13 października 2016

Akcja „Znak pokoju” taranem homo-herezji. Oto 14 dowodów

(Fot.Wojciech Koziol/FORUM)

„Znani działacze katoliccy, ale też wierzące osoby LGBT apelują o szacunek wobec osób homoseksualnych, biseksualnych i transpłciowych” – przekonują nas na swojej stronie internetowej organizatorzy akcji „Przekażmy sobie znak pokoju”. Wystarczy jednak posłuchać zamieszczonych w witrynie wypowiedzi homo-aktywistów oraz dziennikarzy reprezentujących „katolicyzm otwarty”, by przekonać się, że chcą nie tylko szacunku dla społeczności LGBT, ale i zmiany nauczania Kościoła w sprawie grzesznych preferencji seksualnych.

 

Pod materiałami video umieszczonymi w serwisie znakpokoju.com możemy przeczytać, że wypowiedzi „nie muszą wyrażać stanowiska organizatorów ani wszystkich patronów medialnych kampanii” oraz że jej celem „nie jest zgłaszanie postulatów dotyczących zmian politycznych, prawnych czy doktrynalnych”. Jednak wszyscy, którzy zasiedli przed kamerą akcji wygłaszają w mniej lub bardziej zawoalowany sposób herezje lub mówią o swoich oczekiwaniach względem państwa bądź Kościoła. Zaś twórcy kampanii, jakkolwiek by się nie zarzekali, że pod wypowiedziami się nie podpisują, biorą odpowiedzialność za to, komu dają głos i jakie treści publikują. A owymi organizatorami są – przypomnijmy – homo-środowiska i homo-stowarzyszenia współpracujące z mającymi nad akcją patronat medialny katolickimi redakcjami: „Tygodnika Powszechnego”, „Znaku” i „Więzi”.

Wesprzyj nas już teraz!

 

1. „Pogodzenie się z samym sobą” zamiast walki o zbawienie

 

Katarzyna Jabłońska z katolickiego kwartalnika „Więź” przed kamerą kampanii „Przekażmy sobie znak pokoju” chwali „pogodzenie się” z homoseksualnością jednej z lesbijek, o której tworzyła reportaż oraz w ciepłych słowach wypowiada się o jej grzesznym związku. Zrzucenie z siebie krzyża skłonności do przedstawicielki tej samej płci Jabłońska określa jako „pogodzenie się z samą sobą”, a nie jako rezygnację z duchowej walki z pokusami o zbawienie.

 

2. Krzywdzący Katechizm

 

Cezary Gawryś, również z „Więzi”, zarzuca Katechizmowi Kościoła Katolickiego stygmatyzowanie homoseksualnych skłonności i określanie ich mianem „nieuporządkowanych”, czyli grzesznych. – To sformułowanie w Katechizmie uważam, że jest krzywdzące – mówi przed kamerą akcji.

 

3. „Tęczowość” to norma, zmian nie wymaga

 

Autor publikacji pt. „Wyzywająca miłość. Chrześcijanie a homoseksualizm” przekonuje również, że „tęczowi” żyją w zgodzie ze swoją naturą, której nie wybrali, dlatego też nie mogą być wykluczeni ze zbawienia. W tym sensie ciężko się z nim nie zgodzić. Nikt nikogo ze zbawienia nie wyklucza. Żaden człowiek nie ma takich kompetencji, nikt nie może się równać ze Sprawiedliwym Sądem Stwórcy. Pismo Święte mówi jednak jasno: Nie łudźcie się! Ani rozpustnicy, ani bałwochwalcy, ani cudzołożnicy, ani rozwięźli, ani mężczyźni współżyjący z sobą, ani złodzieje, ani chciwi, ani pijacy, ani oszczercy, ani zdziercy nie odziedziczą królestwa Bożego. Niepiętnujący praktyk homoseksualnych Gawryś jest więc, delikatnie mówiąc, na bakier z ortodoksją katolicką w tej sprawie.

 

4. A miało nie być homo-żądań…

 

W ramach kampanii wypowiadają się również dwie lesbijki. Marta Abramowicz – wbrew zapowiedziom organizatorów akcji o braku postulatów politycznych – ubolewa nad brakiem uznania przez polskie prawo homo-układów za małżeństwo. Zaś jej partnerka, Anna Strzałkowska, która miała w przeszłości normalną rodzinę, a obecnie żyje w grzesznym związku, przekonuje, że jest katoliczką „z dziada pradziada”.

 

To, że ktoś będzie mówił: „Kościół zezwala ci na miłość, byle była to miłość do osoby przeciwnej płci” – ja w to już nie wierzę – stwierdza Strzałkowska.

 

Religia, która mówi o miłości, powinna celebrować tę miłość. Także pomiędzy osobami tej samej płci – narzuca katolikom swoje stanowisko niezwiązana z Kościołem Marta Abramowicz. – Dlatego jeśli są osoby wierzące w Kościele, które tak samo pojmują religię chrześcijańską, religię katolicką i mówią o tym głośno i chcą zmienić Kościół, to ja uważam, że to jest bardzo ważne – dodaje uczestniczka akcji z udziałem katolickich redakcji.

 

5. Grzech? Sama to „rozeznam”!

 

Żyjąca w homo-związku Strzałkowska mówi, że przystępuje do Komunii Świętej i ma swojego spowiednika, gdyż „uwierzyła Chrystusowi”. – Mam pewność, że moja miłość do Marty nie może być grzeszna, więc nie mogę się z tego spowiadać. Mam taką nadzieję, wierzę w to mocno, że Kościół już niedługo zmieni teologię związaną z interpretacją naszej obecności w Kościele – stwierdza w ramach kampanii „Przekażmy sobie znak pokoju”.

 

6. „Święta” homo-miłość

 

Zdaniem występującej przed kamerą akcji „katolików otwartych” teolog i publicystki Haliny Bortnowskiej „wiara sprzymierzona z tęczą to coś bardzo pięknego”. W swojej wypowiedzi wiele mówi o miłości, spłaszczając ją jednak wyłącznie do stosunku seksualnego. Bortnowska przekonuje nas, że fizyczna relacja dwóch mężczyzn może być „prawdziwa” i „autentyczna”, a nawet „święta” (sic!) i – stwierdza wbrew nauczaniu Kościoła – wcale nie musi być grzeszna.

 

Bortnowska zapomina, że osoby kochające się prawdziwie chcą prawdziwego szczęścia drugiej osoby. W miłości nie chodzi więc w pierwszej kolejności o fizyczną satysfakcję ze stosunku, a o nadprzyrodzone i wieczne dobro kochanej osoby, słowem: o jej zbawienie. Współżycia sodomitów lud lesbijek nie sposób uznać, w myśl niezmiennego nauczania katolickiego, za drogę do życia wiecznego.

 

7. Powołam się na papieża, może nikt nie powie „sprawdzam”

 

Bortnowska powołuje się w swojej wypowiedzi na znajomość ze świętym Janem Pawłem II, jednak przyjaźń chociażby i z dziesięcioma kolejnymi papieżami nie zmieni faktu, że Kościół słowami biskupów Rzymu, w tym Jana Pawła II i Franciszka, stanowczo sprzeciwia się grzesznemu stylowi życia, potępiając homoseksualne praktyki. To, że Kościół potępia sodomię, nie oznacza nienawiści do zagubionych ludzi. Wręcz przeciwnie. To właśnie objaw prawdziwej miłości, chęć zaprowadzenia człowieka do nieba.

 

8. Nie sprzeciwiaj się promocji sodomii. Walcz z „mową nienawiści”

 

Redaktor naczelna katolickiego „Znaku” Dominika Kozłowska, mówiąc o podejściu do homoseksualizmu deklaruje, że chce być „sojusznikiem, tej zmiany, która (…) dokona się w polskim Kościele, ale przede wszystkim w polskim społeczeństwie”. Fałszywie powołuje się przy tym na nauczanie papieża Franciszka o „różnorodności”, przekonując nas również, że zamiast ostrzegać przed zachęcającą do grzechu homo-propagandą, walczyć należy z „językiem nienawiści, homofobii i ksenofobii”, gdyż buduje on stereotypy.

 

9. Homo-układ jak sakrament

 

Stefan Horbulewicz, ojciec homoseksualisty Michała, przed kamerą postępowej akcji „Przekażmy sobie znak pokoju” twierdzi, że pozostawanie jego syna w grzesznym układzie to dla niego sprawa drugorzędna. – Ten związek dla mnie ma moc sakramentalną – mówi dodając, że jego relacja z Panem Bogiem nie zmieniła się, od kiedy jego syn obwieścił mu o swoim homoseksualizmie, ale stał się krytyczny wobec wypowiedzi ludzi Kościoła (hierarchów i wiernych).

 

10. Homo-miłość, homo-rodzina

 

Psycholog Natalia de Barbaro przekonuje widzów, że istotą chrześcijaństwa jest miłość. Jednak albo nie zna ona pojęcia chrześcijańskiej miłości, albo jej kompetencje do wyrokowania na temat wiary są szczątkowe, gdyż zapomina, że Pismo Święte jednoznacznie potępia stosunki homoseksualne, a prawdziwa miłość, będąca obrazem Miłości Pana Boga do ludzi, uosabia się w sakramentalnej relacji małżonków – kobiety i mężczyzny.

 

Dodatkowo psycholog homo-związki określa mianem „rodzin” i neguje prawo Kościoła do oceniania homoseksualistów przez pryzmat „kryterium etycznego”. Jej zdaniem walka z grzesznymi skłonnościami to zaprzeczanie samemu sobie. W ciągu ostatnich 25 lat de Barbaro zmieniła swoje poglądy nt. związków partnerskich, „małżeństw” homoseksualnych oraz homo-adopcji. Zmianę określa jako zbliżenie do… chrześcijaństwa.

 

11. Katechizm nie daje odpowiedzi

 

Zuzanna Radzik z „Tygodnika Powszechnego” wyraziście dystansuje się od nauczania Kościoła. – Cokolwiek jest napisane w Katechizmie, to ja nie umiem stanąć przed osobą homoseksualną i powiedzieć jej: „wiesz co, mamy dla Ciebie do polecenia albo jakąś terapię albo życie w czystości i samotności do końca życia, ale ogólnie to Cię akceptujemy, tylko nie to jak chciałbyś żyć i to że chciałbyś mieć partnera tej samej płci. Tego akurat nie” – stwierdza dodając, że Katechizm Kościoła Katolickiego nie daje adekwatnych odpowiedzi na problemy i sytuację homoseksualistów.

 

12. Seks. Nie ważne jak i z kim

 

Radzik nie interesuje również „sposób uprawiania seksu”, tzn. to jakiej płci są partnerzy oraz to, czy związek jest sakramentalny czy nie. To detale – uważa. Patrzy jedynie na to, jak osoby się traktują i życzy żyjącym w grzesznych związkach, „błogosławieństwa żeby to trwało”.

 

13.Nauczanie Kościoła o homoseksualistach – teologiczny śmietnik

 

W jakimś sensie nieuczciwe by było też udawanie, że nie wiemy, że teologia jest w stanie też zebrać po prostu śmieci przy okazji tocząc się przez historię i co jakiś czas wymaga weryfikacji – stwierdza Zuzanna Radzik, publicystka formalnie katolickiego pisma, dodając jednocześnie, że nie tak dawno w USA problemem nie był fakt, iż „kościoły miały swoich niewolników”. Nie wymienia niestety jakie związki wyznaniowe ma na myśli, jednak takie sformułowania potraktować należy jako ilustrację argumentacji „katolików otwartych”.

 

14. Stanowisko Kościoła? Nie zgadzam się

 

Strasznie mi to ciężko przechodzi przez gardło, ale nie zgadzam się z tym, jak Kościół katolicki, również w swoim Katechizmie, formułuje kwestie osób homoseksualnych – mówi w ramach akcji „Przekażmy sobie znak pokoju” katolicka publicystka Zuzanna Radzik, podsumowując de facto całą kampanię.

 

Co za ulga…

 

Jak to dobrze, że katolickie – formalnie – redakcje nie są głosem całego Kościoła. Do pewnego stopnia możemy odetchnąć, gdyż polscy hierarchowie jednoznacznie i stanowczo potępili całą hucpę z homo-kampanią. Pisma, które stoją za kampanią „Przekażmy sobie znak pokoju” wciąż jednak mogą lansować się jako katolickie, szerząc zamęt pośród wiernych Kościoła. Tymczasem biskupi wobec takiej bezczelności i tak wyjątkowo wyraźnych cech herezji grożą palcem. Czy to nie za mało?

 

Michał Wałach




  

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij