Zabójstwo Charliego Kirka powoduje coraz więcej problemów dla administracji Donalda Trumpa. Obecny prezydent bowiem po raz drugi wygrał wybory obiecując m.in. obronę wolności słowa. Teraz jednak – kiedy już sprawuje władzę – jego podwładni chcą tę wolność ograniczać i walczyć z tzw. mową nienawiści. Wielu przerażonych tym faktem konserwatystów wszczęło akcję pod nazwną „Utrzymajmy Amerykę wolną”.
Przeciwnicy ścigania tzw. mowy nienawiści wskazują, że ustawa o cenzurze „byłaby stosowana przeciwko konserwatystom, zanim zostanie zastosowana przeciwko lewicowcom”. Odnieśli się oni do wypowiedzi prokurator generalnej Pam Bondi, która oświadczyła, że Departament Sprawiedliwości „będzie ścigał” tych, którzy szerzą „mowę nienawiści”.
– Jest wolność słowa, ale jest też mowa nienawiści. I nie ma na nią miejsca, zwłaszcza teraz, zwłaszcza po tym, co stało się z Charliem, w naszym społeczeństwie. Zdecydowanie was zaatakujemy, będziemy was ścigać, jeśli będziecie atakować kogokolwiek mową nienawiści – oświadczyła Bondi 15 września.
Wesprzyj nas już teraz!
Wkrótce jej słowa zostały ostro skrytykowane nie tylko przez Demokratów, ale także na „prawicy”. Skłoniło to prokurator do wyjaśnienia swojego stanowiska dzień później na platformie X. – Mowa nienawiści, która przekracza granicę groźby przemocy, NIE jest chroniona przez pierwszą poprawkę. To przestępstwo. Zbyt długo obserwowaliśmy, jak radykalna lewica normalizuje groźby, wzywa do zabójstw i popiera przemoc polityczną. Ta era się skończyła – wyjaśniła Bondi.
Pierwsza poprawka odgrywa bardzo ważną rolę w amerykańskim społeczeństwie; chroni ona wolność słowa do tego stopnia, że dopuszcza nawet niepopularne wypowiedzi, w tym takie, które niektórzy z pewnością uznaliby za „mowę nienawiści”. W trosce o zachowanie swobody wypowiedzi toleruje się niepożądane opinie; ich zakaz mógłby mieć bowiem o wiele grosze konsekwencje dla obywateli i całej wspólnoty.
Zastrzelony przed kilkoma dniami Charlie Kirk, założyciel Turning Point USA, sam był obrońcą wolności słowa. – Mowa nienawiści nie istnieje prawnie w Ameryce. Jest mowa obrzydliwa. Jest mowa wulgarna. Jest mowa zła. I WSZYSTKO to jest chronione przez pierwszą poprawkę. Niech Ameryka będzie wolna – mówił Kirk w maju 2024 r.
Przekonywał, że definiowanie co podlega pod „mowę nienawiści” jest subiektywne, a wszelkie regulacje zmierzające do ograniczenia tego typu wypowiedzi z pewnością skończą się tym, że zostaną one wykorzystane przeciwko konserwatystom zanim zostaną użyte przeciwko lewicowcom.
Nie tylko Kirk, ale Republikanie w ogóle do tej pory bronili wolności słowa przeciwko Demokratom, którzy próbowali karać za rzekomą „mowę nienawiści”. W lipcu 2025 r. kongresmenka Nancy Mace – republikanka z Karoliny Południowej – skrytykowała projekt ustawy opanowanego przez Demokratów Senatu Kalifornii, który przewidywał wysokie kary dla platform internetowych za brak cenzury użytkowników. – Kalifornia chce nałożyć na platformy grzywnę w wysokości miliona dolarów, jeśli nie będą cenzurować tego, co nazywa się „mową nienawiści” – napisała na platformie X. Projekt stanowego Senatu oznaczałby bowiem w praktyce kary dla serwisów internetowych, jeśli te nie będą cenzurowały wypowiedzi konserwatystów.
Wolności słowa bronił również – jeszcze jako senator – obecny wiceprezydent USA J.D. Vance. W 2022 r. bowiem wywodzący się z Demokratów gubernator Minnesoty Tim Walz powiedział, że „nie ma gwarancji wolności słowa w kwestii dezinformacji i mowy nienawiści, a zwłaszcza w kontekście naszej demokracji”. Vance odpowiedział mu wtedy, że pierwsza poprawka jest „najświętszym prawem USA”. – Atakujecie nas za to, że nie wierzymy w demokrację. Najświętszym prawem w ramach demokracji Stanów Zjednoczonych jest pierwsza poprawka. Sam powiedziałeś, że nie ma prawa do dezinformacji gwarantowanego przez pierwszą poprawkę. Kamala Harris chce wykorzystać władzę rządu i wielkich firm technologicznych, aby uciszyć ludzi i uniemożliwić im wyrażanie swoich opinii. To zagrożenie dla demokracji, które przetrwa obecny moment polityczny. Chciałbym, aby zarówno demokraci, jak i republikanie odrzucili cenzurę – mówił obecny wiceprezydent USA. A już jako wiceprezydent USA, Vance wielokrotnie ganił cenzuralną politykę europejską i karanie ludzi za posty zamieszczane w mediach społecznościowych.
Wypowiedź prokurator generalnej Pam Bondi z 16 września o ściganiu za „mowę nienawiści” przeczy zatem dotychczasowym wypowiedziom sojuszników Trumpa broniących wolności słowa. Sam Donald Trump został 16 września zapytany przez reportera o to, co sądzi o komentarzu prokurator Bondi. – Prawdopodobnie będzie atakować takich ludzi jak ty, bo traktujesz mnie tak niesprawiedliwie. To nienawiść. Masz w sercu mnóstwo nienawiści – odparł wyraźnie poirytowany Trump – Chcemy, żeby wszystko było sprawiedliwe. Nie było sprawiedliwie. Radykalna lewica wyrządziła krajowi ogromne szkody, ale naprawiamy to – dodał prezydent USA.
Politycy z Florydy poszli jeszcze dalej, zapowiadając karanie ludzi za komentarze dotyczące zabójstwa Charliego Kirka, które im się nie podobają. Przekonują także, że nie będzie to naruszać pierwszej poprawki. I tak Departament Edukacji Florydy zapowiedział, że przeanalizuje nikczemne komentarze zamieszczone przez nauczycieli w mediach społecznościowych dotyczące przerażającego zabójstwa Charliego Kirka. Znowu Sekretarz stanu i były senator Florydy Marco Rubio mówił w stacji Fox News, że Stany Zjednoczone powinny cofnąć wizy osobom, które „świętują morderstwo” Kirka.
Znowu republikański kongresmen Carlos Giménez z Miami dał nową wykładnię wolności słowa, która rzekomo ma chronić ludzi przed konsekwencjami prawnymi, a nie zawodowymi. – Możemy swobodnie mówić co chcemy, bez obawy przed aresztowaniem, ale ci, którzy świętują śmierć Charliego Kirka, mają prawo STRACIĆ Z tego powodu PRACĘ! – napisał Giménez na platformie X 12 września. Podobne komentarze wygłosił podczas konferencji prasowej, wzywając Steve’a Cody’ego – radnego Demokratów z Palmetto Bay – do rezygnacji z funkcji w związku z jego usuniętymi już postami na Facebooku, w których kpił ze śmierci Kirka. Cody powiedział w poniedziałek w „Miami Herald”, że opublikowany post jest „głupi”, ale nie zamierza rezygnować.
Jak przekonuje Howard Wasserman, profesor prawa z Florida International University, działania republikańskich polityków na Florydzie są „ogromnym problemem”. – Właśnie tego zabrania pierwsza poprawka, czyli karania ludzi przez rząd, w tym poprzez takie działania, jak zwolnienie ich z pracy lub nakłonienie prywatnego pracodawcy do zwolnienia ich z pracy, ze względu na to, że rządowi lub osobie z rządu nie podoba się to, co ktoś mówi – wyjaśnia prawnik.
Zgodnie z przyjętą od dawna doktryną, władze amerykańskie nie mogą wykorzystywać swojej pozycji do „wymuszania” cenzury. Tymczasem już teraz odbywa się zwalnianie profesorów, którzy wyrażali radość – czasami nawet w niewybredny sposób – z morderstwa Charliego Kirka. Władze grożą uczelniom odebraniem funduszy, jeśli nie zwolnią one profesorów za ich niewybredne komentarze. Jednak prawnicy nie mają wątpliwości iż zwalniani wykładowcy wygrają w sądzie i będą mogli domagać się wysokich odszkodowań.
Nad zakazem tzw. mowy nienawiści Amerykanie debatują od lat. Za każdym razem jednak pojawia się problem z określeniem co termin „mowa nienawiści” miałby rzeczywiście oznaczać. Niejasność terminologiczna nie jest tolerowana w amerykańskim systemie prawnym, a według orzeczenia Sądu Najwyższego USA, każde prawo „nadmiernie niejasne” jest niezgodne z konstytucją. Pojęcia prawne muszą być zatem zrozumiałe dla osób „o przeciętnej inteligencji”; w przeciwnym razie naruszone są zasady sprawiedliwej i uczciwej procedury oraz równości. Niejasne prawo jest bowiem z natury podatne na arbitralne i dyskryminujące egzekwowanie. A jeśli „nadmiernie niejasne prawo” reguluje mowę, to narusza ono również pierwszą poprawkę (prawo do wolności słowa), gdyż nieuchronnie powstrzymuje ludzi od wypowiadania się w tych kwestiach w obawie, że mogliby naruszyć prawo. Dlatego Sąd Najwyższy „ze szczególnym rygorem” narzucił doktrynę „void for vagueness”, która piętnuje nieostry język definicji prawnych w prawie karnym. Uznaje się wręcz, że nie można karać za czyny, które nie są precyzyjnie zdefiniowane, bo w przeciwnym razie zagrażałoby to stabilności systemu prawnego.
Zgoła odmienne podejście jest w Europie, w tym w Polsce, gdzie uznaje się, że elastyczność czy brak precyzji sprawia, że prawo można dostosowywać w zależności od okoliczności, unikając „ortodoksyjnego” trzymania się jego litery. Takie podejście sprzyja aktywizmowi sędziowskiemu i prowadzi do wielu nadużyć i nadinterpretacji przepisów. Koncepcja karania za „mowę nienawiści” została rozwinięta w Niemczech i rozprzestrzeniła się na inne kraje po II wojnie światowej.
Uwzględniając doktrynę „void for vagueess”, niejasność doprowadziłaby rząd do tłumienia zarówno zabronionej jak i dozwolonej mowy, ograniczając podstawową wolność obywateli, którą jest wolność słowa. Jest zatem wątpliwe czy w przypadku fałszywych alarmów korzyści z tłumienia tejże wolności przeważyły nad kosztami. Niejasność sugerowałaby także, że rządowe regulacje dotyczące wolności słowa nie mogłyby przejść rygorystycznego testu ścisłej kontroli.
Gdyby ekipa Trumpa faktycznie chciała karać za „mowę nienawiści”, nie tylko naruszyłaby pierwszą poprawkę do Konstytucji Stanów Zjednoczonych, ale również doprowadziłaby do sytuacji, w której wszystkie negatywne wypowiedzi „drugiej strony” mogłyby być uznane za „mowę nienawiści”. SN już to „przerabiał” przy okazji sprawy książki „Krzywa Bella” Charlesa Murraya i Richarda Herrnsteina z 1994 roku, w której autorzy porównywali średni wynik IQ Afroamerykanów z resztą populacji i sensowność wprowadzania reform społecznych. Mimo iż publikacja takich badań uchodziła za kontrowersyjną, sąd uznał, że nie można za nią karać. W podobny sposób konsekwentnie unieważniał przepisy zawierające określenia takie jak: „pogardliwy”, „obraźliwy”, czy „oburzający”, uznając, że rząd USA nie ma kompetencji do zakazywania „mowy nienawiści”. Sąd Najwyższy chce uniknąć oskarżeń o „dyskryminację z powodu punktu widzenia” „konkretnej ideologii motywującej lub opinii lub perspektywy mówiącego” (np. sprawa R.A.V. przeciwko miastu St. Paul).
Prawodawcy muszą uważać, aby wskutek regulacji mającej chronić jedne grupy i „uzasadniony interes” nie dyskryminowali jednocześnie innych i by z tego powodu nie powstały większe szkody. I choć w teorii sądy w niektórych przypadkach mogą podtrzymać przepisy dotyczące dyskryminacji ze względu na punkt widzenia, sędziowie muszą jednak przeprowadzić rygorystyczny test kontrolny w tym zakresie, uwzględniając chociażby ww. doktrynę „void for vagueness”.
Więcej na ten temat w książce pt. „Misinformacja, dezinformacja, malinformacja. Jak powstaje system globalnej cenzury” dostępnej na stronie: https://studiadoktrynalne.pl.
Źródło: pennlive.com, theblaze.com
AS