Dwie położne z warszawskiego szpitala dają dramatyczne świadectwo skali zbrodni, jakie popełnia się w Polsce od czasu, gdy rząd Tuska wprowadził de facto aborcję na życzenie, która popełniana jest pod pretekstem tzw. przesłanki psychiatrycznej.
Z dwiema położnymi z kilkudziesięcioletnim stażem, pracującymi w warszawskim szpitalu z oddziałem ginekologiczno-położniczym, rozmawiał Olivier Bault, dyrektor Centrum Komunikacji Instytutu Ordo Iuris. Imiona położnych zostały zmienione.
Pani Agnieszka i pani Maria wyjaśniły, że za rządu Tuska zmieniła się nie tylko wykładnia prawa, ale również praktyka w środowisku medycznym. Wbrew prawu obecna władza rozszerzyła dostęp do „legalnej” aborcji (choćby pod pretekstem tzw. przesłanki psychiatrycznej), a do teg0 zmniejszyła się dbałość o procedury poprzedzające zamordowanie niewinnego dziecka.
Wesprzyj nas już teraz!
Dawniej, jak tłumaczy pani Maria, w przypadku tzw. legalnej aborcji w szpitalu zbierało się konsylium, podczas którego grupa lekarzy musiała potwierdzić, czy faktycznie występują medyczne przesłanki związane ze zdrowiem kobiety. Obecnie zabicie dziecka dozwolone jest wyłącznie na podstawie „papieru” od psychiatry, bez dodatkowej weryfikacji, choć nie pozwala na to prawo.
– Natomiast teraz wręcz jest to narzucone. To jakby obejście prawa i obejście tych wszystkich zasad. Czy wolno, nie wolno, zdrowe dziecko, niezdrowe dziecko, czy ma szansę, czy jej nie ma – to już nie ma znaczenia – dodaje pani Agnieszka.
Ponadto, wobec pracowników opieki zdrowotnej stosuje się szantaż. – Wiemy, że przy okazji kontroli czy starania się o akredytację pada pytanie od Centrum Monitorowania jakości w ochronie zdrowia czy dana placówka wykonuję aborcje, tzn. terminację ciąży, bo tak to nazywają. Oczywiście, z racji tego, że w szpitalu my raczej nie ukrywamy swoich poglądów, przy nas pewnych tematów się nie porusza i nie dochodzą do nas pewne informacje – tłumaczy pani Maria.
– Jest to jasny przekaz do szpitali, że jeżeli chcesz uzyskać akredytacje i działać zgodnie z nowymi narzuconymi standardami, musisz wykonywać terminację. W przeciwnym wypadku szpital może stracić płynność finansową, bo przecież to władze miasta, w naszym przypadku Pan Prezydent Trzaskowski, decydują o finansowaniu placówek medycznych – dodaje.
Sama zaś „przesłanka psychiatryczna” wprowadzona przez rząd Tuska traktowana jest jest jako narzędzie przymusu wobec pracowników. – Warto podkreślić również że na każdym etapie kontaktu z pacjentką jesteśmy manipulowane i zmuszane, żeby w tym procederze uczestniczyć. Nie bierze się pod uwagę żadnego wywiadu psychiatrycznego: pacjentka wręcz po przekroczeniu progu szpitala ma wykonywaną aborcje. Powoduje to, że szpitale i personel poniekąd zmusza się do uczestniczenia w tym procederze. Tłumaczy nam się, że wskazówki psychiatry określane jako „niezwłoczne” są niepodważalne i natychmiastowe – pacjentka nie może czekać – mówi pani Agnieszka.
Jakby tego było mało, gdy położne powołują się na klauzulę sumienie, to słyszą, iż jest to rzekomo „nielegalne” i że nie mają do tego prawa. Gwałcone są przy tym dotychczasowe obyczaje obowiązujące w środowisku medycznym. – Do tej pory było coś takiego, jak niepisana umowa. Raczej wiedzieliśmy, że ktoś czegoś nie robi i nie wsadzało się takiej osoby „na minę”. Natomiast teraz wręcz jest wypychanie tych ludzi na tę przysłowiową minę, stawianie ich w trudnej sytuacji właściwie bez żadnych rozmów i bez możliwości decydowania – wyjaśnia pani Maria, dodając, że towarzyszy temu zjawisko wymuszonej normalizacji zabijania dzieci nienarodzonych.
