11 października 2025

Profesor Nowak w mocnym wystąpieniu przypomniał Niemcom zbrodnie ich przodków na Polakach. TO OBOWIĄZKOWA LEKTURA!

(Prof. Andrzej Nowak. Fot. PCh24TV)

Wybitny historyk, profesor Andrzej Nowak w wykładzie imponującym erudycją, kulturą i… niezbędnym w tych warunkach opanowaniem, wygłosił na zaproszenie niemieckiej, prawicowej partii AfD wykład, w którym przywrócił proporcje we wzajemnych historycznych stosunkach; proporcje tak konsekwentnie naruszane z korzyścią dla Niemiec przez władze obydwu państw oraz potężne germańskie lobby medialne, instytucjonalne i polityczne.

 

Jestem obywatelem Polski i w tym sensie jestem zainteresowany stosunkami z Niemcami, jako naszym najważniejszym sąsiadem, czy jednym z najważniejszych sąsiadów, bo trudno tutaj o hierarchię i nie powinno się jej wprowadzać. Ale mówię także z tego miejsca jako historyk. Zajmuję się od lat dziejami Europy Wschodniej, gdzie Niemcy odgrywają bardzo ważną rolę, choć moja specjalność kieruje mnie raczej ku stosunkom polsko-rosyjskim. To jest temat, którym zajmuję się zawodowo od ponad 40 lat – zaznaczył na wstępie mówca.

Wesprzyj nas już teraz!

Uczony przypomniał też, że niedawno – w sierpniu – został doradcą prezydenta RP, a dotychczas nie pełnił żadnych funkcji publicznych. Nie był też i nie jest członkiem żadnej partii. W siedzibie parlamentu naszych zachodnich sąsiadów występował jako prywatna osoba i naukowiec.

 

Polska „nieobecna” czyli ignorowana

Tak, Polska należy do mniej zauważanych ofiar w niemieckiej pamięci realnej, w niemieckiej kulturze pamięci – zauważył profesor. Na dowód przytoczył badania opinii publicznej, przeprowadzane przez renomowane instytucje znad Renu. W 2019 roku spytano tamtejszych respondentów, kogo powinno uczcić się jako ofiary II wojny światowej.

Na pierwszym miejscu oczywiście wymienieni zostali – i słusznie – Żydzi: 82% respondentów upomniało się o upamiętnianie Żydów. Na drugim miejscu grupa Sinti i Roma – 44%. Następnie niepełnosprawni, zamordowani w czasie II wojny światowej. Dalej członkowie niemieckiego ruchu oporu, 5%. Dalej homoseksualiści i tak dalej, coraz mniej liczne kategorie już oscylujące wokół 1% lub poniżej 1% respondentów. Nie było w tej kategorii nie tylko Polaków, ale żadnych innych narodów wschodniej Europy poddanych niemieckiej okupacji w czasie II wojny światowej. I to jest wymierne świadectwo stanu niemieckiej pamięci – wypomniał prof. Nowak.

Podobne rezultaty przyniosły badania Instytutu Pileckiego sprzed około 4 lat.

Czy milion czterysta tysięcy zabitych cywilów to jest dość, żeby upomnieć się o miejsce, specjalne miejsce w pamięci niemieckiej? Przypomnę, to jest cztery razy mniej niż Żydów zamordowanych przez Niemców, ale czy cztery razy mniej oznacza, że nie warto pamiętać? Takie pytanie trzeba sobie zadać – zauważył mówca.

Sięgnął też głębiej w dzieje relacji polsko-niemieckich, wspominając rozbiory Polski i pozbawienie nas niepodległości na długie 123 lata. W procesie tym, jak wspomniał, kluczową rolę odegrały dwa mocarstwa: Prusy Fryderyka II i Fryderyka Wilhelma I oraz Rosja Katarzyny II. – Moment ten wskazuje na szczególne znaczenie skojarzenia w polskiej pamięci niebezpieczeństwa, jakie wynika nie z nacjonalizmów, tylko z imperializmów; z imperializmów, które porozumiewają się między sobą kosztem słabszych państw. Wydaje mi się, że to jest dzisiaj także niezwykle ważny i aktualny temat – podkreślił.

