Choć USG jest niezwykle potrzebnym urządzeniem w czasie ciąży, to nie jest stosowany w niektórych klinikach aborcyjnych – podaje portal lifesitenews.com. Jeśli nawet USG jest stosowane, to aborcjoniści unikają pokazywania kobietom obrazu dziecka. Powód: do 78 proc. kobiet po zobaczeniu swojego dziecka dzięki USG rezygnuje z aborcji.
USG podczas ciąży to uznana praktyka medyczna. Służy ona m.in. sprawdzeniu, czy nie doszło do ciąży pozamacicznej lub ciąży w jajowodach. Pomaga też ustalić długość ciąży, dzięki czemu aborcjoniści mogą ustalić technikę przeprowadzenia aborcji. Jednocześnie w klinikach aborcyjnych na ogół unika się pokazywania kobietom obrazu ich dziecka, gdyż prowadzi to do odejścia od decyzji o aborcji. – Kobietom nie pozwala się spoglądać na USG, w obawie, że jeśli usłyszą bicie serca dziecka, to zrezygnują z aborcji – mówi były pracownik klinik aborcyjnych, dr Joseph Radall.
Wesprzyj nas już teraz!
Nie dziwi więc sprzeciw zwolenników aborcji wobec przepisów nakazujących lub przynajmniej zezwalających kobietom na oglądanie obrazu dziecka na USG. Jeden ze zwolenników aborcji, odnosząc się do proponowanej ustawy w Luizjanie, która nakazywała rozważającym aborcję kobietom patrzenie na obraz dziecka na USG, uznał ją za… tortury. Prezydent Planned Parenthood Cecile Richards w równie ostrych słowach skrytykowała dążenia gubernatora Teksasu i byłego kandydata na prezydenta, Ricka Perry’ego. Perry starał się umożliwić kobietom oglądanie zdjęć nienarodzonego dziecka przed decyzją o aborcji. – Dlaczego Rick Perry jest tak okrutny dla kobiet? – pytała Richards. – Perry kandyduje na prezydenta, a jeśli wygra, to zapewne rozszerzy ten niebezpieczny program na każdą kobietę w każdym stanie – mówiła Richards z dezaprobatą.
Planned Parenthood uważa USG za niebezpieczne narzędzie. Była pracownica tej organizacji Catherine Anthony Adair zauważa, że wiele kobiet nie zna prawdy o rozwoju dziecka w życiu płodowym, co może je prowadzić do decyzji o aborcji. Unikanie pokazywania kobietom obrazu z USG idzie w parze ze specyficznym językiem używanym w klinikach aborcyjnych. Jedno i drugie obliczone jest na zmanipulowanie kobiet, by nakłonić je do zabicia dziecka. – Nigdy nie omawia się tam rozwoju płodu – mówi Adair. – Dziecko określa się jako zawartość macicy albo zlepek komórek. W rzadkich przypadkach, gdy kobieta pyta o rozmiar dziecka odpowiada się jej, że jest on nie większy niż czubek ołówka – dodaje była aborcjonistka. W „klinikach”nigdy nie używa się słowa dziecko. Niekiedy nawet określenie „płód” jest unikane ze względu na skojarzenie z ludzką istotą.
Źródło: lifesitenews.com
Marcin Jendrzejczak