Antonio Socci napisał kolejną książkę. W poprzedniej twierdził, że Franciszek nie jest papieżem, w nowej zaś, że jest nim Benedykt XVI, który z sobie tylko wiadomych powodów ukrywa ów sekret przed światem. Z tezami Socciego stanowczo rozprawia się profesor Roberto de Mattei.
„Święta Matka Kościół stoi w obliczu kryzysu, który jest bezprecedensowy w całej historii” – taka teza, autorstwa teologa Serafino M. Lanzetta, otwiera najnowszą książkę Antoniego Socciego, zatytułowaną: „Il segreto di Benedetto XVI. Perché è ancora papa” (Tajemnica Benedykta XVI. Dlaczego wciąż jest papieżem). Słowa teologa zainteresują każdego kto chce lepiej zrozumieć naturę tego kryzysu, jak również możliwe sposoby jego zakończenia.
Wesprzyj nas już teraz!
Antonio Socci jest dziennikarzem, który w trakcie pontyfikatu papieża Franciszka poświęcił stanowi Kościoła już trzy książki: Nonè Francesco. „La Chiesa nella grande tempesta” [On nie jest Franciszkiem: Kościół w czasach zamętu] (Mediolan 2014), „La profezia finale” [Ostatnie proroctwo] (Mediolan 2016) oraz wydanej właśnie we Włoszech „Il segreto di Benedetto XVI”.
Spośród tych trzech książek, najlepsza jest druga, przede wszystkim w tej części, w której Socci, wykazując się niezwykle precyzyjną dokumentacją, wnikliwie analizuje najbardziej kontrowersyjne słowa, które padły podczas pierwszych trzech lat panowania papieża Franciszka. W swojej ostatniej książce Socci rozwija jednak tezę, którą już przedstawił w „On nie jest Franciszkiem”, a mianowicie, że wybór Jorge Mario Bergoglio jest wątpliwy, a być może nawet nieważny oraz że Benedykt XVI może wciąż być papieżem, ponieważ nie zrezygnował całkowicie z posługi Piotrowej. Jego zrzeczenie się urzędu było jedynie „względne” – pisze Socci – i Benedykt zamierzał „pozostać papieżem, choć w sposób czysto enigmatyczny i w formie nieoficjalnej, co nie zostało wyjaśnione (przynajmniej nie do określonej daty w przyszłości)”.
Pokojowa i powszechna akceptacja papieża Franciszka
Wątpliwości co do wyboru kardynała Bergoglio, które opisuje Socci, nie dostarczają jednak wystarczających dowodów, aby podtrzymać jego tezę o nieważności wyboru. Abstrahując od kanonicznych subtelności, warto podkreślić, że nie było ani jednego uczestniczącego w ostatnim konklawe kardynała, który miałby wątpliwości co do ważności wyboru. Cały Kościół zaakceptował więc i uznał papieża Franciszka jako prawowitego papieża – a zgodnie z prawem kanonicznym pokojowe universalis Ecclesiae adhaesio jest zarówno znakiem, jak i nieomylnym dowodem prawomocnego wyboru prawowitego papieża. Profesor Geraldina Boni w pogłębionym opracowaniu zatytułowanym „Decyzja Benedykta XVI a prawo” wskazuje, że kanoniczne przepisy regulujące konklawe nie uznają wyborów za nieważne, nawet jeśli wybór jest owocem targów, porozumień, obietnic lub innych zobowiązań jakiegokolwiek rodzaju, takich jak ewentualne (opisywane przez Socciego) planowanie wyboru kardynała Bergoglio.
To, co pisze profesor Boni, pokrywa się z tym, co obserwują Robert Siscoe i John Salza, bazujący na przemyśleniach najbardziej uznanych teologów i kanonistów, a mianowicie, że „…powszechną doktryną Kościoła jest to, że pokojowa i powszechna akceptacja papieża daje nieomylną pewność prawomocności jego wyboru”.
Nie istnieją też poważne wątpliwości co do podważenia ważności samej rezygnacji Benedykta XVI. Nowy Kodeks Prawa Kanonicznego odnosi się bowiem do ewentualnej rezygnacji papieża w kanonie 332 § 2 słowami: „Gdyby się zdarzyło, że Biskup Rzymski zrzekłby się swego urzędu, to do ważności wymaga się, by zrzeczenie zostało dokonane w sposób wolny i było odpowiednio ujawnione; nie wymaga zaś niczyjego przyjęcia”. A rezygnacja Benedykta XVI była wolna i dokonała się rytualnie. Gdyby Benedykt XVI był pod presją, musiałby to powiedzieć, a przynajmniej zasugerować w taki sposób, aby zostało to zrozumiane. W swoich „Ostatnich rozmowach” z Peterem Seewaldem zadeklarował jednak coś zgoła przeciwnego, potwierdzając, że jego decyzja była całkowicie wolna, pozbawiona jakiegokolwiek przymusu.
Moralność rezygnacji Benedykta
Działanie Benedykta XVI, uzasadnione z teologicznego i kanonicznego punktu widzenia, wydaje się jednak być w całkowitej nieciągłości z Tradycją i praktyką Kościoła, a zatem moralnie naganne. Rezygnacja papieża jest możliwa kanonicznie propter necessitatem vel utilitatem Ecclesiae universalis (ze względu na konieczność lub działanie Kościoła powszechnego), ale aby być moralnie legitymizowaną, musi istnieć iusta causa (sprawiedliwa przyczyna); w przeciwnym razie akt, choć obowiązujący, byłby moralnie godny ubolewania i stanowiłby poważne przestępstwo przed Bogiem. A powód podany przez Benedykta XVI 11 lutego 2013 roku wydaje się być całkowicie nieproporcjonalny do powagi czynu: „aby kierować łodzią św. Piotra i głosić Ewangelię w dzisiejszym świecie, podlegającym szybkim przemianom i wzburzanym przez kwestie o wielkim znaczeniu dla życia wiary, niezbędna jest siła zarówno ciała, jak i ducha, która w ostatnich miesiącach osłabła we mnie na tyle, że muszę uznać moją niezdolność do dobrego wykonywania powierzonej mi posługi”.
Socci zna te przepisy i komentuje: Ponieważ Benedykt XVI nie podaje wyjątkowych powodów, a ponieważ nie możemy sobie wyobrazić, że chciał popaść w poważne przestępstwo, możliwości – poza przymusem – są dwie: albo jego akt nie był prawdziwą rezygnacją z papiestwa, albo prawdziwe powody nie zostały wyjaśnione”.
Nie można zrozumieć, dlaczego Socci wyklucza a priori możliwość „poważnej winy” Benedykta XVI. A przecież właśnie to się dokonało. Decyzja papieża Benedykta XVI stworzyła wszak sytuację bez precedensu. W oczach świata spowodowało to desakralizację posługi Piotrowej, którą zaczęto uważać za zwykły urząd, który pełniący go człowiek może porzucić ze względu na wiek lub słabość fizyczną. Profesor Gian Enrico Rusconi zauważył, że Benedykt XVI „swoją decyzją o rezygnacji mówi nam, że nie ma szczególnej asystencji Ducha Świętego, która mogłaby zagwarantować psychiczną i fizyczną formę Wikariusza Chrystusa na ziemi, kiedy ten mierzy się z problemami wynikającymi ze starości lub choroby”. Historycznie rzecz ujmując, papieże byli zawsze wybierani w podeszłym wieku i często w bardzo złej kondycji fizycznej, i to bez dostępu do lekarstw – w przeciwieństwie do tego, co można przecież w tej sprawie zrobić dzisiaj. Jednak nigdy nie rezygnowali ze swojej misji. Zdrowie fizyczne nigdy nie było kryterium decydującym o zarządzaniu Kościołem.
Przykłady historyczne
Zdarzyło się niegdyś, że stary arcybiskup indyjskiego Goa, słaby i dotknięty wieloma trudnymi doświadczeniami, poprosił papieża o zwolnienie go z urzędu. Pius V odpowiedział mu jednak, że powinien – jak dobry żołnierz – umrzeć na polu bitwy i aby zaszczepić w nim odwagę, przypomniał tymi słowami swoje cierpienia: „Rozumiemy po bratersku to, co czujesz, jesteśmy starzy jak ty, zmęczeni przez ogrom pracy, pośród wielu niebezpieczeństw, ale przypominamy sobie, że utrapienie jest zwyczajną drogą, która prowadzi do nieba i że nie powinniśmy porzucać stanowiska powierzonego nam przez Opatrzność. Czy mógłbyś uwierzyć, że i my, pośród tak wielu trosk tak pełnych odpowiedzialności, czujemy się czasem zmęczeni życiem? I że chcemy wrócić do naszego dawnego stanu prostego zakonnika? Niemniej jednak jesteśmy zdeterminowani, by nie potrząsać naszym jarzmem, ale by odważnie go znieść, dopóki Bóg nie wezwie nas do siebie. Wyrzekamy się zatem wszelkiej nadziei, że będziemy w stanie przejść do spokojniejszego życia….”.
10 września 1571 roku, kilka dni przed bitwą pod Lepanto, ten sam św. Pius V wysłał wzruszający list do Wielkiego Mistrza Rycerzy Maltańskich, Pietro de Monte, w którym, aby zachęcić starego dowódcę, napisał: „Bez wątpienia wiesz, że mój krzyż jest cięższy od twojego, że brakuje mi teraz siły i jak wielu jest tych, którzy starają się skłonić mnie do uległości. Z pewnością nie udałoby mi się i zrzekłbym się już swojej godności (o czym myślałem niejednokrotnie), gdybym nie bardziej kochał oddawać się całkowicie w ręce Mistrza, który powiedział: Kto chce iść za mną, musi się wyrzec samego siebie”.
Zrzeczenie się Benedykta XVI nie stanowi zatem owego wyrzeczenia się samego siebie, wyrażonego słowami św. Piusa V, ale raczej przejawia się w wyrzeczeniu się ducha przez człowieka Kościoła naszych czasów. Jest to wyrzeczenie się wykonywania najwyższej misji, jaką człowiek może wypełnić na ziemi: misji kierowania Kościołem Chrystusowym. Jest to ucieczka przed wilkami, tego, który w swojej pierwszej homilii 24 kwietnia 2005 roku powiedział: „Módlcie się za Mną, abym nie uciekł z obawy przed wilkami”.
Ostatnie oświadczenie publiczne Benedykta, punkt sporny
Antonio Socci przytacza ostatnie oficjalne wystąpienie publiczne Benedykta XVI z 27 lutego 2013 roku, w którym świadczył o swoim wyborze na urząd Piotrowy: „Powaga decyzji polegała również na tym, że od tamtego momentu byłem związany zawsze i na zawsze z Panem”. Zawsze oznacza również na zawsze – nie ma już powrotu do życia prywatnego. Moja decyzja o rezygnacji z aktywnego pełnienia urzędu tego nie anuluje”.
„Przerażające wyrażenie” – komentuje Socci – „ponieważ jeśli Benedykt rezygnuje tylko z aktywnego wykonywania posługi, oznacza to, że nie zamierzał rezygnować z tej posługi jako takiej. W świetle tego ostatniego oświadczenia rozumie się, dlaczego Joseph Ratzinger pozostał w zagrodzie Piotra [w Watykanie], dlaczego nadal podpisuje się imieniem Benedykt XVI, dlaczego nazywa siebie papieżem emerytem, dlaczego nadal używa papieskich znaków heraldycznych i nadal ubiera się jak papież”.
To stwierdzenie, rozumiane dosłownie, tak jak zamierza to robić Socci, jest teologicznie błędne. Po wyborze bowiem papież otrzymuje urząd najwyższej jurysdykcji, a nie sakrament pozostawiający nieusuwalny odcisk. Papiestwo nie jest stanem duchowym czy sakramentalnym, ale raczej „urzędem”, a mówiąc jeszcze bardziej precyzyjnie – instytucją. Według eklezjologii Soboru Watykańskiego II Kościół jest jednak przede wszystkim „sakramentem” i powinien zostać pozbawiony wymiaru instytucjonalnego. W tym miejscu zapomina się, że jeśli papież jest równy każdemu biskupowi poprzez swoją konsekrację biskupią, to jest lepszy od każdego biskupa na mocy swojego urzędu, co zapewnia mu pełną jurysdykcję nad wszystkimi biskupami świata, rozpatrywaną indywidualnie lub jako całość. Więcej szczegółowych wyjaśnień na ten temat można znaleźć w tekście: „Roberto de Mattei o papiestwie i o katolikach wobec kryzysu w Kościele”.
Profesor Violi i arcybiskup Gänswein przyczyniają się do dezorientacji
Socci odwołuje się również do wątpliwego studium profesora Stefano Violi „Abdykacja Benedykta XVI: między historią, prawem i sumieniem”, które wprowadza rozróżnienie między „urzędem”, z którego zrezygnował Benedykt, a Petrine munus, który – jak twierdzi autor – nadal pełni. Wydaje się, że dziwaczna teza Violiego zainspirowała arcybiskupa Georga Gänsweina, sekretarza Benedykta XVI, gdy w wygłoszonym 20 maja 2016 roku na Papieskim Uniwersytecie Gregorianum, mówił: „Od lutego 2013 roku posługa papieska nie jest już zatem tym, czym była wcześniej. Jest i pozostaje fundamentem Kościoła katolickiego, a jednak jest to fundament, który Benedykt XVI głęboko i trwale przekształcił podczas swojego wyjątkowego pontyfikatu…. Od czasu wyboru jego następcy Franciszka, 13 marca 2013 r., nie ma zatem dwóch papieży, ale istnieje de facto rozszerzona posługa – z aktywnym członkiem i członkiem kontemplacyjnym. Dlatego Benedykt XVI nie zrezygnował ani z imienia, ani z białej sutanny. Dlatego też właściwym imieniem, którym zwracać się do niego do dziś jest Wasza Świątobliwość; dlatego też nie odszedł na emeryturę w odosobnionym klasztorze, ale w Watykanie – jakby zrobił tylko krok do boku, aby zrobić miejsce dla swojego następcy i otworzyć nowy etap w historii papiestwa…”.
Benedykt, twierdzi zatem Socci, być może zrzekł się swojego urzędu prawnego, ale nadal sprawuje „wybitnie duchową istotę Petrine munus”. Jego rezygnacja przekształciła posługę papieską w Ausnahmepontifikat („pontyfikat wyjątku”), używając terminu arcybiskupa Gänsweina. „Benedykt XVI nie miał zamiaru porzucić papiestwa i nie zrezygnował z jego przyjęcia w kwietniu 2005 r. (nawet uznając wybór za nieodwołalny), a zatem – ściśle logicznie rzecz biorąc – jest nadal papieżem” – pisze Socci. Według niego „istnieje obiektywnie stan wyjątkowości, a raczej, jak to ujął arcybiskup Gänswein, pontyfikat wyjątkowości, który zakłada absolutnie wyjątkową sytuację w historii Kościoła i świata”.
Do najlepszych dzieł, które obalają tę próbę przedefiniowania prymatu papieskiego, należy esej kardynała Waltera Brandmüllera zatytułowany Renuntiatio Papae. Alcune riflessioni storico-canonistiche. Tradycja i praktyka Kościoła potwierdza z jasnością – przypomina kardynał – że tylko jeden człowiek jest papieżem, niepodzielnym w swojej jedności i w swojej władzy. „Substancja papiestwa jest więc wyraźnie określona przez Pismo Święte i autentyczną Tradycję, a więc żaden papież nie jest upoważniony do ponownego zdefiniowania swojego urzędu” – pisze duchowny. Jeśli Benedykt XVI uważa, że jest nadal papieżem, jednocześnie z Franciszkiem, negowałby możliwość istnienia tylko jednego wikariusza Chrystusa i musiałby być uznany za heretyka lub podejrzanego o herezję.
Z drugiej strony, jeśli prawdziwym papieżem jest Benedykt, a nie Franciszek, to ktoś powinien to odnotować, a jednak żaden kardynał nigdy tego nie uczynił. Konsekwencje byłyby druzgocące. Co by się stało po śmierci Benedykta XVI? Czy musielibyśmy organizować konklawe z papieżem Franciszkiem wciąż zasiadającym na papieskim tronie? A jeśli Franciszek jest antypapieżem, kiedy umiera, kto wybierze prawdziwego papieża, skoro nominowani przez niego liczni kardynałowie musieliby zostać uznani za nieważnych?
Rezygnacja Benedykta a mistyczna misja?
Według Socciego decyzja Benedykta XVI była decyzją mistyczną: „Mamy do czynienia z prawdziwym i osobistym wezwaniem Boga. Wezwanie do misji”. Czym jest ta misja? „Benedykt nie opuszcza zagrożonego stada. Modli się w pustelni, wstawia się za Kościołem i za światem, a jego pociecha i oświecające nauczanie dociera do Kościoła tysiącami małych strumieni”. Milcząca postać Benedykta jest dla Socciego „obecnością” w zagrodzie Piotra, która zapobiega rozłamom i podziałom, która powstrzymuje postęp Rewolucji i która zapewnia pokój na świecie. „Mistyczna” misja Benedykta XVI ma być misją polityczną, którą Socci opisuje na zakończenie swojej książki:
„Tutaj widzimy wielkość wizji Benedykta XVI: w szalonym momencie historycznym, w którym Zachód, coraz bardziej zdechrystianizowany odrzucił i zaatakował Rosję (Rosję, która w końcu jest wolna i staje się chrześcijańska) i starał się ją zmarginalizować, odsyłając ją z powrotem do azjatyckiej izolacji lub do uścisku komunistycznych Chin, dialog, jaki Papież [Benedykt] nawiązał z rosyjskim Kościołem prawosławnym miał być realizacją marzenia Jana Pawła II: Europy złożonej z ludzi zjednoczonych chrześcijańskimi korzeniami od Atlantyku po Ural”.
Mistycyzm, który Socci przypisuje Benedyktowi XVI, wydaje się być jedynie jego własną literacką fantazją. W swojej książce ignoruje jednak wielką debatę teologiczną między modernizmem a antymodernizmem, podobnie jak ignoruje Sobór Watykański II i jego dramatyczne konsekwencje. Papiestwo zostało pozbawione swojego instytucjonalnego wymiaru i zamiast tego „spersonalizowane”. Twierdzi nawet, że Jan Paweł II i Benedykt XVI są „ucieleśnieniem dobra”, podczas gdy Franciszek jest wyrazem „zła”. W rzeczywistości relacja między Franciszkiem a jego poprzednikami jest o wiele bliższa niż Socci to sobie wyobraża, i to nie z innego powodu jak z powodu nieoczywistej rezygnacji Benedykta XVI, która otworzyła drogę kardynałowi Bergoglio. Ostatnie fotografie Benedykta XVI ukazują wyczerpanego człowieka. Jorge Mario Bergoglio, pokonany ma konklawe z 2005 roku, został zwycięzcą konklawe z 2013 roku, a Benedykt XVI, zwycięzca poprzedniego konklawe, wyłania się z historii jako wielki pokonany.
Antonio Socciego cenię za autentyczną wiarę katolicką i niezależność myśli. Podzielam jego surową ocenę papieża Franciszka. Ale rezygnacja Benedykta XVI, która dla Socciego była „wyborem misji”, dla mnie jest symbolem oddania Kościoła światu.
Roberto de Mattei
Tekst profesora Roberto de Mattei ukazał się na stronie: catholicfamilynews.org pod tytułem Socci’s Thesis Falls Short: Review of 'The Secret of Benedict XVI’. Tytuł i wstęp polskiego tłumaczenia pochodzą od redakcji PCh24.pl.