Trzy niemieckie diecezje wprowadziły oficjalne błogosławieństwa par tej samej płci – w formie, która przypomina po prostu zwykłe śluby. Warto się zastanowić, jak za Odrą doszło do tak poważnych zmian doktrynalnych i moralnych – i jaka powinna być polska odpowiedź.
Błogosławienie par tej samej płci – najnowsze wydarzenia
13 października decyzję o wprowadzeniu błogosławienia par tej samej płci ogłosiła diecezja Akwizgranu. Biskup Helmut Dieser stwierdził, że konieczna jest duża otwartość na ludzi, niezależnie od ich orientacji seksualnej i tożsamości płciowej. Wcześniej to samo zrobiły już dwie inne diecezje, Limburg i Rottenburg-Stuttgart, ale to zmiany w Akwizgranie stanowią symbolicznie pewien przełom. To w tym mieście osiadł Karol Wielki, postać kluczowa dla historii oraz samej idei cywilizacji chrześcijańskiej – średniowiecznej Christianitas, która stanowi fundament wszystkiego, co dziś nazywamy Zachodem. W akwizgrańskiej katedrze znajduje się grób Karola Wielkiego; tam koronował się na cesarza Otton I Wielki, tam spoczywa ciało tak ważnego z perspektywy historii polskiej monarchii Ottona III. Dziś Akwizgran zamiast promieniować pięknem Christianitas staje się nieledwie stolicą homoseksualnego ruchu wewnątrzkościelnego.
Wesprzyj nas już teraz!
Biskup Helmut Dieser czy ordynariusze dwóch pozostałych tęczowych diecezji sami nie wymyślili tych błogosławieństw. Uznali po prostu za swój dokument, jaki Konferencja Episkopatu Niemiec przedstawiła opinii publicznej w kwietniu 2025 roku. Dokument ten nosi tytuł „Błogosławieństwo daje siłę miłości. Błogosławieństwa dla par, które się kochają”. To krótkie, czterostronicowe pismo, przygotowane i uchwalone przez przedstawicieli episkopatu oraz członków świeckiej organizacji zwanej Centralnym Komitetem Niemieckich Katolików (Komitet de facto współrządzi Kościołem w Niemczech razem z biskupami).
Znajdujemy tam dość szczegółowy przepis na błogosławienie par tej samej płci. Niemcy wychodzą od uznania godności osób homoseksualnej oraz całkowitej akceptacji ich skłonności. W tekście zakłada się milcząco, że akty płciowe między dwoma mężczyznami czy dwiema kobietami są moralnie akceptowalne. W efekcie proponuje się, by wszyscy biskupi wdrożyli w życie konkretne rozwiązania duszpasterskie, które zasadzają się na organizowaniu ceremonii błogosławienia pary LGBT na sposób dość zbliżony do ślubu. Z jednej strony w piśmie wyraźnie wskazuje się, że o ślub nie chodzi, z drugiej – mówi się o gościach, muzyce, wystroju, szczegółowych przygotowaniach, tekstach modlitw. Nie ślub zatem, bo jednak błogosławieństwo – ale przecież nie tylko błogosławieństwo, bo prawie ślub.
W samych Niemczech w zasadzie nikogo to już nie szokuje. Konserwatywna mniejszość widzi w decyzjach biskupów zdradę Ewangelii, ale zdecydowana większość katolików jest albo bierna, albo wręcz takie rzeczy akceptuje. To efekt długotrwałego rozwoju niemieckiej teologii moralnej. Mogę przedstawić go tu tylko w największym skrócie, chwytając się kilku kluczowych punktów.
Autonomia moralna
W 1968 roku Konferencja Episkopatu Niemiec wydała głośną Deklarację z Königstein. Dokument był poświęcony tematowi antykoncepcji w ujęciu Pawła VI, tak, jak ten przedstawił go w encyklice Humanae vitae. Niemieccy biskupi uznali wprawdzie wagę tej encykliki, ale pozwolili wiernym podejmować swoją własną decyzję w sprawie używania antykoncepcji. Jeżeli jakiś wierny doszedłby do wniosku, że zakaz antykoncepcji jest niewłaściwy, to ma prawo tak nie tylko tak uważać, ale i odpowiednio do tego postępować – nadal przystępując do Komunii świętej. Spowiednik i szafarz Eucharystii zostali zobowiązani do respektowania decyzji sumienia poszczególnych katolików.
Dlaczego przyjęto taką wykładnię, w gruncie rzeczy sprzeciwiając się Rzymowi? Niemieccy biskupi znajdowali się pod koniec lat 60. pod silnym wpływem nowatorskiej teologii moralnej, która bazowała na koncepcji autonomii moralnej. Człowiek nie miał już odnajdować zasad swojego postępowania, ale samemu je ustalać i określać. Bóg przestał być bezpośrednim dawcą moralności – stał się raczej odległym fundamentem moralności, którą ostatecznie sam człowiek autonomicznie ustala. W 1971 roku ukazała się programowa dla tego ruchu ideowego książka „Autonomia moralna i wiara chrześcijańska” pióra ks. prof. Alfonsa Auera, nauczyciela wielu prominentnych teologów kolejnych dekad, w tym znanego kardynała Waltera Kaspera. Zgodnie z koncepcją autonomii moralnej człowiek żyje moralnie tylko wtedy, kiedy sam nadaje sobie prawo – jeżeliby przyjmował prawo czysto zewnętrznie, nie żyłby już naprawdę moralnie. Niemieccy biskupi nie przyjęli w Deklaracji z Königstein autonomii moralnej wprost, ale zaproponowali wiernym rozwiązanie, które jest jej logiczną implikacją. Nauka Humanae vitae to zewnętrzne zasady, które każdy musi sam potwierdzić – albo odrzucić.
Rewolta ’68 i zmiany polityczne
W kolejnych dekadach coraz silniejszą pozycję w niemieckim życiu społecznym zajmowały idee libertynizmu seksualnego, co wiązało się z szeroko zakrojonym wpływem tak zwanej rewolty ’68. Były to studenckie protesty przeciwko ustalonemu porządkowi społecznemu i moralności przodków. Protesty te przerodziły się dość szybko w zwarty ruch intelektualny, który zdominował całą kulturę. Kościół wszedł z tym ruchem w dialog, co skutkowało uznaniem za swoje części jego idei. Dotyczy to między innymi nowej oceny homoseksualizmu. Rewolta ’68 uznała skłonności homoseksualne za całkowicie normalne, a akty płciowe pomiędzy osobami tej samej płci – za w pełni dopuszczalne moralnie. Argumentowano między innymi z nauk psychologicznych i socjologicznych. Niemiecka teologia nie chciała i nie potrafiła tego odrzucić. Nie chciała, bo wykazywała się dużą wrażliwością na twierdzenia podawane przez świat nauki jako prawdziwe. Nie potrafiła, bo homoseksualiści byli jedną z grup prześladowanych w czasach III Rzeszy i stąd otwarcie się na nich w Kościele traktowano jako wyrównywanie pewnego rachunku krzywd. Tradycyjne kościelne potępienie homoseksualizmu zaczęto postrzegać w kategoriach elementu systemu kulturowej opresji, który doprowadził do brutalnych działań nazistów. W sumie Kościół w Niemczech szedł w sprawie homoseksualizmu ręka w rękę z niemieckim państwem. Dlatego za przełomowy można uznać 1 sierpnia 2001 roku, kiedy władze zalegalizowało związki partnerskie osób tej samej płci. Od tej pory tęczowa ideologia stawała się w coraz większej mierze mainstreamem niemieckiej refleksji moralnej.
Etyka relacyjna
W tym samym 2001 roku na łamach cenionego periodyku „Stimmen der Zeit” ukazał się obszerny artykuł księdza profesora Hansa Rottera, wykładowcy w austriackim Innsbrucku. Rotter argumentował na rzecz zróżnicowania oceny aktów homoseksualnych. Jego zdaniem niektóre akty homoseksualne mogą być grzeszne, podczas gdy inne – wcale nie. Według Rottera należy odejść od oceniania aktów homoseksualnych względem prawa natury, co kończyło się koniecznie każdorazową oceną negatywną. Nowym kryterium miałaby stać się funkcja relacyjna – akty homoseksualne należy oceniać pozytywnie, jeżeli są spełniane w ramach stabilnego związku i służą jego trwałości – związku, w którym skądinąd obecnych miałoby być wiele dobrych wartości – jak odpowiedzialność, szacunek czy wzajemna troska.
Nowa koncepcja oceny aktów homoseksualnych zaczęła zyskiwać sobie rosnącą akceptację właśnie za sprawą relacyjności. Ujęto to w formule etyki relacyjnej, którą odnośnie seksualności rozwijało w kolejnych latach zwłaszcza dwóch teologów – księża profesorowie Eberhard Schockenhoff (zm. 2020) i Martin Lintner. Opublikowali na ten temat wiele prac, które spotkały się w Niemczech z bardzo dobrym przyjęciem.
Droga Synodalna i „Fiducia supplicans”
Kolejnym kamieniem milowym w podróży do ugruntowania nowej oceny homoseksualizmu stała się Droga Synodalna, reformistyczny proces kościelny rozpoczęty w roku 2019. Jej zaczynem stał się opublikowany rok wcześniej raport dotyczący skali nadużyć seksualnych, tak zwane „MHG-Studie”. W raporcie grono ekspertów postawiło tezę, zgodnie z którą negatywna ocena homoseksualizmu doprowadza niektórych księży o skłonnościach homoseksualnych na skraj rozpaczy, prowokując przestępcze zachowania względem nieletnich. Innymi słowy, Kościół zmuszał ich do ukrywania i tłamszenia własnej seksualności, a to prowadziło do zaburzeń. Dlatego tylko zgoda na ekspresję własnego homoseksualizmu mogłaby uzdrowić kościelny system i zapobiec kolejnym nadużyciom.
Wszystko to razem złożyło się na konkretną propozycję Drogi Synodalnej, by uznać homoseksualizm za rzecz normalną i godną uznania. W 2022 roku przyjęto na Drodze Synodalnej dokument, który wprost ocenił akty homoseksualne jako godziwe moralnie; rok później w kolejnym dokumencie wyrażono oczekiwanie wprowadzenia w Kościele katolickim oficjalnych błogosławieństwa dla par tej samej płci. Kiedy w grudniu 2023 roku papież Franciszek i kardynał Victor Manuel Fernández ogłosili deklarację „Fiducia supplicans”, środowiska niemieckojęzyczne podzieliły się w swoich ocenach. Niektórzy twierdzili, że to duży krok naprzód względem osób LGBT, inni – że to wciąż za mało, a konkretne rozstrzygnięcia deklaracji nie odpowiadają rzeczywistości kulturowej Niemiec i innych krajów europejskich o germańskiej kulturze.
W dokumencie z kwietnia 2025 roku, o którym pisałem na początku tekstu, niemieccy biskupi i świeccy postanowili zaproponować inkulturowaną implementację „Fiducia supplicans”. Przyjęto postulowaną przez tę deklarację otwartość wobec homoseksualistów. Odrzucono jednak szereg ograniczeń, takich jak całkowita spontaniczność błogosławieństw. Według „Fiducia supplicans” błogosławienie pary LGBT jest możliwe tylko nagle, kiedy prosi ona o to kapłana bez żadnego wcześniejszego przygotowania, w całkowitym oderwaniu od faktu zawarcia jakiegoś cywilnego związku. W Niemczech błogosławieństwa odbywają się w sposób usystematyzowany, a spontaniczność polega wyłącznie na braku jednolitej formy rytu błogosławieństwa. Pobłogosławienie pary homoseksualnej staje się de facto rodzajem kościelnej aprobaty czy zatwierdzenia zawartego wcześniej związku cywilnego, a jeżeli go nie ma – uznania subiektywnej słuszności homoseksualnej drogi życia danej pary.
Nowa nauka, polskie milczenie
Dziś w Kościele katolickim w Niemczech miliony wiernych otrzymują od swoich biskupów następującą naukę: akty homoseksualne mogą być w pełni odpowiedzialne, dobre i potrzebne, jeżeli tylko służą wspólnocie danego związku; Bóg takim parom błogosławi, bo to On stworzył homoseksualizm i chce, żeby ludzie realizowali swoją seksualność w ramach tej skłonności.
Podobna narracja nie jest ograniczona do Niemiec. Występuje wśród biskupów również – w szerszym bądź węższym zakresie – w Austrii, Szwajcarii, Luksemburgu, Belgii, Włoszech, Hiszpanii, Stanach Zjednoczonych. W Polsce jest obecna wyłącznie wśród niektórych księży i świeckich, nie biskupów, ale to może się przecież zmienić wraz z postępami zepsucia moralnego w naszym kraju.
Stolica Apostolska w ogóle nie reaguje na niemieckie decyzje. Wprawdzie deklaracja „Fiducia supplicans” może być postrzegana jako próba „ograniczenia” niemieckiej idei w całej jej pełni, ale jeżeli nawet tak by było, to chodzi o próbę całkowicie nieskuteczną, bo niepoparta żadnymi działaniami represyjnymi. Watykan w istocie akceptuje niemiecką drogę odrębną w obszarze LGBT, co rodzi bardzo poważne pytania dla całości katolickiej teologii moralnej.
Byłoby dobrze, gdyby na te pytania, z całą szczerością i odwagą, odpowiedzieli polscy teologowie. Mamy ich w naszym kraju dziesiątki tysięcy (sic). To ludzie wykształceni na ogół w konserwatywnym nurcie teologii, wiernym prawu naturalnemu. Mogliby przeprowadzić gruntowną i rzetelną refutację idei szerzonych w Niemczech. Wiara Kościoła jest naszą wspólną sprawą. Jeżeli w kilku krajach świata, a ze szczególnym natężeniem u naszego najbliższego sąsiada, zaczyna być głoszona w istotnym aspekcie w sposób diametralnie niezgodny z Tradycją – nie wolno milczeć, jeżeli nie chce się zgrzeszyć biernością.
Paweł Chmielewski