W środowisku lewicowym nieraz możemy spotkać się z opinią, że Watykan odpowiada za setki tysięcy zgonów na AIDS w Afryce, gdyż… zakazuje stosowania prezerwatyw.
W 2010 r. Kazimiera Szczuka powiedziała wprost: „Prezerwatywa jest podstawowym narzędziem profilaktyki. […] Kościół jej nie akceptuje, bo jest też środkiem antykoncepcyjnym. A ludzie masowo, milionami umierają. Kościół ma na sumieniu miliony ludzi”.
Wesprzyj nas już teraz!
Opinia ta powtarzana jest na okrągło w niemal każdym lewicowym dzienniku na świecie i w niemal każdej telewizji – choć jest absolutnym nonsensem. Gdyby bowiem Afrykanie faktycznie byli tak przywiązani do etyki seksualnej Kościoła katolickiego, że nie używaliby pod jej wpływem prezerwatyw, to jednocześnie nie uprawialiby też seksu pozamałżeńskiego, który tak naprawdę jest główną przyczyną rozprzestrzeniania się wirusa HIV.
Wystarczy zresztą spojrzeć na statystyki: państwem o największej liczbie osób zainfekowanych wirusem HIV jest Republika Południowej Afryki, w której rzymscy katolicy stanowią – uwaga! – zaledwie 7,1 proc. populacji.
Z kolei w Europie największy odsetek zachorowań na AIDS odnotowywany jest w ateistycznych i prawosławnych (a prawosławie dopuszcza stosowanie prezerwatyw!) krajach byłego ZSRR, nie zaś w Polsce, na Malcie czy w Watykanie.
Kościół katolicki, który jest przeciwny stosowaniu środków antykoncepcyjnych, broni wszak jednocześnie czystości przedmałżeńskiej i wierności wobec małżonka – gdyby więc wszyscy stosowali się do tych reguł, problem AIDS by nie istniał.
I jeszcze jedna liczba: w 2007 r. branżowe pismo „Sexually Transmitted Infections” opublikowało wyniki badań, z których wynika, że ponad połowa wszystkich nowych zachorowań na AIDS w 2005 r. w USA dotyczy mężczyzn-homoseksualistów, stanowiących najwyżej 5 proc. amerykańskiego społeczeństwa. Oni też zarazili się wirusem HIV, bo byli takimi gorliwymi katolikami, że nie stosowali prezerwatyw?
Magdalena Żuraw