W morderstwie Charliego Kirka – poza tragedią owdowiałej żony i osieroconych dzieci – jest i pewien pouczający morał. Zewsząd słyszymy, że jeżeli tylko zaczniemy rozmawiać ze światem językiem „dialogu”, stroniąc od „prozelityzmu” i „budując mosty”, to droga do przyjaznego współistnienia Kościoła ze współczesnością stanie otworem. Tymczasem Charlie Kirk był przecież wzorem gotowości na dyskusję i wymianę spojrzeń. Mimo tego został zamordowany. Prześladowania, jakie ma dla głosicieli prawdy rewolucyjny i zsekularyzowany świat to nie „kwestia smaku”, z jakim przemawiamy. To kwestia prawdy, do której ojciec kłamstwa nie chce pozwolić nam się zbliżyć.
We wtorek 16 września przed sądem stanąć ma domniemany zabójca Charliego Kirka – 22-letni Tyler Robinson. Wokół podejrzanego krąży wiele plotek. Niektórzy twierdzą, że za pojmanie Robinsona odpowiadała interwencja pastora, inni, że jego własnego ojca. Gdzie indziej dowiedzieć się można, że winny sam oddał się w ręce służb.
Pełniejszy obraz mordercy ukaże się nam dopiero w wyniku śledztwa. Dotychczas poznaliśmy już jednak wymowne elementy jego biogramu. 22-letni Tyler Robinson był w homoseksualnym związku z mężczyzną, który uznaje się za kobietę. Według informacji powielanych w sieci miał utrzymywać także kontakty z samozwańczym ruchem „antyfaszystowskim”, tzw. antifą.
Wesprzyj nas już teraz!
Zamach, jakiego 22-latek dokonał na życie wpływowego działacza i młodego ojca poprzedzały już wcześniej przykłady lewicowej nienawiści do Charliego Kirka. Są one o tyle godne uwagi, że miały miejsce w czasie spotkań o formule zaproszenia do merytorycznej dyskusji. To wymowne obrazy, w których czysta nienawiść i emocjonalne oburzenie radykałów towarzyszy zupełnej niezdolności do merytorycznego przedstawienia własnego światopoglądu.
Nagranie jednej z podobnych konfrontacji udostępniano w mediach społecznościowych niedługo po morderstwie Charliego Kirka. Wideo ukazywało chwilę napastliwego ataku jednego ze studentów campusu na odwiedzającego teren uczelni prawicowego działacza. W stronę założyciela Turning Point USA agresor skierował zarzut „rasizmu” i wyraził do niego szczerą, osobistą niechęć. Zapytany jednak, które z poglądów głoszonych przez Kirka uważa za rasistowskie, nie potrafił odpowiedzieć. Zamiast tego obrzucił go serią epitetów, twierdząc, że zaproszenie do merytorycznej rozmowy to jedynie gra wizerunkowa. Zostawiając kojarzonego z ruchem MAGA dyskutanta ze stekiem obelg, lewicowiec odszedł. Nienawiść zarzucił oczywiście zaatakowanemu przez siebie Kirkowi.
To właśnie podczas jednego ze spotkań na terenie kampusu uniwersyteckiego miał miejsce niedawny zamach na założyciela Turning Point USA. W trakcie swojego ostatniego wystąpienia wiodący komentator i aktywista polityczny przemawiał pod namiotem z napisem „prove me wrong” (ang. Udowodnij, że się mylę). To zaproszenie obrazowo kontrastuje z motywowanym ideologiczną nienawiścią morderstwem.
Gotowość do dyskusji i merytorycznej wymiany zdań Kirka – nawet wobec wyraźnie niechętnych mu osób – rzuca się w oczy jako element zarówno jego osobowości, jak i strategii. Taka postawa umożliwiła założycielowi Turning Point USA zdobycie rozpoznawalności i dobrej reputacji. Wydawałoby się również, że usposobienie Charliego Kirka zapewni mu pewną tolerancję u ideowych przeciwników.
Tak się przecież zawsze twierdzi. My katolicy słyszymy nieustannie, że akceptacja inności i wręcz obsesyjne manifestowanie otwartości na współczesność to klucz do sukcesu Kościoła i jego pozytywnego odbioru. Synodalność, słuchanie, otwartość – to hasła, którymi karmi się nas na każdym kroku. Mają one stanowić gwarant serdecznego kontaktu między wiernymi a niekatolikami i zapewnić tym samym miejsce Kościołowi w pluralistycznym społeczeństwie.
Tymczasem mimo takiej postawy Charlie Kirk został zamordowany… pod namiotem ze sloganem zapraszającym do wymiany zdań. Światowa lewica – jakimś cudem – wcale nie opłakuje zgodnie tej zbrodni.
Na przykład wokalista londyńskiego duetu muzycznego „Bob Vylan” świętował radośnie wieść o morderstwie młodego ojca i aktywisty w czasie swojego koncertu. Lewicowy muzyk – często sięgający po tematy polityczne – życzył Charliemu Kirkowi, by jego doczesne szczątki zostały splugawione i wulgarnie go obrażał, śmiejąc się i podskakując przed wykonaniem piosenki chwalącej zabójstwo. Podobnych reakcji było wśród użytkowników mediów społecznościowych wcale nie mało.
Skąd ten jad i nienawiść? Przecież Charlie Kirk nie był szefem bojówki. Miał w sobie otwartość i zapraszał do dialogu. Ba – czasem jego wypowiedzi kazały się zastanawiać, czy jego akceptacja nie jest posunięta aż nazbyt daleko. Wątpliwości mógł wywoływać na przykład jego stosunek do udziału homoseksualistów w ruchu MAGA. Kirk mówił podczas jednego ze spotkań, że sam oczywiście nie uznaje związków tego rodzaju za moralne – ale z ich aktywnością w zapleczu politycznym Donalda Trumpa jest zupełnie pogodzony.
Wbrew mitom, jakimi się nas karmi, otwarta postawa Kirka okazała się wprawdzie skuteczna jako narzędzie budowania pozycji – ale w żadnym wypadku nie sprawiła, by przeciwnicy cywilizacji i prawa naturalnego darzyli go akceptacją. Tym samym morderstwo amerykańskiego działacza niesie w sobie dla nas bardzo ważną lekcję.
Konflikt i agresja, jakiej doświadczają obrońcy czy to prawdy religijnej, cywilizacji, czy prawa naturalnego, nie są owocem „sztywności” i braku otwartości na rozmowę. Tym, co antagonizuje i musi wywoływać sprzeciw, jest sama prawda.
Przejrzyście fakt ten ukazywał w swoich „apologiach” św. Justyn Męczennik. Ojciec Kościoła w dziełach dowodzących wyższości wiary i kultu chrześcijańskiego nad pogańskim zwracał uwagę na podobieństwo Zbawiciela i chrześcijan do Sokratesa.
Jak wyjaśniał święty, grecki myśliciel zwalczał niektóre nierozumne elementy kultu pogańskiego, w tym absurdalne wierzenie homeryckie. Odwrócił się od nich, szukając prawdziwego Boga. Z tego powodu demony, których aktywności i deifikacji należy upatrywać również u początków politeizmu – pchnęły przywiązanych do fałszu Ateńczyków do pozbawienia życia cnotliwego męża, tłumaczył obrazowo Ojciec Kościoła. Posiadał częściowe poznanie prawdy – i przypłacił to życiem.
Podobnie, gdy wcielony „Logos” i prawdziwy Bóg, Jezus Chrystus, zstąpił na ziemię, objawiając religię świętą, pogrążeni w błędach ludzie Go ukrzyżowali. Przyjmujących Jego naukę chrześcijan przez kolejne wieki obsypywali fałszywymi oskarżeniami i wodzili na śmierć. Wszystko dlatego, że poznali prawdę. „Demony zawsze sprawiały, że Ci którzy żyją jakkolwiek rozsądnie i uczciwie i unikają występku, są nienawidzeni”, pisał chrześcijański filozof.
Również nasza współczesność ma swoich bożków i swoje „diabły”, które zapalają ich ideologicznych zwolenników nienawiścią do obrońców prawdy katolickiej, zasad cywilizacji chrześcijańskiej czy prawa naturalnego. Święty Justyn sięga więc do nas ze starożytności z ważną lekcją wobec morderstwa Charliego Kirka: Nawet częściowe przejrzenie fałszu tego świata i odważna krytyka modnych kłamstw wystarczy, by wzbudzać nienawiść i antagonizować.
Zamordowany działacz – jak i Sokrates – nie znał całości prawdy. Pozostawał przecież protestantem, a jego przekonania polityczne – w tym proizraelskie – mogą wzbudzać szereg zastrzeżeń. Ta cząstka, którą pojął i głosił, wystarczyła jednak, by poniósł za nią najwyższą cenę. To nie „kwestia smaku”. Gotowość Charliego Kirka na dialog nie miała znaczenia. Liczyło się to, co mówił, a nie „styl”, w jakim to robił.
Tak samo jest w naszym wypadku. Czy stajemy w obronie objawienia, czy też prawa naturalnego, w każdym wypadku będziemy nienawidzeni, bez względu na to, na ile jesteśmy gotowi na wymianę zdań. A jeśli naprawdę pielęgnujemy w sobie cnoty intelektualne, niełatwo będzie nam znaleźć sympatyków nawet w najbliższych środowiskach. Względy demonów tego świata zapewnia jedynie dezercja od głoszenia prawdy. Kto przy niej trwa, ten wywołuje konflikt.
Filip Adamus