Czegoś takiego jeszcze w Polsce nie było. 24 grudnia wchodzą w życie zmiany w Kodeksie pracy. Dotyczą neutralnych płciowo nazw stanowisk w ogłoszeniach o pracę. Jeżeli pracodawca napisze, że zatrudni kelnera – kara 2000zł. Jeżeli napisze, że zatrudni sprzątaczkę: znowu kara! Zamiast tego: osoba kelnerska, osoba sprzątająca…
Zdaniem Karola Wagnera z zarządu Tatrzańskiej Izby Gospodarczej (TIG) zapisy „ośmieszą pracodawców i doprowadzą do nieporozumień”.
– Twarde prawo, ale prawo, chciałoby się rzec, choć ono właśnie nie jest twarde, tylko miękkie, a respektować je trzeba bezwzględnie – powiedział.
Wesprzyj nas już teraz!
Wagner podkreślił, że problemem jest zastępowanie nazw konkretnych zawodów opisowymi, neutralnymi określeniami.
– Na przykład zastąpienie słowa „ratownik” czy „ratowniczka” zwrotem „osoba do utrzymania bezpieczeństwa na basenie” sugeruje aplikującym, że chodzi o kogoś, kto nie musi posiadać odpowiednich kompetencji ani certyfikatów – wyjaśnił.
Zdaniem przedstawiciela TIG używanie formuły „osoba na stanowisku” bywa przez kandydatów odczytywane jako rezygnacja z wymogu doświadczenia lub formalnych uprawnień. Wagner dodał, że branża hotelarska i gastronomiczna zawsze stosowała w ogłoszeniach nazwy żeńskie, np. kelnerka, recepcjonistka, pokojówka lub wyłącznie męskie: pizzer, grillman, magazynier.
– Wytyczne formalnoprawne trzeba wypełniać, nawet jeśli ośmieszają pracodawcę lub powodują zamieszanie w ogłoszeniach – podkreślił, ostrzegając przed rosnącą liczbą roszczeń kandydatów do pracy, szczególnie wobec małych firm.
Podobne wątpliwości zgłasza językoznawca dr Artur Czesak, który wskazuje na brak oficjalnych wytycznych.
– Ministerstwo przerzuciło na pracodawców obowiązek, którego samo nie zdefiniowało. Nie istnieje katalog neutralnych płciowo nazw zawodów ani spójne wytyczne, jak je tworzyć – powiedział.
Dr Czesak przypomniał, że w listopadzie opublikowano zaktualizowaną klasyfikację zawodów, w której nadal funkcjonują nazwy takie, jak „dyrektor finansowy” czy „sekretarka medyczna”.
– Skoro ministerstwo nie opublikowało wzoru neutralnych nazw, to właśnie od niego należałoby ich wymagać, a nie od pracodawców – dodał. Językoznawca ostrzegł, że nawet nazwy zawodów uznawane za neutralne mogą stać się przedmiotem sporów.
– Jeśli ktoś uzna, że „dyrektor finansowy” narzuca męską wizję zawodu, może iść do sądu. Podobnie przy „sekretarce medycznej”, która może być odczytana jako wskazanie na kobietę. Pracodawcy będą tworzyć własne określenia typu „osoba kelnerska” czy „osoba sprawująca obsługę kelnerską”. Potem pojawią się sprawozdania do GUS czy wyliczenia emerytur w ZUS i tam dopiero zacznie się chaos, bo dziś mamy kod i przypisaną do niego nazwę zawodu – ocenił.
– Narzucono coś, czego nie zdefiniowano. Nie ma spisanego katalogu neutralnych płciowo nazw zawodów – podkreślił Czesak.
Dodał, że zmiany stoją w sprzeczności z równolegle promowaną zasadą prostego języka.
– Z jednej strony upraszczamy komunikację urzędową, a z drugiej ją komplikujemy. Jeśli firma szuka kierowcy, będzie musiała pisać o „osobie kierującej ciągnikiem siodłowym o określonej masie”. Ten, kto wprowadza zmianę prawną, powinien dać jasne wskazówki – zaznaczył.
Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej w odpowiedzi na pytania PAP poinformowało, że egzekwowanie nowych przepisów odbywać się będzie na zasadach ogólnych. Państwowa Inspekcja Pracy może podejmować działania zarówno z własnej inicjatywy, jak i na podstawie skarg. Resort podkreślił, że Kodeks pracy wprost stanowi o obowiązku stosowania neutralnych pod względem płci nazw stanowisk pracy.
– W związku z tym użycie w ogłoszeniu jednej formy nazwy stanowiska będzie uznawane za naruszenie przepisów – przekazało ministerstwo.
Jednocześnie MRPiPS poinformowało, że nie planuje wydania oficjalnych wytycznych, przykładów ani rekomendacji interpretacyjnych dla pracodawców, w tym dla małych firm i przedsiębiorców z branż sezonowych, takich jak gastronomia i hotelarstwo. Resort wyjaśnił również, że obowiązek stosowania neutralnych płciowo nazw stanowisk dotyczy wyłącznie treści ogłoszeń o pracy i etapu rekrutacji, a nie innych dokumentów, takich jak umowy o pracę, regulaminy wewnętrzne, zakresy obowiązków czy nazwy stanowisk funkcjonujące w strukturze organizacyjnej firmy.
Za naruszenie przepisów dotyczących neutralnych płciowo nazw stanowisk w ogłoszeniach o pracy Państwowa Inspekcja Pracy może nałożyć mandat w wysokości do 2 tys. zł, a w przypadku ponownego naruszenia – do 5 tys. zł.
Od środy zaczyna obowiązywać pierwszy pakiet przepisów wdrażających unijną dyrektywę o transparentności wynagrodzeń. Firmy będą musiały m.in. stosować neutralny język w nazwach stanowisk i ogłoszeniach oraz przygotować się do przyszłego raportowania luki płacowej. Wprowadzony zostaje także zakaz pytania kandydatów o dotychczasowe lub obecne wynagrodzenie. Obowiązki te obejmują wszystkich pracodawców bez względu na wielkość firmy.
Źródło: PAP
Pach