Każdy nosi w sercu projekt osoby, którą kocha. To, co wydaje się miłością od pierwszego wejrzenia, faktycznie jest wypełnieniem pragnienia, realizacją marzenia. Platon, przeczuwając to, twierdził, że wszelka wiedza jest wspomnieniem z poprzedniej egzystencji. Nie jest to prawdą w tym kształcie, w jakim to powiedział, ale staje się prawdziwe, jeśli przyjmiemy, że miał na myśli ideał, który w sobie nosimy, wytworzony przez nasze zapatrywania, zwyczaje, doświadczenia i pragnienia. W przeciwnym razie skąd byśmy natychmiast wiedzieli, widząc osoby lub rzeczy, że je pokochaliśmy? Zanim kogoś spotkamy, mamy już wzorzec tego, co nam się podoba i co nam się nie podoba; pewne osoby pasują do tego wzorca, a inne nie.
Kiedy po raz pierwszy słyszymy jakąś muzykę, to albo wydaje nam się przyjemna, albo nie. Wydajemy opinię, opierając się na muzyce, którą już wcześniej usłyszeliśmy w sercach. Roztrzęsione umysły, nieumiejące długo spoczywać na jednym przedmiocie myślowym lub ciągłości ideału, kochają muzykę rozpraszającą, rozgorączkowaną i roztrzęsioną. Spokojne umysły lubią spokojną muzykę: serce ma własną sekretną melodię i pewnego dnia, gdy grany jest jakiś utwór, serce odpowiada: „To jest to”. Tak samo jest z miłością. Wewnątrz ludzkiego serca pracuje maleńki architekt, który szkicuje idealną miłość na podstawie oglądanych ludzi, czytanych książek, nadziei i marzeń, z głęboką nadzieją, że być może pewnego dnia oko ujrzy ideał, a ręka go dotknie. Życie staje się szczęśliwe, gdy ktoś dostrzega wcielenie swoich marzeń, uosobienie wszystkiego, co ukochał, w drugim człowieku. Sympatia pojawia się natychmiast – gdyż w gruncie rzeczy czekała na to już od długiego czasu. Niektórzy idą przez życie i nigdy nie spotykają tego, co nazywają swoim ideałem. Gdyby ideał nie istniał, mogłoby to być bardzo przykre. Istnieje jednak absolutny ideał każdego serca i jest nim Bóg. Wszelka ludzka miłość to wtajemniczenie w Miłość Wieczną. Niektórzy odnajdują Ideał w istocie, bez przechodzenia przez cień.
Wesprzyj nas już teraz!
Również Bóg ma w sobie projekty każdej rzeczy we wszechświecie. Jak architekt jeszcze przed zbudowaniem domu nosi w umyśle jego plan, tak Bóg ma w swoim umyśle archetypiczną ideę każdego kwiatu, ptaka, drzewa, wiosny i melodii. Nigdy nie zdarzyło się, aby pędzel dotknął płótna lub dłuto marmuru bez jakiejś wielkiej, istniejącej wcześniej idei. Zatem także każdy atom i każda róża jest urzeczywistnieniem i konkretyzacją idei istniejącej w umyśle Bożym przez całą wieczność. Wszystkie stworzenia niższe od człowieka odpowiadają wzorcowi w umyśle Boga. Drzewo jest naprawdę drzewem, ponieważ odpowiada Bożej idei drzewa. Róża jest różą, ponieważ jest Bożą ideą róży opakowaną w substancje chemiczne, barwy i życie. Z osobami jednak tak się nie dzieje. Bóg musi mieć dwa nasze obrazy: jeden – jacy jesteśmy, a drugi – jacy powinniśmy być. Ma wzór i ma rzeczywistość: projekt i budowlę, partyturę oraz nasze wykonanie. Bóg musi mieć te dwa obrazy, gdyż we wszystkich i w każdym z nas istnieje pewna dysproporcja oraz pragnienie zgodności między oryginalnym planem a naszym sposobem jego realizacji. Obraz jest rozmazany, druk wyblakły. Po pierwsze, nasza osobowość nie jest kompletna od razu; potrzebujemy odnowionego ciała. Po drugie, nasze grzechy osłabiają naszą osobowość; nasze złe uczynki pacykują płótno zaprojektowane ręką Mistrza. Niektórzy z nas pozwalają, żeby ogrzewała ich Boża miłość, tak niezbędna do dojrzewania do wyższego poziomu – jak niezbędne jest ciepło jajkom, z których niebawem mają wykluć się kurczęta. Potrzebujemy ciągłych napraw; nasze wolne uczynki nie są zbieżne z prawem kierującym naszym bytem; brakuje nam wszystkiego, czym zgodnie z pragnieniem Boga mamy być. Święty Paweł mówi, że już przed stworzeniem świata zostało nam przeznaczone, aby stać się synami Bożymi. Ale niektórzy z nas nie spełniają tej nadziei.
Tak naprawdę w obrębie całej ludzkości jest tylko jedna osoba, w przypadku której Bóg posiada jeden obraz i w której istnieje doskonała zgodność między tym, kim ma być zgodnie z Jego pragnieniem, a kim jest – i jest nią Jego własna Matka. Większość z nas jest znakami minus, bo nie spełniamy wielkich nadziei, jakie pokłada w nas niebiański Ojciec. Natomiast Maryja jest znakiem równości, ideałem Jej samej, który miał Bóg i którym Ona jest, we własnej osobie. Wzór i kopia są doskonałe; jest Ona dokładnie taka, jak została przewidziana, zaplanowana i wymarzona. Melodia Jej życia jest odgrywana dokładnie tak, jak została napisana. Maryja była pomyślana, poczęta i zaplanowana jako znak równości między ideałem a historią, myślą a rzeczywistością, nadzieją a realizacją.
Z tego właśnie powodu przez stulecia liturgia chrześcijańska odnosiła do Niej słowa Księgi Przysłów. Jako że jest Ona tym, kim zgodnie z Bożym pragnieniem wszyscy mieliśmy być, mówi o sobie jako odwiecznym projekcie w umyśle Bożym, kimś, kogo Bóg umiłował, zanim jeszcze została stworzona. Jest przedstawiana jako obecna z Nim nie tylko w chwili stworzenia, lecz także przed stworzeniem. Istniała w Bożym umyśle jako odwieczna myśl, zanim pojawiły się jakiekolwiek matki. Jest Matką matek – jest pierwszą miłością świata.
Pan mnie zrodził jako początek swej mocy, przed dziełami swymi, od pradawna. Od wieków zostałam ustanowiona, od początku, przed pradziejami ziemi. Przed oceanem zostałam zrodzona, przed źródłami pełnymi wód; zanim góry zostały założone, przed pagórkami zostałam zrodzona. Nim glebę i pola uczynił przed pierwszymi skibami roli. Gdy niebo umacniał, z Nim byłam, gdy kreślił sklepienie nad bezmiarem wód, gdy w górze utwierdzał obłoki, gdy źródła wielkiej Otchłani umacniał, gdy morzu ustawiał granice, by wody z brzegów nie wystąpiły; gdy ustalił fundamenty ziemi. I byłam przy Nim mistrzynią, rozkoszą Jego dzień po dniu, cały czas igrając przed Nim. Igrając na okręgu ziemi, radowałam się przy synach ludzkich. Więc teraz, synowie, słuchajcie mnie, błogosławieni ci, co dróg moich strzegą. Słuchajcie przestrogi i bądźcie mądrzy, a jej nie odrzucajcie. Błogosławiony jest człowiek, który mnie słucha, który co dzień u drzwi moich czeka, czuwając u progu mej bramy. Bo kto mnie znajdzie, znajdzie życie i osiągnie upodobanie Pana (Prz 8, 22–35. za: Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu. Biblia Tysiąclecia, wyd. V, Poznań 2012).
Jednak Bóg myślał o Niej nie tylko w wieczności; była Ona też w Jego umyśle na początku czasu. Na początku historii, gdy rasa ludzka upadła wskutek nalegania niewiasty, Bóg zwrócił się do Diabła, mówiąc: „Wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie a niewiastę, pomiędzy potomstwo twoje a potomstwo jej: ono ugodzi cię w głowę, a ty ugodzisz je w piętę” (Rdz 3, 15). Bóg powiedział, że tak jak człowiek upadł przez niewiastę, tak też przez niewiastę Bóg zostanie pomszczony. Kimkolwiek byłaby Jego Matka, z pewnością będzie błogosławiona między niewiastami, a ponieważ Bóg sam Ją wybrał, dopilnuje, żeby wszystkie pokolenia zwały Ją błogosławioną.
Gdy Bóg chciał stać się człowiekiem, musiał podjąć decyzję co do czasu swego przyjścia, kraju, w którym miał się narodzić, miasta, w którym miał się wychowywać, narodu, pochodzenia, systemów politycznych i gospodarczych, które miały Go otaczać, języka, którym miał mówić, i postaw psychicznych, z którymi miał się zetknąć jako Pan Historii i Zbawiciel Świata.
Wszystkie te szczegóły były w pełni zależne od jednego czynnika: niewiasty, która miała być Jego Matką. Wybór matki jest wyborem pozycji społecznej, języka, miasta, otoczenia, trudności i losu.
Jego Matka nie była taka jak nasze, które przyjęliśmy jako coś historycznie stałego, czego nie mogliśmy zmienić. On się narodził z Matki, którą wybrał przed swoim narodzeniem. Jest to jedyny przypadek w historii, kiedy zarówno Syn pragnął Matki, jak i Matka pragnęła Syna. O to właśnie chodzi w słowach wyznania wiary: „narodził się z Maryi Panny”. Została Ona powołana przez Boga podobnie jak Aaron i nasz Pan narodził się nie tylko z Jej ciała, lecz także z Jej zgody.
Zanim przyjął ludzką naturę, zapytał Niewiastę, czy da Mu człowieka. Człowieczeństwo Jezusa nie zostało rodzajowi ludzkiemu wykradzione. Prometeusz ukradł ogień z nieba, ale człowieczeństwo Jezusa zostało ofiarowane jako dar.
Pierwszy człowiek, Adam, powstał z prochu ziemi. Pierwsza niewiasta została stworzona z mężczyzny w stanie ekstazy. Nowy Adam, Chrystus, przychodzi z nowej Ewy, Maryi, w ekstazie modlitwy i miłości Boga oraz pełni wolności.
Nie powinno nas zaskakiwać, że mówi się o Niej, iż była w myśli Boga przed stworzeniem świata. Czy kiedy Whistler malował swoją matkę, nie nosił w umyśle jej obrazu, zanim jeszcze nałożył kolory na paletę? (Mowa o obrazie Jamesa McNeilla Whistlera Aranżacja szarości i czerni nr 1: matka artysty, powszechnie znanym jako Matka Whistlera (1871) – przyp. red.). Gdybyś mógł istnieć przed swoją matką (nie w sposób artystyczny, ale rzeczywiście), czy nie uczyniłbyś jej najdoskonalszą kobietą, jaka kiedykolwiek żyła? Tak piękną, że jej uroda byłaby przedmiotem słodkiej zazdrości wszystkich kobiet, tak łagodną i miłosierną, że wszystkie inne matki starałyby się naśladować jej cnoty? Dlaczego zatem Bóg miałby czynić inaczej? Gdy Whistlerowi wyrażono uznanie za portret jego matki, powiedział: „Wiecie, jak to jest: człowiek próbuje uczynić swoją mamusię tak piękną, jak tylko potrafi”. Kiedy Bóg stał się człowiekiem, również – jak sądzę – chciał uczynić swoją Matkę tak piękną, jak tylko mógł, i uczynić Ją matką doskonałą.
Bóg nigdy nie robi niczego bez wyjątkowego przygotowania. Dwa wielkie Boże arcydzieła to stworzenie człowieka oraz jego od‑tworzenie czy też odkupienie. Stworzenie zaistniało dla ludzi nieupadłych; Jego mistyczne Ciało – dla upadłych. Przed stworzeniem człowieka Bóg stworzył ogród rozkoszy – On wie, jak sprawić, żeby ogród był piękny. W tym Raju Stworzenia były obchodzone pierwsze zaślubiny mężczyzny i kobiety. Jednak człowiek nie pragnął błogosławieństw poza tymi zgodnymi z jego niższą naturą. Nie tylko utracił szczęście, ale i zranił własny umysł i własną wolę. Wówczas Bóg zaplanował stworzenie na nowo czy też odkupienie człowieka. Jednak przedtem musiał stworzyć inny Ogród. Ten nowy miał powstać nie z ziemi, lecz z ciała; miał być Ogrodem, nad którego bramami nigdy nie wypisano nazwy grzechu, Ogrodem, w którym nie będą rosnąć żadne chwasty buntu dławiące wzrost kwiatów łaski, Ogrodem, z którego miały wypływać cztery rzeki odkupienia na cztery krańce ziemi, Ogrodem tak czystym, że niebiański Ojciec nie rumieniłby się, wysyłając do niego swego własnego Syna – i tym „przybranym w ciało rajem, który miał uprawiać nowy Adam”, była nasza Najświętsza Matka. Jak Eden był rajem stworzenia, tak Maryja jest rajem wcielenia i w Niej jako Ogrodzie były obchodzone pierwsze zaślubiny Boga i człowieka. Im bardziej zbliżamy się do ognia, tym jest goręcej; im bliżej ktoś jest Boga, tym większa jest jego czystość. Skoro jednak nikt nigdy nie był bliżej Boga niż Niewiasta, której ludzkie bramy On otworzył, żeby chodzić po tej ziemi, nikt też nie mógłby być czystszy niż Ona. Według słów Lawrence’a Housmana:
Zakątek w ogrodzie skąpany w kwiatach,
Co rosły, czekając na rękę Boga:
Gdzie nigdy nie stąpał człowiek,
Była to Brama Boga.
