Dzisiaj

Rumuńska była kandydatka na prezydenta: „Nie ma żadnych dowodów na ingerencję rosyjską w wybory”

(Elena Lasconi. Fot. Andreea Campeanu / Reuters / Forum)

Nie ma „absolutnie żadnych dowodów” na rosyjską ingerencję w unieważnione głosowanie w 2024 roku – mówiła posłanka Elena Lasconi, kandydatka liberałów, która przed rokiem przegrała I turę wyborów z faworytem Călinem Georgescu.

Kilka dni przed rocznicą skandalicznej decyzji Sądu Konstytucyjnego, 2 grudnia br. ukazał się wywiad zatytułowany: „Rok od zawieszenia demokracji”, który przeprowadził z Lasconi francusko-rumuński dziennikarz Stéphane Luçona. Rozmowa pojawiła się na platformie Substack Francezul.

Kandydatka liberałów uważa – rok po wspólnej operacji wywiadu i Sądu Konstytucyjnego – że sztucznie wywołano kryzys, który podkopał zaufanie publiczne do rumuńskich instytucji.

Wesprzyj nas już teraz!

Nigdy się nie dowiemy, nigdy publicznie nie ujawnią prawdziwego powodu unieważnienia wyborów w 2024 roku. W ich interesie jest, by to ukryć – mówiła. – Nie ma absolutnie żadnych dowodów na rosyjską ingerencję w wybory w Rumunii – dodała Lasconi, która obecnie pełni funkcję przewodniczącej partii Związek Ratowania Rumunii.

Mogę sobie wyobrazić wpływy z każdej innej części świata, ale nie widziałam żadnych rosyjskich wpływów – komentowała dalej. – System zmienił zasady, zmienił kandydatów, ponieważ bardzo ważne było, aby prezydentem została marionetka – uważa posłanka.

Dodała, że „po pierwszej turze skontaktowały się z nią siły systemu”. Miały one zaproponować jej „mianowanie na szefa służb wywiadowczych, ale odmówiła”.

Lasconi wskazała na szereg „informacji, które mogą wydawać się nieistotne, ale jeśli je połączymy, wyłoni się spójny obraz w związku z odwołaniem wyborów”.

Wcześniej polityk, której partia wchodzi w skład frakcji Renew Europe w Parlamencie Europejskim, udzieliła podobnego wywiadu w Digi24. Nie tylko mówiła o braku jakiejkolwiek rosyjskiej ingerencji w wybory, ale wyraziła wątpliwości co do obecnego prezydenta Nicușora Dana. – Jestem pewna, że obecny prezydent ma wyraźne powiązania z prorosyjskim… finansowaniem pochodzącym z nie wiem jakiego kanału, z Białorusi…

– Nie wiem, czy Nicușor Dan jest legalnie wybranym prezydentem, nie interesuje mnie to – dodała, wskazując jednak, że ​​to „kandydat Systemu, bo mają go w garści”, choć nie wie, z jakich powodów. Jej zdaniem, „chciano go, bo jej się nie da kontrolować”.

Rumuński prezydent w wywiadzie udzielonym w listopadzie tego roku zapewniał, że zebrał mnóstwo materiałów na temat sprawy Georgescu i „rosyjska ingerencja jest o wiele lepiej udokumentowana”.

– Jedną z obietnic, które złożyłem podczas kampanii, było to, że wyjaśnimy, co się wydarzyło podczas wyborów listopadowo-grudniowych. Zebrałem mnóstwo materiałów na różnych poziomach, w tym biografię pana Georgescu, w tym to, co podczas wyborów budziło pewne podejrzenia, a w międzyczasie znacznie lepiej udokumentowaliśmy rosyjską ingerencję. W odpowiednim momencie przedstawimy syntezę wszystkich materiałów – obiecał prezydent.

Mamy raporty z wielu krajów europejskich, dysponujących bardzo solidnymi służbami wywiadowczymi. Wskazują na systematyczną manipulację i dezinformację ze strony Rosji w Europie – kontynuował. Dodał, że ma „wiele przykładów zarówno działań cybernetycznych, jak i działań manipulacyjnych i dezinformacyjnych”. Stąd, jego zdaniem, „decyzja Sądu Konstytucyjnego i wnioski CSAT były w pełni uzasadnione”.

Jednak, jak do tej pory, żaden solidny dowód nie został jeszcze ujawniony opinii publicznej.

Były kandydat na prezydenta Rumunii, Călin Georgescu, któremu w skandaliczny sposób uniemożliwiono wzięcie udziału w II turze głosowania, 16 września br. został oskarżony przez prokuraturę o współudział w podważaniu porządku konstytucyjnego, rozpowszechnianie fałszywych informacji i założenie organizacji antysemickiej.

Prokurator generalny Alex Florenta przedstawił sześć zarzutów Georgescu i wiele innych aż 21 osobom, które miały skorzystać na rosyjskich działaniach wojennych prowadzonych w ramach „wojny hybrydowej”.

W grudniu 2024 r. rumuński Sąd Konstytucyjny podjął skandaliczną decyzję – w oparciu o wniosek służb – o unieważnieniu wyborów z powodu rzekomych wpływów „obcego państwa”. Chodziło o domniemaną ingerencję Rosji. W istocie jednak to Komisja Europejska interweniowała, wykorzystując m.in. cenzuralny Akt o usługach cyfrowych (DSA).

Decyzja rumuńskiego trybunału o unieważnieniu I tury wyborów prezydenckich w tym kraju (wyrok z 6 grudnia 2024 r. ) i przedłużeniu mandatu urzędującego prezydenta wywołała szok w całej Europie. Chociaż ostro skrytykowała go Komisja Wenecka w raporcie z końca stycznia br., Komisja Europejska podjęła zdecydowane działania mające rzekomo „zabezpieczyć” przed obcą ingerencją przyszłe głosowania w krajach UE.

Sąd Konstytucyjny stwierdził, że „proces wyborczy został naznaczony (…) wieloma nieprawidłowościami i naruszeniami prawa wyborczego, które zniekształciły wolny i uczciwy charakter głosowania obywateli oraz równość szans kandydatów w wyborach, wpłynęły na przejrzysty i uczciwy charakter kampanii wyborczej i zlekceważyły ​​przepisy dotyczące jej finansowania” (paragraf 5).

Takie „nieprawidłowości” w kampanii wyborczej miały stworzyć „rażącą nierówność” między kandydatem, który rzekomo manipulował technologiami cyfrowymi, a innymi pretendentami uczestniczącymi w procesie wyborczym. „Znaczna ekspozycja” jednej osoby w mediach społecznościowych doprowadziła ponoć do wprost proporcjonalnego zmniejszenia prezentacji innych kandydatów.

Wskutek unieważnienia wyborów, Călin Georgescu zażądał od Europejskiego Trybunału Praw Człowieka (ETPC) zastosowania zabezpieczenia poprzez zawieszenie decyzji krajowego sądu i wznowienie II tury głosowania. Trybunał w Strasburgu jednak oddalił wniosek na podstawie twierdzenia, że zastosowanie zabezpieczenia wykraczałoby poza zakres artykułu 39 regulaminu trybunału, ponieważ Georgescu nie doznał „nieodwracalnej szkody”.

 

Demokracja sterowana, wariant rumuński

Casus rumuński zmotywował władze UE do zintensyfikowania działań związanych ze zwalczaniem zagranicznej ingerencji, wykorzystując w tym celu Akt o usługach cyfrowych (DSA), który przenosi zadania i kompetencje podmiotów publicznych na wielkie korporacje wyjęte spod jakiejkolwiek realnej kontroli demokratycznej.

Georgescu, wykładowca akademicki, był sceptyczny wobec NATO i opowiadał się za większą niezależnością od struktur UE. Wygrał pierwszą turę wyborów w listopadzie zeszłego roku, ale następnie, po decyzji prokuratorów, został wykluczony z II tury. Jeśli sąd przychyli się do argumentów prokuratora generalnego, wówczas Georgescu może trafić do więzienia na maksymalnie 20 lat. Oskarżyciele zarzucają mu, że czerpał korzyści z rosyjskich działań „wojny hybrydowej”, w tym szerzenia przez Moskwę „dezinformacji” i cyberataków. Zwolennicy byłego kandydata na prezydenta nie mają wątpliwości, iż zarzuty są motywowane względami politycznymi.

Oprócz Georgescu prokuratura oskarżyła 21 osób, w tym Horaţiu Potra, obywatela Rumunii i Francji, który ma być „przywódcą paramilitarnym”. Prokuratorzy twierdzą, że zamierzał wzniecić zamieszki w Bukareszcie po odwołaniu wyborów. Potra uciekł z kraju.

Były komisarz europejski Thierry Breton przyznał, że presja ze strony UE mogła odegrać rolę w decyzji o odwołaniu zeszłorocznych wyborów po zwycięstwie Georgescu w pierwszej turze.

Powtórne wybory prezydenckie wygrał Nicușor Dan. Georgescu zapowiedział wówczas kontynuację walki o to, by Rumunia była w politycznych priorytetach „pierwsza”, nawiązując do doktryny Trumpa America first.

Sprawa byłego kandydata na prezydenta – zdaniem prokuratora Florenty – jest „najpoważniejszą od 35 lat”. Dodał on, że Rumunia znajduje się w stanie ciągłej wojny hybrydowej, której celem jest destabilizacja społeczeństwa i manipulowanie opinią publiczną.

W wywiadzie udzielonym na żywo dla kanału informacyjnego Antena 3 CNN, prokurator generalny określił wojnę hybrydową jako „podstępną” w porównaniu z konfliktem tradycyjnym. Jej celem jest bowiem wywieranie wpływu na społeczeństwo, a nie angażowanie się w otwartą walkę. Mówił, że zarówno „grupy ekstremistyczne”, jak i „skoordynowane internetowe kampanie dezinformacyjne” były wykorzystywane do siania chaosu, a Rumunia stała się kluczowym celem w ostatnich latach.

Florența stwierdził również, że prokuratorzy znaleźli „ponad wszelką wątpliwość” dowody na powiązania Horațiu Potry z Rosją, w tym korespondencję w języku rosyjskim, Mają to potwierdzać również liczne podróże do Moskwy i spotkania z ambasadorem Rosji w Bukareszcie. Dodał, że Potra przygotowywał CV w języku rosyjskim do przekazania tamtejszym władzom, a informacje wywiadowcze odzyskane podczas nalotów potwierdziły bezpośrednie kontakty dyplomatyczne.

Prokurator generalny poinformował również, że Rumunia współpracuje z partnerami w kilku krajach Europy Wschodniej, gdzie zidentyfikowano podobne wzorce wojny hybrydowej. – Wiele stron internetowych pośredniczących używanych w Rumunii zostało znalezionych również w innych ekosystemach, atakując populacje w ten sam sposób – mówił.

Według Florențy, ponad 2 000 stron na Facebooku i co najmniej jedna sieć wiralowych hasztagów wzmacniały przekazy popierające Georgescu. Jak powiedział, na TikToku aktywowano około 20 000 zautomatyzowanych kont zaledwie dzień przed pierwszą turą głosowania, generując ponad dwa miliony komentarzy, które algorytmicznie rozprzestrzeniły się po rumuńskiej przestrzeni internetowej. Sam hasztag „Curăţenie Generală/General Cleaning” miał ponad 156 milionów wyświetleń.

Co charakterystyczne, oskarżono Călina Georgescu nie tylko o współudział w próbach działań przeciwko porządkowi konstytucyjnemu, ale także ciągłe rozpowszechnianie „fałszywych informacji”. Innym osobom zarzucano planowanie zamieszek w Bukareszcie po unieważnionych wyborach, nielegalne działania z użyciem broni i materiałów wybuchowych oraz publiczne podżeganie.

Kilku członków rodziny Potry, w tym jego syn Dorian, uciekło z kraju. Zdaniem Florențy, istnieją przesłanki wskazujące na to, że Horațiu Potra ubiega się o azyl polityczny w Federacji Rosyjskiej.

Prokuratura Generalna w swoim komunikacie prasowym wskazała, iż prokuratorzy z Wydziału Śledczego Prokuratury przy Wysokim Trybunale Kasacyjnym i Sprawiedliwości wydali nakaz ścigania 22 oskarżonych „za przestępstwa współudziału w usiłowaniu popełnienia czynów przeciwko porządkowi konstytucyjnemu oraz przekazywania nieprawdziwych informacji w formie ciągłej”. Taki zarzut postawiono m.in. Călinowi Georgescu.

Innym zarzuca się „usiłowanie popełnienia przestępstw przeciwko porządkowi konstytucyjnemu, nieprzestrzeganie przepisów dotyczących broni i amunicji, nieprzestrzeganie przepisów dotyczących materiałów wybuchowych, wszelkich działań z użyciem materiałów pirotechnicznych przeprowadzanych bezprawnie i podżeganie publiczne”.

Prokuratura informuje, że po unieważnieniu wyborów Georgescu spotkał się „potajemnie” z Horațiu Potrą w ośrodku jeździeckim w miejscowości Ciolpani w powiecie Ilfov, gdzie „dwaj oskarżeni omówili plan, zgodnie z którym drugi oskarżony, wraz z osobami ze swojego kręgu znajomych, posiadającymi przeszkolenie wojskowe lub zdolności operacyjne specyficzne dla szkolenia wojskowego, miał przeprowadzić 8 grudnia 2024 r. w Bukareszcie, w ramach akcji protestacyjnych, gwałtowne działania o charakterze wywrotowym, mające na celu przekształcenie pokojowego charakteru protestów w demonstracje charakteryzujące się przemocą. Strategia ta, poprzez zarażanie emocjonalne i behawioralne, wzmocnione przez manipulację emocjami zbiorowymi, w kontekście maksymalnego napięcia społecznego, miała na celu zmianę porządku konstytucyjnego lub utrudnienie, lub uniemożliwienie sprawowania władzy państwowej”.

Prokuratorzy twierdzą, że Georgescu potajemnie zorganizował spotkanie w celu omówienia planu protestów w Bukareszcie, a także „przekazywał fałszywe informacje o charakterze alarmistycznym i potencjalnie manipulacyjnym oraz wezwał do kontynuowania głosowania – pomimo decyzji o odwołaniu wyborów, w programie wyemitowanym przez stację telewizyjną wieczorem 7 grudnia 2024 r.”.

W wyniku tych rozmów Horațiu Potra zorganizować miał „składającą się z 21 osób grupę paramilitarną, pod jego dowództwem. Próbowała się ona dostać do Bukaresztu 7 samochodami, a po dotarciu do stolicy jej członkowie mieli rozpocząć protesty przeciwko organom sprawującym władzę państwową, zdolne do przyciągnięcia zaangażowania i szerokiego poparcia ludności. Protesty miały zostać przekształcone w działania o charakterze przemocy”, by „uniemożliwić sprawowanie legalnej władzy w państwie i zapewnić zmianę porządku konstytucyjnego poprzez oderwanie go od jego fundamentalnych zasad i zasad praworządności, zagrażając bezpieczeństwu narodowemu”.

„Następnie, w ramach realizacji planu przestępczego, tego samego dnia, 7 grudnia 2024 r., po zorganizowaniu transportu i zapewnieniu logistyki, składającej się z samochodów i znacznej liczby niebezpiecznych przedmiotów, takich jak scyzoryki, sztylety, noże z długim ostrzem, pałki teleskopowe, gazy pieprzowe, rękawice bokserskie, siekiery i trzonki do siekier, dwa pistolety i łącznie 65 materiałów pirotechnicznych kategorii F4 (najbardziej niebezpieczne spośród dopuszczonych do użytku profesjonalnego, o wysokiej zawartości substancji wybuchowych, mogących spowodować silne eksplozje, poważne obrażenia lub śmierć, pożary lub znaczne szkody materialne), grupa rozpoczęła zorganizowany marsz w kierunku Bukaresztu”. Plan został udaremniony po zgłoszeniu sprawy pod numer alarmowy 112, dzięki któremu policja zorganizowała blokady i w ten sposób zidentyfikowała osoby zmierzające do stolicy.

Prokuratorzy utrzymują, że „grupa Potra” próbowała zorganizować zamieszki. Wszystko to działo się w czasie, gdy Rumunia była bezpośrednim celem rosyjskiej „agresji hybrydowej”, przejawiającej się w cyberatakach, działaniach mających na celu destabilizację porządku publicznego, szerzeniem „dezinformacji” i wpływaniem na wyborców.

Prokurator generalny wyjaśnił, że przed wyborami nastąpił „napływ wiadomości w środowisku internetowym, stworzonych z wykorzystaniem sztucznej inteligencji, co wywołało ogólny stan napięcia w rumuńskim społeczeństwie”.

W mediach społecznościowych pojawiły się podżegania, większość z nich nawoływała do buntu. Zaobserwowano wzrost liczby takich wiadomości tworzonych za pomocą sztucznej inteligencji. Hasztag #rewolucja w Telegramie był powiązany z dwoma hasztagami byłego kandydata niezależnego (Călina Georgescu). Przeprowadzone analizy wykazały, że od 27 listopada liczba postów na temat tego kandydata uległa nasileniu. Zidentyfikowano narracje, w których był on promowany w ponad 40 grupach liczących 1,3 miliona członków. Podjęto próbę podsycenia niezadowolenia w przestrzeni publicznej (…). Musimy zrozumieć, że ekosystem internetowy wykorzystywany przez Federację Rosyjską wykorzystuje farmy trolli, fałszywe konta imitujące oficjalne konta oraz sieci botów. Działa również sieć wpływowych osób, które rozpowszechniają prorosyjskie narracje – wyjaśnił prokurator Alex Florența.

Pokazuje to – jego zdaniem – że Rosja również przeprowadziła zakrojoną na szeroką skalę kampanię mikrotargetowania ludności, wykorzystując cztery rodzaje narracji: nostalgiczną tożsamość, konspirację, religię i medycynę alternatywną. Ta mikrotargetyzacja rozpoczęła się w 2019 roku, wyjaśnił Florenta. Wówczas jednak nie wpłynęły żadne zgłoszenia do prokuratury. – Do jesieni ubiegłego roku prokuratura nie została powiadomiona. Ten rodzaj kampanii jest poniżej progu wykrywalności, ponieważ cała kampania opiera się na spekulacjach na temat infiltracji w sieciach społecznościowych, aby zapobiec ich identyfikacji – mówił.

Prokurator Generalny podkreślił, że na TikToku miała miejsce agresywna promocja Călina Georgescu za pośrednictwem sieci kont utworzonych trzy lata temu. – Nastąpiło gwałtowne nasilenie promocji na TikToku za pośrednictwem sieci ponad 20 tysięcy botów utworzonych w latach 2022-2023 i aktywowanych dzień przed głosowaniem. Konta zostały utworzone z adresami e-mail zarejestrowanymi w Rosji. Firma TikTok, przeprowadziła szczegółową analizę i według dostępnego publicznie raportu zidentyfikowano dwie sieci działające na terytorium Rumunii. Rezultatem kampanii była sztuczna promocja treści wspierających kandydata niezależnego – tłumaczył prokurator generalny.

Indagowany, nie chciał on jednak przedstawić dowodów na domniemane powiązania Georgescu z siecią rosyjską. Utrzymywał, że cyberataki przeprowadzono na lotniska i instytucje publiczne i „nie były to zdarzenia przypadkowe”, podobnie jak nasilenie wiadomości o „charakterze powszechnego buntu i nostalgii” masowo rozpowszechniane w mediach społecznościowych. Alex Florenta podkreśla fakt, że zidentyfikowano cztery firmy „z wyraźnymi powiązaniami z Federacją Rosyjską”, które prowadziły działania w trakcie kampanii wyborczej i wyborów. Firmy te znajdują się w nieoznaczonych budynkach, istnieje podejrzenie, że ich oficjalne siedziby są fikcyjne. – Niektóre z nich powstały w Federacji Rosyjskiej. W kierownictwie i personelu niektórych firm zidentyfikowano zwykłych ludzi – zaznaczył Florenta.

Po zatrzymaniu Horațiu Potry i jego domniemanych „najemników” przeszukano dziesiątki nieruchomości, w tym dom głównego podejrzanego. „Odkryto” tam zakamuflowany w podłodze sejf, zawierający około 1,5 miliona dolarów. Prokuratura skonfiskowała 25 kg złota (w sztabkach), ponad 3,3 miliona dolarów i inne kwoty w walutach obcych, a także 50 granatów, siedem pistoletów i dziesiątki magazynków do broni.

W sierpniu Prokuratura Generalna ogłosiła zmianę kwalifikacji oskarżeń względem Călina Georgescu. Obecnie nie jest on już, według śledztwa, podżegaczem, ale wspólnikiem w „popełnianiu działań przeciwko porządkowi konstytucyjnemu” (zamachu stanu). Sugeruje to, że nie był on inicjatorem „Grupy Potra”, lecz został przez nią wykorzystany. Początkowo prokuratorzy uznali, że były kandydat Călin Georgescu podżegał najemników (w sposób ciągły), a nawet założył „organizację o charakterze faszystowskim, rasistowskim lub ksenofobicznym”. Zmiana klasyfikacji na współudział zamiast podżegania sugeruje, że prokuratorzy uważają, iż Georgescu był wykorzystywany przez „Grupę Potra” lub wiedział o jej działaniach. Prawo stanowi, że wspólnikiem jest osoba, która „ułatwia lub pomaga w popełnieniu przestępstwa”.

Przypomnijmy, że w czerwcu Călin Georgescu również został postawiony przed sądem za wielokrotne propagowanie idei faszystowskich i propagandy legionowej w ciągu ostatnich pięciu lat. Prokuratura Generalna oskarżyła go między innymi o „promowanie nadmiernej gloryfikacji przeszłości historycznej, populistycznego ultranacjonalizmu i kultu marszałka Iona Antonescu”.

Źródła: brusselssignal.eu, PCh24.pl

AS

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij

Udostępnij przez

Cel na 2025 rok

Zatrzymaj ideologiczną rewolucję. Twoje wsparcie to głos za Polską chrześcijańską!

mamy: 237 945 zł cel: 500 000 zł
48%
wybierz kwotę:
Wspieram