Dzisiaj

Konferencje Episkopatów… do kosza? W Niemczech trwa budowa Konferencji Synodalnej

(Oprac. PCh24.pl)

Kościół katolicki w Niemczech zmierza do wypracowania nowej formy sprawowania władzy. Powołuje do życia tak zwaną Konferencję Synodalną. Jeżeli rzeczywiście powstanie, będzie to oznaczać zmierzch rządów Konferencji Episkopatu. Pytanie, czy tylko w Niemczech?

Sposób sprawowania rządów w Kościele wydaje się dość jasny. W diecezji rządzi biskupów, w kraju w wielu kwestiach decyzje zapadają na Konferencji Episkopatu, wyżej jest Watykan – i to wszystko. Na każdym z tych trzech poziomów władza jest w rękach biskupów. W Niemczech będzie jednak inaczej – o ile tylko Stolica Apostolska nie zablokuje zmian.

Chodzi o Konferencję Synodalną (niem. Synodalkonferenz). Będzie to organ złożony zarówno z biskupów jak i ze świeckich. Ci pierwsi będą mieć wyraźną mniejszość – w Konferencji Synodalnej zasiądzie 27 biskupów, bo tyle jest diecezji w całym kraju; członków będzie jednak w sumie 81. Kolejnych 27 wskaże główna ogólnokrajowa organizacja świeckich – Centralny Komitet Niemieckich Katolików. Wreszcie ostatnią częścią składową będzie 27 osób wybranych zarówno przez biskupów jak i przez członków Komitetu – mogą to być zarówno świeccy jak i duchowni.

Wesprzyj nas już teraz!

Nowe ciało ma zajmować się wieloma kwestiami, którymi dziś zajmuje się Konferencja Episkopatu – to na przykład sprawy finansowe, ale również rezolucje czy stanowiska przyjmowane w kwestiach istotnych dla Kościoła w całych Niemczech. W praktyce mogłoby to oznaczać po prostu znaczące zastąpienie Konferencji Episkopatu. Przekładając niemieckie rozwiązanie na polskie warunki – nie byłoby już listu Episkopatu w tej czy innej sprawie; byłby za to list Konferencji Synodalnej.

Episkopat nie powoływałby już żadnych fundacji etc., czym zajmowałoby się właśnie to nowe, bardziej „demokratyczne” ciało. Konferencja Synodalna nie chce jednak w żadnej mierze ograniczać władzy biskupa w diecezji – ta pozostaje nienaruszona.

Od strony ideowej chodzi o deklerykalizację – pewna część spraw zarezerwowanych dotąd decyzji biskupów ma stać się przedmiotem szerszego konsensusu członków Kościoła, o tyle, o ile nie narusza to apostolskiej struktury katolicyzmu.

Są jednak dwa poważne problemy. Pierwszy jest natury wewnątrzkrajowej. Otóż aż czterech z 27 biskupów odmówiło prac nad powstaniem Konferencji Synodalnej. To biskupi z Kolonii, Pasawy, Ratyzbony i Eichstätt. Hierarchowie zgłosili sprzeciw już w 2023 roku, uznając, że propozycje zmian w sprawowaniu władzy w Kościele w Niemczech mogą naruszać wspomnianą apostolską strukturę rządów. Od tego czasu zaszły jednak pewne zmiany – Konferencja Synodalna nie jest tym, czym miała być zgodnie z pierwotnymi założeniami. Niewykluczone, że ostatecznie wszyscy biskupi zgodzą się partycypować w jej działaniach. Na to ma nadzieję przewodniczący Konferencji Episkopatu Niemiec, bp Georg Bätzing.

Wydaje się, że rozwiązanie tego problemu zależy jednak od tego, jak potoczą się losy drugiego – tym razem zewnętrznego. Wobec zmian organizacyjnych w Niemczech poważne obiekcje prezentował Watykan – na tyle poważne, że krytyczny głos publicznie zajmowali najważniejsi kardynałowie Kurii Rzymskiej, pisząc list do bp. Georga Bätzinga. Odbyło się jednak od tamtej pory kilka spotkań między stroną niemiecką a watykańską; wszystko wskazuje na to, że udało się wyjaśnić wątpliwości i wymusić na Niemcach korekty, które czynią Konferencję Synodalną akceptowalną dla Stolicy Apostolskiej. To się jednak dopiero okaże – wkrótce Niemcy mają wysłać do Watykanu statutu nowego ciała, które zostaną zatwierdzone… albo nie. Jeżeliby Watykan je odrzucił, w Niemczech wybuchłaby niewątpliwie burza, a proces reform musiałby zostać w jakiejś części powtórzony. Jeżeliby z kolei Rzym dał zielone światło, nie będzie już powodu, dla którego czterej biskupi mogliby podtrzymywać swój sprzeciw. Zgodnie z założeniami Konferencja Synodalna ma obradować po raz pierwszy w listopadzie 2026 roku.

Co istotne, a być może nawet kluczowe, jesienią 2028 roku w samym Rzymie ma odbyć się Zgromadzenie Kościelne – przedsięwzięcie, jakiego nigdy jeszcze nie było. To zwieńczenie trwającego od 2021 roku Procesu Synodalnego papieża Franciszka. Zgromadzenie zostało zadekretowane wiosną tego roku przez Jorge Mario Bergoglia oraz kardynała Mario Grecha, Sekretarza Generalnego Synodu Biskupów. Rzecz w lipcu tego roku zatwierdził papież Leon XIV.

Nie wiadomo do końca, jak ma wyglądać Zgromadzenie. Pewne jest tylko jedno: nie chodzi o klasyczny Synod Biskupów, ale o dalece szersze spotkanie, gromadzące zarówno biskupów jak i świeckich. Prawdopodobnie mieliby głosować nad jakimś dokumentem, trochę tak, jak było to już na synodzie w październiku 2024 roku. W praktyce rzecz sprowadzałaby się do tego samego, co niemiecka Konferencja Synodalna – przełamanie „monopolu” biskupów na władze i „egalitaryzacja” czy „demokratyzacja” sprawowania rządów. Nie w tym sensie, oczywiście, by odbierać cokolwiek papieżowi – on pozostaje całkowicie wolny w swoich decyzjach dotyczących Zgromadzenia Kościelnego i jego ewentualnych postulatów czy wniosków. Niemniej jednak tak jak Konferencja Synodalna w Niemczech może w praktyce unieważnić sensowność Konferencji Episkopatu, tak samo Zgromadzenie Kościelne mogłoby unieważnić Synod Biskupów. Czy tak się stanie, zobaczymy – bo jak wskazano wyżej, nikt nie podał jeszcze do wiadomości publicznej żadnych szczegółów dotyczących faktycznego przebiegu Zgromadzenia. Być może nie zostały jeszcze w ogóle ustalone i trwa obecnie jakiś proces ich negocjowania.

Dodatkowo trzeba pamiętać o tym, że cały czas za kulisami pracują specjalne Komisje Synodalne. Jest ich aż kilkanaście, a zostały powołane przez Franciszka (Leon dodał jeszcze dwie). Komisje Synodalne zajmują się opracowaniem gruntownej reformy Kościoła – obradują nad takimi kwestiami jak rola kobiet w Kościele, kształcenie księży, homoseksualizm, relacje z prawosławiem, funkcjonowanie nuncjatur, rozumienie prymatu papieskiego, sposób zarządzania, głoszenie Słowa Bożego w czasach digitalizacji – i tak dalej, i tak dalej. Wszystko w porozumieniu ze specjalną Komisją ds. Prawa Kanonicznego, tak, żeby przygotowane reformy miały też ugruntowanie legalne. Nikt do końca nie wie, kiedy Komisje zakończoną swoje prace. Franciszek pomyślał je jako „merytoryczno-techniczne” zaplecze swojego Procesu Synodalnego. Wydaje się logiczne, że to, co przygotowują Komisje, zostanie poddane pod dyskusję Zgromadzenia Kościelnego w 2028 roku. To wskazywałoby, że chodzi tak naprawdę o jakiś quasi-sobór, bo rozmach tych prac dokładnie przypomina to, co działo się przed zwołaniem II Soboru Watykańskiego.

Co ciekawe, jedna z Komisji Synodalnych zajmuje się kwestią ewentualnej reorganizacji sposobu sprawowania władzy przez kościele ciała kolektywne – w tym przez Episkopaty. Dokładnie tego obszaru dotyczy tymczasem niemiecka instytucja Konferencji Synodalnej. Może być zatem tak, że niemiecka Konferencja Synodalna stanie się jakimś modelem, albo przynajmniej jednym z kilku modeli, które będą oferowane Kościołowi katolickiemu na gruncie całej rewolucji synodalnej. To, co dzieje się za Odrą, ma zatem potencjalnie znaczenie wykraczające poza jeden Kościół lokalny – może wpłynąć na kształt nowego sposobu zarządzania Kościołami także w innych krajach.

Czy niemiecka Konferencja Synodalna jest w stanie przynieść cokolwiek dobrego? Teoretycznie byłoby to możliwe, bo większe dopuszczenie świeckich do decydowania o Kościele jest możliwe – tak bywało przecież w dawnych wiekach, zwłaszcza w średniowieczu. Niemniej jednak dzisiaj zaangażowane ruchy świeckie są często skrajnie progresywne – to właśnie przypadek niemiecki, ale również w Polsce najgłośniejsze środowiska tego rodzaju mają wyraźną skłonność do liberalizmu. Długoterminowo zatem wszelkiego rodzaju Konferencje Synodalne mogą raczej wspierać dalszą liberalizację życia katolickiego. To jednak zależy nie tyle od samego „technicznego narzędzia”, jakim mogą być takie ciała – co raczej od ukierunkowania wiernych. Ci są, jak wiadomo, bardzo różni. Problem polega na tym, że biskupi mają często skłonność do współpracy właśnie ze środowiskami progresywnymi. Konserwatystów czy tradycjonalistów nierzadko uważa się za niedotykalnych – hierarchowie wolą się trzymać od nich z daleka. Wiele jest sytuacji, w których wierni przychodzą do biskupa prosić o sakramenty w dawnym rycie – i zostają odesłani z kwitkiem, niekiedy jeszcze arogancko. Wtedy bywa, że i wierni się obrażają…

W efekcie kwitnie współpraca biskupów z liberałami, co w dobie tak poważnych zmian w modelu zarządzania Kościołem może przynieść katastrofalne skutki. Byłoby dobrze, gdyby ze swojej strony biskupi otworzyli się na środowiska konserwatywno-tradycjonalistyczne, tak, by nie opierać się tylko na jednej stronie – tej w dodatku, która ma skłonność do pochopnego wyrzucania za burtę różnych ustalonych prawd katolickiej wiary.

Paweł Chmielewski  

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(2)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie