W najbliższych dniach polscy biskupi po raz kolejny zbiorą się na plenarnym posiedzeniu Konferencji Episkopatu. Być może to już w tych dniach zapadną decyzje, które mogą przynieść długotrwałe skutki dla polskiej duchowości, pobożności a także… kształtu Kościoła przyszłych pokoleń. I to nie tylko w Polsce, ale i w innych miejscach świata, jak choćby we wpatrzonych w Polskę mniejszych krajach z nią sąsiadujących.
Na rozpoczynającym się 7 czerwca posiedzeniu KEP może zostać przyjęty dokument wdrażający w życie zapisy adhortacji Amoris laetitia, która – według wielu interpretacji – dopuszcza udzielanie Komunii Świętej osobom żyjącym w związkach cudzołożnych, czyli w stanie permanentnego grzechu ciężkiego. Chodzi oczywiście o rozwodników żyjących w nowych związkach cywilnych.
Wesprzyj nas już teraz!
Nie mamy pewności, czy to właśnie podczas czerwcowych obrad biskupi zajmą się tym tematem lub czy ostatecznie zdecydują, w jaki sposób zinterpretują papieski dokument, gdyż mimo wielokrotnie ponawianych próśb rzecznik KEP nie udzielił nam odpowiedzi na to pytanie. Za każdym razem słyszeliśmy tylko, że „gdy hierarchowie już temat przedyskutują i podejmą decyzję – wówczas zostaniemy o sprawie poinformowani”. A taka odpowiedź i tak stanowi cieplejsze potraktowanie naszych pytań niż sposób w jaki potraktowano 145 tysięcy polskich katolików, którzy wzięli udział w akcji Polonia Semper Fidelis. Na ich synowską prośbę nie odpowiedział żaden z biskupów ani nawet rzecznik Episkopatu.
Iskra czy pogorzelisko?
Skoro nie mamy informacji o tym, co planują duchowni, musimy rozważać wszystkie opcje. Zarówno tę, w której biskupi potwierdzają nauczanie o małżeństwie i jego nierozerwalności (również w założeniach praktyki duszpasterskiej), jak i drugą możliwość – w której polscy hierarchowie decydują, by udzielać sakramentu osobom w sytuacjach do tej pory obiektywnie ocenianych jako grzech ciężki.
Nie sposób przyglądać się podejmowaniu tej decyzji w oderwaniu od planów, które Chrystus powziął wobec naszej ojczyzny. Powiedział wszak świętej siostrze Faustynie: Polskę szczególnie umiłowałem, a jeżeli posłuszna będzie woli Mojej, wywyższę ją w potędze i świętości. Z niej wyjdzie iskra, która przygotuje świat na ostateczne przyjście Moje. (Dz. 1732). Jak w tej sytuacji się zachowamy? Czy przyjmiemy to wyróżnienie, czy też odmówimy Zbawicielowi i nie zechcemy być posłuszni Jego woli?
To zależy od naszych biskupów.
Ruchom podejmowanym przez polskich hierarchów przyglądają się uważnie katolicy na całym świecie. Wielokrotnie na naszych łamach cytowaliśmy już wypowiedzi komentatorów, dziennikarzy, ale i duchownych z innych krajów, patrzących na polski Kościół niczym w obrazek – na wzór wierności nauczaniu moralnemu w czasach bardzo trudnych dla zachowania moralności. Niedawno do grona osób przypominających Polakom o ich wyjątkowej roli we współczesnym Kościele dołączył kardynał Raymond Burke, który – goszcząc w naszym kraju – przypomniał, że patrzy na naszą ojczyznę jak na „promyk nadziei w coraz bardziej zdechrystianizowanym i zsekularyzowanym świecie” i spogląda na nią „z nadzieją na to, że rzeczywiście Polska odda wielką przysługę Kościołowi powszechnemu i całemu światu”.
Z drugiej jednak strony nie ustają naciski na polskich katolików, by odeszli od tradycyjnie pojmowanej pobożności i nauczania. Postawy takie promują w Polsce liberalne media, w tym te z przymiotnikiem „katolickie” w nazwie, oraz – coraz częściej – zagraniczni kapłani. Z początkiem bieżącego roku swoją troskę o Kościół nad Wisłą wyraził jeden z najważniejszych progresistów w Kościele – niemiecki kardynał Reinhard Marx. Na posiedzeniu Konferencji Episkopatu Niemiec wprost zapowiedziano konieczność podjęcia intensywniejszych kontaktów z Kościołem w Polsce, które „nie powinny ograniczać się do spotkań hierarchów, lecz obejmować wszystkie płaszczyzny życia kościelnego, w tym spotkania na szczeblu akademickim”.
Mamy zatem wybór – możemy posłuchać tych, dla których nauczanie Chrystusa jest niezmienne, albo tych, którzy próbują je obejść dla różnych „duszpasterskich” celów. Już wkrótce może zatem okazać się, czy zechcemy dać z siebie „iskrę, która przygotuje świat na ostateczne przyjście Pana”, czy też stać się pogorzeliskiem wiary – takim samym jakie oglądać można w całkowicie zlaicyzowanych państwach Zachodu.
Co się z nami stanie?
Polska pobożność wciąż pozostawia wiele do życzenia – nie uniknęliśmy bowiem bardzo wielu błędów Zachodu. Ale w tej bardzo słabej klasie wciąż wydajemy się prymusem – i może być w tym wola Boża. Jeśli sami z siebie – decyzją naszych pasterzy – zdecydujemy, że chcemy zniżyć się do poziomu nieuków – przegramy własną przyszłość.
Bo jeśli nie zechcemy odpowiedzieć pozytywnie na ofertę Chrystusa i nie pozostaniemy posłuszni jego woli (a doprawdy trudno sądzić, że zgoda na łamanie dwóch przykazań dekalogu zostanie odebrane jako posłuszeństwo woli Bożej) czeka nas los Kościołów Zachodu – chociażby tak zatroskanych o naszą duchowość Niemców.
Jeśli więc biskupi odejdą od woli Bożej w tak istotnej dziedzinie, jak nauka o nierozerwalnym małżeństwie, o świętych sakramentach i o Dekalogu, czeka nas gwałtowne przyspieszenie procesu laicyzacji. Od tego bowiem zaczął się upadek wiary w innych krajach – od upadku czci dla Najświętszego Sakramentu. A udzielanie Go każdemu, bez względu na to jak żyje – jest najjaskrawszym przykładem utraty szacunku do najcenniejszego Skarbu Kościoła – Ciała Pańskiego.
Czeka nas wówczas epoka opustoszałych kościołów, które dziś jeszcze budujemy, a za kilka lat zaczniemy zamykać, sprzedawać, wynajmować na potrzeby dyskotek, pubów czy domów publicznych.
Czeka nas epoka duchowej pustyni, w której wszystko będzie wolno. Kolejki do konfesjonałów wspominać będziemy dzięki zakurzonym fotografiom, gdyż ludzie zaczną żyć świadomością braku potrzeby istnienia sakramentu pojednania.
Ci nieliczni, którzy jeszcze będą chcieli chodzić na Msze Święte, będą żądać Komunii Świętej dla wszystkich. Skoro mogą do niej przystępować rozwodnicy, to dlaczego nie osoby żyjące w wolnych związkach i to do tego jednopłciowych? Skoro w Niemczech już udziela się Komunii Świętej protestantom, to dlaczego nie miałoby do tego dochodzić również w Polsce? A jeśli protestanci, to dlaczego nie przedstawiciele innych religii?
Padną kolejne pytania: skoro na świecie nie tylko udziela się Komunii, ale – gdzieniegdzie – już błogosławi się związkom homoseksualnym, dlaczego nie uczynić tego u nas? Na te pytania odpowiadać będą biskupi, ale nie będą to pytania kierowane przez dziennikarzy z wrogich Kościołowi mediów – to będą pytania przedstawicieli katolików, w radach parafialnych, na synodach diecezjalnych itp.
Wszystko to oczywiście odbije się również na materialnej stronie ludzi Kościoła, żyjących dziś w dostatku. Puste kościoły oznaczać będą pustki na tacy, a te – pustki w kasie. No, chyba że i tu zdecydujemy się na wariant niemiecki, tzn. wespół z państwem zmusimy ludzi do płacenia podatku na Kościół. A to grozi kolejną falą aktów apostazji. Takie rozwiązania za Odrą już zrealizowano, a i nad Wisłą pomysł ten co jakiś czas powraca.
Wszystkie te zmiany w Kościele doprowadzą wreszcie, co oczywiste, do zmian obyczajowych i społecznych. Zlaicyzowane społeczeństwo, które zobaczy, że biskupi wybierają tylko niektóre elementy odwiecznego nauczania jako stale obowiązujące, uzna, że Kościół nadal będzie szedł z duchem czasu i powoli zgodzi się na wszystko. Niczym w Irlandii – również przecież kiedyś katolickiej – przyjęte zostaną przepisy prawne uznające za legalne „małżeństwa” homoseksualne, a mordowanie dzieci nienarodzonych zostanie uznane za rzeczywiste „prawo wyboru” kobiety. Później nasi demokratycznie wybrani przedstawiciele przegłosują (być może znów powołując się na jakiś niejasny komunikat KEP, jak to miało miejsce w sprawie projektu ustawy „Stop Aborcji”) prawo do eutanazji, a potem tejże eutanazji… obowiązek. Tak, jak to miało miejsce w również katolickiej jakiś czas temu Belgii.
A Kościół instytucjonalny? Będzie sobie nadal istniał, jak najbardziej, ale jego znaczenie będzie marginalne. Jego pozostający w świetle dziennym przedstawiciele stanowić będą wesołkowatą organizację charytatywną, głosząca konieczność „bycia dobrym człowiekiem” i życia w pokoju międzyreligijnym, a najlepiej bezreligijnym. A gdy przyjdzie krach finansowy, to na nich lewica wskaże jako na darmozjadów, których w pierwszej kolejności trzeba pozbawić własności, a w drugiej kolejności – życia.
Wszystko to może się stać, ale nie musi. Wszystko to zależy od naszej wierności Chrystusowi, której wielką próbą stać się może decyzja polskich biskupów.
Zamach na sakramenty
Dziś przewodniczącym Konferencji Episkopatu Polski jest arcybiskup Stanisław Gądecki. Jeszcze przed zamieszaniem wywołanym interpretacjami Amoris laetitia metropolita poznański w stanowczych słowach opowiadał się przeciwko Komunii dla rozwodników. Zdaniem arcybiskupa zwolennicy takiej opcji chcieliby przekreślić sakramentalność małżeństwa, co wiąże się także z przekreśleniem sakramentalności Eucharystii. „Praktycznie byłoby to akceptacją cudzołóstwa i zrelatywizowaniem istoty sakramentu Eucharystii oraz małżeństwa i w ogóle związku rodzinnego” – mówił w 2015 roku arcybiskup Gądecki wyjaśniając, że „jest to absolutnie niemożliwe z punktu widzenia nauki samego Jezusa Chrystusa”. Wspominał, że byłoby to „wprowadzenie zamętu do trzech sakramentów: do małżeństwa, Eucharystii i spowiedzi świętej”. Z racji pełnionej przezeń funkcji to właśnie na księdza arcybiskupa skierowane są dziś oczy katolików z całego świata.
Jakkolwiek górnolotnie by to nie zabrzmiało, zarówno na Przewodniczącego KEP jak i na pozostałych biskupów patrzy Jezus Chrystus – Najwyższy i Wieczny Kapłan. Widzi Polskę, której pobożność – choć niedoskonała – wciąż wyróżnia nasz naród spośród innych na mapie świata. I to właśnie Polsce Chrystus obiecał, że wywyższy ją w potędze i świętości, jeśli pozostanie wierna Jego woli. Dwa tysiące lat temu objawił się światu w Ziemi Świętej, a później na najdłuższe ze wszystkich objawień prywatnych wybrał właśnie naszą ojczyznę. W ostatnich latach zechciał doświadczyć Polskę – niezwykle rzadkimi przecież – Cudami Eucharystycznymi: doszło do nich na dwóch krańcach naszego kraju – w Sokółce i w Legnicy. Tym samym przypominał, czym w rzeczywistości jest Najświętszy Sakrament i w jaki sposób powinniśmy oddawać mu cześć. W tym nie może być przypadku.
Syn Boży chciał, aby nikt nie rozdzielał tego, co złączył Bóg. Nikt – ani małżonkowie, ani tym bardziej Chrystusowi kapłani, z biskupami i papieżem na czele. I choć decyzja polskich hierarchów z wyłącznie ludzkiego punktu widzenia może wydawać się trudna, gdyż biegli w manipulacji wrogowie Kościoła mogą oskarżyć ich o sprzeciwianie się papieżowi, to nie powinni się wahać. Bo w ostateczności wszyscy będziemy rozliczeni z tego czy wytrwaliśmy w wierności Chrystusowi nie ulegając modom, duchowi czasów czy nawet przełożonym. Wszyscy, biskupi także.
Krystian Kratiuk
Redaktor naczelny PCh24.pl
Zobacz także: