Choć ministerstwo oświaty nie opublikowało jeszcze dokładnych danych nt. frekwencji na zajęciach tzw. edukacji zdrowotnej, już teraz minister Barbara Nowacka powiedziała, że „spora część uczniów i rodziców” wypisała się z tego przedmiotu. MEN będzie analizować przyczyny rezygnacji, ale jako główny powód Nowacka wskazała nieobowiązkowość zajęć, za co wini Episkopat i polityków prawicy.
Okazuje się, że propagandowy przedmiot minister Nowackiej nie jest aż tak popularny jak sobie to wyobrażała. Według wstępnych danych PAP bowiem, w samym tylko Krakowie z „edukacji zdrowotnej” wypisało się trzy czwarte uczniów, a w Rzeszowie – aż 81 proc. 8 października minister oświaty zapowiedziała, że dokładne dane zostaną opublikowane końcem tego tygodnia bądź na początku przyszłego.
Nowacka za prawdopodobną porażkę jej przedmiotu wini Episkopat i prawą stronę sceny politycznej. – Doskonale państwo wiecie, że burza polityczna rozpętana przez Episkopat i polityków prawicy spowodowała, że przedmiot został w tym roku wprowadzony jako nieobowiązkowy. I oczywistą konsekwencją nieobowiązkowości jest to, że spora część uczniów i rodziców decyduje się niestety na nieskorzystanie z tego przedmiotu – powiedziała.
Wesprzyj nas już teraz!
Minister zapowiedziała analizę przyczyn niskiej frekwencji, ale według niej „pierwotną przyczyną jest nieobowiązkowość”. – To samo byłoby, gdyby nieobowiązkowa była matematyka, fizyka, chemia, biologia, geografia – stwierdziła. Na pytanie czy „edukacja zdrowotna” stanie się obowiązkową za rok odpowiedziała, że decyzja zostanie podjęta „po badaniach, ewaluacjach i rozmowach”.
Nowacka po raz kolejny powtórzyła kłamstwo, że przedmiot ten jest o „zdrowiu i bezpieczeństwie”, a nawet… „przeciwdziałaniu seksualizacji”. Wystarczy jednak przyjrzeć się podstawie programowej by zobaczyć, że ma on na celu m.in. jawną i bezwstydną propagandę niemoralności.
Źródło: PAP
AF
Diabeł tkwi w szczegółach. Co dokładnie znajdziemy w programie „edukacji zdrowotnej”?