Pierwszy zakątek był czerwony –
Jej wargi, które wyrzekły: „Witaj”.
Drugi zakątek niebieski –
Jej oczy, przez które przeziera Bóg.
Trzeci zakątek był biały –
Jej dusza w oczach Boga.
Trzy zakątki miłości,
I Chrystus z nieba zstępuje.
Tę Jej szczególną czystość nazywamy niepokalanym poczęciem. Nie są to dziewicze narodziny. „Niepokalany” znaczy „nieskażony”. W chwili poczęcia Najświętsza Matka w łonie innej matki, św. Anny, i ze względu na oczekiwane zasługi płynące z odkupienia wysłużonego przez Jej Syna, była zachowana od skaz grzechu pierworodnego.
Nigdy nie mogłem zrozumieć, jak dzisiaj, w naszej epoce, ktokolwiek może protestować przeciwko niepokalanemu poczęciu; wszyscy współcześni poganie uważają, że są niepokalanie poczęci. Jeśli nie ma grzechu pierworodnego, wówczas każdy jest niepokalanie poczęty. Dlaczego wzdrygają się przed przyznaniem Maryi tego samego, co przypisują sobie? Doktryny o grzechu pierworodnym i Niepokalanym Poczęciu wzajemnie się wykluczają. Jeśli tylko Maryja jest Niepokalanym Poczęciem, wtedy reszta z nas musi mieć grzech pierworodny.
Niepokalane poczęcie nie zakłada, że Maryja nie potrzebowała odkupienia. Potrzebowała go tak samo, jak ty i ja. Została odkupiona z góry, zapobiegawczo, w ciele i duszy, w pierwszej chwili poczęcia. My otrzymujemy owoce odkupienia w duszy, podczas chrztu. Cała ludzkość potrzebuje odkupienia. Jednak Maryja została wyłączona z solidarności z pogrążoną w grzechu ludzkością i oddzielona od niej dzięki zasługom krzyża Jezusowego, które otrzymała w momencie poczęcia. Gdybyśmy zwolnili Ją z konieczności odkupienia, wyłączylibyśmy Ją także z rodzaju ludzkiego. Dlatego niepokalane poczęcie w żadnym razie nie zakłada, że Maryja nie wymagała odkupienia. Potrzebowała go! Ona jest pierwszym owocem odkupienia, w tym znaczeniu, że dotyczyło Jej w chwili poczęcia, a nas – w inny i słabszy sposób – dopiero po narodzeniu.
Uzyskała ten przywilej nie dla swojego dobra, ale dla Jego dobra. To dlatego ci, którzy nie wierzą w bóstwo Chrystusa, nie mogą dostrzec żadnego powodu do przyznania tego szczególnego przywileju Maryi. Gdybym nie wierzył – Boże broń – w bóstwo naszego Pana, widziałbym tylko nonsens we wszelkich specjalnych wyrazach czci ofiarowanych Maryi ponad innymi kobietami na ziemi! Jeśli jednak jest Ona Matką Boga, który stał się człowiekiem, wtedy jest Ona wyjątkowa i wyróżnia się jako nowa Ewa ludzkości – podobnie jak On jest nowym Adamem.
Musiało istnieć takie stworzenie jak Maryja – w przeciwnym razie Bóg nie znalazłby nikogo, od kogo mógłby w stosowny sposób uzyskać ludzkie pochodzenie. Uczciwy polityk zabiegający o reformy społeczne rozgląda się za uczciwymi pomocnikami. Syn Boży, zaczynając nowe stworzenie, szukał czegoś z tego dobra, które istniało przed panowaniem grzechu. W niektórych umysłach powstałaby wątpliwość co do mocy Boga, gdyby nie okazał On szczególnej przychylności niewieście, która miała być Jego Matką. Z pewnością tego, co dał Ewie, Bóg nie odmówiłby swojej własnej Matce.
Przypuśćmy, że Bóg, odnawiając mężczyznę, nie przemieniłby kobiety na nową Ewę. Jaki ryk protestu by wybuchł! Chrześcijaństwo zostałoby potępione, tak jak wszystkie zdominowane przez mężczyzn religie. Kobiety zaczęłyby szukać odpowiedniej dla nich religii! Dowodzono by, że kobieta zawsze była niewolnicą mężczyzny i nawet Bogu chodziło o to, aby nią była, ponieważ odmówił stworzenia nowej Ewy, kiedy uczynił nowego Adama.
Gdyby nie było Niepokalanego Poczęcia, wtedy ludzie mówiliby, że Chrystus nie jest wcale taki piękny, gdyż wziął ciało od kogoś, kto nie był po ludzku doskonały. Rozdział między Bogiem a grzechem powinien być nieskończony, ale nie istniałby, gdyby nie było tej jedynej Niewiasty, która mogła zmiażdżyć głowę węża.
Czy gdybyś był artystą, pozwoliłbyś komukolwiek, żeby przygotowywał dla ciebie płótno, pacykując je? Dlaczego zatem Bóg miałby działać inaczej, przygotowując swoje zjednoczenie z ludzką naturą, podobną do naszej we wszystkim oprócz grzechu? Jednak wyróżniając jedną kobietę przez zachowanie jej od grzechu, a następnie zatwierdzając ten dar w zwiastowaniu, Bóg ofiarował nadzieję naszemu niespokojnemu, neurotycznemu, nieokrzesanemu i słabemu człowieczeństwu. O tak! On jest naszym wzorem, lecz jest także osobą Boską! Powinien istnieć na ludzkiej płaszczyźnie ktoś, kto by dawał ludziom nadzieję. Ktoś, kto mógłby nas prowadzić do Chrystusa, ktoś, kto pośredniczyłby między nami a Chrystusem, tak jak On pośredniczy między nami a Ojcem. Jedno spojrzenie na Nią i już wiemy, że niedobry człowiek może stać się lepszy; jedna modlitwa do Niej i już wiemy, że skoro Ona jest bez grzechu, to my możemy stać się mniej grzeszni.
A to prowadzi nas z powrotem do początku. Powiedzieliśmy, że każdy nosi w sercu projekt idealnej miłości. Nawet najlepsza ludzka miłość, niezależnie od tego, jak bardzo byłaby oddana, musi się skończyć – a nic, co się kończy, nie jest doskonałe. Jeśli można powiedzieć: „To ostatni uścisk”, wtedy nie ma doskonałej miłości. Stąd niektórzy ludzie, ignorując Boga, mogą próbować wielu miłości jako kompensaty miłości idealnej; ale jest to podobne do stwierdzenia, że by wykonać muzyczne arcydzieło, człowiek musi grać na tuzinie różnych skrzypiec.
Każdy mężczyzna nieodstępujący młodej dziewczyny, każda dziewczyna pragnąca być obiektem zalotów, każda więź przyjaźni we wszechświecie poszukuje miłości, która nie jest tylko jej czy jego miłością, ale czymś, co przepełnia oboje, a co nazywa się „naszą” miłością. Każdy jest zakochany w miłości idealnej, miłości tak dalece wykraczającej poza seks, że o seksie się zapomina. Wszyscy kochamy coś więcej niż to, co kochamy. Gdy ten nadmiar ustaje, miłość się kończy. Jak mówi poeta: „Nie mógłbym kochać cię, najdroższa, tak bardzo, gdybym bardziej nie kochał honoru”. Ta idealna miłość, którą dostrzegamy poza wszelką miłością do stworzeń, do której instynktownie się zwracamy, gdy zawodzi miłość cielesna, jest tym samym ideałem, który Bóg nosił w swoim sercu przez całą wieczność – Panią, którą On nazywa „Matką”. Ona jest tą, którą kocha każdy mężczyzna, gdy kocha kobietę – niezależnie od tego, czy zdaje sobie z tego sprawę. Ona jest tą, którą każda kobieta pragnie być, gdy spogląda na siebie. Ona jest kobietą, którą każdy mężczyzna poślubia w ideale, kiedy bierze małżonkę; Ona jest ukryta jako ideał w niezadowoleniu każdej kobiety z cielesnej agresywności mężczyzny; Ona jest tajemnym pragnieniem bycia czczoną i miłowaną, które żywi każda kobieta; Ona jest sposobem, którym każda kobieta pragnie wzbudzać szacunek i miłość ze względu na piękno zalet jej ciała i duszy. I ten projekt miłości, który Bóg ukochał przed założeniem świata, ta Niewiasta z marzeń istniejąca przed niewiastami jest tą, o której każde serce powie w swej największej głębi: „To Ona jest kobietą, którą kocham!”.
Abp Fulton Sheen; Maryja. Pierwsza miłość świata; ESPRIT; Kraków 2018