniem. Chodzi o szacunek, zrozumienie życia Kościoła takim, jakim jest, i powiedzenie: „musimy to zrobić razem”. Myślę, że to daje Kościołowi wielką szansę i umożliwia mu nawiązanie kontaktu z resztą świata. Myślę, że od czasów Soboru Watykańskiego II jest to znaczące i wciąż wiele jest do zrobienia – wyjaśnił Leon XIV.
Źródło: cruxnow.com
AS