Na pytanie prowadzącego wywiad, co w przypadku dzieci, które nie są zdolne do samodzielnego przeżycia, obie położne zgodnie odpowiadają, że nawet, gdy przeżyją procedurę aborcji, są skazywane na śmierć i nie udziela się im pomocy.
Jak zaświadcza pani Maria, za jej pracy w tym samym szpitalu, udzielało się pomocy wcześniakom, nawet jeżeli stan możliwości medycznych nie pozwalał na ich ostateczne uratowanie, choć zdarzały się cuda i dzieci, którym nie dawano szansy, żyją do dzisiaj.
Dziś dzieci niechciane przez matkę wydaje się świadomie i celowo na śmierć. – Byłam dumna i szczęśliwa, że pracuję w tym miejscu, gdzie tak się traktuje dzieci i kobiety na każdym etapie życia – z szacunkiem. I to było w tym samym szpitalu, gdzie pracuję do dziś. Ale to się właśnie zmienia. Ktoś nas popchnął w zupełnie inną sytuację, w której my stajemy się oprawcami – mówi pani Maria.
Praktyka wprowadzona przez rząd Donalda Tuska jest sprzeczna również z Ustawą o zawodzie położnej. – Tak, to się bardzo zmieniło, bo kiedyś wszyscy w tym szpitalu byli nastawieni na ratowanie życia dziecka i matki. W końcu ustawa o zawodzie położnej wyraźnie wskazuje, że położna zobowiązuje się do ochrony zdrowia i życia pacjentki oraz noworodka. Położna ma obowiązek działać z należytą starannością, musi udzielać pomocy w stanach zagrożenia życia matki i jej dziecka. Położna jest więc zawodem, którego misją jest ochrona zdrowia! – wskazuje pani Maria.
– Położna nie ma uprawnień ani kompetencji, ani nawet prawnego umocowania, żeby przeprowadzać aborcję, podawać środki w celu zakończenia ciąży, a już tym bardziej podejmować działania prowadzące do śmierci płodu. Dla nas położnych, działać w celu zakończenia życia dziecka jest przestępstwem. Naszym zdaniem jest to jednoznaczne w świetle prawa, etyki zawodowej oraz praktyki medycznej. Czy w takim razie nie można tu mówić o podżeganiu nas do popełnienia przestępstwa? – pyta położna.
Podkreśla przy tym jeszcze jeden istotny aspekt, jakim jest szkoda kobiety, która decyduje się zabić własne dziecko. Zespół Stresu Pourazowego występuje w różnych zawodach przy nieumyślnym zadaniu komuś śmierci, a co do dopiero, gdy chodzi o świadome i intencjonalne pozbawienie życia własnego dziecka.
Z kolei pani Agnieszka zwraca uwagę, aby nie uniewrażliwiać się dokonywane zbrodnie. – Jest też takie częste podejście wśród personelu, że mnie to jeszcze nie spotkało i może jeszcze to odsunę w czasie. Oby mnie to nie dotyczyło. Obym ja w tym nie uczestniczyła. Uf, tym razem mnie to ominęło. Mówi się też, że przecież nie ty tego dokonujesz. Przecież to nie twoja rola. Ty tylko panią przyjmujesz i się nią zajmujesz. Ty tylko podłączasz oksytocynę. Ty tylko to i tamto. Przepraszam bardzo, ale prawdą jest, że na każdym etapie biorę w tym udział, na swoim stanowisku pracy ewidentnie wiem w jakim celu ta pani przyszła. Coś mi się tu przypomina – „ja tylko wykonywałem rozkazy”. Podobnie dzisiaj: „ja położna tylko wykonuje zlecenia” – mówi, wyraźnie stwierdzając, że wobec pracowników, którzy nie zgadzają się na łamanie przyrodzonego prawa do życia, stosuje się „rodzaj mobbingu”.
Wiele osób, jak twierdzi pani Maria, jest zastraszonych, ale niestety również wiele – wbrew istotowym zobowiązaniom swego zawodu – godzi się na ten patologiczny i zbrodniczy system. – Jestem bardzo zasmucona – to chyba najlepsze słowo, że masa moich koleżanek jest za aborcją, pracując w takim miejscu, mając do czynienia, doświadczając cudu życia, wiedząc wszystko przed i po, wiedząc, że zdrowe dziecko to jest w ogóle złudzenie i wiedząc, że to wszystko nie od nas zależy – mówi
– Natomiast jest jeszcze grupa zdeklarowanych „aborcjonistek”, jeśli można ich tak nazywać, które uważają: „Dlaczego tylko my mamy to robić?”. A one nieraz chciałyby nam też ręce pobrudzić. Przecież ja tak samo mogę, o co mi chodzi? One nie widzą problemów w tym i chcą narzucić nam swój punkt widzenia. Takie zróżnicowane postawy są w naszym szpitalu. Kiedyś, każde życie było cenne. A teraz niestety nie – dodaje pani Agnieszka.
Kolejnym absurdem wynikającym z ukazów rządu Tuska jest fakt, że prawdziwą opiekę psychiatryczną zastępuje się zaświadczeniem od psychiatry. W takim przypadku dziecko zostaje skazane na śmierć, a personel ma często związane ręce i nie może udzielić pomocy matce.
– Dla mnie jako kobiety, jako matki, jasne jest, że życie jest święte, że Pan Bóg ma swój plan i nawet pomijając kwestię Pana Boga wiem, że ja bym chciała dla swojego dziecka zrobić wszystko, co możliwe. Nawet gdyby było chore albo gdyby było umierające. Znam zresztą kobiety, które wiedziały, że ich dzieci umrą tuż po urodzeniu. I choć to było dla nich bardzo bolesne przeżycie, to wiem, jaki mają komfort, że zrobiły wszystko, co mogły – zaświadcza pani Maria.
Promowanie mordów prenatalnych jako rzekomo „jedynego rozwiązania” idzie tak daleko, że przed kobietami ukrywa się inne rozwiązania. Jak poświadcza pani Agnieszka: Wiem również z wiarygodnego źródła, że panię które mają trudną diagnozę u dziecka, nie są informowane o istnieniu hospicjów perinatalnych. Normą staje się takie przekonywanie kobiety, że nie ma po co dalej prowadzić taką ciążę. Istnieje wręcz przekonanie, że trzeba dokonać aborcji, masz prawo, możesz, i trzeba to zakończyć.
Naciski polityczne powodują dramatyczne zmiany w funkcjonowaniu szpitala. – Odkąd pracuję w tym szpitalu, zawsze było wiadomo, że personel niezbyt dobrze się traktuje, ale pacjent jest ważny. Dzisiaj pacjent już nie jest ważny. Ja w ogóle nie wiem, co jest teraz ważne. Oprócz kasy, to chyba nic nie jest ważne. Choć, żeby mieć certyfikaty, to podkreśla się nam, że misja naszego szpitala jest najważniejsza, ale to tylko gra pozorów – mówi pani Maria.
Patologizacja zawodu doprowadza do tego, że w dużych szpitalach w Warszawie spada prawie do zera liczba normalnych, naturalnych porodów, a dwie procedury, które zaczynają dominować, to cesarskie cięcia i aborcje. – Położne tam nie realizują swojej misji i swojego powołania do zawodu. Staje się to normą, to jak pakt z diabłem, bo przecież skoro nie mam porodów, no to może w tę stronę. Przecież finansowo musimy być płynni. Pomijane są nasze prawa, jesteśmy oszukiwane – opowiada pani Agnieszka.
Źródło: Instytut Ordo Iuris
oprac. FO