Sobotnie wybory prezydenckie i samorządowe w Afganistanie przebiegły pod znakiem licznych ataków. Talibowie twierdzą, że zabili dziesiątki osób w wyniku ponad 1000 zamachów. Władze liczbę ofiar zaniżają. Obserwatorzy życia politycznego w tym kraju ostrzegają, że po wyjeździe zagranicznych żołnierzy talibowie mogą zaatakować z wielką siłą.
Afgańczycy wybierali przedstawicieli władz samorządowych oraz nowego prezydenta. Dotychczasowy szef państwa Hamid Karzaj postanowił oddać władzę po 12 latach sprawowania urzędu. Tłumaczył, że „chce wreszcie odpocząć”, jego wpływ na sprawy krajowe pozostanie jednak wciąż duży. Niektórzy analitycy już wiążą duże nadzieje z wyborami, twierdząc, że „względna stabilizacja jest na wyciągniecie ręki”. O fotel prezydenta ubiegają się Abdullah Abdullah i Zalmai Rassoul, byli ministrowie spraw zagranicznych, a także Ashraf Ghani – były minister finansów.
Wesprzyj nas już teraz!
Policja i służby afgańskie potwierdziły, że zdarzały się ataki na komisje wyborcze i zamachy na polityków. W kilku miejscach doszło do bezpośrednich starć z talibami. Ogólnie jednak poziom przemocy był znacznie niższy niż przewidywano. Odnotowano 60-procentową frekwencję wyborczą.
Po wycofaniu się wojsk sojuszniczych w Afganistanie może zapanować chaos. Kraj od wielu lat jest pogrążony w walkach wewnętrznych. Sobotnie „historyczne wybory” – jak podkreśla wielu analityków zachodnich – miały przynieść „demokratyczne przekazanie władzy”. Do tej pory zmiana u steru władz następowała na skutek krwawych konfliktów.
W wojnie z talibami życie straciło co najmniej 16 tys. afgańskich cywilów i ponad 1 tys. funkcjonariuszy służb bezpieczeństwa. Bezpieczeństwa wyborców pilnowało ponad 350 tys. żołnierzy i policjantów, kontrolujących w tym czasie także główne szlaki komunikacyjne. Pojawiają się głosy według których talibowie „odpuścili” sobie wybory chcąc przyśpieszyć opuszczenie kraju przez zachodnie kontyngenty wojskowe.
W szeregach talibów walczy ponad 30 tys. bojowników. Ukrywają się oni głównie na południu i wschodzie Afganistanu, korzystając ze wsparcia ze strony służb specjalnych i islamskich ekstremistów z Pakistanu. Jeśli wybór prezydenta przedłuży się i dojdzie do fałszerstw wyborczych – tak jak w 2009 r. – talibom łatwiej będzie odzyskać władzę. Podczas sobotnich wyborów doszło do prób fałszerstw, około 14 procent lokali wyborczych nie zostało otwartych. Większość z nich znajdowała się w prowincjach południowo –wschodnich. Armia nie była w stanie zapewnić bezpieczeństwa wyborcom.
Źródło: newsmax.com, telegrph.co.uk, AS.