30 kwietnia 2023

Abp Carlo Maria Viganò uchodzi za wielkiego obrońcę ortodoksji katolickiej. Piętnuje herezje, opiewa Mszę trydencką, głosi jednoznaczną naukę. Dlaczego nie ma jednak problemu z tym, by współpracować ze schizmatykami – i promować heretycką koncepcję „Trzeciego Rzymu”?

14 marca 2023 roku abp Carlo Maria Viganò, były  nuncjusz apostolski w Waszyngtonie, wziął udział w założycielskim kongresie Międzynarodowego Ruchu Rusofilów w Moskwie. Wygłosił na nim tezy, które dyskwalifikują go jako wiarygodnego głosiciela odnowy rzymskiego katolicyzmu.

Abp Carlo Maria Viganò to człowiek, który w wielu obszarach ma niewątpliwie duże zasługi dla Kościoła. Przez wiele lat był członkiem papieskiej dyplomacji. Pracował w nuncjaturach w Iraku, Wielkiej Brytanii i Nigerii, posługiwał w Sekretariacie Stanu, działał jako delegat ds. nuncjatur przy Stolicy Apostolskiej, a także jako sekretarz Gubernatoratu Państwa Watykańskiego; wreszcie został wyróżniony tak ważną funkcją, jak nuncjusz w Stanach Zjednoczonych. Zrobiło się o nim głośno na całym świecie, gdy w 2018 roku opublikował obszerne dossier na temat poczynań Theodore’a McCarricka, oskarżając przy tym papieża Franciszka o korzystanie z jego usług pomimo wiedzy na temat win ciążących na ówczesnym kardynale.

Wesprzyj nas już teraz!

Od tego czasu abp Carlo Maria Viganò udziela się publicznie z dużą regularnością, wypowiadając się zarówno na tematy kościelne, jak i polityczne, nierzadko w sposób celny i ciekawy. Jednym głównych obszarów jego zainteresowania stała się liturgia łacińska. Abp Viganò „odkrył” ją kilka lat temu i uznał, że jest jedyną właściwą, Novus Ordo Missae zaczął bardzo ostro krytykować. „Trzeba stoczyć walkę w sprawie ontologicznej różnicy pomiędzy teocentryczną wizją Mszy trydenckiej a antropocentryczną wizją jej soborowego przeciwnika. To tak naprawdę nic innego jak bitwa pomiędzy Chrystusem a szatanem. To bitwa o Mszę, która jest sercem naszej wiary, tronem, na który schodzi Boski Eucharystyczny Król, Kalwarią na której ponawia się w bezkrwawej postaci złożenie Niepokalanego Baranka. Nie jest to wieczerza, nie jest to koncert, nie jest to show dla pokazywania dziwactw ani też ambona dla herezjarchów, nie jest to podium dla organizowania wieców” – pisał na ten temat w styczniu tego roku.

Tego rodzaju niezwykle ostre sformułowania abp Viganò wykorzystuje bardzo chętnie: odrzuca, jak pisze, „posoborową sektę”, zwalcza liczne decyzje Franciszka, którego konsekwentnie określa po prostu jako „Bergoglia”. Abstrahując od tego, czy abp Viganò ma rację, czy nie, niewątpliwie kreuje się na zdecydowanego obrońcę ortodoksji przed różnorodnymi herezjami. Jego niechęć do „Kościoła posoborowego” jest przy tym dość zaskakująca: ostatecznie przepracował w jego strukturach kilka dziesięcioleci, służąc „posoborowym” papieżom i najpewniej sprawując „posoborową” Mszę. Bywa, oczywiście, że ludzie nawet dość gwałtownie zmieniają poglądy pod wpływem różnych doświadczeń czy przemyśleń. Viganò ujawnił tę zmianę mając jednak ponad 70 lat, jako arcybiskup, doświadczony dyplomata.

Najdziwniejsze jest jednak w mojej ocenie co innego. Hierarcha, który tak bardzo broni wiary katolickiej i tak bardzo nienawidzi herezji, nie ma żadnego problemu z bliską współpracą… z rosyjskimi schizmatykami i wrogami Rzymu; ba, powtarza nawet heretyckie koncepcje mówiące o Moskwie jako o „Trzecim Rzymie”.

14 marca 2023 roku na kongresie w Moskwie arcybiskup powiedział: „Kiedy Cesarstwo Zachodniorzymskie straciło swoją rolę polityczną pod naporem najazdów barbarzyńskich, pałeczka przeszła do Konstantynopola. A kiedy Cesarstwo Wschodniorzymskie również upadło wraz z podbiciem Bizancjum przez Mahometa II, to właśnie Moskwa ocaliła jego religijne i polityczne dziedzictwo, ze swoimi świętymi, także świętymi królami (ang. Saints and Holy Kings – red.). Obecny kryzys pokazuje nam upadek skorumpowanego Zachodu, w którym nie ma papieża Leona Wielkiego, który mógłby uratować jego los, ale który wciąż ma przyszłość, jeśli potrafi odzyskać swoją opatrznościową misję i rozpoznać to, co łączy go z misją Rosji. […] Federacja Rosyjska niezaprzeczalnie stoi jako ostatni bastion cywilizacji przeciwko barbarzyństwu i skupia wokół siebie wszystkie te narody, które nie zamierzają poddać się kolonizacji NATO, Organizacji Narodów Zjednoczonych, Światowej Organizacji Zdrowia, Banku Światowego, Międzynarodowego Funduszu Walutowego”. Jak widać, arcybiskup wyraźnie odwołał się tutaj do koncepcji „Trzeciego Rzymu” (Rzym – Konstantynopol-Moskwa). Całe przemówienie po angielsku można przeczytać np. na blogu zaprzyjaźnionego z arcybiskupem watykanisty, Marca Tosattiego (tutaj – link). 

Uczynił to zresztą nie po raz pierwszy. Wprost „Trzecim Rzymem” nazwał Moskwę w artykule, jaki opublikował w ubiegłym roku, krótko po wybuchu wojny na Ukrainie. Został za to wówczas publicznie skrytykowany, ale, jak pokazuje jego wystąpienie na kongresie rusofilów, zdania o Moskwie nie zmienił: nadal sądzi, że jest ona nadzieją dla chrześcijaństwa i nadal uważa, że kontynuuje misję Rzymu.

Problem w tym, że koncepcja trzeciego Rzymu jest ściśle heretycka. Została opracowana w 1523 roku przez schizmatyckiego mnicha Filoteusza z Pskowa. Według Filoteusza starożytny Rzym upadł z powodu herezji. Konstantynopol upadł również z powodu herezji – w tym wypadku miała to być kara za zawarcie unii z papieżem (unia florencka, 1439). Dlatego narodził się trzeci Rzym – Moskwa.

Już w samym swoim źródle koncepcja trzeciego Rzym jest zatem koncepcją nienawistną wobec papiestwa i właśnie heretycką: przypisuje bowiem Bogu karanie Konstantynopola za pojednanie z papiestwem.

Rosja w kolejnych dziesięcioleciach i wiekach chętnie powoływała się na tę ideę, ustanawiając także Patriarchat Moskiewski, polityczno-eklezjalny wyraz zatwardziałości w schizmie.

Zastanawiam się, jak to możliwe, że arcybiskupowi Viganò, który tak ostro odcina się od herezji, nie przeszkadza głoszenie idei „Trzeciego Rzymu”. Wiele osób próbuje tłumaczyć go politycznym zaślepieniem: to Włoch, ma inną perspektywę, a poza tym tak bardzo nie lubi liberałów, że każdego ich politycznego przeciwnika traktuje jako wybawiciela. Byłoby to, być może, wiarygodne w odniesieniu do człowieka niedoświadczonego. W przypadku abp. Viganò mamy jednak do czynienia z wytrawnym dyplomatą. Jest skrajnie nieprawdopodobne, by Viganò nie wiedział, co mówi. Jeżeli by nawet tak było, wykazywałby wielką niekompetencję, co i tak odbierałoby mu wiarygodność. Jednak w związku z faktem, że po jego poprzednim określeniu Moskwy mianem „Trzeciego Rzymu” został publicznie skrytykowany, a jednak zdania nie zmienił, ba, postarał się nawet o ogłoszenie dokładnie tej samej koncepcji, ale w bardziej zakamuflowanych słowach, sądzę, że nie o naiwności należy mówić.

Rosyjski ideolog polityczny Aleksander Dugin od dawna zdobywa sobie dużą popularność w pewnych środowiskach europejskich i amerykańskich. Ten syn sowieckiego generała wywiadu GRU używa sztafażu antyliberalnego, by głosić supremację Rosji nad Europą Środkową i Wschodnią. Nienawidzi katolicyzmu, stąd jego tezy kierowane do zachodniej prawicy mają oczywistą słabość: nie trafiają do katolików. Trudno oprzeć się wrażeniu, że – świadomie czy nie – tę „lukę” w aparacie rosyjskiej infiltracji prawicowych środowisk zachodnich wypełnia abp Viganò. Głosi tę samą rosyjską supremację – ale w wersji, która odpowiada katolikom.

Zwykły błąd? Zaślepienie? Po 50 latach służby w dyplomacji Stolicy Apostolskiej – i to służby wysoko cenionej: nader mało prawdopodobne.

Paweł Chmielewski

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(51)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie