– Przeglądałem teczki personalne tych księży, których nazwiska pojawiły się w kontekście czy to ks. kard. Sapiehy czy ks. kard. Wojtyły. W sumie kilka teczek. Nic z tego, o co byli oskarżani Kardynałowie, w tych teczkach nie ma. Ale poruszę jedną sprawę, która nie jest dość nagłaśniana, a która powinna pokazać jak „rzetelnie” traktowane były dokumenty, które stały się podstawą do książki Overbeeka czy filmu Gutowskiego. Jest to postać ks. Andrzeja Mistata – mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl abp Marek Jędraszewski.
Metropolita krakowski przypomina, że w roku 2004 w „Studiach Zachodnich” Uniwersytetu Zielonogórskiego ukazał się artykuł naukowy, opisujący prześladowanie Kościoła w czasach PRL na przykładzie ks. Mistata – sekretarza ks. kardynała Sapiehy
– Przeglądając jego teczkę, byłem zdziwiony jedną rzeczą: jak to się stało, że najbliższy współpracownik kard. Sapiehy nagle znalazł się na Ziemiach Odzyskanych, a potem w więzieniu? Na to pytanie daje odpowiedź wspomniany artykuł. Proszę sobie wyobrazić: jest rok 1946, kardynał udaje się do Rzymu, aby otrzymać insygnia kardynalskie, właśnie z ks. Mistatem. Ktoś w Krakowie poprosił ks. Mistata, aby jadąc do Wiecznego Miasta, zabrał tam pewną paczkę. Dopiero w Rzymie okazało się, że były w niej dokumenty dotyczące działalności WiN za prezesury Franciszka Niepokólczyckiego. Ks. Mistat przekazał je w Rzymie ludziom gen. Andersa, a wracając stamtąd, wziął listy andersowców do ich rodzin mieszkających w Polsce, a także pewne dary dla tych rodzin. Prawdopodobnie ubecja się o tym dowiedziała. Żeby go ratować, wysłano go na Ziemie Odzyskane, bo wydawało się, że tam będzie bardziej bezpieczny – relacjonuje hierarcha.
Wesprzyj nas już teraz!
Z dalszej wypowiedzi abp. Jędraszewskiego dowiadujemy się, że ks. Mistat najpierw pracował w maleńkiej parafii w Różańsku. – Naraz na łamach „Expressu Szczecińskiego” ukazał się artykuł, w którym przedstawiono go jako „wroga ludzi pracy”. Ks. Mistat poprosił więc o przeniesienie go do Cybinki, miejscowości oddalonej o kilkadziesiąt kilometrów od Różańska. W połowie lipca 1949 r. do tej miejscowości przybył z Poznania funkcjonariusz UB i zaczął całonocne przesłuchiwanie ks. Mistata na temat przewożonej przez niego w 1946 roku korespondencji. Parafianie, dowiedziawszy się o tym, w liczbie ok. 300 osób zaczęli bronić ks. Mistata, uniemożliwiając dalszych jego przesłuchiwań. Ubecja wróciła więc do Poznania, a ludziom wydawało się, że odnieśli pełny sukces. Tymczasem po kilku tygodniach ks. Mistat został zaproszony do starostwa do Słubic, żeby omówić sprawy katechetyczne w rozpoczynającym się niebawem nowym roku szkolnym – dodaje.
– Zaproszenie okazało się pułapką. Ks. Mistat został aresztowany, a następnie przewieziony do Krakowa do więzienia na Montelupich. Tutaj przez kilka miesięcy trwał jego proces, a potem zapadł wyrok, na mocy którego otrzymał 5 lat więzienia i tyleż lat pozbawienia praw obywatelskich oraz całkowity przepadek mienia. Jednakże Najwyższy Sąd Wojskowy uchylił ten wyrok i po kolejnym procesie ks. Mistat został skazany na 10 lat więzienia. Przebywał w więzieniach w Krakowie, w Rzeszowie i na końcu w słynnych Wronkach. Tam przez półtora roku podobno przebywał w całkowitej izolatce. Co można zrobić z ludźmi w takich warunkach, łatwo sobie wyobrazić. Świadczy o tym chociażby los z tych samych czasów ks. bp. Czesława Kaczmarka, biskupa kieleckiego. Jedyny biskup Antoni Baraniak, który się nie załamał, przebywając dwa i pół roku w więzieniu śledczym na Rakowieckiej w Warszawie – podsumowuje abp Marek Jędraszewski.
Źródło: wPolityce.pl
TK