Na łamach PCh24 ukazał się artykuł autorstwa red. Łukasza Warzechy pt. „Broń to także pieniądze” poświęcony dostępowi do broni w Polsce oraz cywilnemu rynkowi uzbrojenia w naszym kraju. Fundacja Ad Arma postanowiła ustosunkować się do kilku zawartych w tekście twierdzeń.
Artykuł Łukasza Warzechy zawiera wiele trafnych spostrzeżeń. Przewija się w nim jednak pewna główna, ogólna myśl przewodnia, którą można scharakteryzować jako postulat wprowadzenia w Polsce „racjonalnego” i „rozsądnego” dostępu do broni palnej. Na czym ten „racjonalny” dostęp, zdaniem red. Warzechy, miałby polegać i jakie skutki miałby spowodować?
Łukasz Warzecha napisał najpierw, iż:
Wesprzyj nas już teraz!
„nie ma mowy o przeniesieniu na polski grunt amerykańskich przepisów (nawet jeśli ktoś uważa je za dobre). Już choćby dlatego, że w Polsce obowiązuje nas dyrektywa broniowa UE. Niestety, przygotowana swego czasu pod patronatem ówczesnej komisarz Elżbiety Bieńkowskiej (kto jeszcze pamięta, że lewicowe media nazywały ją „cesarzową Europy”?) i grupy osób, które również miały o broni nikłe pojęcie. Szczęśliwie akt ostatecznie okazał się nie aż tak szkodliwy, jak mógł być.”
To prawda, że z wielu rozmaitych powodów nie da się 1:1 skopiować w Polsce rozwiązań amerykańskich. Nie znaczy to jednak, że broń palna nie mogłaby być w aktualnej sytuacji politycznej powszechnie dostępna dla polskich obywateli. Fundacja Ad Arma wielokrotnie i szczegółowo analizowała przywołaną unijną „dyrektywę Bieńkowskiej”. Bolszewicka Unia Europejska stworzyła prawo w zakresie dostępu do broni, które delikatnie rzecz ujmując jest dalekie od ideału. Z punktu widzenia powszechnego prawa do posiadania broni jest restrykcyjne. Przewiduje jednak o wiele więcej swobód w kwestii posiadania i nabywania broni niż polskie prawo krajowe.
Jak wielokrotnie podkreślała w przestrzeni publicznej Fundacja Ad Arma, unijna dyrektywa w ogóle nie musi być wprowadzona w Polsce, a jeśli już, to istnieje wiele rozmaitych sposobów, aby obejść jej postanowienia lub tak zinterpretować przepisy, że będzie to korzystne dla posiadaczy broni w Polsce.
Z treści dyrektywy UE oraz postanowień umów międzynarodowych podpisanych przez Polskę wynika, że regulacje te nie biorą pod uwagę broni uznanych za zabytkową oraz broni zaprojektowanych (nie wytworzonych) przed rokiem 1900. W związku z tym, z perspektywy Unii Europejskiej, bronią historyczną nie wymagającą pozwolenia mogą być m.in. zarówno oryginały jak i współczesne repliki konstrukcji strzeleckich stosowanych powszechnie np. w trakcie II wojny światowej. Każda broń zaprojektowana, niekoniecznie wytworzona, przed rokiem 1900, w ogóle nie podchodzi pod dyrektywę i Polacy mogliby mieć ją całkowicie legalne, bez pozwoleń. Mogłyby to być np. karabiny Mosin, Mausery, rewolwer Smith&Wesson Model 10, Colt Single Action, Marlin 1894, wszystkie strzelby o długości całkowitej powyżej 60 cm (w tym znane z filmów akcji strzelby “pump action”), jednostrzałowe strzelby, jednostrzałowe karabiny centralnego zapłonu czy jednostrzałowe pistolety bocznego zapłonu. Według unijnych przepisów, do posiadania broni tego typu nie potrzeba pozwoleń, wystarczy rejestracja, czyli poinformowanie odpowiedniego organu o fakcie zakupu takiej broni.
Innymi słowy – w oparciu o „dyrektywę Bieńkowskiej” można by umożliwić Polakom swobodny dostęp do wielu rozmaitych rodzajów skutecznej broni, której posiadanie skokowo i radykalnie wzmocniłoby bezpieczeństwo naszego społeczeństwa w obliczu zagrożeń związanych z aktualną sytuacją geopolityczną, „imigrantami”, bandytyzmem, przestępczością czy potencjalnym kryzysem wynikającym z paraliżu struktur państwa w przypadku wojny, klęski żywiołowej itp.
Jedyne, czego w Polsce brakuje, aby tego typu rozwiązania (zgodne z prawem UE) wprowadzić, to wola polityczna elit rządzących oraz pozarządowych środowisk parlamentarnych i strzeleckich.
Dalej Łukasz Warzecha pisze, że:
„Zwolennicy racjonalnego i prostszego dostępu do broni często powtarzają, że Polska jest najbardziej rozbrojonym krajem w Europie.”
Argumentuje również, iż kluczową aktualnie sprawą jest jego zdaniem:
„odrzucenie postkomunistycznego rozumowania, zawartego w obowiązującej ustawie o broni i amunicji, która w artykule 2. mówi: „Poza przypadkami określonymi w ustawie nabywanie, posiadanie oraz zbywanie broni i amunicji jest zabronione”. To logika państwa opresyjnego – państwo łaskawie i w drodze wyjątku pozwala niektórym obywatelom na posiadanie broni. Powinno być odwrotnie: prawo do posiadania broni ma z zasady każdy obywatel pod warunkiem spełnienia jasnych, prostych i obiektywnych warunków (do takich należy rozsądnie zaplanowany egzamin), chyba że zachodzą szczególne okoliczności – na przykład prawomocne skazanie za przestępstwo związane z użyciem przemocy.”
Widać tu pewną wyraźną sprzeczność. Jeżeli każdy obywatel z zasady ma prawo do posiadania broni, to dlaczego jednocześnie możliwość jej posiadania ma być w sposób „rozsądny” i „racjonalny” ograniczana przez państwo?
Każdy człowiek ma przyrodzone, wynikające z natury prawo do życia. W związku z tym, ma również przyrodzone prawo do obrony swojego życia. Aby móc robić to skutecznie, potrzebne są do tego odpowiednie narzędzia. I do tego właśnie służy broń, jak sama nazwa wskazuje – do obrony, zarówno siebie jak i swojego otoczenia. Reglamentowanie dostępu do broni oznacza w praktyce ograniczenie prawa do obrony życia. W szczególności dotyczy to osób najbardziej zagrożonych. Wyobraźmy sobie sytuację, że ktoś nagle zaczyna dostawać pogróżki kierowane wobec niego i jego rodziny. Czy w takim przypadku taka osoba ma czas, aby przez np. dwa miesiące uczyć się do „rozsądnie zaplanowanego egzaminu” oraz spełniania innych „obiektywnych warunków”? Życie takiej osoby może uratować swobodny dostęp do broni. Co więcej, w każdym społeczeństwie jest wiele osób, które z rozmaitych powodów nie są w stanie przejść nawet „rozsądnych” procedur urzędniczych i biurokratycznych. Są to np. osoby starsze, z ograniczoną sprawnością ruchową itp. Wiemy z wielu licznych relacji, że tzw. „imigranci” wkraczają na posesje na Podlasiu i szacują wartość potencjalnych łupów. Czy mieszkające samotnie małżeństwo starszych i ubogich gospodarzy naprawdę ma zdawać egzaminy i przechodzić procedury biurokratyczne po to, aby kupić sobie najprostszą i najtańszą strzelbę myśliwską i mieć ją w domu na wypadek zagrożenia…? „Racjonalny” dostęp do broni to dostęp ograniczony dla tych, którzy broni najbardziej potrzebują.
Spójrzmy jeszcze na argument red. Warzechy z punktu widzenia wolnościowego. Czy dla „wolnościowca” do zaakceptowania byłby postulat „racjonalnej” działalności gospodarczej, której rozpoczęcie byłoby możliwe po zdaniu „rozsądnie zaplanowanego egzaminu” z prawa podatkowego i procedur administracyjnych, a z możliwości prowadzenia własnej firmy byłyby wykluczone osoby skazane za złamanie przepisów podatkowych (o co nawet nieświadome przecież nietrudno…)? Byłby to czysty absurd. Skoro tak, to dlaczego mielibyśmy domagać się „racjonalnego” dostępu do broni? Podobną argumentację można zastosować też w wielu innych dziedzinach, np. prawa do życia dla dzieci nienarodzonych. Wiele środowisk proponuje, aby przepisy ws. aborcji były „racjonalne”, co w praktyce oznacza, że dopuszczalne są przypadki, w których dziecko można legalnie zamordować.
Korzystając z okazji Fundacja Ad Arma po raz kolejny zwraca uwagę, że „rozsądny” i „racjonalny” dostęp do broni to nic innego, jak „socjalizm z ludzką twarzą”. To trochę tak, jakby w czasach komunistycznych domagać się, aby ekspedientki w pustych sklepach były bardziej uśmiechnięte i żeby towar do tych sklepów trochę częściej przyjeżdżał, aby móc go kupić na kartki. Debatować na temat uczynienia przepisów związanych z dostępem do broni bardziej „racjonalnymi” to tak, jakby debatować nad długością łańcucha, na którym niewolnik jest trzymany przez swojego pana.
W dostępie do broni nie chodzi o to, aby młodzi mężczyźni, którzy od dziecka pasjonują się bronią i którzy mogą sobie na nią pozwolić (finanse, stan zdrowia, wolny czas), mogli po przejściu stosownych procedur w ministerstwie dziwnych kroków mieć dostęp do broni, którą jak duże dzieci pobawią się na strzelnicy. Dostęp do broni powinien polegać na tym, że młoda studentka lub starszy emeryt od ręki mogą kupić sobie np. strzelbę lub mały rewolwer, gdyż ich życie jest zagrożone.
Od kilkunastu lat w Polsce mamy powszechny i niereglamentowany dostęp do broni czarnoprochowej. Czarnoprochowy rewolwer, karabin lub strzelbę można sobie kupić nawet przez internet z dostawą do domu. Wedle szacunków (broń czarnoprochowa nie podlega rejestracji) w obiegu w Polsce jest ponad 500 000 egzemplarzy broni czarnoprochowej. Przestępstwa z użyciem tego typu broni to pojedyncze incydenty na przestrzeni lat. Więcej jest samobójstw i wypadków z użyciem policyjnej broni służbowej niż z użyciem czarnoprochowców w rękach obywateli. Na ulicach naszych miast nie ma strzelanin, napadów lub innych scen jak z westernów. Polacy udowadniają, że potrafią odpowiedzialnie posiadać broń czarnoprochową. To tylko jeden z wielu argumentów za tym, aby uwolnić w Polsce powszechny dostęp do współczesnej broni palnej.
W obecnej sytuacji geopolitycznej i kulturowej niezwykle pilną kwestią nie jest to, aby „rozwijać sport strzelecki” lub promować hobby jakim jest strzelanie z broni, tylko to, aby jak najszybciej realnie umożliwić posiadanie broni jak największej części naszego społeczeństwa. Nie da się tego zrobić w oparciu o nawet najbardziej „racjonalny” i „rozsądny” system pozwoleń, egzaminów, badań lekarskich, opłat i procedur urzędniczych. Nie można również budować kultury dostępu do broni, obchodzenia się z bronią, strzelectwa i samoobrony z użyciem broni palnej, kiedy społeczeństwo jako całość nie ma swobodnego i łatwego dostępu do narzędzi, których miałoby używać. Fundacja zna wiele osób, które chciałyby mieć własną broń, ale z wielu rozmaitych powodów nie są w stanie zrobić pozwolenia. Wiek, stan zdrowia, sytuacja finansowa, obowiązki rodzinne lub zawodowe oraz wiele innych czynników uniemożliwiają im przejście procedur.
Jeżeli chcemy budować w Polsce kulturę posiadania broni oraz w jak najszybszym tempie umożliwić jak największej liczbie osób uzbrojenie się na wypadek kryzysu, wojny, załamania się struktur państwa, anarchii, wzrostu przestępczości oraz zagrożenia „imigranckiego”, to nie dyskutujmy nad zasadami „racjonalnego” dostępu do broni, tylko po prostu uwalniajmy kolejne rodzaje broni spod urzędniczego i biurokratycznego nadzoru. Na początek idealnie nadaje się do tego broń taka jak np. KBKSy lub myśliwskie strzelby. Postulat ich uwolnienia i udostępnienia Polakom bez pozwoleń nie stanowi żadnej rewolucji, nie jest też gwałtownym i nagłym przywróceniem powszechnego prawa do posiadania broni. Jest natomiast możliwym programem minimum w aktualnej sytuacji, kiedy nawet lewacy i rządzący nad Wisłą widzą rosnący napór niestabilności na polskie państwo i społeczeństwo.
Jako Fundacja Ad Arma promujemy ten kierunek myślenia i działania od wielu lat. Gorąco zachęcamy kolejne osoby, środowiska i organizacje do podjęcia działań w kierunku uwolnienia dostępu do broni, a Państwa drodzy Czytelnicy portalu PCh24 do posiadania broni (takiej, jaką aktualnie możecie Państwo posiadać), noszenia przy sobie broni i do „zarażania” potrzebą posiadania broni swoich przyjaciół i znajomych. Najlepiej wziąć własną broń i wspólnie wybrać się na strzelnicę.
Fundacja Ad Arma