– Jedynie w krzyżu jest zbawienie. Jedynie w krzyżu jest przebaczenie, miłosierdzie i ocalenie – mówił abp Marek Jędraszewski w czasie Mszy św. sprawowanej w kaplicy Zmartwychwstania Pańskiego na Cmentarzu Rakowickim w 30. rocznicę odsłonięcia Pomnika Ofiar Komunizmu.
W kaplicy Zmartwychwstania Pańskiego na Cmentarzu Rakowickim arcybiskupa i wszystkich gości przywitał rektor ks. Stanisław Basista.
W czasie homilii abp Marek Jędraszewski zwrócił uwagę, że Jezus trzykrotnie zapowiadał na kartach Ewangelii, że będzie wywyższony, co zrealizowało się w czasie jego śmierci na krzyżu. Metropolita krakowski zauważył, że w rozmowie z Żydami Jezus przedstawia się imieniem samego Boga: „Ja jestem”. W ten sposób wskazał, że: „wywyższony na krzyżu objawi się światu jako Bóg”. – Jedynie w krzyżu jest zbawienie. Jedynie w krzyżu jest przebaczenie, miłosierdzie i ocalenie. Ale w Chrystusa, także tak poniżonego, wiszącego na krzyżu, trzeba uwierzyć. Kto nie uwierzy, miłosierdzia nie dostąpi, przebaczenie nie stanie się jego udziałem – mówił arcybiskup.
Wesprzyj nas już teraz!
Zaznaczył, że od momentu śmierci Jezusa, Jego zmartwychwstania i zesłania Ducha Świętego, zaczęło się głoszenie Ewangelii — Ewangelii krzyża i niezliczone są miejsca na świecie znaczone tym świętym znakiem. – Świętym, ponieważ dla tych, którzy uwierzyli w Chrystusa, to znak zbawienia i ocalenia – podkreślał metropolita, przypominając, że dokładnie 30 lat temu, 8 kwietnia 1995 roku kard. Franciszek Macharski poświęcił Pomnik Ofiar Komunizmu na Cmentarzu Rakowickim, który miał właśnie kształt krzyża.
Abp Marek Jędraszewski przypomniał jego bolesną historię. 13 grudnia 1981 r., gdy komuniści wprowadzili stan wojenny w Polsce, mieszkańcy Krakowa spontanicznie zaczęli przynosić znicze i kwiaty obok kaplicy na Cmentarzu Rakowickim. Władza od razu te kwiaty i znicze zabierała i niszczyła, ale ludzie nie ustępowali. W połowie lat 80. ustawiono w tym miejscu pierwszy krzyż — brzozowy z napisem: „Tu stanie pomnik ofiar komunizmu. Boże, błagamy, daj im życie wieczne”. Metropolita zaznaczył, że chodziło o upamiętnienie nie tylko ofiar zbrodni komunistycznych związanych ze stanem wojennym, ale o niezliczone ofiary Polaków mordowanych przez komunistów — począwszy od wojny bolszewickiej w 1920 r., przez „Operację polską” NKWD w latach 1937-38, wkroczenie Armii Radzieckiej do Polski w 1939 r., masowe wywózki Polaków na Sybir, zbrodnię katyńską, mordowanie Żołnierzy Niezłomnych w latach 1944-1963, a potem robotników w czasie strajków — Poznańskiego Czerwca w 1956 r., Grudnia 1970 r., ścieżki zdrowia w 1976 r., aż po morderstwa polskich duchownych, których symbolem stał się bł. ks. Jerzy Popiełuszko.
Arcybiskup podkreślił, że krzyż dla wierzących jest symbolem nadziei. Na Pomniku Ofiar Komunizmu wyrażają ją dłonie sięgające po pionową belkę krzyża. – Jakby za wszelką cenę chcieli się tej belki uchwycić. Z niej zaczerpnąć równowagę ducha i moc, by się nie poddać, by nie zdradzić, by nie ulec przemocy kłamstwa, ale także przemocy fizycznej – zaznaczył abp Marek Jędraszewski.
Metropolita krakowski przeczytał fragment książeczki nazaretanki s. Marii Teresy – Stanisławy Jasionowicz „Pamiętam i nie pamiętam. Wybór wspomnień z lat 1940-1950”. Arcybiskup wybrał fragment dotyczący krzyża na grobie nieznanego żołnierza, który pozostał w pobliżu domu w Jezupolu na dzisiejszej Ukrainie, gdzie wrócił ojciec Stanisławy, po opuszczeniu niemieckiej niewoli i nie zastał już ani domu, ani swojej rodziny. „Gdy przyjechał na miejsce, które niegdyś było naszym majątkiem, zobaczył tylko krzyż. Mówił nam później, że kilka godzin płakał. I modlił się zarazem w tym symbolicznym dla nas miejscu. Myślał, że nikt z rodziny już nie żyje. Tatuś w krzyżu świadków historii naszej rodziny i symbolu jej dziejów zamknął bolesną tajemnicę swej tragedii”.
Drugi fragment dotyczył pożegnania z dziadkiem, który ze względu na wiek pozostał w domu, modląc się na różańcu, gdy resztę rodziny wywożono na Sybir. „Nie zobaczyliśmy go już nigdy. Został sam ze swoim nierozłącznym różańcem. Nie wiem, co się z nim stało, ale jestem przekonana, że podczas naszej kalwaryjskiej drogi wygnania, on modlił się za nas zawsze. Czuliśmy to bardzo i może to on właśnie wymodlił nam później wyzwolenie z tej nieludzkiej ziemi”.
Trzeci fragment to opis drogi na Syberię. „Niemowlęta ciągle płakały z głodu i braku higieny. Z nimi rozpaczliwie nieraz płakały matki. Uspokajała wszystkich tylko regularnie odmawiana modlitwa. Rano i wieczorem wszyscy razem odmawialiśmy «Pod Twoją obronę», bo tylko Jej obrona mogła nas wybawić ze zwątpienia i przerażenia. Modlitwa i tylko modlitwa trzymała nas w nadziei przez cały czas zesłania”.
Abp Marek Jędraszewski powiedział, że cała rodzina s. Jasionowicz przeżyła wojnę – dzieci z matką przeszły razem z Armią Andersa, a ojciec został w Polsce. – Nie byłoby tego, gdyby nie trzymali się krzyża. Oni i tylu, tylu Polaków nieznanych nam z imienia i nazwiska. To właśnie te ręce, które wyciągają się do pionowej belki, by nie upaść i trzymają się go, by nie stracić wiary w Boga i nadziei, że Polska jeszcze nie zginęła, bo my wierzący ciągle jeszcze żyjemy – zakończył.
Po Mszy św., przy Pomniku Ofiar Komunizmu zabrzmiał Mazurek Dąbrowskiego, odczytano Apel Poległych, oddano salwę honorową oraz złożono kwiaty i znicze pod krzyżem.