Można by przewrotnie napisać, że „Gazeta Wyborcza” piórem pastora i lewaka wystawia kapitalną laurkę arcybiskupowi Jędraszewskiemu, który od dawna wykazuje się niezwykłą odwagą i trzeźwością umysłu. Wszystkie zarzuty jakie stawiają hierarsze publicyści, w oczach katolika powinny być bowiem powodem do chwały. Gorzej, że artykuł przypomina obrzydliwe paszkwile z prasy stalinowskiej.
Autorami tekstu pod wszystko mówiącym tytułem „Arcybiskup – siewca złej nowiny” są Kazimierz Bem – pastor ewangelicko-reformowany w USA, publicysta protestancki oraz Jarosław Makowski – filozof, teolog i publicysta (często „katolickiego” Tygodnika Powszechnego), radny sejmiku śląskiego z ramienia PO. Artykuł rozpoczynają od rzewnych wspominek o Łodzi, która „nie była typowym polskim miastem”, gdyż żyli tam przedstawiciele licznych mniejszości religijnych i narodowych. Dzisiejszy kształt łódzkiego społeczeństwa zdaje się im przeszkadzać – ale przede wszystkim nie podoba im się aktualny łódzki metropolita.
Wesprzyj nas już teraz!
Czym przewinił arcybiskup Jędraszewski? Zlikwidował ekumeniczną drogę krzyżową! Przestrzegał przed upadkiem cywilizacji! Sugerował, że dzisiejsi Europejczycy będą umieszczani jak Indianie w rezerwatach! Mówił, że wokół Smoleńska powstało wiele kłamstw! Wyrażał daleko idący sceptycyzm w stosunku do płynących z Watykanu zachęt do przyjmowania uchodźców! Zorganizował pożegnanie zwłok Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki” w tamtejszej katedrze, i nazwał go bohaterem! A w ostatnim tygodniu, wbrew woli środowisk lewackich, wpuścił do katedry członków ONR!
Co powie trzeźwo myślący katolik czytając te zarzuty! Krzyknie: „brawo”! „Vivat”! „Boże błogosław arcybiskupa!” i naraz padnie na kolana dziękując Bogu za to, że są jeszcze tacy biskupi! Przeprosi, że tak rzadko modlił się za pasterza, który potrafi z podniesioną przyłbicą sprzeciwiać się antychrześcijańskim ideologiom, które próbują zawojować współczesny świat! Że dostrzega niebezpieczeństwa wypaczonej wersji ekumenizmu! Że troszczy się o patriotyczne wychowanie młodzieży! Że rozsądnie odnosi się do najbardziej niebezpiecznych pułapek dzisiejszego świata!
Ale „Wyborcza” to przecież nie pismo dla katolików, a wręcz przeciwnie – pismo dla fanatycznych ultrasów spod znaku zoologicznej nienawiści do Chrystusa, nie ważne czy ubranych w „szaty chrześcijan innych denominacji”, „katolików otwartych” czy „przyjaciół Kościoła”. I to wszystko pomimo tego, że niedawno nawet szef tego pisma buńczucznie deklarował, że „Kościół jest jego miłością”.
Sprawę oczywiście można by skomentować jedynie stwierdzeniem, że „GW” wystawia laurkę biskupowi przypominając jego najodważniejsze odpowiedzi. Jednak na tym nie możemy poprzestać – trzeba bowiem zauważyć, że w swej konstrukcji artykuł do złudzenia przypomina paszkwile komunistycznej prasy, w której to dziennikarze obsmarowywali biskupów niechętnych jedynie słusznej ideologii. Bem i Makowski powielają te sprawdzone wzorce, używając nawet podobnych środków stylistycznych. Przypominają, że arcybiskup poinformował, że w Polsce przyjęcie imigrantów byłoby trudne, bo „często księża nie są w stanie zapłacić rachunków za prąd”. Oto odpowiedź autorów paszkwilu: „Niestety, żaden z dziennikarzy nie miał cywilnej odwagi, by poprosić dostojnika o choćby jeden konkretny przykład takiej sytuacji. Gwoli sprawiedliwości należy przyznać, że ogromna siedziba kurii biskupiej w Łodzi płaci prawdopodobnie kolosalne rachunki za prąd, a uchodźcy mogliby się w niej zwyczajnie zgubić”. Urban mógłby czyścić im buty, nieprawdaż?
Co więcej, publicyści „Gazety” w formie pytań sugerują następujące rozwiązania problemu z łódzkim ordynariuszem: „czy milcząc, nie akceptujemy złej nowiny, którą rozsiewa arcybiskup Łodzi? Czy nie powinniśmy raczej wychodzić z mszy, gdy dla kaznodziei ważniejsza staje się polityka? Czy nie powinniśmy pisać listów do Watykanu, informując papieża, że nauczanie arcybiskupa obraża rozum i wiarę?”. Tak oto pismo, które zbudowało swoją tożsamość ideową na obronie donosicieli zachęca kolejne osoby do składania donosów. Czy więc owa obrona donosicieli była dla redaktorów „GW” jedynie obowiązkiem środowiskowym, czyli stawaniem murem za kolegami? Nie, widocznie było to promowanie donosicielstwa jako idei, filozofii i stylu życia!
Czy autorzy nie pamiętają jednak, jaki efekt przynosiły takie artykuły kilkadziesiąt lat temu? Czy namawiając katolików do czynnego oporu wobec ich pasterza (wychodzenie ze mszy, skarżenie do Watykanu, zaprzestanie milczenia) nie wywołają wilka z lasu? A może o to właśnie im chodzi?
Jest i element humorystyczny całej tej poważnej sprawy. Otóż należy sobie uświadomić, że do pisania listów do Watykanu na łamach „Wyborczej” katolików namawia … protestant! To już ekumenizm w wersji 2.0, zupełnie nowa jakość w dialogu ekumenicznym i dodajmy szczerze – kolejny argument by pochwalić arcybiskupa Jędraszewskiego za dystans wobec tej idei.
Zachęcając wszystkich czytelników do modlitwy za szkalowanego arcybiskupa, warto zwrócić uwagę, że nie tylko on wywołał w redaktorach „GW” irytację. W tym samym wydaniu, w którym opublikowano haniebny paszkwil na kapłana, trzykrotnie zaatakowano bowiem… poznańską figurę przedstawiającą Najświętsze Serce Pana Jezusa. Ksiądz arcybiskup znalazł się więc w doborowym towarzystwie. Oby nadal wiernie trwał przy Chrystusie, który przecież ludzi atakowanych za wiarę w niego nie opuszcza nigdy.
Krystian Kratiuk
ZOBACZ TAKŻE: