Przewodniczący Papieskiej Akademii Pro Vita abp Vincenzo Paglia przypomniał, że nikt nie prawa decydować o śmierci drugiego człowieka. Było to nawiązanie do głośnej i tragicznej sprawy 10-miesięcznego Charliego Garda, który na mocy decyzji sądu i lekarzy, w piątek miał zostać odłączony od urządzeń podtrzymujących go przy życiu. Pomimo apeli rodziców, nie zgodzono się na eksperymentalną terapię w USA.
Rodzice małego Charliego przegrali ostatni etap sądowej walki o prawo do życia dla chłopca chorującego na niezwykle rzadkie schorzenie genetyczne. W związku z poważną chorobą, lekarze zdecydowali o odłączeniu chłopca od aparatury podtrzymującej jego życie. Rodzice walczyli o unieważnienie decyzji lekarzy. We wtorek odwołanie od decyzji sądu w Londynie zostało odrzucone przez Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasbourgu. W piątek miało dojść do ostatecznego odłączenia 10-miesięcznego dziecka od aparatury.
Wesprzyj nas już teraz!
Abp Vincenzo Paglia przyznał, że przypadek ten jest bardzo złożony, ale zaznaczył, że nikt nie ma prawa decydować o śmierci innego człowieka. Zwrócił uwagę, że w tym przypadku winna być uszanowana wola rodziców, choć także im należy udzielić pomocy. Szef papieskiej akademii wyraził ponadto ubolewanie z powodu naruszenia przymierza terapeutycznego między rodzicami a lekarzami. W konsekwencji trzeba było wejść na drogę prawną, co niesie ze sobą ryzyko instrumentalizacji ideologicznej i politycznej. „Drogi Charlie, drodzy rodzice, modlimy się za was i z wami” – napisał na zakończenie swego oświadczenia abp Paglia.
Jedyną nadzieją dla rodziców było wysłanie syna na eksperymentalne leczenie w Stanach Zjednoczonych. Dzięki uruchomieniu internetowej zbiórki pieniędzy, rodzice chłopca uzbierali wymaganą kwotę blisko 1,5 mln funtów, która pozwoliłaby na przeprowadzenie leczenia. Niestety lekarze stwierdzili, że nawet ta niezwykle droga metoda nie przyniesie pozytywnych efektów, dlatego podtrzymali swoje stanowisko w tej sprawie.
Nasze serca są złamane podczas tych ostatnich cennych godzin, jakie spędzamy z naszym chłopczykiem” – napisali w oświadczeniu Chris i Connie, rodzice chłopca. Podkreślają również, że nie pozwolono im zdecydować o losie ich własnego syna. „Nie pozwolono nam wybrać, czy nasz syn ma żyć i nie pozwolono nam wybrać, kiedy i gdzie Charlie umrze” – czytamy w tekście. Chłopiec miał zostać odłączony od aparatury w szpitalu Great Ormond Street Hospital for Children w Londynie, gdzie spędzał ostatnie miesiące swojego życia.
Źródło: KAI, tvn24.pl, PCh24.pl
WMa