Wręczył też gospodarzom dwie książki swojego autorstwa, w tym między innymi wydaną również w Niemczech pozycję traktująca o porozumieniu brytyjsko-sowieckim, oddającym po I wojnie światowej Polskę w ręce bolszewików. Zdołaliśmy się wtedy jeszcze przed realizacją takiego tragicznego scenariusza obronić – dzięki cudowi nad Wisłą. Polska zyskała wtedy szansę na odbudowę swego państwa w ramach XX-lecia międzywojennego.

Otóż chciałem zwrócić uwagę na ten właśnie aspekt polskiego doświadczenia historycznego, jakie nie jest tylko partykularnym doświadczeniem czy traumą, która nie ma znaczenia i powinna być zapomniana, wyleczona – wskazywał profesor Nowak. – Nie, ponieważ zjawisko imperializmów – agresywnych, porozumiewających się między sobą kosztem słabszych – i pokusa appeasementu [ustępstw] ze strony innych mocarstw, jest stale nawracającą pokusą i niebezpieczeństwem. Więc dlatego warto w Domu Niemiecko-Polskim przypominać historię porozumiewających się ze sobą imperializmów, i niebezpieczeństwa polityki appeasementu ze strony innych mocarstw – dodał.

Prelegent powołał się na własne doświadczenie historyka. Według jego obserwacji, tym co najbardziej uderza w ostatnich wiekach w niemieckim spojrzeniu na historię, jest… niedostrzeganie Polski. W ten sposób profesor w elegancki sposób wytknął Niemcom pogardliwy stosunek do naszego kraju ze strony elit rządzących ich państwem, i to od dawna. – Nie jakaś wrogość do Polski, nie, myślę, że tego nie doświadczamy, tylko pomijanie Polski. Na wschód od Niemiec jest tylko Rosja – powiedział.

Gość przodującej obecnie w sondażach partii AfD zwrócił uwagę na powtarzające się „przejęzyczenia” tamtejszych czołowych polityków. Na przykład byłej kanclerz Angeli Merkel, nazywającej notorycznie Rosję „największym sąsiadem Niemiec”.

Takie sformułowania nasuwają historykowi wspomnienie czasów, gdy było tak dosłownie: obydwa państwa faktycznie sąsiadowały, kosztem naszego kraju.

To jest doświadczenie dwóch rozbiorów, tego z XVIII wieku i tego z paktu Ribbentrop-Mołotow; paktu, który zlikwidował niepodległe państwo polskie. A więc myślę, że warto z tego powodu już upominać się o to, ażeby Polska – i nie tylko Polska, także Litwa, Łotwa, Estonia, Ukraina, Białoruś – były dostrzegane jako kraje, które są między Niemcami a Rosją, i też są ważne – podkreślał.

Jako drugi powód, dla którego trzeba przypominać naszym zachodnim sąsiadom o znaczeniu Polski, mówca wymienił wzajemne stosunki gospodarcze. – Jeśli spojrzymy na dane ekonomiczne (…), to w obrotach handlowych Polska jest czwartym partnerem dla Niemiec, po Stanach Zjednoczonych, Chinach i Francji, daleko przed Wielką Brytanią, przed Włochami. Gdyby dołączyć do Polski jeszcze Czechy, to obroty Niemiec – czyli import i eksport do Czech i do Polski – są większe niż relacje handlowe Niemiec z Chinami. A jednak myślę, że w wyobraźni Niemców przeciętnych nie istnieje Polska jako ważny partner – podkreślił.

 

Niemiecki belfer i grunt pod okupację

Jako drugą perspektywę zaburzającą dwustronne relacje jest w przekonaniu profesora niemiecka tendencja do ustawiania się względem Polski w charakterze „nauczyciela”. – Uczą „dobrych” manier Polaków, dobrej pamięci, dobrego postępowania we współczesnej Europie. Są „adwokatem” Polski – to jeszcze pojęcie dawniejsze, kiedy Polska wstępowała do Unii Europejskiej. Metafora strasznie nieszczęśliwa, tak jakby Polska była oskarżonym. Tak samo jak nie lubię, kiedy ktoś mówi, że Polska jest adwokatem Ukrainy. Ukraina nie jest na ławie oskarżonych. Więc trzeba uważać na te metafory, a postawa nauczyciela w stosunku do Polski – bardzo często występująca w relacjach dwustronnych, w wymianie, nazwijmy to ideowej, także naukowej, wydaje mi się czymś, co ostatecznie powinno być zastąpione przez partnerskie spojrzenie na siebie nawzajem. Ani Niemcy nie powinni być nauczycielami Polaków, ani rzecz jasna Polacy nie powinni być nauczycielami Niemców – wskazywał profesor.

W dalszej części odnosił się do tematu drugiej części ekspozycji przygotowywanej w Domu Niemiecko-Polskim, czyli II wojny światowej. Historyk zwrócił uwagę na brak w projekcie wystawy odniesień do roli Republiki Weimarskiej, wprawdzie uznawanej dziś za Odrą za ofiarę nazistowskiego przewrotu, jednak „z punktu widzenia polskiego doświadczenia, nie byłoby Hitlera, gdyby nie było Republiki Weimarskiej”.

Nie byłoby na pewno polityki tak radykalnie antypolskiej, jaką realizował Hitler, gdyby nie skrajnie antypolska postawa niemal wszystkich partii i większości społeczeństwa niemieckiego w okresie Republiki Weimarskiej. I nie mówię tego tonem oskarżycielskim, bo mówimy o historii sprzed lat stu. Mówię o tym dlatego, że trudno zrozumieć, a przecież projekt Domu Niemiecko-Polskiego ma służyć rozumieniu historii, trudno zrozumieć historię II wojny światowej, zarówno gdy idzie o politykę narodowych socjalistów wobec Żydów, jak też wobec Słowian, w tym wobec Polaków, jeżeli nie przejrzymy prasy Republiki Weimarskiej, wypowiedzi najważniejszych polityków Republiki Weimarskiej, nie z partii narodowych socjalistów, z pozostałych partii, jak agresywnie nastawione one były na likwidację państwa polskiego. Dlaczego? No bo państwo polskie zaprzeczyło rozbiorom, zaprzeczyło temu zaborowi, którego Niemcy dokonały w XVIII wieku – wykładał historię słuchaczom w Berlinie uczony z Krakowa.

Te same uwarunkowania towarzyszyły w jego ocenie wydarzeniom z 1939 roku – paktowi Ribbentrop – Mołotow, będącemu konsekwencją umowy z Rapallo (1922 r.) pomiędzy Republiką Weimarską a Rosją Sowiecką. Wszystkie poufne artykuły porozumienia poprzedzającego bezpośrednio II wojnę odnosiły się do współpracy tych państw przeciwko Polsce – przede wszystkim działań wojskowych, w tym zbrojnych.

Profesor Nowak wspomniał jedno z dzieł wybitnego dramaturga Fryderyka Schillera, pt. „Demetrius”, o jednym z carów panujących krótko na początku XVII wieku.  Utwór ten „przypomina o tym, że między Niemcami a Rosją jest Polska”. – To jest dramat historyczny, jak często u Schillera, pokazujący początek wieku XVII i dramatyczny moment, w którym Republika Polska (…) dyskutuje w parlamencie nad tym, czy interweniować w Rosji, czy nie interweniować. I te debaty sejmowe są czymś, co fascynuje Schillera. Dramaturg był zdumiony faktem, że można w ten sposób o polityce zagranicznej debatować, bo Niemcy w owym czasie takiego forum nie posiadali.

Historyk przywołał też dzieło wybitnego niemieckiego teoretyka historii, zmarłego na początku naszego stulecia Reinharta Kosellecka. Przy okazji pięćdziesięciolecia zakończenia wojny na łamach dziennika „Frankfurter Allgemeine Zeitung” opublikował on w 1995 roku artykuł, w którym ponownie stanowczo zaprotestował przeciwko narzucanej odgórnie, jednolitej „polityce pamięci”. Podkreślał, że nie można „hierarchizować ofiar, powiedzieć zbudowaliśmy pomnik dla Żydów, dla ofiar Holokaustu, więc mamy sprawę odfajkowaną, załatwioną”. – Jako człowiek, który widział drugą wojnę światową, brał w niej udział po stronie sprawców, powiedział: „musimy upamiętnić tych, których zabijaliśmy”. I powiedział o Polakach na pierwszym miejscu: „im trzeba postawić pomnik” – zauważył profesor.

Koselleck obawiał się, że będzie można zaprzeczyć dominującym, fałszywym wizjom historii tylko do czasu, gdy będą jeszcze żyli gotowi na sprzeciw uczciwi świadkowie wydarzeń. Później, jak przewidywał, możliwe okaże się nawet by uczynić z historii „Disneyland”, stworzyć całkiem fikcyjną narrację.

Kontekstem tego przypomnienia był brak w projekcie Domu Niemiecko-Polskiego określenia działań okupanta naszego narodu jako ludobójstwa. To dokładnie sformułowanie zostało w projekcie użyte aż 17 razy – względem Żydów, Sinti Roma, i innych grup, ale nie w stosunku do Polaków.

Tutaj Andrzej Nowak wymienił kilka przykładowych akcji noszących cechy ludobójstwa: zbrodnię pomorską (wymordowanie od września do listopada 1939 roku około 30 – 40 tysięcy cywilnych mieszkańców Pomorza przez ich niemieckich sąsiadów), Intelligenzaktion, czyli eksterminację polskiej inteligencji w Wielkopolsce i na Pomorzu, rzeź Woli po powstaniu warszawskim…

Sam twórca tej ideologii i tej koncepcji Adolf Hitler na odprawie ze swoimi oficerami w Obersalzberg 22 sierpnia 1939 roku, czyli 8 dni przed atakiem na Polskę, powiedział: „naszym celem jest zniszczenie Polski, eksterminacja Polaków”. Powiedział to jasno, na swój sposób szczerze, można powiedzieć i jego podwładni wykonywali ten rozkaz – zauważył profesor.

Historyk wspomniał również inny „ważny moment”, jak się wyraził, „zapominany, zwłaszcza w niemieckiej pamięci historycznej”. Chodzi o cztery konferencje, które odbyły wspólnie Gestapo i NKWD w roku 1939 i 1940. – Związek Sowiecki był najbardziej lojalnym sojusznikiem Hitlera. Bez pomocy Związku Sowieckiego Hitler nie zdołałby zniszczyć Polski – zaakcentował.

 

Wybiórcza niemiecka pamięć

Otóż w projekcie, o którym mówię, pojawia się sformułowanie, że trzeba przedstawiać II wojnę światową w sposób pluralistyczny, z uwzględnieniem tożsamości mieszanych, tak, żeby uniknąć skojarzenia narodowego. Otóż istota prawdy historycznej o II wojnie światowej jest taka, że najważniejszym wyznacznikiem polityki niemieckiej w stosunku do Polaków był tylko i wyłącznie aspekt narodowy. Polacy byli zabijani za to, że są Polakami, nie z innych powodów. Narodowość była akurat w tym przypadku fundamentalnie ważna i nie do podważenia. Żadne mieszane tożsamości tutaj nie mogą tego zastąpić – mówił badacz dziejów.

Mówca nawiązał do wyrażanego niejeden raz poglądu dyrektora Instytutu Polsko-Niemieckiego w Darmstadt, profesora Peter Oliver Löwa. Kilka miesięcy temu, podczas dyskusji poświęconej koncepcji Domu Niemiecko-Polskiego stwierdził on że „ważnym zadaniem domu niemiecko-polskiego będzie przypomnienie polskiej kolaboracji z Niemcami i polskiego współdziałania w Holokauście” [od redakcji: w ostatnich dniach rząd Donalda Tuska wyróżnił Löwa polskim odznaczeniem].

Wiem, że były przykłady kolaboracji w czasie II wojny światowej i jak najbardziej powinny być badane przez historyków – wskazywał profesor Nowak. – Wiem, że były jednostki i było ich niemało, które wydawały Żydów w ręce władz niemieckich w czasie II wojny światowej. Jednak przekształcanie tego w akt współoskarżenia Polaków w Domu Niemiecko-Polskim, którego przypomnę, jedynym dysponentem jest rząd Republiki Federalnej Niemiec, i którego głównym celem, punktem wyjścia do budowy tego domu jest upamiętnienie polskich ofiar – i w takim miejscu próbuje się odwrócić akt oskarżenia dotyczący II wojny światowej w stronę podziału odpowiedzialności za Holokaust z Polakami… Wydaje mi się to – nazwę to delikatnie – pewną niezręcznością – zauważył.

Historyk powrócił też do koncepcji, która stała za inicjatywą Domu. Był nią pomnik „pamięci polskich ofiar II wojny światowej i niemieckiej okupacji Polski 1939 – 1945”. Aktualny projekt mówi jednak o „wszystkich ofiarach niemieckiej okupacji Polski 1939 – 1945”. Taki właśnie napis miałby widnieć na pomniku, który stanie w tamtym miejscu.

Różnica nie jest zupełnie subtelna, ponieważ znów rozwadnia istotę polityki okupacyjnej hitlerowskiej w Polsce. Jej podstawą nie była walka z mieszanymi tożsamościami. Jej celem była eliminacja polskiego narodu. I trzeba dlatego uwzględnić ten pierwotny termin, z którym rozpoczęto inicjatywę, o której mówimy: polskie ofiary II wojny światowej. Zwłaszcza, że niemało jest upamiętnień – jak najbardziej potrzebnych – ofiar Holokaustu, upamiętnień Sinti Roma, niepełnosprawnych umysłowo, którzy zostali zamordowani na terenie Polski, także m.in. w czasie II wojny światowej – podkreślał.

Według naukowca, rolą Domu Niemiecko-Polskiego jest także funkcja płaszczyzny spotkań, dyskusji, nawet sporów, po to by na ich końcu odnaleźć porozumienie.

 

Na koniec profesor Andrzej Nowak nawiązał do oszałamiającej liczby 516 tysięcy zewidencjonowanych przez Ministerstwo Kultury polskich zabytków, które zostały zrabowane przez Niemców. Wspomniał niedawną informację o tym, że pośród zbiorów muzeum jubilerskiego w Pforzheim, odnaleziony został pierścień króla Zygmunta Starego. – To był jeden z najwybitniejszych władców polskiej historii, władców najlepszego okresu tej historii – XVI wieku. Tak się złożyło, że to Prusy na rozkaz króla Fryderyka Wilhelma przetopiły wszystkie polskie insygnia koronacyjne. Wojska pruskie zajęły na kilka tygodni Kraków po rozbiorach, zanim oddały go Austrii. Wtedy zabrane insygnia – cztery korony oraz berła zostały zabrane do Królewca i następnie w barbarzyński sposób, na rozkaz króla pruskiego przetopione na talary pruskie. Więc nie mamy żadnych insygniów koronacyjnych świadczących o naszej wcześniejszej 800-letniej historii – przypomniał mówca.

 

– Jednym z najważniejszych, a może najważniejszym i najpiękniejszym [istniejącym] symbolem tej dawnej świetności Rzeczypospolitej jest ten właśnie pierścień. Pierścień Zygmunta Starego, być może noszony wcześniej przez jego żonę, królową Bonę. I ten pierścień właśnie został zrabowany we wrześniu 1939 roku w Sieniawie, w siedzibie książąt Czartoryskich, którzy byli właścicielami tego pierścienia od XVIII wieku.

Myślę, że dobrze by było, gdyby państwo niemieckie, gdyby politycy niemieccy wsparli wysiłki polskiego Ministerstwa Kultury, a żeby ten symbol odzyskać – nazwijmy to tak – na kolejny dobry początek rozmowy w Domu Niemiecko-Polskim – zakończył swe wystąpienie.

Pełny zapis wygłoszonego w Bundestagu na zaproszenie prawicowej partii AfD wystąpienia wieloletniego redaktora naczelnego pisma „Arcana”, zamieściło w swych mediach społecznościowych wydawnictwo Biały Kruk.

 

Źródło: YouTub e/ AfDFraktionimBundestag / Biały Kruk

Not. RoM

 

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(35)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie