„Jako przyjaciele i sojusznicy zachęcamy rząd węgierski do zapewnienia pluralizmu medialnego – pozwalającego obywatelom zapoznać się z różnymi poglądami i opiniami – który jest kluczowym elementem wartości demokratycznych” – to fragment oświadczenia skierowanego przez Departament Stanu do władz w Budapeszcie, by „ratowały” upadły dziennik komunistyczny.
Krótka notatka z datą z 20 października br. zachęca rząd węgierski do ratowania upadłego 8 października największego „niezależnego dziennika” – Népszabadság i do „ścisłej współpracy z OBWE ds. wolności mediów”.
Wesprzyj nas już teraz!
Interwencja administracji Obamy spotkała się z kpinami i krytyką środowisk konserwatywnych w USA. Wskazują one, że działania Departamentu Stanu są co najmniej „dziwaczne”. Przypominają, że upadły „niezależny dziennik,” to był organ propagandowy partii komunistycznej, założony jeszcze w 1956 roku, a po upadku Muru Berlińskiego został zakupiony przez niemiecki koncern medialny Bertelsmann AG.
Konserwatyści przypominają też, że ostatnio administracja Obamy oficjalnie zaatakowała „pluralizm” mediów w Stanach Zjednoczonych, karcąc niepokorne portale za upowszechnianie „teorii spiskowych”.
Prezydent Barack Obama podczas konwencji w Pittsburgu – oburzony działaniami przeciwników teorii rzekomego globalnego ocieplenia, szerzącymi według niego „teorie spiskowe” za pośrednictwem strony internetowej – narzekał, że rynek medialny w USA jest „dziki” i wymaga uporządkowania. – Będziemy musieli przywrócić w tym dzikim zachodzie przepływu informacji jakąś funkcję kuratorów – stwierdził. W podobnym tonie od dłuższego czasu wypowiadają się współpracownicy Obamy, w tym były „car regulacyjny” Cass Sunstein, który zaproponował nawet, by „zakazać spiskowego teoretyzowania”.
W Pittsburgu Obama chwalił czasy, gdy istniały jedynie trzy kanały telewizyjne w USA i ludzie mieli zaufanie do prezentowanych przez nie materiałów. Powiedział, że trzeba coś zrobić z wolnym przepływem informacji, by przekazywać jedynie „wiadomości prawdziwe”, a odrzucić te, które „po prostu nie mają żadnego oparcia w rzeczywistości”.
Prezydent wezwał do ustalania czegoś w rodzaju kodeksu „dopuszczalnych parametrów debaty”, zasad na podstawie których można by ustalić, co jest „prawdą”, a co nią nie jest. Inny alternatywny przekaz miałby być wyciszany.
Konserwatyści komentując więc ostatnie wypowiedzi prezydenta i jego współpracowników niezadowolonych z pluralizmu na amerykańskim rynku medialnym i chcącym go ograniczyć, szydzą z interwencji Departamentu Stanu, który zachował się arogancko, domagając się od władz węgierskich ratowania skompromitowanego organu propagandowego komunistów.
Skrajnie lewicowy dziennik odnotował duże straty (ponad 17,6 mln dol.) i 8 października jego właściciel – spółka MediaWorks Hungary Zrt – podjęła decyzję o likwidacji pisma. Władze w Budapeszcie odpowiedziały, że naruszyłyby zasadę wolności prasy, gdyby „wtrąciły się” w decyzje właściciela gazety, który zamknął ją z powodów ekonomicznych. Gazeta była organem Partii Socjalistycznej, którą obecnie popiera 10 proc. społeczeństwa.
Źródło: state.gov, thenewamerican.com
AS